sobota, 19 września 2020

Widok synagogi w Strzelnie


Synagoga w Strzelnie. Lat 30. XX w.

Będąc w sobotę 12 września na inauguracji wojewódzkich Europejskich Dni Dziedzictwa, która miała miejsce w tym roku w Strzelnie, w miejscowym Domu Kultury, usłyszałem z ust prelegenta stwierdzenie w formie żalu:

- Niestety, nie zachowała się żadna fotografia strzeleńskiej synagogi.

Na te słowa rozejrzałem się w lewo, w prawo i w tym samym momencie osoby siedzące po obu tych stronach skierowały na mnie swój wzrok z rysującym się pod maseczkami grymasem niedowierzania. Pokiwałem przecząco głową, odpowiadając językiem migowym wpatrzonym we mnie osobom:

- Nieprawda…

Otóż, teza ta jest błędna, gdyż zdjęcia przedstawiające synagogę są! Zachowały się! I już kilka razy prezentowałem je na blogu. Jedno z nich znajdzie się również na stronach albumu Strzelno to wielka rzecz, który niebawem ujrzy światło dzienne.

 

Cóż to są za zdjęcia? Są to dwa zdjęcia, z których pierwsze przedstawia część centralno-północną miasta widzianą z lotu ptaka z wyraźnie widocznym budynkiem synagogi. Mało tego, na podstawie tego zdjęcia można budynek dokładnie opisać. Uzupełnia je drugie zdjęcie przedstawiające dom Stanków ze sklepem piekarskim przy ul. Inowrocławskiej. To na nim widoczny jest fragment elewacji frontowej synagogi, a właściwie na jej część południowo-zachodnią widzianą właśnie od strony ul. Inowrocławskiej. Ale zanim przejdę do opisania budowli w kilku zdaniach opowiem o Żydach strzeleńskich.

Synagoga w Strzelnie mieściła się na narożnikowej parceli przy ulicach Inowrocławskiej i Spichrzowej

Społecznością żydowską mieszkającą w Strzelnie i okolicy interesuję się od dawna. Trafiłem na wiele źródeł, rozmawiałem z dziesiątkami mieszkańców, którzy pamiętali mieszkających przed wojną w Strzelnie Żydów. Wertowałem setki kart ksiąg metrykalnych, z których wypisywałem nazwiska urodzonych, ślubujących i zmarłych strzeleńskich Żydów. Poznałem ich zwyczaje studiując całe roczniki prasy regionalnej, literaturę fachową, a szczególnie pracę magisterską o Żydach napisaną przez śp. szwagra Andrzeja Gabryszaka i zebrane oraz spisane przez niego przeróżne informacje. Tymi sposobami zgromadziłem materiał, który jest skarbnicą wiedzy o społeczności, która przez blisko 200 lat - do czasów II wojny światowej - tutaj żyła.

 

Dom Stanków przy ul. Inowrocławskiej z widocznym fragmentem synagogi

Ale wracając do zdjęć dopowiem, że jedno z nich - przedstawiające piekarnię Stanków z fragmentem synagogi - otrzymałem przed laty od Macieja Dobrzyńskiego, a drugie najcenniejsze - zrobione z lotu ptaka - od Tomka Nowaka. Oba zdjęcia sprawiają, że dzisiaj - oczywiście ci, co chcą - wiemy jak wyglądała strzeleńska synagoga, dawniej przez strzelnian katolików nazywana buźnicą (prawidłowe określenie winno brzmieć - bożnica, bóżnica).

Pamiętam jako dziecko reprymendy starszych wobec niesfornych dzieci. Jedną z nich było napominanie hałaśliwej dziatwy:

- Zachowujecie się jak te żydki w buźnicy!  

Współczesny widok narożnika przy ulicach Inowrocławskiej i Spichrzowej - miejsce, w którym stała synagoga.

Temat związany z synagogą strzeleńska znajdzie się na blogu przy okazji spacerku ulicą Inowrocławską. Dzisiaj krótko o tej budowli. Pierwsza synagoga w Strzelnie została wybudowana w 1826 r. Niestety nie zachowała się informacja, w którym miejscu była ona zlokalizowana. Być może wcześniej był to dom modlitwy na zapleczu posesji Rabbi Hillela przy ul. Kościelnej. Synagogę przy ul Inowrocławskiej (Poststrasse) strzeleńska społeczność żydowska wybudowała w 1844 r. Parcela, na której stanęła świątynia oznaczona była porządkowym numerem policyjnym 92. Wcześniej nie była ona zabudowana i stanowiła miejski ogród Jana Nepomucena Palińskiego. 23 kwietnia 1838 r. Królewski Sąd Ziemsko-Miejski w Inowrocławiu na polecenie Sądu Głównego w Bydgoszczy, w ramach tzw. patentu subhastacyjnego (wyroku wywłaszczającego), po wyszacowaniu parceli na 60 talarów ogłosił jej sprzedaż. Wkrótce też grunt ten nabyła miejscowa gmina żydowska i wystawiła synagogę.

Maurycy Gottlieb, Żydzi modlący się w synagodze podczas Jom Kippur, 1878, Muzeum Sztuki w Tel Awiwie.

W wielkie święto żydowskie „Jom Kippur” obchodzone w 1878 r., podczas nabożeństwa w synagodze strzeleńskiej nastąpiła katastrofa budowlana. W wypełnionej po brzegi świątyni, w której znajdowało się około 500 wyznawców wiary mojżeszowej, runęła część stropu. W katastrofie ucierpiało 16 osób z tego 13 lekko i 3 ciężko rannych. Prasa regionalna nadto podała, że jeden z rannych, młody subiekt handlowy niebawem zmarł. W tym też miejscu odnotowano, że synagoga ta była stosunkowo nową budowlą gdyż wybudowana została w 1844 r.

 

Po dwóch latach, dzięki staraniom gminy żydowskiej i całej jej społeczności, odbudowano synagogę w takim kształcie, jakim przetrwała do 1940 r.

Więcej o Żydach i synagodze - jak już wspomniałem - znajdziecie w niedługim czasie podczas spacerku ul. Inowrocławską. 

czwartek, 17 września 2020

Res Sacra Miser - szpital w Strzelnie

Wczoraj starosta Bartosz Nowacki na swoim koncie facebookowym umieścił informację o planowanym na październik przetargu, który ma wyłonić wykonawcę przebudowy budynku szpitala strzeleńskiego pod potrzeby Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego (ZOL). Projekt - jak to bywa na papierze - przedstawia się imponująco. Czas pokaże na ile ta piękna wizja nabierze realnego kształtu. Niezrealizowane jak dotychczas wizje, plany i zamiary zapoczątkowane zostały - co my starsi pamiętamy - w drugiej połowie lat 80. minionego stulecia, czyli ok. 35 lat temu. Miejmy nadzieję, że obecne zamiary - plany zostaną zrealizowane podobnie jak te przedwojenne w przeciągu kilkunastu miesięcy.

Przy okazji tej przebudowy rzucam pomysł, by przywrócić przedwojenną sentencję, umieszczoną onegdaj na frontonie budynku. Przed wojną, a także po jej zakończeniu, na elewacji frontowej nowoczesnego - jak na owe czasy - Szpitala Powiatowego w Strzelnie, nad wejściem głównym, pod oknami sali operacyjnej widniała przepiękny i pełny ludzkiej mądrości napis - „Res Sacra Miser”. Ową sentencję poprzedzała stojąca na osi szpitala, u niemalże granicy z chodnikiem „Miłosierna” figura Serca Jezusowego. Stała ona na solidnym wysokim cokole. Autor rzeźby przedstawił Jezusa wskazującego lewą ręką swoje miłosierne serce i prawą uniesioną w geście do błogosławieństwa. Jakże wymowna w swojej symbolice była ta postać Jezusa, który przechodniom i przejezdnym błogosławił, a chorym wskazywał drogę do swego serca. Figura przed szpitalem strzeleńskim oraz owa piękna sentencja, to znak miłości Boga ku ludziom.

