wtorek, 17 marca 2020

Kolej strzeleńska - cz. 5 Anegdoty, mity i pomówienia



Przyszedł czas na ostatnią część opowieści o kolei strzeleńskiej, czyli o dziejach linii kolejowej Mogilno-Kruszwica. Przypomnę, że odcinek z Kruszwicy do Mątew-Inowrocławia to już inne dzieje, gdyż gród Piasta Kołodzieja otrzymała połączenie kolejowe z Mątwami już 1 stycznia 1889 roku, te zaś z Inowrocławiem jeszcze wcześniej, bo w 1882 roku. W niej będzie o wojnie i późniejszym kresie tej linii, która przez ponad stuletnie dzieje wielu młodym ludziom otworzyła, szczególnie w latach PRL-u przysłowiowe okno na świat.

Drugi od prawej dziadek Heliodora Rucińskiego Jan Michalak - urzędnik kolejowy i córka Teresa matka Heliodora, która wita się z NN. Dworzec od strony peronów nad skrzynką pocztową tablica na której kredą nanoszono ewentualne opóźnienia. 
Gdy wybuchła II wojna światowa w pierwszych dniach września 1939 roku spłonął budynek dworca kolejowego wraz z nastawnią oraz magazyn spedycyjny. Stało się to przed zajęciem Kruszwicy przez wojska Wehrmachtu. Dworca tego już nigdy nie odbudowano. W tym samym czasie na linii kruszwickiej od strony Mątew został wysadzony wraz ze znajdującym się na nim taborem most na Kanale Noteckim, a dokonali tego polscy saperzy. Dopiero w roku następnym, po odbudowie mostu przywrócono ruch na tym odcinku.

Po wkroczeniu Niemców nastały lata krwawej i wyniszczającej okupacji. Podobnie jak we wszystkich urzędach i firmach wszystkie kierownicze stanowiska na stacji objęli Niemcy. Zmieniono oznaczenie linii Inowrocław - Mogilno na nr 130t. Linią tą dokonywano wywózek Polaków do Generalnej Guberni, obozów koncentracyjnych, na roboty przymusowe w głąb III Rzeszy i do Protektoratu Czech i Moraw. Na ich miejsce zaczęli przybywać osadnicy niemieccy z krajów bałtyckich i znad Morza Czarnego. Polacy, oprócz podróży w celach służbowych mieli ograniczone przemieszczanie się taborem kolejowym. W styczniu 1945 roku z poszczególnych stacji na linii Mogilno-Strzelno-Kruszwica ewakuowali się Niemcy, choć większość z nich uciekała stąd taborem konnym. Na krótko przed przejściem frontu Niemcy ponownie odcięli Kruszwicę od Inowrocławia, wysadzając most nad Kanałem Noteci.


Spalony dworzec w Kruszwicy w czasie okupacji
Po zakończeniu działań wojennych kolej strzeleńska wróciła na powrót w ręce polskie. Powojenny rozwój Mogilna i Kruszwicy sprawił, że dziesiątki mieszkańców Strzelna i miejscowości położonych wzdłuż tej linii codziennie przemieszczało się koleją do pracy i do szkół. Wielu uczniów, a także pracowników dojeżdżało również do Strzelna. Po prostu, linia ta była, o czym już pisałem, owym oknem na świat. Postęp i rozwój sprawiał, że z rokiem na rok wzrastały przewozy masowe. Do Strzelna docierały co raz większe masy węgla, nawozów, materiałów budowlanych i to wszelakiego asortymentu. Po wybudowaniu w 1969 roku Elewatora Zbożowego Polskich Zakładów Zbożowych i prowadzącej do nich bocznicy kolejowej ruch towarowy wzmógł się jeszcze bardziej. Do Strzelna zaczęły docierać dwudziestowagonowe tzw. marszruty wyładowane ziarnem z nabrzeży portowych w Szczecinie i Gdyni. Najwięcej zboża do Strzelna słano z portowego Elewatora „Ewa“ w Szczecinie. W takich marszrutach docierało tutaj do 1200 ton ziarna. Również stąd wysyłano zboże wagonami do odbiorców krajowych oraz zagranicznych, w tym jęczmień browarny do Niemiec (Republiki Federalnej Niemiec).

Do połowy lat 60. minionego stulecia ze specjalnych boksów wysyłano stąd wagonowo również żywiec wołowy, a także trzodę chlewną w głąb kraju. Przez niemalże cały okres funkcjonowanie linii kolejowej wysyłano z leżącego przy bocznicy placu drewno do tartaków i fabryk celulozy. Ogromne ilości drewna szły w kraj również z Wronowych, szczególnie tzw. „kopalniaki“, czyli stemple kopalniane do kopalń śląskich oraz ze stacji w Młynach tarcica eksportowa, o czym pisałem poprzednio. Wagonowo dostarczano również węgiel do Zakładu Gazowniczego - Gazowni w Strzelnie, Gorzelni, kotłowni osiedlowej, a także ogromne ilości płyt wiórowych do filii Mogileńskich Fabryk Mebli. Latami specjalną bocznicą fabryczną docierały do Zakładów Przemysłu Ziemniaczanego w Bronisławiu tysiące ton ziemniaków. Ze stacji Strzelno i Wronowy wysyłano również buraki cukrowe, a z samego Strzelna spirytus z gorzelń oraz za pośrednictwem Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“: zboża i nasiona (mak), ziemniaki jadalne, złom i inne. Koleją dostarczano pocztę i filmy do kina.

Dla dopełnienia dziejów strzeleńskiej kolei nie wolno zapomnieć o ludziach tutaj zatrudnionych: zawiadowcach (pamiętam pana Nierebińskiego), urzędnikach kolejowych (Jan Michalak) dyżurnych ruchu (z pamięci panowie: Szarek, Krawczyk, Mucha), magazynierach i spedytorach (Marian Tim, pani Nalewaj), obsłudze szeroko pojętej (panowie: Wikaryczak, Leszczyński) oraz wielu, wielu innych. No i oczywiście kultowy lokal gastronomiczny zwany bufetem, z pączkami, sznekami, eklerami; herbatą, kawą; bułkami z żółtym serem i mortadelą; parówkami i zimnymi przekąskami, a szczególnie z napojami chłodzącymi: oranżadą, wodą sodową i piwem, szczególnie kuflowym, czyli z beczki, czy jak kto woli z kija.

Zapewne to co Wam przybliżyłem to nie wszystko. Pisać o strzeleńskiej kolei można byłoby jeszcze długo i dużo… Przypomnicie sobie starsi o czym nie napisałem, a coś jeszcze w naszej pamięci, gdzieś głęboko tkwi: o wypadkach kolejowych…     

O kresie linii kolejowej

Odcinek linii Mogilno-Kruszwica, został 1 czerwca 1996 r. zamknięty dla ruchu pasażerskiego, a 8 września tegoż roku dla ruchu towarowego. Decyzją ministra infrastruktury nr TK1-500-50/2004 z dnia 26 kwietnia 2004 r. o likwidacji przedmiotowego odcinka linii kolejowej - została ona zlikwidowana.

Od dłuższego czasu publikując cokolwiek o dworcu kolejowym w Strzelnie, czy o samej linii kolejowej nagabuje się mnie bym wyjaśnił kwestię rozbiórki dworca. Oczywiście, że znam historię około kresu tej charakterystycznej dla miasta budowli. Postanowiłem - nie wchodząc w żadną skórę dziennikarza śledczego - ostatecznie wyjaśnić tę kwestię i rozwiać mity krążące w niektórych kręgach społeczeństwa.


Podejmowane wówczas, czyli w latach 1987-1988 decyzje denerwowały mnie podobnie, jak wielu mieszkańców, jednakże zapadały one nie w Strzelnie, jak wielu sugeruje, a o wiele wyżej bo w samej dyrekcji PKP w Gdańsku, gdzie mieściły się służby odpowiedzialne za infrastrukturę kolejową. W 1988 r. na łamach „Wieści ze Strzelna“ Kazimierz Chudziński, redaktor naczelny i prezes TMMS w wywiadzie z sekretarzem Urzędu Miasta i Gminy w Strzelnie śp. Gertrudą Oborską próbował wyjaśnić ten problem. Oto fragment Wywiadu na zamówienie dotyczący rozbiórki dworca:

- K.Ch. - Z nieukrywanym smutkiem patrzę na postępującą rozbiórkę dworca PKP. Jest to poniekąd zabytek historyczny. Czy naprawdę nie było innej możliwości rozwiązania tej sprawy? Znajdą się prawdopodobnie argumenty przemawiające za rozbiórką, ale i tak wśród części mieszkańców Strzelna pozostanie niedosyt.
- G.O. - Przedłożona ekspertyza budynku dworca kolejowego jest wiarygodna, co potwierdza wizja przeprowadzona z udziałem przedstawicieli radnych i czynników  społeczno-politycznych. W sprawie uratowania tego zabytku zorganizowano kilka spotkań i przedkładano różne koncepcje. Wybrano najbardziej korzystną, a więc rozbiórkę i postawienie nowego obiektu. 

