piątek, 16 lipca 2021

Oddanie społeczeństwu do użytku Parku im. Tadeusza Kościuszki

Dzisiaj miało miejsce oddanie społeczeństwu po przeprowadzonej rewitalizacji Parku im. Tadeusza Kościuszki w Strzelnie. Miejsce to nabrało nowego wymiaru, którego głównym elementem jest piękny plac zabaw dla dzieci, miejsce rekreacji dla starszych oraz nowy pomnik lotnika, kpt. pil. Grzegorza Falenty. To również Jemu poświęcona była ta uroczystość, którą zaszczycili swą obecnością: płk dr pil. inż. Grzegorz Szymaniec - dowódca 33. Bazy Lotnictwa Transportowego z Powidza, ppłk pil. Robert Dudzic z Zespołu Zapewnienia Jakości Lotnictwie z Warszawy, płk pil. Maciej Komańczuk, ppłk pil. Andrzej Paczkowski, płk pil. Michał Erdmański, Elżbieta i Bogdan Gałązka oraz najbliższa rodzina po tragicznie zmarłym Pilocie - żona Małgorzata z córkami. Obecni byli również samorządowcy: Marian Mikołajczak - wicestarosta, Piotr Dubicki przewodniczący RM wraz z radnymi RM, burmistrz Dariusz Chudziński, ks. kan. Otton Szymków - proboszcz i dziekan strzeleński, honorowy obywatel naszego miasta, zuchy i harcerze wraz z opiekunami oraz liczne grono strzelnian. Po powitaniach i przemówieniach, Ojciec naszej parafii poświęcił Pomnik Lotnika oraz przepiękny teren Parku im. Tadeusza Kościuszki, po czym poszczególne delegacje złożyły w miejscu pamięci Lotnika wiązanki kwiatów. 

 

Dzień ten dla wielu mieszkańców i gości był dniem wyjątkowym, gdyż zgromadził uczestników uroczystości w miejscu szczególnym dla strzelnian, miejscu czczonym, ale i zapominanym. Przed blisko 100-laty, po czasach niewoli pruskiej nasi dziadkowie obrali ten piękny skwer za miejsce pamięci, nadając mu imię bohatera narodowego, Tadeusza Kościuszki. Odbyło się to uroczyście w 130-rocznicę Bitwy pod Racławicami. Przez lata ta piękna enklawa zieleni miejskiej była miejscem spotkań mieszkańców i cieszyła się ogromną popularnością.

Kiedy 31 maja 1995 roku wykonując moc obronną Ojczyzny, zginął śmiercią lotnika, w pobliżu Strzelna pod wsią Młynice kpt. pil. Grzegorz Falenta, ówczesne władze samorządowe Strzelna postanowiły uczcić jego pamięć. W porozumieniu z dowództwem 7. Pułku Lotnictwa Bombowo Rozpoznawczego z Powidza oraz rodziną pilota, krótko po tym wypadku Rada Miejska Strzelna wraz z burmistrzem Ewarystem Iwińskim postanowiła uczcić tragicznie zmarłego. Za miejsce upamiętnienia obrano Park im. Tadeusza Kościuszki. 9 listopada 1995 roku odsłonięto tutaj obelisk ku czci kpt. pil. Grzegorza Falenty. Listopadowa uroczystość rozpoczęła się mszą świętą w bazylice pw. św. Trójcy. Po niej uczestnicy przeszli tutaj, do miejsca poświęceni obelisku. Przez cały czas uroczystości wartę w miejscu pamięci pełniło wojsko i harcerze. Odsłonięcia tablicy umieszczonej na obelisku dokonała żona tragicznie zmarłego, Małgorzata Falenta oraz pułkownik Krzysztof Adamczak. Odbył się Apel Poległych za tych, którzy zginęli w czasie pełnienia służby dla Ojczyzny. Oddano salwę honorową, następnie zostały złożone wieńce i kwiaty u stóp obelisku.