 

Kto był autorem tej sentencji? Otóż, to fragment epigramu Seneki juniora, który w oryginale brzmiało nieco inaczej - „Res est sacra miser”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy - „Jest to święty nieszczęśliwy”. Współcześnie zmodyfikowane do formy „Res Sacra Miser” możemy tłumaczyć na wiele sposobów, a mianowicie: święty nieszczęśliwy, ubogi rzeczą świętą, nieszczęśliwy rzeczą świętą, biedny świętością, bieda rzeczą świętą, etc. Sentencja ta jest odzwierciedleniem doktryny katolickiej, w wąskim zaś kontekście odzwierciedla troskę o ludzi znajdujących się w potrzebie - chorych będących rzeczą świętą. Najsłynniejszą polską budowlą, którą opatrzono w 1820 r. identyczną sentencją jest budynek XVI-wiecznego Pałacu Kaznowskich w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu. Obecnie swą siedzibę ma tu Centrum Charytatywne Caritas Archidiecezji Warszawskiej.

 

Onegdaj znalazłem w jednej z przedwojennych gazet kombatanckich artykuł poświęcony wzajemnej pomocy, z fragmentem: Res sacra miser – mówią napisy wypłowiałe na starych gmachach, powstałych jako szpitale, jako domy ubogich itp. Zatem wiem już, że dawniej sentencja ta była powszechnie stosowaną na tego typy budowlach. Przedwojenny uniwersalizm tej starej sentencji autorstwa Seneki - nauczyciela obłąkanego Nerona – stał się przyczyną powszechności w jego stosowaniu. Przyświecał on walce z bezrobociem, ubóstwem i biedą, niesieniem pomocy poprzez ochronkę, schronisko, czy kuchnię dla biednych, a nade wszystko był drogowskazem, czy wręcz informacją, że tu znajdziesz pomoc. W odniesieniu do Szpitala Powiatowego w Strzelnie przypominał on wszystkim o świętym obowiązku wspierania ludzi chorych, ludzi ubogich chorobą dotkniętych.

Szpital w czasie okupacji z widoczną sentencją Res Sacra Miser
 

Sentencja ta nie przeszkadzała Niemcom w czasie okupacji. Jej treść zawarta w niepisanym kodeksie była należycie przestrzegana. Tutejszy okupacyjny chirurg Georg Bergmann traktował wszystkich równo. Również pielęgniarki - w pełnym tego słowa znaczeniu – a były nimi siostry elżbietanki, opiekowały się z pełnym miłosierdziem podopiecznymi. Za murami wojna, w wewnątrz pokój – sacrum.

Więcej o historii szpitala znajdziecie pod linkiem:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/o-szpitalu-na-zyczenie.html 

Jak dzisiaj postrzegamy ów skuty przez totalitaryzm komunistyczny przepiękny napis Res sacra miser – Chory rzeczą świętą. Jak dalece pęd za pieniądzem - dobrami materialnymi - wypaczył współczesnym ową rzecz świętą, przysięgę Hipokratesa. Przecież to ona zawiera podstawy współczesnej etyki lekarskiej. Szpitale onegdaj traktowane jak świątynie, a ów chory jako świętość, dziś zamieniły się w mennice. Pieniądz - oczywiście, że ważna rzecz - zepchnął chorego na dalszy plan, do grupy kolejkowiczów oczekujących na reglamentowany towar, leczenie. Nasza strzeleńska lecznica oskubana z Res sacra miser zdaje się krzyczeć z rozpaczy: - Przywróćcie mi godność, sprawcie, by na elewację frontową powróciła sentencja, zaś do wnętrza Chory, jako rzecz święta.

Przy tej okazji rzucam kolejny pomysł - tym razem dotyczący szpitala mogileńskiego - a mianowicie przywrócenie mu przedwojennego imienia. Otóż, 18 stycznia 1930 r. uchwałą nr L.dz.533/30.II. Sejmiku Powiatowego w Mogilnie szpitalowi powiatowemu w Mogilnie nadana została nazwa: „Publiczny Szpital Powiatowy imienia I starosty powiatowego Mieczysława Dąmbskiego“. Uchwałę tę podpisał 27 stycznia 1930 r. Przewodniczący Wydziału Powiatowego Wacław Stępiński - Starosta Powiatowy. Została ona opublikowana w „Orędownik Powiatu Mogileńskiego“, Nr 10/1930. 

 

Dokumentacja szpitalna z 1936 r. z sygnaturą szpitala bez przeniesionego imienia 

Dopowiem, że w tym roku mija 90 lat od tamtego wydarzenia oraz to, że w 1933 r. imię przeniesiono ze zlikwidowanego wówczas szpitala mogileńskiego na szpital strzeleński. Niestety, nie wdrożono je w praktyce i przestało ono funkcjonować.

poniedziałek, 14 września 2020

Nadleśnictwo Miradz rozdaje drzewka




Ten tytuł możecie przyjąć z niedowierzaniem - ale to jest prawda!

18 września 2020 r. w godz. 9:00 - 15:00

Leśnicy z Miradza zapraszają do Szkółki Leśnej Wysoki Most, która zlokalizowana jest przy drodze z Nowej Wsi do Przyjezierza (po prawej stronie, jadąc od strony Strzelna). Wszyscy, którzy tam dojadą otrzymają piękne, zdrowe sadzonki jodły pospolitej i świerku zwyczajnego. Jeśli macie działki, ogrody przydomowe i inne miejsca rekreacyjne to jest okazja, by bezpłatnie obsadzić je sadzonkami, z których wyrosną piękne drzewa i przez lata (dziesiątki lat) będą zdobiły wasze otoczenie i bawiły wzrok… W odpowiedniej kompozycji z krzewami i innymi roślinami zamienią twoje monotonne otoczenie w piękny zakątek rekreacyjny.

 

Sadzonki drzew będą też wydawane we wszystkich nadleśnictwach w regionie i przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu przy ulicy Mickiewicza 9. Zachęcam zatem miłośników Lasów Pałuckich do odwiedzenia Nadleśnictwa Gołąbki,  

Szkółka Leśna Mięcierzyn oraz miłośników Puszczy Bydgoskiej do siedziby Nadleśnictwa Gniewkowo przy ul. Dworcowa 10.

Jodła pospolita
Świerk zwyczajny

Dopowiem, że 18 września 2020 r. po raz kolejny odbędzie się akcja #sadziMY. Leśnicy będą rozdawać sadzonki drzew w siedzibach wszystkich 430 nadleśnictw oraz 17 regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych w Polsce. Dla wszystkich chętnych przygotowali łącznie aż milion sadzonek.

Lasy i drzewa zapewniają tlen, oczyszczają powietrze, wpływają korzystnie na klimat i na samopoczucie nas wszystkich. Są domem dla wielu gatunków roślin, grzybów i zwierząt. Dostarczają najbardziej ekologiczny surowiec, drewno, mające wszechstronne zastosowanie w gospodarce i życiu człowieka. Polscy leśnicy każdego roku sadzą 500 milionów drzew. Mimo że czasem wysiłek wielu pokoleń niszczą klęski żywiołowe, sadzenie trwa i lasów w Polsce stale przybywa. Zajmują one już jedną trzecią powierzchni naszego kraju. Drzewa są jednak potrzebne wszędzie tam, gdzie żyjemy, nie tylko w lesie. 


sobota, 12 września 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 100 Ulica Kościelna - cz. 10

Znad morza wróciliśmy wczoraj wieczorem, wypoczęci, nieco opaleni i bardzo zadowoleni. Przy okazji pobytu zwiedziliśmy kilka nadmorskich miejscowości, co dało nam do myślenia i wyciągnięcia wielu wniosków. Pięknie przeprowadzone rewitalizacje przestrzeni miejskich wywoływały na każdym kroku nasz zachwyt… Dzisiaj z samego rana siadłem do biurka i dopieściłem wcześniej przygotowany artykułu, a wszystko dlatego, że stali czytelnicy bloga - według mej wiedzy korespondencyjnej - z niecierpliwością czekają na mój powrót, na bloga. Zatem jestem i wszystkich serdecznie pozdrawiam…

 

Po możliwie dogłębnym poznaniu dziejów kamienicy Roltzów, Norwidów i Chudzińskich, czyli domu oznaczonego numerem 12, przechodzimy pod kamieniczkę, której historyczna uroda przyciąga wzrok przechodnia. Utrzymana w tonacji błękitnej zbudowana została w 1904 r. w stylu eklektycznym, ze zdobieniami secesyjnymi, jedynymi tego rodzaju elementami w strzeleńskiej architekturze fasadowej. Nawiązują one w części do „pełzającego“ ornamentu secesyjnego w postaci kwiatów i roślin oraz z wkomponowanymi w nie maszkaronami w frontonach nadokiennych pierwszej kondygnacji. Jednopiętrowa elewacja frontowa jest pięcioosiowa z centralnie umieszczonym balkonem o ozdobnej, metalowej balustradzie; wieńczy ją drewniany gzyms oraz fronton w typie circulaire z wpisaną w niego datą budowy 1904. Filary międzydrzwiowe i międzywitrynowe parteru silnie boniowane; pośrodku oryginalna z czasów budowy drewniana, silnie zdobiona brama korytarzowo-wjazdowa prowadząca w podwórze posesji.