Ot i całe oficjalne stanowisko władz wypowiedziane ustami urzędniczki. Ze swej strony mogę dodać, że uczestniczyłem wówczas, jako mieszkaniec w kilku sesjach Rady Miasta i Gminy, podczas których ten problem był poruszany. Ze strony prezesa Towarzystwa Szlaku Piastowskiego Stanisława Lewickiego padła wówczas propozycja, by na bazie dworca i przyległych do niego placów i terenów powołać muzeum wojskowości. Tym sposobem uratuje się budynek dworca. Prowadzona była ożywiona korespondencja pomiędzy władzami miasta, a właścicielem dworca DOKP Gdańsk, której tematem były różne propozycje zagospodarowania obiektu. Niestety, mało skuteczna i ostatecznie eksperci orzekli, że stan obiektu jest tak zły, że nadaje się tylko do rozbiórki, a w jego miejsce wybudowany zostanie nowy dworzec. 

Zamydlono radnym, społecznikom, a nade wszystko społeczeństwu oczy obiecankami budowy nowego dworca. W 1987 r. postawiono z prefabrykowanych kontenerów tymczasowy dworzec na placu przed stacją kolejową. Nikt wówczas otwarcie nie mówił o tym, że niebawem linia zostanie zamknięta, że ludność przesiądzie się z komunikacji masowej na prywatną - osobową. Zbliżały się wielkie zmiany ustrojowe, a kryzys gospodarczy doskwierał każdemu. Wiosną 1988 r. na dworzec wpadła ekipa rozbiórkowa, podstawiono obok wagony towarowe i hajda. Rozbiórka poszła błyskawicznie. Gruz wraz ze zdrową brzęczącą cegłą załadowano na wagony i wysłano - dokąd? niestety nie wiem, dlatego określam, że w nieznanym kierunku. 

Zniknięcie dworca oraz gruzu zaczęło rodzić plotki nie mające uzasadnienia, że gruz trafił do ówczesnego włodarza miasta, który właśnie rozpoczął budowę domu mieszkalnego. Były to czyste złośliwości. Przecież każdy wówczas mógł się przejść w to miejsce i sprawdzić, czy ów gruz tam leży. Złośliwcy mogli także spytać się sąsiadów o to, czy dom budowany jest z gruzu? Ja mogę powiedzieć jasno i otwarcie, że cały dom powstał z nowych materiałów. Każdy kto te pomówienia rozsiewał przez lata mógł je sprawdzić, bo dom stał niewykończony, nie otynkowany. 

Dziś po latach zadaję sobie pytanie, kto te plotki rozsiewał i ku czemu one miały służyć? Oczywiście, że znajduję odpowiedź, kto i dlaczego, ale sprawę uważam za zamkniętą, gdyż o zmarłych mówi się dobrze, albo wcale. Zatem przemilczam osoby, które dobrze wiedząc, że gruz z dworca wyjechał na wagonach i które siały ferment, a to tylko dlatego, że zbliżało się nowe i na gruzach dworca chciano pokazać, jakie to wszystko przed 1989 r. było bebe. Ja zaś, by nie sączyć wody na pustyni spuentuję temat słowami znanej piosenki:

Dawne życie poszło w dal,
dziś na zimę ciepły szal,
tylko koni, tylko koni,
tylko koni, tylko koni żal.



Anegdota 

Ale ja tu się rozpisuję, a miałem o anegdotach kolejowych. Oto jedna z nich. Na odcinku pomiędzy Strzelnem a Młynami linia kolejowa przecina las nazywany "Szyszki". Zawsze kiedy przez ów las przejeżdżał pociąg maszynista dawał głośny sygnał dźwiękowy - przeraźliwy gwizd. Ci, którzy zmierzali na stację kolejową, by udać się do Mogilna, w zależności od tego, jaką jeszcze odległość mieli do pokonania, przyspieszali lub zwalniali. Mało tego, wielu mieszkańców znając dokładnie godzinę odjazdu pociągu ze stacji Strzelno do Mogilna, ustawiało na odgłos gwizdu w domach zegary.

Kiedy zacząłem regularnie jeździć do szkoły do Bielic - pociągiem do Mogilna, a stamtąd autobusem - razu pewnego będąc wcześniej na dworcu usłyszałem gwizd pociągu dobiegający z kierunku Młynów. W tym samym momencie jeden z mężczyzn stojący obok z wyraźnym uśmieszkiem zwrócił się do drugiego, czyniąc to w tej samej chwili kiedy do nich dochodziła ich znajoma:
- Mietek! O, wyje bana w lesie! - na co odezwała się dochodząca do nich kobieta:
- Kaziu! Nie w lesie, ino na Szyszkach!
Parsknęli wszyscy śmiechem, po czym kobieta dodała:
- Oj chłopcy, chłopcy, a wy ciągle o pupie Maryny. 

Ów slogan: wyje bana w lesie lub jak kto woli, gwiżdże pociąg w lesie, rozumiany przez większość jako „wyjebana w lesie“ był w owym czasie gwoździem wielu spotkań towarzyskich. Zadawano pytanie niezorientowanym o tejże treści, a ów pytany miał odgadnąć ich znaczenie. Kiedy udzielał odpowiedzi z tezą seksistowską był „wyśmiewany“... 
Ot, taka drobnostka - anegdotka, która umarła wraz z likwidacją linii kolejowej Mogilno via Strzelno do Kruszwicy.


O wypadkach

Wypadków na kolei strzeleńskiej było kilkanaście, w tym i śmiertelne, o których nie będę pisał. Były również wypadki strzelnian na innych liniach kolejowych. Na przykład wczoraj znalazłem artykuł z 1936 roku o samobójstwie młodej zaledwie 16-letniej mieszkanki Strzelna, która będąc w ciąży popełniła ten czyn wraz ze swoim 20-letnim narzeczonym. W wielkiej desperacji, rzucili się oboje pod pociąg pomiędzy Bytkowem a Chorzowem, na Śląsku…

Fatalne skutki przeoczenia sygnału kolejowego przez woźnicę (cytat artykułu prasowego):
W dniu 17 października 1934 roku na przejeździe kolejowym przez szosę Bronisław-Strzelno zdarzył się straszny wypadek, który jedynie szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie spowodował groźniejszej katastrofy. Szosę, tę w kierunku Strzelna jechał furmankę rolnik Wacław Tomaszewski z Bronisławia powiatu mogileńskiego. Woźnica był tak mało obrotny, nieporadny, a poza tym nierozważny, iż nie zwrócił nawet uwagi na sygnał ostrzegawczy mijającego przejazd pociągu. Puszczone samopas konie przekroczyły już tor, gdy nagle z boku nadjechał pociąg, druzgocąc nieszczęsną furmankę dosłownie na drzazgi. Ciężkawo myślący woźnica nie zdołał nawet wydać okrzyku trwogi, gdy wyrzucony potężna siłę zderzenia z siedzenia. wykonał salto mortale, lądując stosunkowo bardzo nawet szczęśliwie opodal miejsca spowodowanej przez siebie katastrofy Cudem prawie ocalały również konie, a wóz nie spowodował wykolejenia się pociągu, co pociągnęłoby za sobą niewątpliwie olbrzymie kaszta i przykre dla kolei następstwa. Jedynie przód parowozu został lekko uszkodzony. W wyniku drobiazgowych dochodzeń, które w zasadzie wykazały bezsporną winę spowodowania wypadku kolejowego przez Tomaszewskiego, zasiadł on w dniu wczorajszym na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Przewód sądowy potwierdził jedynie wniosek śledztwa, to też Sąd uwzględniając wszystkie okoliczności łagodzące, skazał 22-letniego Wacława Tomaszewskiego jedynie za karygodne nieprzestrzeganie przepisów o ruchu na drogach publicznych na 3 miesiące aresztu, zawieszając mu warunkowo wykonanie kary na i okres 3 lat.