Zawsze godnie utrzymane miejsce pamięci, ostatnimi laty popadło w zapomnienie. Przebudzenie nastąpiło wraz ze zmianą podejścia samorządowców, inspirowanych przez nowo obranego burmistrza Strzelna Dariusza Chudzińskiego. Rewitalizacja zapomnianego parku dała impuls do bardziej godnego uczczenia pamięci bohatera narodowego Tadeusza Kościuszki i pamięci kpt. pil. Grzegorza Falenty.

Oddając dziś społeczeństwu naszego miasta, przyjezdnym i turystom, a szczególnie naszym dzieciom to pięknie zrewitalizowane miejsce, oddajemy również swoistą klasę plenerowych lekcji historii i regionalizmu, lekcji o naszym mieście, o bohaterach i opowieści o pilocie, którego droga do „gwiazd“ została nagle przerwana i to tuż pod Strzelnem…

Foto: Heliodor Ruciński


środa, 14 lipca 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 149 Ulica Powstania Wielkopolskiego cz. 1

Dzisiaj rozpoczynamy spacerek po ulicy Powstania Wielkopolskiego. Po raz pierwszy o tej ulicy pisałem przed dziewięciu laty. Było to 20 lutego 2012 roku, wówczas zamieściłem na starym nieistniejącym już blogu pierwszy wpis. Dzisiaj wracam do spacerku, dużo się zmieniło, zatem czas na uzupełnienia.

Jeszcze w początkach XVIII w. nazywana był Drogą ku Młynom i funkcjonowała jako obszar ogrodów miejskich i szpitalnych już w średniowieczu. Na jej skrzyżowaniu z ul. Świętego Ducha przylegał do niej teren gotyckiego kościółka pod wezwaniem św. Ducha wraz z cmentarzem, zaś cały obszar pomiędzy Drogą ku Młynom a ul. Cegiełka stanowiły jeszcze w XVIII i początkach XIX w. glinianki – miejsca pocegielniane. To właśnie ten teren został przekazany mieszczanom strzeleńskim przez prepozyta Józefa Łuczyckiego po wielkim pożarze miasta w 1762 roku, na kopalnię gliny i cegielnię. Po rozebraniu po 1815 roku gotyckiego kościółka i zlikwidowaniu cmentarza grzebalnego rozpoczął się powolny rozwój tej części miasta, która przybrała nazwę ulicy Młyńskiej. Początkowo znajdowało się tutaj kilkanaście luźnych drewnianych siedlisk i zaledwie cztery domostwa murowane. 

Rok 1945, wlot w ulicę Powstania Wielkopolskiego, na budynku siedziby byłej Kasy Chorych widoczne jest stanowisko przeciwlotnicze zbudowane przez Niemców

Po 1873 roku zmieniono polską nazwę ulicy na niemiecką i brzmiała ona Mühlenstrasse. Rozwój ulicy, podobnie jak całego miasta nastąpił z chwilą utworzenia powiatu strzeleńskiego, który został powołany do życia w 1886 roku. Numery poszczególnych posesji z początków XX w. zdają się świadczyć o postępującej na przełomie stuleci rozbudowie i zagęszczaniu nowymi posesjami ciągu ulicy, szczególnie jej południowej pierzei. Jej zabudowa miała charakter mieszany. Tutaj znajdowały się zakłady przemysłowe, jak: trzy tartaki i dwa zakłady budowlane, duży młyn parowy, dwie stolarnie, zakład ślusarski specjalizujący się w produkcji narzędzi rolniczych i bryczek konnych, hurtownia materiałów budowlanych, niewielka wytwórnia prefabrykatów betonowych, a także trzy firmy zajmujące się obrotem bydłem i końmi. Nadto przy ulicy tej znajdował się szpital powiatowy, pastorówka, kilka kamienic czynszowych oraz jeden dom miejski. Tutaj mieściła się też biblioteka Towarzystwa Czytelni Ludowych.