 

Kamieniczka oznaczona numerem 10, dawniej policyjnym nr 13 należała do Antoniego Wachulskiego, a obecnie do spadkobierców jego wnuczki Ireny z Wachulskich Lasockiej. Wachulscy byli starą strzeleńską rodziną. Pierwszy znany antenat tego rodu Adalbertus (Wojciech) urodził się pod koniec XVIII w. Zawarł on związek małżeński z Katarzyną Lechowską, z którą miał m.in. syna Andrzeja ur. w 1817 r. Tenże w 1857 r. w wieku 40 lat poślubił o 21 lat młodszą Michalinę Lewandowicz, córką Tomasza i Joanny z domu Breitenbach. Z tego małżeństwa na świat przyszedł w 1861 r. Antoni Wachulski. Był on dwukrotnie żonaty - pierwszą jego małżonką (1893 r.) została Katarzyna Romanowicz. Kiedy owdowiał poślubił ok. 1900 r. Kazimierę z domu Kornaszewską córkę Walentego, z którą miał syna Adama ur. 11 grudnia 1901 r. Antoni był mistrzem piekarskim i prowadził własną piekarnię przy ul Kościelnej 10. Interes musiał iść mu dobrze, o czym świadczy wystawienie przez niego pięknej kamieniczki. Odnotowany został w 1905 r. wśród członków strzeleńskiej organizacji „Straż“ skupiającej polski żywioł narodowo-gospodarczy. Zmarł w 1923 r.

Ulica Kościelna w latach 30. XX w. przed kamienicami Norwidów i Wachulskich. Udział pocztu sztandarowego TG "Sokół" i członków w procesji Bożego Ciała. Sztandar niesie chorąży Adam Wachulski.

 

Mało kto wie o tym, że w domu tym działał pierwszy sklep Spółdzielni Spożywców „Zgoda“. Był to sklep filialny dyrekcji inowrocławskiej. Drugą filią był podobny sklep „Zgody“ w Markowicach. Pierwsza spółdzielnia tego typu powstała w 1919 r. w Poznaniu i szybko rozprzestrzeniła się na Wielkopolskę. W latach 20. XX w. dyrekcja inowrocławska, którą kierował dyrektor Fejnikowski założyła filię w lokalu handlowych kamienicy Wachulskich. Był to skład kolonialny i delikatesów z prawem wyszynku piwa i wina. Spółdzielnia ze swoich zysków wspierała miejscowe stowarzyszenia, m.in. w 1928 r. Towarzystwo Katolickie Robotników. W 1931 r. spółdzielnia ,,Zgoda“ w Strzelnie odbyła swoje okresowe zebranie. Dokładne sprawozdanie z działalności obrotów gotówkowych złożył p. dyrektor Fenikowski. Wynikało z niego, że sprzedaje się tutaj towary mniej więcej za 10.000 zł miesięcznie. Wzrost obrotów sprawił, że spółdzielnia swój sklep przeniosła na Rynek do kamienicy po Pińkowskich (w miejscu tym współcześnie funkcjonuje prywatny sklep „Zgoda“).

 

Obok „Zgody“, działalność handlowo-produkcyjną prowadził tutaj piekarz Hieronim Gniewkowski. Prowadził on piekarnię i ciastkarnię, pomieszczenia, których znajdowały się w oficynie, w podwórzu. Na załączonym starym zdjęciu widoczny jest napis na szybie witryny wystawowej „Piekarnia chleba i ciast - Gniewkowski“. 

Po śmierci Antoniego Wachulskiego całą posesją zarządzał syn Adam. Urodził się on 11 grudnia 1901 r. w Strzelnie. Żonaty był z Leokadią Szocińska. Był znanym działaczem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół“ w Strzelnie. Pełnił w nim funkcję członka zarządu, rady programowej, a od 1929 r. chorążego pocztu sztandarowego „Sokoła“. Działał w Towarzystwie Przemysłowców, będąc członkiem zarządu. W Towarzystwie Powstańców i Wojaków pełnił funkcję zastępcy sekretarza. Zmarł 16 marca 1946 r.

 

Solidnie wystawiona kamienica przetrwała w niezmienionym stanie do dzisiaj. Przedwojenne lokale handlowe na parterze po 1945 r. zmieniły swoje przeznaczenie i zostały zamienione na mieszkania. Stan ten trwał do czasu przemian ustrojowych, czyli do początków lat 90. minionego stulecia. Wówczas to w jednym z dawnych lokali handlowych uruchomiona została pierwsza w Strzelnie wypożyczalnia kaset wideo. Był to niesamowity hit tamtych lat. Ludziska garnęli tutaj, by wypożyczyć najnowszy film i w zaciszu domowym obejrzeć go wspólnie z rodziną i znajomymi. Nastało nowa moda, wspólne oglądanie filmów przy kawie i cieście, jak również przy piwku, sznapsie i jakiejś przegryzce. Z czasem ten rodzaj rozrywki wypierać zaczęła telewizja satelitarna. Popyt na kasety zmalał i spółka Szadkowski-Filip uruchomiła obok kaset sklep spożywczy.

Dziś w pomieszczeniach parterowych działalność gospodarczą-handlową PHU „Wirnik" prowadzą panowie Ruszkiewiczowie, parając się branżą elektryczną, RTV i AGD.


środa, 2 września 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 99 Ulica Kościelna - cz. 9


Dzisiejsza pogoda nie nastraja nas do spacerków. Deszcz siąpi, zatem zapraszam do wirtualnego pospacerowania po naszym mieście. Do południa namawiam tych, co nie są dzisiaj w pracy oraz tych, co psychicznie szykują się do rozpoczęcia roku szkolnego, a po południu wszystkich, którzy taką ochotę będą mieli… Kierując się spod posesji Pieroga ku Rynkowi, przechodzimy skrzyżowanie z ul. Gimnazjalną i zatrzymujemy się przed najstarszym domem przy tej ulicy oznaczonym numerem 12. Jego rodowód sięga 4. ćwierci drugiej połowy XIX w. i zaliczany on jest do jednych z najstarszych przy tej ulicy. Jest to piętrowa kamienica z pięcioosiową elewacją frontową posiadająca skromne cechy eklektyczne. W części frontowej poddasza znajduje się pięć zaślepionych oculusów. Całość nakryta jest dwuspadowym dachem ceramicznym z mieszkalną częścią poddasza. W części zachodniej podwórza znajduje się parterowa oficyna, nakryta ostrym jednospadowym dachem ceramicznym. Od strony ulicy Gimnazjalnej podwórze odgrodzone jest ceglanym, otynkowanym płotem (murem) z usytuowaną pośrodku furtą i bramą wjazdową.

 

Kamienica pod okiem nowych właścicieli zmieniła się pod względem estetycznym, otrzymując nową elewację. Ostatnimi laty przeprowadzony remont zatarł ślady starych malowanych, natynkowych reklam, które pomimo upływu czasu wychodziły spod elewacyjnych przemalowań. Również zatarte zostały w części parterowej powierzchniowe, natynkowe boniowania rowkowe. Owe reklamy były świadectwem prowadzonych tutaj działalności gospodarczych. Dominowały napisy w języku niemieckim informujące, że znajdowała się tutaj restauracja (Restaurant). Prowadził ją Niemiec Julius August Schau (ur. 1871 r.) syn Carla i Charlotty Bogdańskiej. Nie był on rodowitym strzelnianinem. W 1894 r. poślubił córkę bauera z Jezior Wielkich Gottfrieda Kolandra i Alwiny Lehmann, Huldę Albertynę (ur. 1873 r.) i wraz z nią tutaj osiadł. W lokalu tym poza trunkami serwowano, ponoć, smaczną swojską kuchnię. Do restauracji wchodziło się bezpośrednio z ulicy. Drzwi znajdowały się w lewym narożniku elewacji frontowej, w miejscu pierwszego od lewej strony (wschodniej) współczesnego okna i poprzedzały je trzy kamienne stopnie. Nisze podokienne parteru są pozostałościami po dużych drzwiach i oknach wystawowych.