Koniec

Foto: Zbiory M. Przybylskiego i Heliodora Rucińskiego

poniedziałek, 16 marca 2020

Budowniczowie strzeleńskich megalitów



Niejedna osoba powie, że przesadzam z określaniem potężnych budowli grobowych z Lasów Miradzkich oraz z szeroko pojętej okolicy Strzelna nazwą megality strzeleńskie. Ja zaś z uporem maniaka będę tłumaczył, że strzeleńskie dlatego, gdyż kamienne elementy tych potężnych budowli sprzed 5 tys. lat przetrwały do dziś w postaci potężnych, granitowych murów strzeleńskich świątyń romańskich. 900 lat temu kamienie różnych rozmiarów zostały zwiezione na plac budowy w Strzelnie i wykorzystane do wzniesienia obu kościołów. Skąd tutaj dotarły? Otóż z okolicznych miejsc, będących swoistymi magazynami - długo wcześniej wzniesionymi budowlami kamienno-ziemnymi na kształt trapezów. Współcześnie nazywamy te budowle megalitami, a w naszym kujawskim regionie - kujawskimi grobowcami. Przed ok. 4 tys. lat miejsca te również były placami budów, na które z wielkim i długotrwałym - długoletnim mozołem kamienie te zostały zwiezione z kujawskich równin i były pozostałościami polodowcowymi.


obecnie, dzięki ogromnemu postępowi możemy za pośrednictwem systemu lidar, nie wychodząc z domu, dokonać odkryć, które dają nam nowe światło wiedzy o odległej przeszłości naszej kujawskiej ziemi. W archeologii lidar wykorzystywany jest do bezinwazyjnego wyszukiwania i weryfikacji stanowisk i obiektów archeologicznych. Za jego pośrednictwem możemy m.in. wykrywać obiekty typu megality i inne budowle, również na terenach zalesionych, niewidocznych z góry, a zasłoniętych pokrywą roślinności. To dzięki lidarowi znalezione zostały nasze strzeleńskie megality, a nasza wiedza o przeszłości tych ziem uległa diametralnemu przeobrażeniu.

Już teraz wiemy, jak wiele nie wiedzieliśmy i jak wiele jeszcze nie wiemy. Dlatego też opowiadanie o przeszłości jest takie fascynujące i ciągle, i nadal pełne niespodzianek, i kolejnych nie odkrytych, a gdzieś głęboko skrywanych tajemnic. Snując te opowieści potykamy się - bo przecież tak do końca nie wszystko poznaliśmy.

Zrekonstruowany grobowiec kujawski w Wietrzychowicach
 Dzisiaj wiemy, że na kujawskiej, strzeleńskiej ziemi występują liczne megality - grobowce sprzed 5 tys. lat. Mało tego, jest takie jedne miejsce, o którym już pisałem - Strelnopolis, mityczne miasto, które przetrwało w nienaruszonym stanie do XII wieku, by następnie stać się jednym ze źródeł pozyskania kamieni i głazów do budowy romańskich świątyń na Wzgórzu Świętego Wojciecha w Strzelnie. Te nasze strzeleńskie megality są związane z czasami, kiedy w większości ziemie te zajmowała - zasiedlała społeczności środkowoneolitycznej kultury pucharów lejkowatych (ok. 4000-2900 p. n. e.). Są one bardzo charakterystycznymi grobowcami bezkomorowymi, mającymi formę nasypów ziemnych na kształt trójkąta lub trapezu, o długości sięgającej ponad 100 m, „ograbionymi“ z głazów i kamieni, którymi onegdaj były obłożone.

Wielka Matka (?) - Muzeum w Ankarze
 Zatem, dużo wiemy o naszych megalitach, ale czy wszystko? No niestety, nie wszystko. Jednym z wątków do rozszyfrowania jest temat: Kim byli budowniczowie kujawskich piramid? By nań odpowiedzieć musimy cofnąć się do neolitu, czyli młodszej epoki kamienia, a w naszym obszarze 5 tys. lat wstecz. W tym czasie rozwijała się protocywilizacja megalityczna, która dała podstawy rozwoju kultur w epokach późniejszych. Charakteryzowała się ona owymi trapezowymi budowlami - leżącymi piramidami i religią, w której głównym bóstwem była Wielka Bogini, Wielka Matka - Magna Mater. W religii tej pierwszoplanową rolę odgrywał kult zmarłych, dlatego budowano te okazałe grobowce. Wysoką pozycję w hierarchii bóstw odgrywał kult słońca, co znalazło wyraz w orientowaniu niektórych leżących piramid w kierunku wschód-zachód. Piszę niektórych, dlatego, że w obrębie mitycznego Strelnopolis znajdujemy również megality zwrócone w kierunku południowo-północnym.


Przedstawiciele protocywilizacji megalitycznej, którzy zasiedlili obszar, na który oddziaływało późniejsze Strelnopolis pod względem językowym są nie do określenia. Zapewne zorganizowani byli przez elitę teokratyczną, której reprezentantami mogli być kapłani, szamani, magowie, mędrcy, czy astronomowie czytający z gwiazd. Budowle wówczas powstające musiały być dziełem znacznych grup ludzkich, którym przewodzili organizatorzy, kapłani - swoiści architekci i inżynierowie, umiejący odpowiednio zaplanować i rozplanować szereg czynności budowlano-inżyniersko-astronomicznych.


Czy społeczeństwo to tutaj się wykształciło? Zapewne nie. Przybyli oni tutaj z trudnego do zlokalizowania miejsca, z którego rozprzestrzenili się na wielki obszar współczesnej Polski. Religia megalityczna i organizowanie prac przy wznoszeniu budowli kamienno-ziemnych mogły rozprzestrzeniać się dzięki działalności swoistych misjonarzy - zawodowych kapłanów, którzy tutaj przybywali i zostawali, zdobywając autorytet wśród tubylców. Swoją wiedzę wykorzystywali do zapanowania na tutejszym ludem i zorganizowania ich w grupy społeczne oddające cześć Wielkiej Matce i uczącej się sztuki budowlanej.


Uczeni lud megalityczny, czyli megalitczyków, który zasiedlił nasze tereny w IV i III tysiącleciu p.n.e. wywodzą z obszarów Europy wschodniej i środkowo-wschodniej Azji, na północ od mórz Czarnego i Kaspijskiego. Do dzisiaj naukowcy nie rozstrzygnęli skąd przybyli na nasze tereny przedstawiciele elity megalitycznej, czyli ci, którzy szerzyli religię, inicjowali wznoszenie potężnych budowli, organizowali ludność do działań architektoniczno-budowlanych i sprawowali rytuały religijne. Są pewne poszlaki wskazujące, iż mogli oni dotrzeć tutaj z Afryki, gdyż najstarszym na świecie centrum megalitów jest środkowa Afryka, gdzie stwierdzono występowanie megalitów już w VI tysiącleciu p.n.e. Puszczając zaś wodze okiełznanej fantazji możemy domniemywać, że przedstawicielami owej elity teokratycznej, organizatorami, kapłanami - swoistymi architektami i inżynierami, umiejącymi odpowiednio zaplanować i rozplanować szereg czynności budowlano-inżyniersko-astronomicznych byli Murzyni…



Artykuł niniejszy powstał po przeczytaniu rozprawy naukowej prof. dr. hab. Zygmunta Krzaka Kim była elita megalityczna? opublikowanej w Archeologii Polski, t. XXXVII z 1992 roku, z. 1-2.
Ilustracje autorstwa Zdenka Buriana pokazują nam życie człowieka z Cro-Magnon w górnym paleolicie 43 tys. - 10 tys. lat p.n.e., a więc o wiele starszego niż w omawianym neolicie. Tylko pierwszy obraz przedstawia nam życie w neolicie.        

sobota, 14 marca 2020

Kolej strzeleńska - cz. 4



Opowieść o kolei strzeleńskiej zdaje się być niekończącą się, choć kres jej eksploatacji dawno temu się zakończył. Po wielokroć przywoływano ją z myślą budowy po jej linii ścieżki pieszo-rowerowej. Pamiętam, jak przed laty w jednych ze swoich artykułów napisałem, że ten z włodarzy, który wykorzysta tę linię w celach turystyczno-rekreacyjnych, a i przy okazji dydaktycznych zyska u mieszkańców Strzelna dozgonną wdzięczność. Polska, a i nasz region takimi ścieżkami są usiane. Dlaczego nie my? Czas by ten temat stał się równie ważny, jak nasze zdrowie, obwodnica i wiele innych. Czas nie tyle pomyśleć ile zacząć koło tego tematu chodzić, deptać, aż się „wydepce“… Sam jeżdżę rowerem i wiem jak niebezpieczny jest to relaks na naszych drogach. Przy tej okazji spotykam wielu mieszkańców uprawiających: jogging, chody z kijkami - nordic walking oraz jak ja jazdę rowerową. Wielu mawia:
- Gdybyśmy mieli taką ścieżkę jak mieszkańcy: Wilczyna, Skulska, Kruszwicy, Gniewkowa, Pakości, etc?


Bloga czyta wielu radnych i sam burmistrz i wiem, że im też się marzy mieć takie obiekty rekreacyjne, jak ścieżki pieszo-rowerowe. Zatem, kochani działajmy i punkty zbierajmy. Przypomnę, że w programach wyborczych mieliście ścieżki…
Zaś wracając do dziejów linii kolejowej przypomnę, że skończyła się I wojna światowa, wówczas nazywana Wielką Wojną. Uczestniczyło w niej kilka tysięcy mieszkańców powiatu strzeleńskiego. Niemalże oni wszyscy wyjeżdżali na linie frontu strzeleńską koleją. Kilkuset żołnierzy już nigdy z niej nie powróciło, a żołnierzy rannych z powiatu strzeleńskiego było około 4500, w tej liczbie wielu kilkakrotnie.