Ulica dwukrotnie stała się sceną walk wyzwoleńczych, w 1919 i 1945 roku. Pierwsze wydarzenie miało miejsce 2 stycznia 1919 roku. Na wysokości skrzyżowania z ulicą Szeroką (obecnie Gimnazjalną), przy budynku Vereinhausu (obecnie Dom Kultury), w którym mieściła się kwatera główna Grenzschutzu, żołnierze ustawili gniazdo z karabinem maszynowym. Raził on w trzech kierunkach – wschodnim, zachodnim i północnym. Podchodzące od strony zachodniej z kierunku Mogilna oddziały powstańcze po dowództwem Mieczysława Słabęckiego zostały z tegoż gniazda ostrzelane. W wyniku walk, na wysokości szpitala zginęło dwóch powstańców – Stanisław Pacholski i Czesław Plewiński, obaj z oddziału gnieźnieńskiego. Bohaterska postawa strzelnian Wacława Wieczorkiewicz i Józefa Hanasza dała kres walkom. Przebiegli oni po dachu kręgielni i dostawszy się w pobliże gniazda, rzucili granat ręczny na załogę niemiecką obsługującą karabin maszynowy. W ten sposób uciszyli rażący pociskami karabin, co umożliwiło powstańcom nacierającym od strony dworca dojście do budynku Vereinhausu, w którym mieściła się kwatera główna całego Grenzschutzu. Znajdujący się tam Niemcy złożyli broń, zaś reszta żołnierzy rozpierzchła się po okolicy, chowając się w domach kolonistów przy szosie młyńskiej (Wybudowanie Strzeleńskie). Walka zakończyła się po kilku godzinach pełnym zwycięstwem. Gdy siły główne por. Pawła Cymsa dotarły do Strzelna, miasto znajdowało się w rękach polskich. 

Drugie wydarzenie rozegrało się 21 stycznia 1945 roku. Wówczas to, oddziały Armii Czerwonej weszły do Strzelna od wschodu, z kierunku Konina i zostały zatrzymane przez ostrzeliwujących ich Niemców. Zajęli oni pozycje w budynku szpitala i byli to żołnierze Volksturmu. W walkach o miasto, pod szpitalem poległo kilku żołnierzy sowieckich. Ale też i trupy Niemców gęsto ścieliły się pod szpitalem, w jego wnętrzu i wzdłuż ulicy Kolejowej. Naoczni świadkowie tych wydarzeń, relacjonując je mówili o trupach Niemców, które leżały przez kilka dni w zaspach śniegu pod szpitalem i wzdłuż płotów cmentarnych przy ul. Kolejowej. Poległych Rosjan pochowano na nowym cmentarzu, zaś Niemców w zbiorowej mogile na cmentarzu ewangelickim.

Przechodząc do opisu ulicy Powstania Wielkopolskiego zacznę od wydarzeń związanych z wyżej cytowanymi datami, których źródłem jest relacja dwojga strzelnian – Alojzego Kluczykowskiego rocznik 1930 i Franciszka Krzewiny rocznik 1910. Z panem Alojzym rozmawiałem w 2007 r., zaś z panem Franciszkiem wcześniej, bo w 1995 r. Oboje okupację hitlerowską spędzili w Strzelnie i jako nieliczni posiadali wiedzę o obozie jenieckim i pędzonych przez Strzelno w styczniu 1945 r. jeńcach węgierskich.

Pierwszy budynek, jaki mijamy wchodząc w ulicę Powstania Wielkopolskiego, jest częścią większej budowli dawnego „Hotelu Park Miejski” Wiktora Piątkowskiego, od lat siedemdziesiątych znanego, jako Hotel Przedsiębiorstwa „Brda”, czyli popularnego hotelu miejskiego. Otóż budynek ten przypisany jest do placu Daszyńskiego, jednakże jego część parterowa wchodzi w obszar ul. Powstania Wlkp. Dlatego też, przywołam historię ze stycznia 1945 r. która niejako wprowadzi nas w tajemnicze i nigdzie, jak dotychczas nieopisane wydarzenia.