Narożnik kamienicy Norwidów z widoczną reklamą zakładu fotograficznego oraz schodami - wejściem do restauracji (ok. 1930 r.)

 Kolejny, wyzierający spod tynku fragment napisu to nazwisko niejakiego H. Gastmanna. W metrykaliach strzeleńskiej parafii ewangelickiej pod rokiem 1871 znajdujemy zapis małżeństwa zawartego przez 34-letniego Heinricha Gastmanna z blisko 20-letnią Augustą Priebe. Niestety nie udało mi się trafić na źródła, które mówiłyby o profesji, jaką wykonywał Gastmann. Do piwnicy od strony ul. Szerokiej (obecnie Gimnazjalna) prowadziło oddzielne, przybudowane wejście. Za nim znajdowała się suteryna w formie lokalu rzemieślniczego, w której działalność szewsko-pantoflarską prowadził Mieczysław Kulse. Jeszcze w latach 60. minionego stulecia widoczne były napisy informujące o wytwarzaniu w tym miejscu solidnych pantofli, czyli obuwia skórzanego na drewnianych spodach. 

Mieszkańcem tego domu był również Władysław Aleksander Majorowicz, wieloletni pierwszy nauczyciel i kierownik szkoły katolickiej - powszechnej w Strzelnie. Majorowicz urodził się 3 lipca 1850 r. w Chodzieży jako syn Józefa i Marii z domu Dobrzycka. w Latach 1870-1873 uczęszczał do Królewskiego Seminarium Nauczycielskiego w Paradyżu. W tym czasie było to najbardziej polskie seminarium nauczycielskie w Wielkim Księstwie Poznańskim. Pierwszą posadę nauczycielską objął w Łeknie w powiecie wągrowieckim, gdzie uczył od 1 sierpnia 1873 r. do 31 maja 1874 r. Następnie 1 czerwca 1874 r. został powołany do Strzelna i tutaj w szkole katolickie, a następnie powszechnej 7-klasowej pracował nieprzerwanie do 1 sierpnia 1926 r., tj. 53 lata, z których 42 lata piastował funkcję pierwszego nauczyciela i kierownika szkoły. 

W międzyczasie, w 1878 r. zawarł w Strzelnie związek małżeński ze strzelnianką Ksawerą Praksedą Główczewską, córką Szymona i Wilhelminy Rex (rodzice byli ewangelikami). Majorowicz różnie postrzegany był przez społeczeństwo. W czasie strajków szkolnych w 1906 r. początkowo przekonywał, by zarówno rodzice jak i dzieci dali sobie spokój z tą formą protestu. Później niepokornych skazywał na odsiadkę po lekcjach, nadto karał chłostą. Niemniej jednak swoją postawą mimo wszystko budził w społeczeństwie zaufanie. Po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919 pozostał na stanowisku nauczycielskim i kierowniczym, do czasu objęcia tej funkcji w 1926 r. przez Jana Dałkowskiego. Miał wówczas 76 lat. Władysław Majorowicz zmarł w 1945 r. w wieku 95 lat.   

Od połowy XIX w. parcela wraz z domem należała do Ernsta Gottlieba Roltza i jego małżonki Augusty z domu Karst. To Ernst Roltz wystawił dzisiejszą piętrową kamienicę. Małżonkowie mieli dwie córki Emmę Juliannę (ur. 1855 r.) zamężną za handlarza mąką Friedricha Schleusnera i Matyldę Augustę Beatę (ur.1858 r.) zamężną za Carla Heisiga. W spisie mieszkańców miasta Strzelna z 1910 r. znajdujemy jako właścicielkę kamienicy wdowę po Ernście, Augustę Roltz.

Kamienica od 1920 r. stała się własnością małżonków Józefa i Aleksandry z Fijałkowskich Norwid-Kudło, którzy nabyli tę posesję od Niemki Augusty Roltz. Trafili oni do Strzelna z Kresów Wschodnich, kryjąc się tutaj przed nawałą bolszewicką. Szczegółowo rodzinę Norwidów opisałem w jednym z poprzednich artykułów, który opublikowałem na blogu 15 sierpnia, a który nosił tytuł Cud Wisły w dziejach rodziny Norwid-Kudło. Zapraszam do zapoznania się z niezwykle ciekawymi i ekscytującymi dziejami tej rodziny:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/08/cud-wisy-w-dziejach-rodziny-norwid-kudo.html

W tle widoczny parter kamienicy Norwidów. Po lewej wejście oraz witryna restauracji (lata 30. XX w.)

 Tymczasem dopowiem, ze małżonkowie Norwid-Kudło z Mińska Litewskiego przybyli do Strzelna z dwójką dzieci, Euzebiuszem i Felicją. W tym czasie w Ławicy pod Poznaniem, przebywał ich syn ppor. lotnik Edmund, który od 14 lutego uczestniczył w formowaniu 2. Eskadry Lotniczej Wielkopolskiej. W pierwszych dniach kwietnia 2. Eskadra została skierowana na front południowy w rejon Nowego Miasta nad Wartą. Dowodził nią wówczas ppor. Edmund Norwid-Kudło. Poza kilkoma osobami, jak np. rotmistrz-pilot Tadeusz Grochowalski i ppor. Edmund Norwid-Kudło wywodzącymi się z 1. Korpusu Polskiego, pozostałą część składu Eskadry stanowili Wielkopolanie. Eskadra aktywnie uczestniczyła w działaniach bojowych, które sprowadzały się głównie do lotów rozpoznawczych. Drugą formą działania lotnictwa frontu południowego w Wielkopolsce stanowiły loty propagandowe i z ulotkami na Śląsk, poza linię demarkacyjną. Był to okres aktywizacji narodowej i demonstracji ludności polskiej na Śląsku, poprzedzających wybuch pierwszego Powstania Śląskiego w sierpniu 1919 r. Na początku czerwca 1919 r. 2. Eskadra została skierowana na front północny w rejon Kruszwicy, na lotnisko w majątku Kobylniki. Stamtąd do lipca wykonywała loty rozpoznawcze, głównie w rejon Bydgoszczy i Torunia. W tym czasie Dekretem Naczelnej Rady Ludowej nr 177 z dnia 24 czerwca 1919 r. ppor. Edmund Norwid-Kudło mianowany został porucznikiem. 30 lipca 1919 r. nastąpił wyjazd 2. Eskadry Lotniczej Wielkopolskiej pod dowództwem por. lotnika Edmunda Norwid-Kudło na front wojny polsko-bolszewickiej.

 

Skan dokumentu opisującego historii 2. Eskadry Lotnictwa Wielkopolskiego sporządzonego przez dowódcę por. pilota Edmunda Norwid-Kudło (ze zbiorów Centralnego Archiwum Wojskowego)

To w czasie pobytu Edmunda na lotnisku w Kobylnikach i wykonywania lotów nad Strzelnem oraz kilku odwiedzinach w stolicy powiatu, na tyle spodobało mu się tutaj, że namówił rodziców do przybycia na Kujawy. Nadto okazją było stosunkowo łatwe nabycie w mieście nieruchomości od Niemców, którzy po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim w wielu przypadkach opuszczali wyzwolone tereny. Z upływem lat Norwidowie zaaklimatyzowali się w mieście do tego stopnia, że uznawani byli za zacnych obywateli miasta. Kiedy w 1929 r. antenat rodziny Józef odszedł do Domu Pana ówczesna prasa odnotowała ten fakt, wymieniają go pośród znanymi i poważanymi obywatelami:

Z początkiem nowego roku warto czytelnikom niejedno przypomnieć. W roku 1929 nielitościwa śmierć zabrała Strzelnu 160 osób, pomiędzy niemi kilka znanych i poważnych obywateli, ś. p. Antoniego Reinholza, Józefa Norwid-Kudło, Ludwika Łepskiego, Józefę Żakowską z d. Łebińskich, Juliusza Küchela, Franciszka Boeschego, Piotra Dłuszkiewicza, Leona Zielińskiego, Adama Turka, Józefa Rydlewskiego, Alberta Morawietza, Ottona Laruscha.