Wronowy
 Wybuch Powstania Wielkopolskiego 27 grudnia 1918 roku stał się początkiem zrzucania kajdan niewoli pruskiej. 2 stycznia 1919 roku powstańcy dotarli do Strzelna. Na linii szpital powiatowy - Vereinshaus zginęło dwóch powstańców z kompani gnieźnieńskiej. W walkach o Strzelno nie obyło się bez udziału kolei. Jako pierwszy z obiektów powstańcy zajęli właśnie dworzec kolejowy i przejęli całą towarzyszącą mu infrastrukturę. W tym czasie z Kruszwicy wyruszył w kierunku Strzelna pociąg specjalny z wagonem amunicji. Wcześniej w składzie trzech wagonów towarowych przybył on grodu Piasta by zaopatrzyć tamtejszy batalion Grenzschutzu. Dwa wagony odczepiono i zaczęto rozładowywać. Kiedy powstańcy kruszwiccy uderzyli na dworzec, lokomotywa z jednym wagonem uciekła w kierunku Strzelna. Niezwłocznie połączono się centralą telefoniczną Strzelnem, wcześniej zajętą przez Polaków. W rozmowie uprzedzono, że z Kruszwicy zmierza do Strzelna niemiecki pociąg specjalny z wagonem wyładowanym amunicją. 




Gopło
 Okolice Młynów i znajdującego się tam dworca kolejowego kontrolował już oddział powstańców pod dowództwem Kazimierza Bittnera. Dowiedzieli się oni, że od strony Kruszwicy zbliża się do Młynów pociąg z Kruszwicy. Wówczas brawurowym skokiem na lokomotywę udało się marynarzowi Henrykowi Kaczmarkowi zatrzymać ów pociąg. Pozostali powstańcy rozbroili jego załogę i po wejściu do wagonu znaleźli w nim olbrzymi zapas amunicji - 100 000 naboi, 8 karabinów maszynowych i kilka skrzyń granatów ręcznych. Pociąg doprowadzono do Strzelna, a zdobycz posłużyła jako zaopatrzenie wojenne przy zdobywaniu Inowrocławia. 

Racice
 Po wyzwoleniu Strzelna i Kujaw Zachodnich, w pierwszych dniach wolności przywrócono regularny ruch pociągów i to zarówno towarowych, jak i osobowych. Dokonano reorganizacji i linia kolejowa Mogilno - Inowrocław weszła w skład powołanej Dyrekcji Kolei Państwowych w Poznaniu. Do 1928 roku linia oznaczona była numerem 45. Tak zwana  wy- i załadownia kolejowa z rampą i specjalnymi boksami dla zwierząt gospodarskich zaczęła na powrót zapełniać się towarem "eksportowym": końmi, bydłem, trzodą chlewną oraz drewnem z Lasów Miradzkich. W związku z rosnącym zapotrzebowaniem na naftę przy starym dworcu zainstalowano podziemny zbiornik na ten produkt. 



Polanowice
 Na podstawie rozkładu jazdy z 1922 roku do Strzelna przychodziły trzy pociągi z Kierunku Mogilno, udając się przez Kruszwicę do Inowrocławia oraz trzy pociągi z Inowrocławia do Mogilna. Ze Strzelna do Mogilna pociągi odchodziły o godz.: 7:53, 16:10 i 23:57; ze Strzelna do Inowrocławia o godz.: 5:15, 11:14 i 22:50.  

Przez cały okres międzywojenny kolej stanowiła bardzo ważny dla miasta i powiatu strzeleńskiego dział transportu i łączności ze światem. Linią tą odbywał się transport artykułów masowych: węgla, nawozów, drewna, bydła i koni, materiałów budowlanych oraz ludzi. Przez Strzelno przejeżdżały również pociągi turystyczne do Kruszwicy, kolebki państwowości polskiej. Ówczesne składy osobowe zawsze wypełnione były podróżnymi oraz tzw. przesyłkami pocztowymi, które znajdowały się w specjalnym wagonie pocztowym. 



Lachmirowice
 Tradycją stały się przyjazdy do Strzelna grup zorganizowanych, na zloty organizacji pozarządowych takich jak TG "Sokół", Związek Strzelecki, Związek Hallerczyków, czy harcerzy na obozy w Przyjezierzu i kolonie w Strzelnie. Dziesiątki artykułów w ówczesnej prasie regionalnej zaczynało się od powitań grup i oficjeli przeróżnej proweniencji - pochodzenia. Również stąd wyjeżdżali w celu odbycia aresztu w Gnieźnie przeróżnej marki przestępcy, o których po wielokroć wspominałem przy różnych okazjach. Koleją dojeżdżali również robotnicy w okresie kampanii buraczanej do Kruszwicy, do tamtejszej Cukrowni, a po 1932 roku urzędnicy do przeróżnych instytucji powiatowych - po likwidacji powiatu strzeleńskiego. 

W latach 1922-1930 linia kolejowa Mogilno-Strzelno-Kruszwica-Inowrocław miała numer 45; w latach 1930-1933 nr 72; w latach 1933-1936 nr 229; w latach 1936-1946 nr 202.

Foto: Zbiory M. Przybylskiego, NAC, Heliodor Ruciński, Dawid Kuciński, Marcin Kubiak.

CDN 

czwartek, 12 marca 2020

Kolej strzeleńska - cz. 3

Nieistniejące stacja kolejowa i dworzec w Strzelnie oraz naczelnik J. Przybysz. Z albumu fotograficznego Ku pamięci ofiarowanemu radcy kolejowemu Kalityńskiemu w związku z przejściem na emeryturę. Źródło NAC.

Należę do tych szczęśliwców, którzy od dzieciństwa do połowy lat 70. dość często przemierzali trasę ze Strzelna do Mogilna i z powrotem pociągami. Przez kilka lat dojeżdżałem do Mogilna, a stamtąd autobusem do szkoły do Bielic. W owym czasie, kiedy usprzętowienie gospodarstw domowych ograniczało się do okazjonalnie włączanego odbiornika radiowego, a przez miasto przejeżdżało zaledwie kilkadziesiąt pojazdów mechanicznych na dobę, cisza panująca w mieście była tak wielka, że w okolicznych wsiach słyszano bijące na Anioł Pański dzwony z wieży św. Prokopa, a w mieście - gwizd lokomotywy opuszczającej stację kolejową w Młynach. 

Były to czasy, czasy kiedy powszechnym było nazywanie taboretu - ryczką, przedpokoju - antrejką, drożdży - młodziami, paczki - tytką, a pociągu - baną. Do kościoła wychodziło się z domu trzy kwadranse na siódmą, a nie za 15 siódma, w sklepie kupowało się na funty, a nie kilogramy, po mleko chodziło się z kanką i wieczorami słuchało się nielegalnego w kraju Radia Wolna Europa. I tak mógłbym wyliczać przykłady czegoś, co wyszło z obiegu, a przecież stanowi nasze prowincjonalne, strzeleńskie dziedzictwo kulturowe.
Ale wróćmy do tematu. 


Już po oddaniu w 1892 roku odcinka łączącego Strzelno z Mogilnem, landrat strzeleński prowadził rozmowy z władzami regencyjnymi o realizację dalszego połączenia Strzelna z Kruszwicą, a za jej pośrednictwem z Inowrocławiem. Rozmowy te zintensyfikowały się po roku 1895. Wówczas to przeprowadzono reorganizację w funkcjonowaniu Królewskich Kolei Niemieckich. Linia należała do Królewskiej Dyrekcji Kolei Górnośląskich we Wrocławiu, a użytkowana przez Królewska Dyrekcja Kolei Wschodniej w Bydgoszczy przeszła pod zarząd KDKW w Bydgoszczy. W tym samym czasie zintensyfikowała się działalność Pruskiej Komisji Kolonizacyjnej, która zaczęła wykupywać majątki ziemskie i parcelować je w celach osadzenia na ich obszarach kolonistów niemieckich. Takiego zakupu dokonała komisja między innymi przejmując majętność Wronowy wraz z folwarkiem Kijewice. Podobnie udało się nabyć Bławaty. Zaś dla zwiększenia żywiołu niemieckiego pośród tutejszymi Polakami wyłączono z domeny Waldau (Strzelno Klasztorne) folwark Młyny - Mühlgrund, gdzie w latach 1903-1906 powstała zbudowana od podstaw wieś chłopska. Kolejno nowe wsie powstały wówczas w Kijewicach, Wronowach i Dobskach.