Pod koniec stycznia 1945 r. żołnierze sowieccy, z tzw. tyłów wielkiej armii, konwojowali przez Strzelno kolumnę jeńców węgierskich, którzy walczyli po stronie niemieckiej, jako sprzymierzeńcy Hitlera. Jeńcy gnani byli niczym stado bydła, bez wytchnienia przez kilkadziesiąt kilometrów. Kiedy dotarli do miasta ich kolumna wręcz parowała ze zmęczenia. Był to pamiętny styczeń bardzo zimno, ponad kilkanaście stopni mrozu. Jeńców wprowadzono w podwórze „Hotelu Park Miejski” – Piątkowscy jeszcze nie wrócili z wygnania. Wszystkich wegnano do wnętrza nie ogrzewanego baraku, który był przedwojenną „Kręgielnią” Wiktora Piątkowskiego. Tam stłoczonych przetrzymano do rana. Skoro świt wyprowadzono wszystkich i ustawiono do dalszej drogi. Jeden z jeńców próbował nawiązać kontakt z eskortą, coś gestykulował i począł wracać do „Kręgielni”, robił wrażenie przemęczonego lub chorego. Eskortujący żołnierz chwycił go za płaszcz i odciągnął od wejścia do baraku. Ten osunął się na kolana, a wówczas czerwonoarmista wypalił do jeńca serię z pepeszy. Nazajutrz zwłoki zamordowanego pochowano na cmentarzu ewangelickim.

Historię tę opowiedział mi w 2007 r. Alojzy Kluczykowski. Po nim powtórzył mi ją Piotr Płócienniczak, który dodał do niej własne przeżycie sprzed kilku lat. Wówczas odwiedził go znajomy radiesteta, który wyczuł w miejscu byłej „Kręgielni” promieniowanie mówiące o tragicznym wydarzeniu sprzed lat: W tym miejscu wydarzyło się coś tragicznego i krwawego, coś co ma odniesienie do wydarzeń wojennych. Kogoś tu zamordowano, są ślady krwi, ale ciała już tu niema. Spotkał Piotr pana Kluczykowskiego i zagadał, czy aby nie wie czegoś o wydarzeniach sprzed lat, jakie miały się rozegrać w „Kręgielni”? Wówczas pan Alojzy opowiedział mu o jeńcu węgierskim zamordowanym przez żołnierza radzieckiego. Relację przedstawił identycznie, jak opowiedzianą mi, a cytowaną wyżej.

Tuż za budynkiem hotelu znajduje się pierwsza, w całości przypisana tej ulicy posesja oznaczona numerem 2. Znajduje się ona po stronie południowej i jest lekko wsunięta w głąb parceli. Sąsiaduje z kolejną posesją, zabudowaną domem parterowym oznaczonym numerem 4. Obie należały do Ignacego Latosińskiego stolarza, który prowadził tutaj sklep meblowy i własną stolarnię. Pierwotny dom spod dwójki, znajdujący się przy samej ulicy został rozebrany, zaś obecny, ten w głębi został pobudowany na fundamentach stolarni. Za domem tym znajdował się ogród, który ciągnął się aż do drogi biegnącej wzdłuż torów linii kolejowej (obecnej ul. Klonowej). W latach osiemdziesiątych w ogrodzie tym pobudowano dwa domy od strony ulicy Klonowej. Pierwszy w 1981 r. wystawił lekarz, dyrektor szpitala w Strzelnie Wojciech Torkowski, drugi dom w 1989 r. najmłodszy syn Ignacego, Tadeusz Latosiński. W korytarzu domu nr 4 przy ul. Powstania Wlkp. 2 stycznia 1919 r. dr Jakub Cieślewicz urządził punkt opatrunkowy dla rannych powstańców wielkopolskich. Stąd rannych zaopatrzonych medycznie kierował do pobliskiego szpitala.

 

Z obiema posesjami związane są dzieje „Obozu Jeńców Angielskich”, któremu już wcześniej poświęciłem obszerny artykuł. O jego istnieniu dowiadujemy się z kroniki placówki Poczty Polskiej w Strzelnie oraz ze wspomnień Urszuli Firyn, Alojzego Kluczykowskiego i Franciszka Krzewiny. A oto link do tegoż artykułu:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2021/01/oboz-stalag-x-jencow-angielskich-w.html

Foto.: Heliodor Ruciński


niedziela, 11 lipca 2021

Marianna Cieślewicz - Matka Wielkiego Strzelnianina

 