 

Łamy prasy regionalnej zainteresowały się również ślubem Euzebiusza, który pojął za żonę Kresowiankę. „Lech. Gazeta Gnieźnieńska“ w numerze 70/1935 donosił: Żydówka ochrzczona wstąpiła w związek małżeński. W dniu 19 marca 1935 r. pobłogosławiony został w kościele farnym w Strzelnie związek małżeński pomiędzy p. Rachelą, Eligią, Marią Libówną, która w dniu 1 grudnia ub. roku przyjęła chrzest św. a p. Euzebiuszem Norwid-Kudło, fotografem z zawodu. Dodam, że panią Marię w latach 70. XX w. miałem przyjemność osobiście poznać, kiedy przyjeżdżała w odwiedziny do Strzelna. Wówczas bywała w kilku zaprzyjaźnionych domach, również spotykała się z moją mamą… Dodam, ze wówczas mieszkała w Szczecinie…

Zdjęcie pogrzebu ks. prałata Ignacego Czechowskiego wykonane w tajemnicy przed Niemcami przez Euzebiusza Norwida z okna pierwszego piętra kamienicy Norwidów (1 marca 1941 r.) 

 W 1945 r. wraz z żoną Karoliną z Heinrichów zamieszkał w Strzelnie, w kamienicy rodziców Hieronim Norwid-Kudło. Był tutaj nauczycielem biologii, geografii, chemii i języka rosyjskiego. Osobiście uczył mnie, opowiadając przy tym swoje młodzieńcze i nauczycielskie przeżycia na Kresach Wschodnich. Gdy nam było zimno, to pan Hieronim przywoływał czasy przedwojenne i naukę w szkole na Kresach. Mawiał, że dzieci do szkoły chodziły w walonkach i opatulone kufajkami, a temperatura -30 stopni Celsjusza była codziennością w okresie zimowym. To dzięki niemu poznałem kulturę i obyczaje Kresowiaków. Do końca swych długich lat życia uwielbiał wraz z żoną wielokilometrowe spacery za miasto, do okolicznych lasów. Oboje małżonkowie wiedli wręcz spartańskie życie, co zapewniło im w zdrowiu niemal wiekowego dotrwania.

Po śmierci Norwidów kamienicę od spadkobierców nabył we współudziale ze siostrą obecny burmistrz Strzelna Dariusz Chudziński. Od kilku lat doprowadza on całość do właściwego stanu techniczno-estetycznego. Kamienica swym zadbanym wyglądem wyróżnia się w porównaniu do pozostałych przy tej ulicy domostw.

piątek, 28 sierpnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 98 Ulica Kościelna - cz. 8

Trochę czasu zajęło nam spacerowanie wokół Placu Świętego Wojciecha, ulicami Klasztorną i parkową oraz po Wzgórzu Świętego Wojciecha. Chyba zauważyliście, że św. Wojciech po wielokroć został upamiętniony w naszym mieście. Jego imię nosi wzgórze poklasztorne i przyległy doń plac. Ma on swój pomnik, wielkie kamienne głazy oraz starą legendę, którą spisał już w 1835 r. Józef Łukaszewicz (1799-1873), polski historyk, publicysta, bibliotekarz i wydawca, a opublikował na łamach „Przyjaciela Ludu“. Mało tego, posiadamy również relikwie Świętego, które znajdują się w kościele pw. Świętej Trójcy, w ołtarzu Świętego Krzyża, w środkowym na kształt tabernakulum relikwiarzu szafkowym. Zatem, Strzelno św. Wojciechem stoi i choć nie mamy jako miasto swojego patrona, to tenże Święty mógłby nim zostać. Pomysł godna przemyślenia, dlatego kieruję go do właściwych osób i organów, które posiadają moc sprawczą i mogą rozważyć tę propozycję. Przypomnę, że pobliski Inowrocław ma za patronkę św. Królową Jadwigę, a Mogilno św. Benedykta. Procedura przyjęcia św. Wojciecha za patrona jest nieco skomplikowana i czasochłonna. Rada Miejska musiałaby po uzgodnieniach ze stroną kościelną przyjąć uchwałę i wystąpić do watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów o uzyskanie zatwierdzenia. W przypadku Mogilna od podjęcia uchwały do zatwierdzenia przez Watykan trwało to 8 lat. Zatem, alleluja i do przodu!  

Czas wrócić na ulicę Kościelną i lewą, południową stroną przejść do Rynku. Zaczynamy bardzo apetycznie i smacznie, czyli od posesji, którą możemy nazwać wędliniarskim przybytkiem smaków Kujaw. Miejscem tym jest posesja nr 14 o funkcjach handlowo-produkcyjnych należąca do Ewarysta Pieroga: masarnia produkująca pyszne i zdrowe wyroby wędliniarskie ze sklepami mięsno-wędliniarsko-spożywczym oraz drogeryjnym. Rzec możemy, że miejsce to jest kultowym, a to z racji ciągłości prowadzenia w tym miejscu od 100-lat rzeźnictwa. W XIX w. posesja ta wchodziła w obręb gruntów miejskich tzw. Amtsgrund i oznaczona była numerem 3. Pod koniec stulecia stanowiła własność Augusta Krolla, zapisanego w Księdze adresowej z 1903 r. August jeszcze dwojga imion Ferdynand Friedrich ur. w 1868 r.handlował mąką i do Strzelna sprowadził się w latach 90. XIX w., kiedy to jako wdowiec poślubił pochodzącą z Cienciska siostrę swojej pierwszej żony Matyldę Karger. Wcześniej, bo w 1895 r. zwarł w podtoruńskim Górsku ślub z wdową Emmą Huldą Pankratz z domu Karger. Prawdopodobnie Kroll pochodził z Górska lub okolic. Jego dwaj synowie August i Paul zginęli w czasie I wojny światowej.

Po lewej stronie budynek przy Kościelnej 14. Widok od strony Placu Świętego Wojciecha z ok. 1930 r.

Z początkiem lat 20. XX w. posesję nabył Niemiec Richard Heilemann, który był synem rzeźnika Carla. Miał on jeszcze brata Waltera, który również parał się rzeźnictwem i prowadził swój interes przy ul. Ślusarskiej. Richard Heilemann był także rzeźnikiem i wcześniej prowadził działalność wraz z ojcem przy ul. Szerokiej (Gimnazjalnej), za posesją Krolla, pod współczesnym numerem 3. Heilemannowie rzeźnictwem parali się co najmniej od lat 30. XIX w., a antenatem tego fachu w ich rodzinie był Johan Heilemann. Po Richardzie sklep rzeźnicki i masarnię prowadził do 1945 r. syn Wilhelm. 

W dzień odpustu 1935 r.

W okresie PRL-u mieściła się tu masarnia PSS „Społem". Produkowała w miarę dobre wyroby, choć oferta jej nie była zbyt bogatą. Wytwarzano tutaj bardzo dobrą metkę, którą regularnie mama wysyłała cioci Stefce Strzeleckiej, jedynej siostrze mego ojca, aż do Sarzyny Nowej w dzisiejszym województwie podkarpackim. W tamtym regionie - w Galicji - metka nie była znana, a ciocia przepadała za swojską kuchnią wielkopolską. Z innych bardziej luksusowych wyrobów pamiętam baleron, kiełbasę krakowską oraz wędzone szynki i ogonówki. No niestety, nie było tak szerokiej oferty wyrobów masarskich, jaką dzisiaj nam oferują stoiska wędliniarskie. Na co dzień dostępne były: pasztetowa i lebera, salceson biały i czarny oraz kaszanka. Raz po raz zdarzało się nabyć parówkową i jakąś trwalszą kiełbasę. Szynki, schaby i biała kiełbasa były od wielkiego święta. Za wszystkim trzeba było wystać się w kilkugodzinnych kolejkach.

