piątek, 23 sierpnia 2019

O siostrach, co Strzelno w świecie rozsławiały - cz. 2

W grupie kobiet, od lewej, pierwsza Zofia, trzecia Agnieszka Fredykówne.
To już kolejna, bo druga odsłona historii sióstr Fredyk. Dzisiaj nieco o rodzinie i korzeniach, o drodze do kariery cyrkowej oraz amerykańskiej przygodzie.





Zacznę od sagi rodzinnej, oczywiście krótszej niż te znane z literatury o Palliser’ach, czy Forsyte’ach. Przodkowie sióstr żyli w zaborze rosyjskim i jak głosi opowieść rodzinna nosili nazwisko Lewandowscy. Antenat rodu z rodziną przedostał się do zaboru pruskiego. W międzyczasie, by nie zostać rozpoznanym i wydalonym z Prus, zmienił nazwisko na Fredyk. Od tego czasu zaczęły się nowe dzieje współczesnego rodu Fredyków. Z czasem potomkowie obrali sobie za miejsce docelowe Ostrowo koło Strzelna, miejscowość ślicznie położoną wśród lasów, nad pięknym jeziorem, niedaleko od granicy.
  
Nazwisko, które przybrał przodek Fredyk, choć w brzmieniu niemieckie, to w pisowni było czysto polskie, na dowód czego znajdujemy je w zapisach metrykalnych w niezmienionej pisowni. Nie była to jedyna rodzina, która uciekła z zaboru rosyjskiego do pruskiego. Wystarczy, że wspomnę rodzinę Szulczewskich z Cienciska, czy samego Aleksandra Jacoba z Bożejewic, a później ze Strzelna. Wiadomym jest, gdzie Fredykowie mieszkali. Otóż posiadali oni niewielkie gospodarstwo przy drodze z Jaworowa do Ostrowa. Dziś posesja ta oznaczona jest numerem 4 i stanowi własność Jerzego Ziółkowskiego. Stąd Fredykowie rozprzestrzenili się do Bielska i Cienciska, Strzelna i Gniezna, a także w odleglejsze strony Wielkopolski.   

Siostry Fredyk, Zofia i  Agnieszka były córkami Walentego, z drugiego pokolenia osiadłych w Ostrowie Fredyków. Podstawy edukacyjne wyniosły z domu, a następnie uczęszczały do miejscowej szkoły Ludowej. Ich niski wzrost od samego początku budził zaciekawienie zarówno miejscowej ludności, jak i przyjezdnej. Pozostałe ośmioro rodzeństwa nie odbiegało wzrostem od przeciętnego. Szczególną ciekawość zaczęły wywoływać kiedy stały się pełnoletnimi kobietami. Starsza siostra Zofia była wyższa od młodszej Agnieszki, choć obie wzrostem nie przekraczały 1,5 metra.




Helena Montana - rozbijanie obozowiska cyrkowego.





Ich filigranowa budowa, a przy tym niezwykłe zdolności taneczne, aktorskie i akrobatyczne zwróciły uwagę miejscowego proboszcza ks. Lapisa. Był on przyjacielem domu Walentego Fredyka i często go odwiedzał. Dziewczęta udzielały się początkowo w teatrzykach szkolnych, a następnie w Młodych Polkach. Wpadł wówczas ks. proboszcz na pomysł, by skontaktować miejscowe artystki, które władały również językiem niemieckim z cyrkiem. W taki oto sposób siostry za protekcją swego proboszcza trafiły do jednej z polskich trup, a następnie do słynnego niemieckiego cyrku liliputów Schippersa i Villego, który właśnie gościł w Polsce. Występowały min. w słynnym lokalu Alkazar w Lubece, Magdeburgu, Królewcu, Berlinie i wielu innych miastach niemieckich. Odbyły również tournèe po Anglii.
















Kiedy już okrzepły w swoim nowym aktorskim fachu nadarzyła się okazja wyjazdu za ocean do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Był rok 1925, kiedy stanęły na kontynencie amerykańskim. Tam podpisały wieloletni kontrakt z największym na świecie cyrkiem Al. G. Barnes Circus (nazwa cyrku od nazwiska założyciela cyrku Alfeusza Georga Barnesa Stonehouse). Wielkość tego cyrku przekraczała wszelkie wyobrażenia wśród Europejczyków. Posiadał on własne ZOO z 1200 dzikimi zwierzętami. Jednorazowo w pokazie musztry konnej występowało 550 koni. Całość obsługiwało 1050 ludzi. Cyrk składał się z pięciu aren od siebie niezależnych, które jednocześnie dawały przedstawienia w różnych częściach Stanów Zjednoczonych i Kanady. Największą atrakcją cyrku był największy słoń świata „Tusko” oraz potężny hipopotam „Lotus”. Głównym środkiem lokomocji była kolej, której składy były własnością cyrku, łącznie 100 wagonów.



Kilkakrotnie cyrk dotknęły katastrofy kolejowe. W niedzielę 20 lipca 1930 roku doszło do jednej z większych katastrof kolejowych. Miała ona miejsce w drodze z Newcastle do Charlottetown. Pociąg składał się z 29 wagonów. W wyniku wykolejenia się, zniszczonych zostało około połowy wagonów cyrkowych. Dwie osoby zginęły na miejscu zaś dwie kolejne zmarły w szpitalu. 17 innych osób zostało rannych i przewiezionych do szpitala. Ze zwierząt żadne nie odniosło poważniejszych obrażeń.