Dzisiaj mamy niedzielę, a jak mawiała moja mama - niedziela jest dniem świętym, nawet dla tych, którzy nie wierzą. Warto ten dzień zacząć pozytywnie, z dala od nurzania się w politycznym łajnie. Jest tyle piękna w naszym życiu - i wystarczy zrobić ku niemu jeden mały kroczek, by stać się pięknu podobnym. Zatem, zapraszam wszystkich do bycia ludźmi dobrymi, rozdającymi uśmiechy i cieszącymi się drobnostkami. Moja Perełeczka upiekła drożdżówkę ze śliwkami - silnie lukrowana, palce lizać, pychotka; a ten dzisiejszy, świąteczny, cudowny poranek sprawił, że odrobinę piękna Wam dzisiaj przybliżę, poczytajcie…

Kim był dr Jakub Cieślewicz? - wiedzą nieomal wszyscy, natomiast o jego matce Mariannie chyba już nikt wiedzy nie posiada. Zatem pozwólcie, że przywołam tę ze wszech miar zacną osobę, matkę późniejszego pierwszego honorowego obywatela naszego miasta. Źródłem do skreślenia kilkunastu zdań o Mariannie jest wspomnienie pośmiertne napisane 2 grudnia 1894 roku przez jedynego syna Jakuba.

Marianna Augustynowicz pochodziła ze starego rodu mieszczańskiego, którego przodek został odnotowany pośród mieszkańcami Strzelna w 1773 r. Urodziła się w 1808 roku w Strzelnie i była drugą córką Błażeja (Blasiusa) i Jadwigi z Konkiewiczów. Jej przyjście na świat - jak czytamy we wspomnieniu - za czasów Księstwa Warszawskiego sprawiło, iż patrzyła jako dziecko na powrót wojsk Napoleona spod Moskwy oraz na tuż za nimi goniących kozaków. Ci ostatni - jak opowiadała przywołując wspomnienia swoich rodziców -zrzucili orła polskiego, umieszczonego na ratuszu i porąbali go na kawałki.

 Marianna w 1833 roku poślubiła Józefa Cieślewicza, syna Franciszka zapisanego w metrykaliach jako Cieślak i Kunegundy z Polewskich. Józef był starszy od małżonki o 7 lat, gdyż urodził się w 1801 r. Oddana obowiązkom gospodarstwa swego, była wzorem zapobiegliwości, pracy i oszczędności. Dzieciom swym dała jak najlepsze wychowanie, zaszczepiwszy w ich sercach głębokie poczucie religijności i miłości do rzeczy ojczystych. Lecz Pan Bóg nie dozwolił jej cieszyć się długo szczęściem potomstwa. Z ośmiorga dzieci, siedmioro utraciła, a między nimi trzy już dorosłe córki. Pozostał jej tylko jeden jedyny syn, który jako lekarz w rodzinnym swym gnieździe osiadłszy, powszechnego zażywał szacunku. Oddany bez końca niesieniu pomocy ludziom chorym był również społecznikiem, bojownikiem o polskość z naporem germanizacyjnym i Honorowy Obywatel Miasta Strzelna. 

Wobec ubogich Marianna odznaczała się wielkim miłosierdziem i żadnemu z nich nie była w stanie odmówić choćby najmniejszego datku. Stąd też między ubóstwem jej zgon wywołał żal i smutek ogólny. Dla jej dobroci i zacnego serca otaczano ją prawdziwym szacunkiem, chętnie słuchano opowiadania jej o dawnych czasach, gdyż niejeden szczegół dotyczący miasta lub miejscowego klasztoru zachował się dokładnie do końca życia w jej świeżej pamięci. O byłych licznych mieszkankach tutejszego klasztoru, Norbertankach znała wiele zajmujących opowieści i rysów historycznych. Chętnie dzieliła się nimi z młodszym pokoleniem, niestety znającym lepsze chwile już tylko z tradycji. Jakkolwiek na coraz gorsze zmiany w naszym życiu z bólem serca patrzała, to jednak oczekiwała zawsze lepszej doli i kazała w nią wierzyć.