 

Pamiętam, że kierownikami masarni PSS „Społem“ przy ul. Kościelnej 14 byli: Ludwik Borowiak, Bolesław Kolbowicz z Wronów, Edmund Konkiewicz, Mieczysław Wiśniewski, Andrzej Pruczkowski i Ewaryst Pieróg. Pod masarnię podlegała również rzeźnia zlokalizowana przy ul. Spichrzowej. Została ona wybudowana w 1889 r. i przy niej mieszkał powiatowy lekarz weterynarii. W okresie przemian ustrojowych masarnia peesowska upadła i obiekt nabył Andrzej Pruczkowski, od którego z kolei w połowie lat 90. minionego stulecia całość odkupił Ewaryst Pieróg i tutaj przeniósł swoją działalność. Wcześniej, bo już w 1991 r. działał w tej branży na własny rachunek, prowadząc m.in. sklep masarski przy ul. Świętego Ducha 8. Do dziś z powodzeniem kontynuuje produkcję i sprzedaż wędlin. Jego firma jest czysto rodzinną, z bogatą ofertą smacznych, swojskich wyrobów masarskich. Marzeniem lat młodzieńczych Ewarysta było zostanie rzeźnikiem. Kiedy dorósł obrał sobie ten zawód. Jest to jego autentyczna pasja. W latach osiemdziesiątych korzystałem z jego usług, kiedy to po godzinach etatowej pracy w masarni, przerabiał znajomym wcześniej ubite tuczniki na kiełbasy, pasztety, szynki wędzone, salcesony i kaszankę.

 

Dzisiaj o zakładzie produkcyjnym Ewarysta Pieroga śmiało możemy powiedzieć, że jest to wytwórnia swojskich i bardzo smacznych wędlin i podrobów. Kontynuuje on strzeleńską szkołę rzeźnicką z owym wybitnym smaczkiem tej przedwojennej i powojennej metki, którą moja mama słała cioci, aż na Podkarpacie. Do całej gamy tradycyjnych wędlin doszły w ostatnich latach wyśmienite kabanosy… Najbardziej smakują, kiedy nabiorą temperatury pokojowej… W budynku mieści się również sklep drogeryjno-kosmetyczny stanowiący własność Ewarysta Pieroga.

 

I już na zakończenie przypomnę, że na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia w Strzelnie działało 15 rzeźników i byli to: R. Duklas - ul. Spichrzowa; B. Fiebig - ul. Szeroka; R. Heilemann - róg ulic Kościelna i Szeroka; w. Heilemann - ul. Ślusarska; F. Howil - ul. św. Ducha; K. Jaroszewski - ul. Inowrocławska; A. Latosiński - ul. św. Ducha; Bracia Lechowscy - ul. św. Ducha; W. Lechowski - ul. Cestryjewska; S. Lewandowski - ul. św. Ducha; L. Nyka - ul. Inowrocławska; P. Olszak - ul. św. Ducha; A. Sawicki - ul. Inowrocławska; L. Zieliński - ul. Kościelna; W. Żurawski - ul. Inowrocławska. Dzisiaj pozostał jeden, który kontynuuje przedwojenną, a także powojenną tradycję strzeleńskiego rzeźnictwa.       


wtorek, 25 sierpnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 97 Ulice Klasztorna i Ogrodowa oraz Wzgórze Świętego Wojciecha (cz. 3)


Wzgórze Świętego Wojciecha. Litografia wg. rysunku z natury Napoleona Ordy (ok. 1880 r.).

Po opowieść o Wzgórzu Świętego Wojciecha wrócimy do spacerku ul. Kościelną. Ale zanim to nastąpi wejdźmy na wzgórze i spróbujmy wsłuchać się w szepty kamieni, których moc promieniuje na wszystkich, którym bliskie sercu jest Strzelno. Dzieje tego miejsca - o czym już wspominałem - wypełniły setki stron licznych opracowań i dzieł przepastnych. Zatem, ja w swojej dzisiejszej opowieści ograniczę się jedynie do zaprezentowania tego miejsca jako Pomnika Historii, pomijając wiele innych jakże ważnych wątków dziejowych, odsyłając czytelnika do bibliotek, by wypożyczyć i poczytać książki o tym miejscu.

Dzisiejszy zrewitalizowany wygląd wzgórza i ogrodów z solidnie odnowionymi budowlami sakralnymi i im towarzyszącymi to dzieło proboszcza strzeleńskiego ks. kan. Ottona Szymków, honorowego obywatela miasta Strzelna. Kiedy w 1997 r. objął parafię strzeleńską natychmiast przystąpił do prac remontowo-renowacyjnych. Wykorzystał sprzyjający dla ludzi czynu czas, pokazując, co można zrobić dla dobra tego miejsca. Dzieło zapoczątkowane przed 23-laty kontynuuje do dziś dopieszczając szczegóły wnętrza świątyń.       

Wzgórze Świętego Wojciecha. Ponorbertański zespół klasztorny - Pomnik historii (2019 r.)
 

Pomnik historii

20 kwietnia 2018 r. Rozporządzeniem Prezydenta RP uznano za pomnik historii „Strzelno - zespół dawnego klasztoru Norbertanek“. W uzasadnieniu czytamy, że zespół dawnego klasztoru Norbertanek w Strzelnie, z kościołami św. Prokopa i Świętej Trójcy, klasztorem oraz dworem prepozytów (obecną plebanią), starodrzewem oraz ogrodzenie i otoczenie stanowi unikatowy w skali ogólnopolskiej zespół zabytkowy o wyjątkowej wartości artystycznej i historycznej.

Zlokalizowany we wschodniej części miasta zespół dawnego klasztoru Norbertanek na Wzgórzu Świętego Wojciecha w Strzelnie, na trwałe wpisany jest w krajobraz historyczny, duchowy i kulturowy pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. To tutaj przez blisko siedem wieków norbertanki kontynuowały tradycje swojego zgromadzenia oraz przyozdabiały świątynie w dzieła sztuki sakralnej. Przez blisko cały okres swego istnienia klasztor wspierali biskupi kujawscy, możnowładcy, książęta oraz polscy królowie. Kres pomyślnego rozwoju przyniósł I rozbiór Polski oraz zagarnięcie przez króla pruskiego dóbr ziemskich i dochodów.  

Strzelno było siedzibą jednego z najstarszych i najpotężniejszych żeńskich zakonów w Polsce i dziś jest najlepiej zachowanym przykładem, a zarazem źródłem wiedzy, na temat budownictwa romańskiego w naszym kraju. Znajdujące się tutaj dwa kościoły, mimo burzliwych dziejów, zachowały autentyczność i integralność substancji zabytkowej. W kościele pw. Świętej Trójcy, który reprezentuje wyjątkowo bogaty program przestrzenny, dokonane na przestrzeni wieków przebudowy nie naruszyły zasadniczej struktury pierwotnej świątyni.

Najcenniejszymi skarbami są elementy romańskiej dekoracji rzeźbiarskiej: kolumny, płyty kamienne oraz tympanony. To w Strzelnie znajduje się najbardziej oryginalny i najliczniejszy zespół rzeźby romańskiej na terenie kraju. Kolumny z wizerunkami Cnót i Przywar, stawiają świątynię wśród najważniejszych budowli w historii sztuki polskiego średniowiecza. Unikatowe na tle Europy dzieła, wyróżnia wysoka jakość artystyczna oraz pozbawiony analogii program ikonograficzny. Nigdzie indziej w Polsce nie zachowała się też taka ilość romańskich rzeźbionych tympanonów związanych z jednym miejscem oraz elementów kamieniarskiego wystroju.

Początki założenia klasztornego w Strzelnie sięgają XII w. o czym już wcześniej pisałem. Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Regularnych Zakonu Premonstratensów zwane norbertankami, który w Polsce pojawił się w 1162 r., prawdopodobnie sprowadził na Kujawy wnuk Piotra Włostowica, Piotr Wszeborowic, wojewoda kujawski z nadania księcia Mieszka Starego. W 1193 r. papież Celestyn III na prośbę Beatryczy, przełożonej klasztoru Najświętszej Marii Panny w Strzelnie, wystawił bullę konfirmacyjną, zatwierdzając jego posiadłości i przywileje. Świat nauki przyjmuje, że klasztor został założony w latach 80. XII w. Jednocześnie w czwartej ćwierci XII w. miały zostać zbudowane z kamienia rotunda pw. św. Prokopa oraz kościół klasztorny pw. Świętej Trójcy. W tym czasie zabudowania klasztorne, ulokowane po stronie północnej rotundy, a następnie po stronie południowej kościoła klasztornego były drewniane. W drugiej połowie XV w. wystawiony został klasztor murowany z wbudowanymi w jego skrzydła oboma kościołami. Po pożarze rotunda pw. św. Prokopa została ekssekrowana, a następnie włączona do zabudowań klasztornych, gdzie zaczęła pełnić rolę furty klasztornej.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Kościół pw. św. Trójcy z kolumnami romańskimi z końca XII w. (2011 r.)