W tym samym czasie zapadła decyzja o budowie odcinka kolejowego pomiędzy Strzelnem i Kruszwicą. Miała ona łatwiej przyciągnąć kolonistów, a także przygotować przyczółek do wykupu dalszych polskich majętności przyległych do granicy miedzy zaborami pruskim i rosyjskim. Elementem strategicznym przemawiającym za budową tej linii był również cel militarny - bliskość granicy państwowej. Prace geodezyjno-pomiarowe rozpoczęto już w 1906 roku, zaś linię ostatecznie oddano do użytku w 1908 roku. Było to przedsięwzięcie ogromne, gdyż wiązało się z wystawieniem dwóch dużych dworców, do tego identycznych pod względem architektonicznym, w Kruszwicy i Strzelnie. Dodatkowo w obu miastach wybudowano po kilka budynków mieszkalnych  dla kilkunastu rodzin kolejarskich. W Strzelnie wystawiono 3 takie domy dla 8 rodzin. Ponadto na długości całej linii powstało 6 stacji kolejowych z identycznymi budynkami dworcowymi w Młynach, Wronowach, Lachmirowicach, Racicach i Polanowicach.   


Bocznica kolejowa w Młynach z wagonami załadowanymi tarcicą iglastą z Tartaku w Miradzu z przeznaczeniem na rynek angielski. Tarcica docierała do Portu Drzewnego w Gdańsku, tam przeładowywana na statki i drogą morską docierała do Anglii.
Dzień dzisiejszy w na stacji Młyny...

 Ostatecznie „Gazeta Toruńska” poinformowała, że nowa linia kolejowa z Kruszwicy do Strzelna oddana do użytku publicznego ma być 1 października 1908 roku. I tak też się stało. Jak donosił „Dziennik Poznański“ i wiele innych gazet: Nowa Kolej. Otwarcie kolejki z Kruszwicy do Strzelna, obejmującej 16,71 kilometrów [błędnie podano długość linii, która faktycznie wynosiła 26,691 km] nastąpiło z dniem 1 października dla przewozu osób i towarów z chwilowym wyłączeniem dworca przy jeziorze Gople [do jeziora było 1,85 km zaś stację w obrębie miejscowości Dobsko, Rzeszyn, Rzeszynek, Kościeszki, Golejewo nazwano Gopło]. Kursujące na tym torze pociągi - mieszane z drugą, trzecią i czwartą klasą - wyszczególnione są na planie kolejowym rozwieszonym na stacjach

Z informacji tej wynika, że stacja kolejowa Gopło była wówczas jeszcze nieczynna, co zapewne wiązało się z budową przy niej ujęcia wodnego, czyli wieży ciśnień do zaopatrywania parowozów w wodę. Stacja ta była mniej więcej na półmetku linii Inowrocław-Mogilno (na 24,741 km). Cała linia liczyła 55,330 km i na nowym odcinku Kruszwica-Strzelno posiadała stacje i dworce kolejowe w: Kruszwicy, Polanowicach, Lachmirowicach, Gople, Wronowach, Młynach i Strzelnie. Wkrótce uruchomiono przystanek, bez budynków dworcowych w Racicach. Była to wówczas nowopowstała kolonia nazwana Raschleben z osadnikami niemieckimi, na czele której stał znany hakatysta, gospodarz Müller.

Otwarcie nowej linii kolejowej, czy wręcz uruchomienie połączenia Mogilna z Inowrocławiem przez Strzelno, Kruszwicę wiązało się ze zmianami w kursowaniu pociągów osobowych. Wprowadzono piąte połączenie i do stacji docierało pięć pociągów z Mogilna i pięć pociągów z Inowrocławia-Kruszwicy. Poniższy rozkład jazdy pociągów z 1910 roku obrazuje ruch pociągów na stacji kolejowej w Strzelnie:


Nie były to idealne połączenia, gdyż na ich przeszkodzie stawały złe warunki pogodowe. Jak donosiła ówczesna prasa: W połowie marca 1909 roku zamiast wiosny spadły tak obfity śnieg, iż pociąg wyjeżdżający o 22:00 z Mogilna do Strzelna utkwił w zaspie i przybył do Strzelna z znacznym opóźnieniem. Ale poza skrajnymi anomaliami według przejazdu pociągów ludność zamieszkująca wzdłuż linii kolejowej regulowała sobie zegarki. Takim szczególnym momentem był wjazd składu na stacje, kiedy to maszynista przed otwartym semaforem dawał sygnał gwizdem lokomotywy, że pociąg nadjeżdża.

Nowo otwarta linia przyczyniła się do zwiększenie zatrudnienia. W 1910 roku na stacji kolejowej w Strzelnie zatrudnieni byli m.in. Niemcy: Drescher, Kornig, Germer, Wustlich, Radtke, Hundt. Wszyscy oni mieszkali w budynkach starego i nowego dworca. Poza nimi na kolei pracował 8 innych pracowników funkcyjnych, którzy posiadali mieszkania służbowe przy ulicach Raj i Miradzkiej.

Z informacji prasowych dowiadujemy się o kolejnych dwóch wypadkach kolejowych, Jeden z nich wydarzył się na bocznym torze do krochmalni w Bronisławiu. Na początku marca 1915 roku w pobliżu stacji w Jeziorkach (Amalienhof) wykoleił się pociąg, co spowodowało kilkugodzinna przerwę komunikacyjną na torach. Stwierdzono straty nieznaczne. Śmiertelnemu wypadkowi uległo na początku czerwca 1918 roku dziecko bawiące się na torze kolejki fabrycznej w Bronisławiu. Podczas gdy rodzice przebywali w kościele na procesji pozostawione bez opieki dziecko pobiegło poza wieś i bawiło się na torze kolejki. Nagle dziecko zostało pochwycone przez manewrującą maszynę i poniosło śmierć na miejscu.

CDN

wtorek, 10 marca 2020

O szpitalu na życzenie


Ta wielka zadyma wokół strzeleńskiej lecznicy zaczęła się już w latach 30. minionego stulecia, kiedy zlikwidowany został powiat strzeleński i został włączony z nowiusieńkim 100 łóżkowym szpitalem do powiatu mogileńskiego. W czasach kiedy przygotowywano podwaliny pod nowy odradzający się powiat mogileński odkurzono ukrywany ale ciągle pulsujący temat. Powstanie w 1998 roku czterogminnego powiatu było wynikiem zawarcia umowy społecznej pomiędzy przedstawicielami gmin Mogilno i Strzelno. Owymi reprezentantami byli burmistrzowie, zarządy gmin oraz przewodniczący rad. Wymuszenie na stronach zawarcia tejże niepisanej, z racji braku podstaw prawnych, umowy było podyktowane nastrojami społecznymi, które wyrażały się chęciami przynależności strzelnian do przyszłego powiatu inowrocławskiego, zaś mogilnian do Wielkopolski i budowy nowego powiatu w ramach tegoż województwa.

Notatka prasowa z 1998 r.
Ostateczne dogadanie się przypieczętowane zostało zawarciem dorozumianej umowy i dało podstawy do powstania czterogminnego Powiatu Mogileńskiego. Głównymi punktami umowy społecznej były dwa strategiczne dla Strzelna tematy. Pierwszy to uznanie w przyszłym powiecie szpitala strzeleńskiego, jako wiodącej placówki służby zdrowia, zaś drugim - utrzymanie struktur szkolnictwa średniego, jakie znajdowało się na terenie Strzelna. Tak więc, mieszkańcy działaniami ówczesnej władzy, dając zgodę na działania zmierzające do utworzenia powiatu uznali, że przyszłe władze powiatowe będzie zobowiązywała owa umowa. W mniemaniu większości stała się ona uzasadnieniem historycznie ważnego poglądu, że powiatu mogileński będzie istniał tak długo, jak długo będzie przestrzegana powyższa umowa społeczna.

Wspólnym mianownikiem dla tych dwóch podstawowych punktów umowy jest suwerenna wola, którą na mocy umowy społecznej wszyscy członkowie społeczeństwa są zobowiązani przestrzegać.

Naruszenie umowy
Umowa społeczna i wiążące się z nią prawa obywatelskie nie są ani naturalne, ani ostateczne. Sama umowa jako środek do celu jest uzasadniona tylko wtedy, kiedy przynosi powszechne korzyści. Zatem, gdy umowa zostaje zerwana, zaczyna się sprzeciw społeczny tej grupy, którą decyzje najbardziej dotykają. Owe prawo do sprzeciwu, gdy zostaje ona zerwana jest prawem niezbywalnym.

Ponieważ prawa wiążą się ze zgodą na umowę, ci, którzy nie wypełniają zobowiązań umowy ryzykują utratę części praw, a społeczeństwo powinno chronić się przed działaniami ograniczającymi dostęp do dóbr, raz wynegocjowanych. Bycie członkiem społeczeństwa oznacza wzięcie odpowiedzialności za przestrzeganie zawartych zasad, a wraz z ich utratą, prawo do sprzeciwu za ich pogwałcenie. Ponieważ większość ludzi obawia się tych, którzy mogą ich skrzywdzić i jednocześnie nie zamierza krzywdzić innych, czuje się bezpiecznie mając świadomość istnienia praw karzących szkodliwe zachowania.