 

Marianna z Augustynowiczów Cieślewiczowa zmarła w 87 roku życia, 24 listopada 1894 roku w Strzelnie. Eksportacja zwłok do kościoła parafialnego odbyła się 27, a nabożeństwo żałobne i pogrzeb 28 listopada. Spoczęła w grobie rodzinnym na cmentarzu przy obecnej ul. Kolejowej. Jak zostało odnotowane we wspomnieniu - W ubiegłą środę odbył się tutaj pogrzeb śp. Marianny z Augustynowiczów Cieślewiczowej, najstarszej obywatelki naszego miasta, przy nadzwyczaj licznym udziale miejscowej i zamiejscowej publiczności, oraz duchowieństwa. Nawet innowiercy bardzo licznie przybyli oddać Jej ostatnią przysługę.

Oby Bóg przyjął ją do swej wiecznej chwały!

 

piątek, 9 lipca 2021

Plener malarsko-rzeźbiarski 1988

Wśród setek zdjęć jakie znajdują się w moich zbiorach spory odsetek stanowią zdjęcia z czasów PRL-u. Wspominam te czasy ze swoistym sentymentem i staram się to czynić z dala od polityki. Tamte czasy traktuję bardzo poważnie, choć z wielu zdarzeń można byłoby sobie pożartować - dobry żart tynfa wart, jak mawiają mistrzowie tej dziedziny humoru. Podobnie po latach przemian ustrojowych i dzisiaj - można się uśmiać, co regularnie czynimy podczas spotkań „Za Żelazną Bramą“. Dobra muzyka i czytanie fragmentów Dobrego wojaka Szwejka stają się przyczynkiem do przeniesienia bohatera kpiny i dobrego żartu w nasze czasy. Pełnię humoru sprawia nam również cytowanie fragmentów opowiadań Czechowa, posługującego się onegdaj mistrzowskim piórem satyry.

Ale ad rem, jak mawiali podczas przydługich wypowiedzi nasi przodkowie. Otóż dzisiaj przeniosę Was w strzeleńską przestrzeń końcówki lat 80. minionego stulecia, w świat kultury, który współorganizowali społecznicy. A było tego sporo, zawsze ze znakomitą frekwencją mieszkańców, uczestników tych przedsięwzięć. Od 9 do 22 lipca 1988 roku w Strzelnie odbył się ogólnopolski plener malarzy i rzeźbiarzy. Inicjatorami jego zoorganizowania byli: działacz społeczny Stanisław Lewicki, późniejszy prezes Towarzystwa Ochrony Szlaku Piastowskiego w Strzelnie oraz miejscowy artysta rzeźbiarz, z wykształcenia farmaceuta Jan Harasimowicz. W skład ścisłego grona organizacyjnego dokooptowany został również Kazimierz Chudziński prezes TMMS oraz członkowie tegoż Towarzystwa. 

Do Strzelna przybyło 30 twórców reprezentujących szczególnie środowiska twórcze Bydgoszczy i Lublina. Ich bazą noclegowo-wyżywieniową był Internat ówczesnej SP nr 3 (dzisiejszy OSW przy Parkowej 10). W inauguracji pleneru uczestniczyli przedstawiciele władze miejskie z naczelnikiem Ryszardem Panfilem i sekretarzem Romanem Świdowskim na czele. Codziennie, przez dwa tygodnie można było spotkać artystów podczas pracy w różnych zakątkach miasta. Efekty ich poczynań twórczych wystawione zostały 21 lipca na Rynku miasta Strzelna. Odbyła się wówczas aukcja obrazów. Sporo z nich zakupili mieszkańcy Strzelna. W dniu następnym w Parku im. 750-lecia, z udziałem władz wojewódzkich i miejsko-gminnych uroczyście zakończono plener. Artyści pozostawili miastu, jako zaczątek przyszłej galerii, część swoich obrazów (ok. 30) oraz wielką rzeźbę, przedstawiającą kopię fragmentu kolumny romańskiej dłuta artysty z Lublina Wiesława Marczaka. Przez kilka lat zdobiła ona klomb na Rynku i od połowy lat 90. znajdowała się w skansenie MGOKiR przy ul. Sportowej 8. Niestety, po latach, kiedy już odszedłem z Domu Kultury, rzeźba się rozsypała, a z galerii, która zdobiła onegdaj salę sesyjną obrazy zniknęły i to już przed kilkoma laty…

Rzeźba - fragment kolumny romańskiej dłuta artysty z Lublina Wiesława Marczaka