Klasztor Norbertanek cieszył się licznymi przywilejami i nadaniami dóbr ziemskich od możnych ówczesnego świata. Tutaj została pochowana Jadwiga, żona księcia kujawsko-łęczyckiego Kazimierza Konradowica. W okresie walk o tron polski pomiędzy synem księcia Kazimierza, Władysławem Łokietkiem a władcami z dynastii Przemyślidów, spłonął kościół pw. św. Trójcy. Klasztor strzeleński odbudowywał swe znaczenie za panowania Kazimierza Wielkiego. Potwierdzenie dotychczasowych przywilejów i nadanie nowych przez Władysława Jagiełłę pomogły norbertankom po rabunkach i zniszczeniach jakich doświadczyło Strzelno w okresie walk o tron polski.

W okresie panowania Kazimierza Jagiellończyka, który równie hojnie wspierał norbertanki, zakończono przebudowę kościoła klasztornego, która nadała mu gotycki charakter. Dobudowano od południa dwie kaplice oraz zakrystię. We wnętrzu świątyni pojawiły się sklepienia gwiaździste oraz w nawach bocznych krzyżowe. Dla miasta Strzelna, kościół klasztorny zaczął wówczas pełnić także funkcję kościoła parafialnego. Po zniszczeniach jakie przyniósł „potop” szwedzki oraz wojna północna, przystąpiono do naprawy budynków klasztoru i kościoła. Odbudowano rotundę pw. św. Prokopa, przywracając jej funkcje sakralne. Zachodniej fasadzie kościoła pw. św. Trójcy nadano barokowy wystrój z jednoczesną dobudową dwóch wież. Dobudowano także kaplicę św. Restytuta oraz wyposażono wnętrze kościoła w liczne nowe ołtarze, stalle oraz inne elementy. Obmurowano kolumny romańskie i wybudowano wówczas także murowany dwór prepozytów.

Po pierwszym rozbiorze Polski Strzelno znalazło się w granicach królestwa pruskiego, klasztor utracił na rzecz domeny królewskiej niemalże wszystkie swoje dobra ziemskie. W czasach Księstwa Warszawskiego do cierpiącego ubóstwo i podupadającego klasztoru przeniesiono norbertanki z klasztorów w Łęczycy i Bolesławcu. W 1812 r. rozebrano trzy skrzydła klasztoru, a rotundę pw. św. Prokopa zamieniono w stajnię i spichlerz. Kasata przez władze pruskie klasztoru strzeleńskiego nastąpiła w 1834 r. a przeprowadzono ją ostatecznie w 1837 r. Od tego czasu kościół klasztorny stał się wyłącznie parafialnym.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Wnętrze kościoła pw. św. Trójcy

W 1892 r. na skutek interwencji posłów polskich w parlamencie Rzeszy przeprowadzono na terenie zespołu klasztornego pierwsze prace konserwatorskie, podczas których przy rotundzie pw. św. Prokopa dokonano reromanizacji budowli usuwając elementy późniejsze, odtwarzając apsydy i pierwotne wymiary otworów okiennych. Prace te kontynuowano w latach 20. XX w. Podczas II wojny światowej rotundę ponownie zamieniono na magazyn, a pod koniec wojny Niemcy zdetonowali we wnętrzu ładunek wybuchowy poważnie uszkadzając budynek i niszcząc wyposażenie wnętrza, m.in. romański tympanon fundacyjny. Odbudowa kościoła miała miejsce w latach 1945-1953. W 1946 r. podczas prac konserwatorskich we wnętrzu kościoła pw. Świętej Trójcy odsłonięto ukrytą za ceglanymi obudowami i tynkiem bogato rzeźbione kolumny romańskie.

Zespół budowli wzgórza klasztornego w Strzelnie złożony jest z kościoła pw. św. Prokopa, kościoła pw. Świętej Trójcy, klasztoru oraz dworu prepozytów. Zabudowa wzgórza stanowi architektoniczną dominantę krajobrazową Strzelna i stanowi inspirację dla wielu artystów, w tym i miejscowych. Stojący po stronie północnej wzgórza klasztornego kościół pw. św. Prokopa, jest rotundą romańską, orientowaną, murowaną z kamienia i częściowo z cegły. Kościół posiada złożoną bryłę z osiowo zestawionymi: wielokondygnacyjną cylindryczną wieżą, niższą cylindryczną nawą krytą dachem stożkowym i prostopadłościennym prezbiterium krytym dachem dwuspadowym. Od północy do nawy przylega para apsyd. W elewacji południowej nawy znajduje się otwór drzwiowy. Wieżę od zachodu wzmacnia masywna ceglana szkarpa zdobiona w górnej części wnęką zamknięta łukiem w kształcie oślego grzbietu. Nawa rotundy otwarta jest do prezbiterium półkolistym łukiem tęczowym, do wieży i apsyd - półkolistymi arkadami. Ponad arkadą wieży od strony nawy znajduje się empora z biforium. Nawę sklepiono pozorną kopułą opartą na kamiennych gurtach, prezbiterium sklepieniem krzyżowo-żebrowym. W ścianach północnej i południowej prezbiterium znajdują się półkoliste wnęki służące jako siedziska. W jednej z nich umieszczono rekonstrukcję zniszczonego w 1945 r. tympanonu fundacyjnego Piotra Wszeborowica. W północnej części nawy wykop odsłania romański grób.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Wnętrze kościoła - bazyliki pw. św. Trójcy z ołtarzem głównym (2020 r.)

Położony w centralnym punkcie wzgórza klasztornego kościół pw. Świętej Trójcy, jest orientowaną, trójnawową, czteroprzęsłową bazyliką filarowo-kolumnową z transeptem i dwuprzęsłowym prezbiterium zamkniętym apsydą oraz wieżami zachodnimi na przedłużeniu naw bocznych. W swym zasadniczym zrębie, romańskiej bazyliki, jest murowany z kamienia, z górnymi częściami ścian murowanymi z cegły. Do korpusu nawowego dobudowano od południa barokową kaplicę św. Restytuta z przedsionkiem (kapicą NMP) i podłużną kaplicę św. Norberta. Do prezbiterium zwieńczonego absydą, od południa przylega kaplica św. Barbary ze sklepieniem palmowo-krzyżowym podtrzymywanym romańską, ornamentowaną roślinnością kolumną. Za nią znajduje się zakrystia, a od północy prezbiterium aneks, kaplica NSPJ. Od strony północnej kościół przylega korpusem nawowym do ocalałego skrzydła klasztoru. 

Nawa główna i transept kryte są dachami dwuspadowymi, nawa południowa wraz z kaplicami dachem pulpitowym, z wyjątkiem kaplicy św. Restytuta nakrytej hełmem baniastym. Wieże nakryte są hełmami baniastymi z latarniami, prezbiterium i dwukondygnacyjna kaplica św. Barbary, wspólnym dachem czterospadowym. Barokowa elewacja frontowa jest trójczłonowa, z pilastrami, figurami śś. Józefa i Jakuba we wnękach i sztukatorską dekoracją szczytu z wyobrażeniem Wniebowzięcia NMP i Trójcy Świętej. Elewacje korpusu nawowego i transeptu są niejednolite: w części  tynkowane, w części murowane z cegły, w części odsłaniające kamienny zrąb romański. Elewacja prezbiterium jest w większości murowana z regularnych kamiennych ciosów granitowych, z ceglaną koroną muru. W elewacji południowej kościoła, na wysokości prezbiterium jest wtórnie umieszczony w gotyckim portalu romański tympanon fundacyjny kościoła z postacią św. Anny. W elewacji północnej, przesłoniętej skrzydłem dawnego klasztoru, znajduje się blenda po zamurowanym otworze drzwiowym i ślepy portal z tympanonem ze sceną Chrystusa tronującego na tęczy. Sklepienia kościoła wsparto od wschodu i zachodu na dwóch parach filarów, w przęsłach środkowych, na dwóch parach romańskich kolumn o zdobionych głowicach. Trzony pary kolumn wschodnich wyróżniają się bogatą dekoracją rzeźbiarską z personifikacjami Cnót i Przywar. W części zachodniej znajduje się drewniany chór muzyczny z płycinowym parapetem. W prezbiterium i nawach bocznych zachowały się relikty średniowiecznej polichromii, w kaplicy św. Restytuta bogata późnobarokowa dekoracja malarska.