Niestety, stało się, Strzelno zostało pozbawione szpitala! Już od lat wiedzieliśmy o tym, że wcześniej, czy później taki stan zaistnieje. Nie łatwo przychodzi nam strzelnianom pogodzić się z tym faktem, niełatwo. No ale cóż, stało się, ja zaś zostałem poproszony, by przybliżyć mieszkańcom historię tego miejsca, dzieje strzeleńskiego szpitala.

Wstęp
Dzieje szpitalnictwa na terenie miasta strzelna sięgają 1453 roku. Wówczas ufundowany został szpital pw. Świętego Ducha. Jego drugi z kolei budynek rozebrali Niemcy podczas okupacji.

Rozwinięcie
Pierwszą znaczącą budowlą, jaka została zlokalizowana przy ul. Powstania Wlkp. był nowy budynek szpitala powiatowego. Wystawiony on został w latach 1892-94 na gruntach tzw. ogrodów szpitalnych, należących onegdaj do szpitala dla ubogich pw. św. Ducha i nosił nazwę Szpitala Powiatowego w Strzelnie. To ta inwestycja dała początek rozwojowi tej ulicy i wystawienia przy niej kilku okazałych kamienic. Wcześniej, bo od XV w. funkcję szpitala spełniał budynek tzw. Szpitala Świętego Ducha, który zlokalizowany był przy kościele o tym samym wezwaniu. Pisałem o nim przy okazji spacerku ulicą Świętego Ducha.

Śmiało mogę powiedzieć, że z obiektem współczesnego szpitala związany jestem sentymentalnie, choć on sam, jak i otocznie nie przypominają już obrazu zapisanego w mym dzieciństwie. Kilkanaście lat pracował tutaj mój ojciec Ignacy Przybylski, jako główny księgowy. Było to w czasach, kiedy szpital był samodzielny i nie tworzył jeszcze współczesnej struktury SP ZOZ. Ale wróćmy do jego początków. Już w 1886 roku przystąpiono do organizowania nowoczesnej powiatowej struktury medycznej, której zadaniem było hospitalizowanie i leczenie chorych poza ich miejscem zamieszkania. Początkowo szpital liczył 12 łóżek, a w 1893 roku ich liczba została podwojona. Pierwszym lekarzem powiatowym został w 1887 roku dr Karl Schmid, który stanowisko to piastował do 1892 roku. Następnie przeszedł na identyczne stanowisko do Inowrocławia. Jego stanowisko – jak pisze prof. Kozłowski – od 1893 roku objął lekarz wojskowy dr Janssen, a następnie od 1894 r. dr Ernst Dörschlag. W między czasie za sprawą miejscowego proboszcza ks. Antoniego Kanteckiego sprowadzono do Strzelna siostry elżbietanki. Były to dwie siostry wyspecjalizowane w opiece medycznej nad chorymi. Z czasem personel ten zwiększył się do kilkunastu sióstr zakonnych.

Pierwszy Szpital Powiatowy w Strzelnie
Początkowo liczba pacjentów nie przedstawiała się imponująco. Z danych statystycznych, jakie zachowały się dowiedzieć możemy się, że w pierwszym roku funkcjonowania szpitala powiatowego, czyli w 1886 przyjęto 14 pacjentów, z których 3 zmarło, zaś w roku następnym leczono 24 osoby, z których 4 zmarły. Podobnie było w 1888 roku, na 23 pacjentów 3 zmarło w szpitalu. Sytuacja ta nie zmieniała się do czasu oddania nowobudowanego gmachu szpitalnego, czyli do 1894 roku, w którym to roku po otwarciu szpitala przyjęto do niego 145 pacjentów. Śmiertelność ich był bardzo duża, gdyż z tej liczby, aż 47 osób zmarło. W tym roku w całej regencji bydgoskiej szerzyła się epidemia cholery i na nią można byłoby zwalić ową śmiertelność, jednakże z zachowanych informacji wynika, że cholera do Strzelna nie dotarła. Za to, teren ten opanowała epidemia tyfusu, którego źródłem była skażona woda.



Rok 1919 przyniósł Strzelnu wolność. Pod szpitalem rozegrały się krwawe walki powstańców wielkopolskich z Grenzschutzem. Tutaj polegli w wyniku odniesionych ran dwaj powstańcy z kompani gnieźnieńskiej kap. Pawła Cymsa, Stanisław Pacholski i Czesław Plewiński. Dopiero w 2009 roku, w 90-tą rocznicę wyzwolenia Strzelna uczczono bohaterskich powstańców obeliskiem upamiętniającym przelaną w tym miejscu krew. Spośród kolejnych dyrektorów szpitala na szczególne wyróżnienie zasługuje dr med. Józef Rostek, który funkcję sprawował w latach 1917-1919. Przybył on do Strzelna ze Śląska i stąd został przeniesiony do Ministerstwa Zdrowia w Warszawie. Później lekarzem prowadzącym był dr Czesław Bydałek, a lekarzem powiatowym dr Kazimierz Truszczyński. 


W odrodzonej Polsce Strzelno doczekało się nowoczesnego szpitala pełniącego funkcję Publicznego Szpitala Powiatowego. Stało się to za sprawą rozbudowy istniejącego obiektu. Prace budżetowo-projektowe rozpoczęto w 1927 roku, a budowlane w 1929 roku i zakończono w 1930 roku. Nowa część wystawiona została w części rozebranego skrzydła wschodniego szpitala z lat 1892-1894. Był to w pełni obiekt nowoczesny, wyposażony w najnowsze aparaty lecznicze i instrumentarium operacyjne. Znajdowało się w nim dla chorych łącznie 100 łóżek. Szpital składał się z pięciu oddziałów z następującą ilością łóżek: chirurgiczny 34, chorób wewnętrznych 33, położniczy 10, chorób skórnych i wenerycznych 6 oraz oddział chorób zakaźnych 17.


  
Chorzy na oddziale chirurgicznym leżeli w 7 pokojach i 1 oddzielnym pooperacyjnym. Pozostałe oddziały miały pokoje wspólne. Położnictwo i oddział przeznaczony dla chorych wenerycznie i ze schorzeniami skóry miały po dwa pokoje oraz cztery pokoje zajmowali pacjenci chorzy na choroby zakaźne. Salami specjalistycznymi były: sala operacyjna z pomieszczeniem do narkozy, sala porodowa, sala aparatury i laboratoryjna, sterylizatornia, gabinet rentgenowski, gabinet elektrofizykoterapii, kamera dezynfekcyjna, cztery łazienki i kostnica w podziemiach. W szpitalu znajdowała się także cała infrastruktura potrzebna do prawidłowego funkcjonowania lecznicy. Szpital posiadał własną akumulatornię - agregat prądotwórczy na wypadek awarii energetycznej, natomiast zaopatrywany był w energię specjalną linią zasilającą z Młyna Zygmunta Jaśkowiaka z ul. Inowrocławskiej.



W święto Chrystusa Króla, które przypadło na niedzielę 26 października 1930 r. przed szpitalem odsłonięto pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa, który w tym dniu został uroczyście poświęcony. Ceremonia ta była utożsamiana z jednoczesnym poświęceniem nowego szpitala.



Zabudowa szpitala wraz z ogrodem zajmowała 1,3 ha. Przed szpitalem stała figura Najświętszego serca Pana Jezusa, którą we wrześniu 1939 roku zniszczył okupant. Od 1926 roku w Strzelnie znajdowała się stacja opieki nad matką i dzieckiem, w której pracowało 13 położonych i 3 akuszerki. Pierwszym dyrektorem nowej lecznicy został dr Eugeniusz Schittek. Opracował on już w 1935 r. nowatorską metodę cięcia cesarskiego w znieczuleniu miejscowym. Stosowny artykuł opublikował w „Nowinach Lekarskich“ 15 stycznia 1936 roku. Pielęgnacją chorych zajmowały się siostry elżbietanki. Po likwidacji w 1932 roku powiatu strzeleńskiego i przyłączeniu terenów do powiatu mogileńskiego szpital strzeleński przejął funkcję szpitala powiatowego dla całego nowego powiatu. Sejmik Powiatowy uchwalił zlikwidować szpital w Mogilnie z jednoczesnym uznaniem Szpitala w Strzelnie jako powiatowego. Wówczas uzasadniono tę decyzję bardzo prosto, uznając, że szpital strzeleński jest większy i nowocześniej urządzony, mógł pomieścić 100 łóżek dla chorych podczas gdy mogileński zaledwie 40. Nadto szpital mogileński był o 30% droższy. Uchwałę sejmiku zatwierdził Wojewoda Poznański („Gazeta Bydgoska”, 1933.04.19, Nr 90).