W takim oto cyrku, przemieszczając się z miasta do miasta, siostry Fredyk przemierzyły Stany Zjednoczone i Kanadę niemalże wzdłuż i wszerz. Wraz z liliputami na scenach cyrkowych pojawiały się postacie niezwykłe, typu najwyższy, najgrubsza, zrośnięte bliźniaki, kobieta z czterema nogami itp.
CDN

środa, 21 sierpnia 2019

O siostrach, co Strzelno w świecie rozsławiały - cz. 1


Od lewej: trzecia Zofia, czwarta Agnieszka Fredyk'ówne.

Miniony tydzień to przysłowiowe wywczasy, a wcześniej przeróżne wypady w Polskę. Większość czasu z daleka od komputera, mojego warsztatu pracy. Wyjątek stanowił tydzień przed wyjazdem nad morze. Wówczas pracowałem bardzo intensywnie nad dziejami wsi Dzierzążno, przygotowując artykuły do numeru specjalnego „Rozmaitości Mogileńskich“, który wydany zostanie z okazji Dożynek Gminnych - Dzierzążno 2019. Kiedy wspomniałem, że przez tydzień nic nie umieściłem na blogu, usłyszałem, że są wakacje i powinienem „dać sobie luz”. No i fajnie, luz już był, wakacje mają się ku końcowi zatem odkurzam stary temat, czyli Opowieść o siostrach, co Strzelno w świecie rozsławiły.  


O siostrach Fredyk pisałem latem 2014 r. Wówczas strzelnianin Zbigniew Fredyk dostarczył mi stary, pękaty album, a w nim około 150 zdjęć trupy cyrkowej: Schippers v. d. Ville Zwergen Stadt zum Dom, czyli spółki Schippers i Ville „Miejska Świątynia Karłów”. Inna nazwa trupy to Liliputaner Schippers und Vanderville’s Zwergenstadt, co w tłumaczeniu na język polski znaczy: Liliputy Schippersa i Vandervillego „Miasto Krasnoludów”. Podróżując po świecie trupa wydała specjalne karty pocztowe z angielskim nadrukiem: Liliputaner, Schippers and Vanderville’s Midged Cirrus - co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że kartka pocztowa przedstawia Liliputy z Cyrku Karłów Schippersa i Vandervillego. Początkowo podbiła trupa kraj występując w dziesiątkach miast, w teatrach, hotelach i salach kinowych. Dawała zawsze dwa występy, jeden dla dzieci, drugi dla dorosłych. Jak opisywała ówczesna prasa: Najmniejsi z artystów mieli ok. 1 metra wzrostu. Bawili widownie śpiewem, tańcem i pełną humoru grą. Trupa ta składała się z mężczyzn i kobiet. Posiadała własne piękne kostiumy i odpowiednie dla swoich rozmiarów meble i rekwizyty.

Od lewej Agnieszka i Zofia Fredykówne.

Od lewej: pierwsza Zofia, trzecia Agnieszka Fredykówne w towarzystwie koleżanek oraz Mitzi die Königin aller Riesendamen - Mitzi królowej "wszystkich grubych pań".

Pierwsza od lewej Zofia, czwarta Agnieszka Fredykówne






W tourne'e po Wielkiej Brytanii. 





Ogromna większość zdjęć z kolekcji Zbigniewa Fredyka pochodzi z tourne'e po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, które odbyto w latach 20. minionego stulecia (1925-1930). Brały w nim udział również strzelnianki, siostry Agnieszka i Zofia Fredyk. Z opowieści rodzinnych sióstr Fredyk wiadomo, że na tourne płynęły dwoma statkami. W pierwszym znajdowała się trupa cyrkowa wraz z taborem, obsługą techniczną i dyrekcją, zaś na drugim statku płynęła menażeria cyrkowa, czyli zwierzęta ze swoimi opiekunami. Pobyt za oceanem trwał kilka lat i trupa przemieszczała się po kontynencie koleją. Jedno ze zdjęć w albumie dokumentuje przygodę kolejową, kiedy to nastąpiła katastrofa kolejowa. Trupa występowała w największym amerykańskim cyrku ZOO Al. G. Barnes Cirrus „Winter Home”. Cyrkowi temu i występowi w nim sióstr Fredyk poświęcę następną część Opowieści o siostrach co Strzelno w świecie rozsławiały.

W drodze do Ameryki...


Brama największego cyrku na świecie.













W Górach Skalistych.

W rezerwacie Indian.

Pod Wodospadem Niagara. 
 Zapraszając do zainteresowania się tym tematem pragnę przybliżyć sylwetki dwóch pań urodzonych w Ostrowie k. Strzelna, później mieszkanek naszego miasta, po których przy ul. Kolejowej 9 pozostała piękna willa. Obie pracowały w cyrku niemieckim i występowały również w Polsce. Objechały całe Niemcy, występowały również w Anglii, a za oceanem podbiły serca Amerykanów i Kanadyjczyków. Były w wielu miastach, w górach skalistych i nad wodospadem Niagara. Występowały z cyrkami rodzimymi, obok kowbojów i Indian.
CDN