Wzgórze Świętego Wojciecha. Zachodni fragment wnętrza rotundy pw. św. Prokopa (2015 r.)

 Spośród bogatego wyposażenia kościoła, pochodzącego z kilku różnych epok, na uwagę zasługują m.in.: barokowy ołtarz relikwiarzowy św. Krzyża z czternastowiecznym krucyfiksem, barokowe ołtarze boczne, bogato rzeźbione i intarsjowane późnobarokowe stalle, rzeźbione epitafia strzeleńskich prepozytów z okresu od XVII do XX w., polichromowane konfesjonały (1741) i snycerka drzwiowa z XVIII w. Nadto w kaplicy NSPJ, zakrystii i przyziemiach wież zachowały się fragmenty bogatej polichromii barokowej.

Klasztor położony jest pomiędzy kościołami pw. św. Prokopa i Świętej Trójcy, do której przylega od północy. Do najstarszej, średniowiecznej części, będącej pozostałością zachodniego skrzydła, dobudowano od strony północnej furtę, od strony południowej przybudówkę, tworząc zabudowania w kształcie podkowy. Dziedziniec pomiędzy nimi zamknięty jest od zachodu murem parawanowym. Elewacje są tynkowane, o cechach barokowych. We wnętrzu przyziemia zachowały się sklepienia kolebkowe, a w przybudówce południowej, zaadaptowanej na muzeum - strop belkowy.

Dwór prepozytów, pełniący obecnie funkcję plebanii, posiada cechy barokowe. Murowany z cegły budynek jest założony na planie prostokąta, dwukondygnacyjny, dwutraktowy, z dwoma sieniami przy ścianach szczytowych. Elewacje są tynkowane, z detalem architektonicznym o cechach klasycystycznych. Zachowanymi elementami zabytkowego wyposażenia wnętrza są intarsjowana stolarka drzwiowa z XVIII w. i piec kaflowy z pocz. XVIII w.


czwartek, 20 sierpnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 96 Ulice Klasztorna i Ogrodowa oraz Wzgórze Świętego Wojciecha (cz. 2)

Widok z lotu ptaka na Wzgórze i Plac Świętego Wojciecha oraz ulicę Ogrodową

Opowieść z części pierwszej o ulicy Klasztornej i kościelnym Szczepanie Kowalskim znalazła wśród czytelników bloga duże zainteresowanie. Przedstawiając kościelnego opuściłem wiele ciekawych wątków, do których wrócę przy innej okazji. A teraz czas na krótką opowieść o ul. Ogrodowej.

Swoją nazwę ulica wzięła od zlokalizowanych przy niej ogrodów należących do folwarku klasztornego (zamkowego). Według protokołu z 14 maja 1830 r. teren ten nazwany został budowlą ogrodową, składającą się z podwórza ogrodzonego płotem o długości 208 stóp i wysokości 6 stóp, z wrotami wjazdowymi. Całość zbudowana była z belów i desek. Ogrody te zajmowały powierzchnię dwóch włók chełmińskich, tj. ok. 60 mórg (15 ha). Był to cały kwartał pomiędzy współczesnymi ulicami: Ogrodową, Gimnazjalną, Powstania Wielkopolskiego i Topolową włącznie do Brzozowej. Po kasacie klasztoru i zabraniu ogrodów norbertankom, czyli po 1837 r. wytyczono ulicę, która dotychczas był drogą gospodarczą, a przy niej wyznaczono parcele - działki. Generalnie zamieszkali przy niej rzemieślnicy, którzy świadczyli różne usługi mieszkańcom (krawcy, szewcy), a także drobni kupcy.

Ciekawostką jest to, że wszystkie domy i działki, których początkowo było osiem znajdują się po jednej stronie ulicy - południowej. Zaś cała strona północna przypisana jest do parcel przy Placu Świętego Wojciecha i ul. Gimnazjalnej. Późniejsze ukształtowanie parceli nr 1 zorientowało ją do ul. Gimnazjalnej. Granicę południową parceli stanowił ciek wodny, który swój początek brał na zboczach wyniesienia po stronie zachodniej miasta, powyżej współczesnej ul. Tadeusza Kościuszki i biegł ku wschodowi granicą parcel przy ul. Świętego Ducha pomiędzy posesjami 10 i 12 oraz 7 i 9. Dalej przecinał parcele w kierunku wschodnim ku ulicy Ogrodowej, przecinając ul. Gimnazjalną pomiędzy posesjami pierzei zachodniej nr 6 i 8. Dalszy bieg cieku docierał do stawów przy współczesnej ul. Topolowej (obręb dawnego folwarku proboszczowskiego) i dalej przez stawy parku do bagien na tzw. Błotach.

Miejsce dawnego cieku wodnego przechodzącego w dalszym biegu południowymi granicami parcel ul. Ogrodowej

Dzisiejsza ul. Ogrodowa to 6 domostw i jedna pusta parcela po rozebranych budynkach (nr 4), wszystkie usytuowane po jednej południowej stronie, z których tylko trzy pamiętają lata przedwojenne. Domy pod numerami: 2, 6 i 14 zostały wybudowane współcześnie (nr 2 - początek lat 90.; nr 6 - lata 60. oraz nr 14 w ostatnich latach). Pozostałe pochodzą z końca XIX w. Najstarszy widok ulicy pochodzi z lat 30. XX w. i widocznych jest na nim wszystkich siedem parceli zabudowanych domami parterowymi, oficynami i budyneczkami gospodarczymi.

Przy ul. Ogrodowej nr 8 mieszkał mój ojciec chrzestny Ewaryst Kulse. Wujek do początku lat 70. minionego stulecia był sekretarzem miejskim i urzędnikiem stanu cywilnego, a od połowy lat 70. urzędnikiem w ZGKiM. Pamiętam, że często popołudniami chodził odstrzelony w garnitur i pod krawatem do USC, gdzie udzielał ślubów strzelniankom i strzelnianom. Obecnie w domu tym mieszka jego syn, a mój kuzyn Ewaryst (imię po ojcu). Jako chłopiec często tam biegałem do mojego rówieśnika Macieja - mój ojciec Ignacy był jego ojcem chrzestnym. Razem z Maćkiem przyjmowaliśmy Pierwszą Komunię Świętą. W prezencie do pamiątki kuzyn dostał aparat fotograficzny Druh, którym wuja zrobił nam zdjęcia pamiątkowe - mam je do dziś. Pamiętam niedzielne wycieczki naszych rodzin na Laskowo, do lasu nad Kanał Ostrowo - Gopło (zwanym przez nas kanałem młyńskim), gdzie po sam wieczór zażywaliśmy rozkosznej sjesty. Oczywiście w kanale kąpaliśmy się, tyle w nim wówczas było wody. Nasze powiązania rodzinne to nasze matki - ciocia Urszula Kulse z domu Woźna i mama Irena Przybylska z domu Woźna, były siostrami, córkami młynarza z Kawki Władysława Woźnego. Z innych wspomnień pamiętam ciotkę moich kuzynów Anielę Zielińską, która mieszkała w oficynie razem z babcią Kulsową. To z nią w okresie wakacji chodziliśmy, ciągnąc mały, drabiniasty wózek do lasu na Szyszkach (las na Młynach przy torze kolejowym). Tam zbieraliśmy konwalie, jagody, grzyby, a także suche drewno, którym zimą ciotka Aniela rozpalała w piecu.

Wspomnień związanych z rodziną Kulse mam tak wiele, że mógłbym napisać oddzielną opowieść. Ciocia Ula przychodziła do nas do domu, co sobotę i pomagała mamie w kąpieli (było nas 6 chłopaków i siostra). Oj działo się wówczas - bardzo, ale to bardzo lubiliśmy naszą ciocię. Jak mój syn Marcin był mały i wyjeżdżaliśmy do rodziny, to podrzucaliśmy go na kilka godzin ciotce - bardzo jej w tym względzie ufaliśmy. Wujostwo miało czwórkę dzieci, wspomnianych Macieja i Ewarysta oraz nieżyjących już Kamilę i Józefa (Jótka). 

Dobrze jest wspominać najbliższych, dobrze jest pisać o rodzinie… Boże ile to wspomnień przychodzi mi na myśl - dobrych wspomnień z ulicy Ogrodowej…