Pod koniec 1937 roku dr med. Aleksander Ast wygrał konkurs i został nowym dyrektorem szpitala w Strzelnie. Lekarzem powiatowym z siedzibą w Starostwie Powiatowym w Mogilnie był wówczas dr Kazimierz Truszczyński, którego z kolei zastąpił dr Edmund Kwieciński. W tym czasie lekarzami w Strzelnie byli: dr Antoni Gościński, dr Aleksander Ast – ginekolog i chirurg, dr Alfred Fiebig oraz lekarz rodzinny Ubezpieczalni Społecznej w Inowrocławiu dr Tadeusz Łyczyński. Mieszkał tutaj również dr Jan Witold Gruhn, który z racji choroby nie prowadził praktyki lekarskiej.

Dr Ast i dr Gościński  zostali powołani w sierpniu 1939 roku do wojska. Obaj wzięli udział w kampanii wrześniowej - pierwszy wziął udział w bitwie nad Bzurą i lata wojenne spędził w niewoli, drugi po rozbiciu oddziału polskiego pochwycony został przez Niemców i leczył rannych żołnierzy Wehrmachtu. Okupacja hitlerowska przyniosła strzeleńskiemu szpitalowi niepowetowane straty. Po wkroczeniu Niemców do Strzelna szpital był przepełniony, między innymi znajdowało się w nim 5 rannych oficerów Wojska Polskiego. Po kapitulacji udało się wrócić dr. Gościńskiemu i natychmiast włączył się on w nurt pracy szpitala. Wyleczonym oficerom zorganizował odzież cywilną i umożliwił im powrót do domów. Przez 2 tygodnie udało mu się przetrzymać w szpitalu miejscowego Żyda Lipmanna, który dzięki temu uratował się od niechybnej śmierci. W kwietniu 1940 roku został aresztowany dr Gościński i zesłany do obozu koncentracyjnego. Po zakończeniu działań wojennych do Strzelna już nie powrócił. Dr Fiebig okres zniewolenia, po wysiedleniu ze Strzelna przeżył w Generalnej Guberni. Szpital strzeleński przejął w części funkcje szpitala wojskowego. Obsługę medyczną sprawował lekarz niemiecki chirurg dr Georg Bergmann, który przybył tutaj z Łotwy w grudniu 1939 roku i Polak dr Tadeusz Łyczyński. Dentystką była przez czas okupacji Helena Bronisz. Dostępność strzelnian do korzystania z opieki szpitalnej została drastycznie ograniczona.

W latach okupacji
Już we wrześniu 1939 roku Niemcy usunęli sprzed szpitala figurę Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku w miejscu figury ustawiono krzyż, którego trzecia wersja do dziś znajduje się przed szpitalem. Podczas wyzwolenia miasta 21 stycznia 1945 roku wokół szpitala, jak i o sam budynek toczyły się zacięte walki. Poległo wielu Niemców oraz Rosjan. Pierwszymi pacjentami szpitala po wyzwoleniu Strzelna byli ranni w walkach o miasto żołnierze  rosyjscy. Do miasta powrócił z wygnania dr Alfred Fiebig, a opiekę nad pacjentami nadal sprawowały siostry elżbietanki. Obowiązki dyrektora i ordynatora oddziału chirurgicznego w latach 1945-1946 sprawował dr Albin Bandurski, absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego, autor kilkunastu prac naukowych. Po nim do 1948 roku funkcje dyrektora sprawował dr Aleksander Ast, który w 1946 roku powrócił z Francji. W latach powojennych zmieniono imię szpitala nadając nowe - Tytusa Chałubińskiego, które placówka nosi do dzisiaj.

Podczas okupacji hitlerowcy pozbyli się sióstr elżbietanek ze szpitala, z których część zajęła się przedszkolem prowadzonym przy domu zakonnym (obecnie stołówka gimnazjalna). Niektóre siostry miały zezwolenie na domową opiekę medyczną, wykonując praktyki w Strzelnie i okolicznych miejscowościach. Uprzedzone o aresztowaniu, w 1941 roku rozjechały się do domów rodzinnych i powróciły dopiero po wyzwoleniu Strzelna w styczniu 1945 roku. Zaraz też podjęły pracę w szpitalu.

Spektakularnym wyczynem komunistów w powojennej służbie zdrowia było usunięcie ze szpitala niezwykle fachowego średniego personelu medycznego, jakim były siostry elżbietanki. Sprowadzone z wielkim wysiłkiem i zaangażowaniem do Strzelna za pruskiego zaborcę, zmuszone zostały w komunistycznej Polsce do opuszczenia Szpitala. Sukcesywne pozbawianie sióstr stanowisk w szpitalu rozpoczęło się w 1951 roku. Ich usunięcie poprzedzone zostało wiecami, jakie organizowała partia i Liga Kobiet. Odbywały się one w sali kina „Kujawianka”, a towarzyszyły im manifestacyjne okrzyki: Stalin!!! Rokossowski!!! Stalin!!! Roko...!!! To na nich żądano pracy dla strzeleńskich kobiet, wskazując, że zakonnice blokują etaty w szpitalu. I stało się, że elżbietanki zastąpił personel cywilny o kwalifikacjach dalekich od posiadanych przez siostry zakonne. Nagonka na zakonnice rozpoczęła się od 5 lutego 1951 roku. Wówczas w szpitalu pracowała siostra przełożona, którą była Bolesława Warchlewska. Prowadziła ona nadzór nad bielizną, magazyn mydła i lekarstw oraz podczas operacji była anestezjologiem (narkotyzerką). Podczas urlopów pielęgniarek zastępowała je, jako siostra oddziałowa. Dietetyczką była siostra Konrada Krzewina, która prowadziła kuchnię. Poza tymi siostrami w 1951 roku zatrudnione były jeszcze 4 siostry, w tym 3 dyplomowane, które prowadziły – każda oddzielnie - salę operacyjną i rentgen, oddział zakaźny, oddział kobiecy oraz oddział męski. Siostra oddziałowa z męskiego prowadziła również fizykoterapię. Nadto siostry dyplomowane wykonywały wszystkie prace fachowe zlecone przez lekarzy, którzy z racji nawału pracy nie mogli sami tych zabiegów wykonywać.

Poza elżbietankami, czyli pielęgniarkami dyplomowanymi w szpitalu zatrudniona była absolwentka 6-miesięcznego kursu pielęgniarskiego, którą przydzielił Wydział Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy. Nadto było tutaj 17 salowych bez żadnych kwalifikacji, z których 7 pracowało od 3 lat i posiadało minimum wiedzy sanitarnej. Swoistą nagonką na siostry elżbietanki było poszukiwanie na nie „haka”, który pozwoliłby je usunąć ze szpitala. Rozpytywano personel o ewentualne kradzieże szeroko pojętych medykamentów. Ówczesny intendent szpitala Zbigniew Grzybowski – zapewne z narażeniem swego stanowiska – twardo opowiedział się za zakonnicami, jako fachowym i nieskazitelnym personelem. Pan Grzybowski był wówczas przełożonym personelu z racji prowadzenia wszystkich spraw gospodarczo-administracyjnych szpitala.

Na taką postawę zareagował kierownik Wydziału Zdrowia PPRN w Mogilnie Jan Ostrowski, który wydał zalecenia pisemne Zbigniewowi Grzybowskiemu pisząc, by ten ...na dobro działalności szpitala, a szczególnie świata pracy od dnia najpóźniej 15 lutego 1951 r. zaangażował względnie przydzielił administrację gospodarczą, jak wydawanie lekarstw osobom wykwalifikowanym, wyłączając siostry zakonne. W wypadku niemożności przydzielenia wyżej wymienionych zadań obecnemu personelowi zatrudnionemu w szpitalu, wskazane jest zaangażowanie odpowiedzialnego magazyniera, który poza zajęciami służbowymi będzie pomagał intendentowi szpitala w prowadzeniu prac buchalteryjnych. Natomiast wydawanie leków z apteczki podręcznej powierzyć jako czynność dodatkową laborantce ob. Goderskiej, względnie osobie upoważnionej przez dyrektora szpitala (jednakże nie siostrze zakonnej).

W taki oto sposób władze administracyjno-polityczne zaczęły wymuszać na kierownictwie szpitala stopniowe usuwanie elżbietanek z administracji szpitala, a następnie z podstawowego personelu medycznego. Proces ten trwał do końca lat pięćdziesiątych. Dokładniej nie zdołałem ustalić, kiedy ostatnia siostra zakonna została usunięta ze szpitala w Strzelnie. Po tych rugach, siostry podjęły się opieki domowej nad chorymi i staruszkami. Z upływem lat ich liczba w Strzelnie drastycznie się zmniejszyła.

Szpital strzeleński w okresie powojennym prowadził rodzaj gospodarstwa pomocniczego. Było nim ogrodnictwo i przyszpitalny chów trzody chlewnej. Na zapleczu posesji szpitala znajdował się park spacerowy dla pacjentów, w którym rosły ozdobne, a między nimi egzotyczne, drzewa i krzewy. Były tutaj różaneczniki i pięknie kwitnąca magnolia, rododendron, a także wiele iglaków, później wyrosłych w drzewa. W centralnym punkcie znajdowała się niewielka fontanna. W alejkach znajdowało się wiele ławeczek parkowych. Zaś ogród przyszpitalny był pełen drzew owocowych, krzewów agrestu oraz porzeczek: czarnych, czerwonych i żółtych. Była tu szklarnia, tzw. rozmnażalka oraz inspekty. W dużych zagonach uprawiana była kapusta, kalafiory, a także warzywa i owoce miękkie - truskawki.

Całość zbiorów przeznaczona była na zapasy zimowe, z których poważną pozycję zajmowały zaprawy w postaci kompotów, kapusty i ogórków kiszonych oraz powideł śliwkowych przygotowywanych przez kuchnię. Uzyskiwany z tuczu żywiec wieprzowy był ubijany w rzeźni, a mięso przeznaczano do spożycia przez pacjentów. Całe te zapasy służyły na zaopatrzenie kuchni przyszpitalnej. Z czasem ograniczono powierzchnię ogrodnictwa, budując w części wschodniej pod koniec lat 60-tych XX w. boisko do piłki siatkowej, tenisa i koszykówki. Było to za czasów dyrektora lek. med. Konrada Kubisa (1955-1967), którego następnie zastąpił na tym stanowisku od 1967 roku strzelnianin lek. med. Wojciech Torkowski.

W 1951 roku pracę w szpitalu rozpoczął mój ojciec Ignacy Przybylski. Był on księgowym bilansistą nadzorującym finanse szpitala - do śmierci w 1966 roku. Wówczas też dużym oddziałem szpitalnym był oddział pulmonologiczny, czyli tzw. gruźliczy. Jego ordynatorem był strzeleński lekarz dr med. Alfred Fiebig. Polityka lat sześćdziesiątych nie sprzyjała zbytnio rozwojowi szpitala. Cały czas wykorzystywano tę jego przedwojenną nowoczesność. Nie inwestowano w obiekt, ani w zaplecze. Zlikwidowano gospodarstwo pomocnicze, a w wyniku wystawienia w 1980 roku bloku mieszkalnego, wybudowanego w miejscu, gdzie znajdował się dawniej barak administracyjno-socjalno-mieszkalny (mieszkania dla pielęgniarek) i późniejszej rozbudowy szpitala zdegradowano całkowicie zieleń parkowo-ogrodową.

Na przełomie lat 60. i 70. XX w. gruntownie przebudowano oddział gruźliczy poprzez rozbudowę, modernizację i nowe wyposażenie. W 1972 roku w wyniku adaptacji części poddasza uruchomiono oddział laryngologiczny, którego ordynatorem był lek. med. Ryszard Cyba (1939-2012), honorowy obywatel naszego miasta. Przez szereg lat borykał się z trudną sytuacją lokalową oddział dziecięcy, którego pomieszczenia i wyposażenie kwalifikowały go na pododdział, a nie oddział. Po rozbudowie w latach 2015-2016 jego sytuacja uległa diametralnej poprawie. Z początkiem lat siedemdziesiątych wybudowano w parku przyszpitalnym wolnostojący budynek magazynowy.


Pomyślne lata dla szpitala zarysowały się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX w. W wyniku nacisków społecznych zawiązał się społeczny komitet rozbudowy szpitala. Ludność i poszczególne zakłady dobrowolnie opodatkowali się łożąc składki na przyszłą inwestycję. Ta forma społecznej aktywności strzelnian spowodowała, że poczęły spływać również środki państwowe i przystąpiono pod koniec lat osiemdziesiątych do prac budowlanych. Działo się to za czasów dyrektorowania lek. med. Wojciecha Torkowskiego. Był on od 1973 roku dyrektorem nowej jednostki organizacyjnej w systemie zintegrowanej opieki zdrowotnej, Zakładu Opieki Zdrowotnej, tzw. ZOZ-u w Mogilnie. Ten system łączył lecznictwo zamknięte z otwartym oraz z pomocą doraźną, we wspólne administrowanie. Zapoczątkowane wówczas prace budowlano-remontowe do dzisiaj nie zostały zakończone. Dzisiaj z perspektywy czasu możemy śmiało powiedzieć, że Była to najdłużej trwająca inwestycja w dziejach najnowszych Strzelna. Po dyrektorze Torkowskim szpital strzeleński już nie miał swoich dyrektorów. Działał w ramach ZOZ jako filia i funkcję kierowniczą sprawowali i sprawują nad nią dyrektorzy zozowscy.


W fatalnym okresie chylenia się do upadku starego systemu, po wielu konsultacjach zapadła decyzja o rozbudowie szpitala w Strzelnie. Dokumentację projektową wykonał „Miasto Projekt” w Bydgoszczy pod kierownictwem mgr inż. architekta Kozłowskiego. Środki inwestycyjne zostały w części przekazane, a w części obiecane. Wykonawcą został „Budrex” z Bydgoszczy. Inwestycję podzielono na trzy etapy. W pierwszym etapie budowa skrzydła bocznego z podjazdem dla karetek pogotowia, wejściem dla pieszych, w tym dla niepełnosprawnych. Na niskim parterze zaplanowano pomieszczenia laboratoryjne, apteki oraz kaplicy. Na parterze hol główny z izbą przyjęć, pogotowie ratunkowe, pracownię rentgenowską, poradnię chirurgiczną i USG. Na pierwszym piętrze zaplanowano - lecz niestety nie ukończono, choć w stanie surowym wykonano - pomieszczenia na blok operacyjny z dwiema salami, sterylizację, pomieszczenie na sale intensywnego nadzoru. Budynek skrzydła połączono z budynkiem głównym i z windami. Ten etap w części zakończono i oddano z pompą do użytku w grudniu 1996 roku. Pozostało przeniesienie pracowni rentgenowskiej do nowego budynku oraz wyposażenie bloku operacyjnego.


Drugi etap przewidywał podniesienie budynku o 1/2 kondygnacji dla potrzeb oddziału położniczo-ginekologicznego. Zaś trzeci etap przewidywał przebudowę starego skrzydła z oddziałem dziecięcym, z nowym wejściem i windą. Równocześnie rozpoczęto budowę studni głębinowej z uzdatniaczem wody, wymianę instalacji wodno-kanalizacyjnej i oczyszczalni ścieków, budowę kotłowni.

Z dniem 15 grudnia 1998 roku ZOZ w Mogilnie został ustawowo przekształcony w Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej - SP ZOZ w Mogilnie. Jego pierwszym dyrektorem został lek. med. Grzegorz Jędrzejczak, a po nim lek. med. Jerzy Kriger do 2012. W latach 2001-2002 przeprowadzono remont kapitalny oddziału wewnętrznego. Szpital zaczął nabierać blasku i widoków na przyszłość… Po odejściu dyrektora Krigera kolejnymi dyrektorami byli: p. o. dyrektora Barbara Bauza, 2013-2014 Michał Ogrodowicz, kolejny raz p. o. dyrektora Barbara Bauza i od 2015 do 2019 roku Marek Gotowała. Obecnie dyrektorem jest…

Zakończenie
Nie jest to pełna historia szpitala, wiele wątków pominąłem. Nie dokonałem pełnego bilansu inwestycyjnego, gdyż nie sposób w tym artykule wymienić wszystkiego, jak chociażby wszystkich lekarzy, którzy przewinęli się przez tę lecznicę. Wielu z nich związało swoje dorosłe życie z naszym miastem, wielu spoczęło na strzeleńskiej nekropoli. Przywołując pamięć wymienię chociażby: lek. med. panie Małasiewicz i Torkowską, lek. med. Witold Zubowicz, lek. med. Ewarysta Rutkowskiego, dra n. med. Jana Kosińskiego, lek. med. Romualda Zawadę, ginekologa-położnika lek. med. Jaworskiego, lek. med. Jentysa, lek. med. Abramczyka, lek. med. Kujawińskiego... Do dzisiaj lekarzami w Strzelnie są byli lekarze szpitala: Anna Radel, Paweł Kukuła, Małgorzata Smorawska-Kukuła, Agata Kościelak-Pieszak, Maria Wojdyła. Osobiście leczyli mnie lekarze: Tadeusz Pawlak i chirurg Marek Banaszewski. Wymienię jeszcze lek. med. Mbamu Nsonsa, czyli doktora Edo; dra n. med. Bogdana Kopcia oraz wielu, wielu innych, których z nazwiska już nie pamiętam. Byli jeszcze felczerzy, jak chociażby Giemza i setki pielęgniarek, salowych, pracowników administracji i obsługi oraz pogotowia ratunkowego…
Z końcem marca 2020 roku szpital strzeleński zakończy swój byt. Jego wnętrza zamienione zostaną w ZOL - Zakład Opiekuńczo-Leczniczy…