niedziela, 28 kwietnia 2019

Ostatnia droga śp. ks. kan. Jana Trojanowskiego



W sobotę 27 kwietnia odprowadziliśmy na miejsce wiecznego spoczynku śp. ks. kan. Jana Trojanowskiego, strzelnianina i byłego proboszcza parafii pw. św. Ignacego Loyoli we Wronowach. Mszę św. za duszę zmarłego kapłana odprawił Prymas Polski ks. abp Wojciech Polak w asyście ok. 30 księży. Słowo pożegnalne wygłosił kolega śp. ks. Jana z lat młodości i studiów seminaryjnych ks. kan. Andrzej Trzemżalski. Konduktowi pogrzebowemu przewodniczył ks. kan. Otton Szymków, który wraz z kapłanami, siostrami zakonnymi, rodziną, strzelnianami oraz byłymi parafianami z Wronowów i Mogilna, przy wtórze orkiestry dętej odprowadził trumnę ze zmarłym na kwaterę kapłanów na nowym cmentarzu w Strzelnie przy ul. Sportowej.

Śp. ks. kan. Jan Trojanowski spoczął obok: ks. prałata Ignacego Czechowskiego, ks. proboszcza Józefa Jabłońskiego oraz ks. proboszcza Stanisław Wiśniewskiego. Słowo pożegnalne w imieniu parafian wronowskich wygłosiła dyrektor SP im. Marii Konopnickiej Edyta Modrzejewska, a jedna z uczennic pożegnała zmarłego patriotycznym wierszem. W pogrzebie uczestniczyli przedstawiciele władz samorządowych miasta i gminy oraz powiatu: burmistrz Dariusz Chudziński, przewodniczący RM Piotr Dubicki z radnymi oraz wicestarosta Marian Mikołajczak.








 



































Wszystkie zdjęcia: Heliodor Ruciński

czwartek, 25 kwietnia 2019

Zmarł ks. kan. Jan Józef Trojanowski (1933-2019)



Wczoraj, 24 kwietnia zmarł w Gnieźnie w wieku 86 lat ks. kan. Jan Trojanowski, były proboszcz parafii pw. św. Ignacego Loyoli we Wronowach. Był doskonale znanym i lubianym kapłanem, wielkim patriotą, który manifestował swoje przywiązanie i miłość do Ojczyzny wszędzie tam, gdzie było mu dane przebywać. Uwielbiał poezję, którą recytował przy różnych okazjach, a w chwilach uniesienia często śpiewał pieśń patriotyczną Polskie kwiaty. Przez kilka lat był również dziekanem dekanatu strzeleńskiego. w 2003 r. został kanonikiem honorowym Kapituła przy Bazylice Kolegiackiej pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Kruszwicy. Ze względu na wiek w 2006 r. poprosił arcybiskupa Henryka Muszyńskiego, aby ten zwolnił go z funkcji proboszcza.









W latach 90. minionego stulecia po wielokroć namawiałem ks. Jana Trojanowskiego, by napisał swój życiorys. Apel ponawiałem przy okazji każdego spotkania. Aż tu razu pewnego zawitał ksiądz Jan do Domu Kultury, delikatnie zapukał do moich drzwi i wszedł do środka.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Przybylski, kiedyś prosiłeś mnie o życiorys. Proszę, tu masz i pamiętaj, że obiecałeś i nie wykorzystasz go do niecnych celów - z tymi słowami podszedł do biurka i położył przede mną kartkę drobno zapisanego papieru kancelaryjnego. Wówczas rozmawialiśmy bitą godzinę...
Dzisiaj wracam do tej kartki, pieczołowicie przechowywanej od blisko ćwierć wieku w moich zasobach archiwalnych, by przywołać zmarłego jego słowami:

Urodziłem się 4 kwietnia 1933 r. w Strzelnie przy ul. Inowrocławskiej, dawniej nr 9, naprzeciwko synagogi (obecnie stoi tam blok mieszkalny) i był to Wielki Wtorek, a ochrzczony zostałem w Wielkanoc 9 kwietnia przez ks. Zenona Niziółkiewicza, który został we wrześniu 1939 r. rozstrzelany w Świerkówcu k. Mogilna [rodzicami chrzestnymi Janka byli - Teresa Polus i Stanisław Tomicki].

Pierwsze lata często chorowałem i sprawiałem tym wiele zmartwienia rodzicom. Ojciec nauczył mnie czytać i pisać [był to okres okupacji] ze starej książki oraz z przedwojennego "Przewodnika Katolickiego", z które uczył mnie Gorzkie Żale. Matka uczyła mnie pacierza, a dodatkowo Litanii o Męce Pańskiej, odmawianej w Wielkim Poście.

Do szkoły zacząłem uczęszczać dopiero w maju 1945 r., mając juz 12 lat. Również 20 maja tego roku przystąpiłem do I Komunii Świętej, której udzielił mi ks. proboszcz Józef Jabłoński, spoczywający na nowym cmentarzu. Bierzmowania udzielił mi ks. bp. Lucjan Bernacki 3 maja 1951 r. Razem było u tego sakramentu w tym dniu 1574 osoby. Maturę zdałem w miejscowym gimnazjum, czyli Liceum Ogólnokształcącym [Gimnazjum Samorządowe w stopniu licealnym] w maju 1952 r., a uprzednio byłem świadkiem brutalnego usunięcia religii i krzyży ze szkoły. W sierpniu tego roku zostałem aresztowany przez UB, rewizja w domu, zabranie do dzisiaj nie zwróconych książek. Byłem poddany zastraszeniu i zohydzeniu przez "panów życia i śmierci".

Jesienią 1952 r. Jan Trojanowski wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Jak dalej pisze w swoim życiorysie: - 31 maja 1958 r, otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Pracowałem na różnych placówkach. Pierwszą z nich, wikariat w Gołańczy w parafii pw. św. Wawrzyńca objął 1 lipca 1958 r., gdzie przebywał do 30 czerwca 1960 r. Następnie od 1 lipca 1960 r. do 10 października 1961 r. przebywał jako wikariusz w parafii pw. św. Wojciecha w Bydgoszczy, po czym 18 października został skierowany na parafię w Radzyminie i tam pozostawał do 30 czerwca 1963 r. od 1 lipca 1963 r. powrócił do Bydgoszczy, tym razem do parafii pw. Miłosierdzia Bożego gdzie sprawował wikariat do 30 czerwca 1969 r. Z kolei od 1 lipca 1969 r. do 31 stycznia 1971 r. objął wikariat w parafii pw. Zwiastowania NMP w Inowrocławiu.

Fragment pamiętnika ks. Jana.
1 lutego 1971 r. otrzymał probostwo w nowo powstałej przed rokiem parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Sicienku. Mieszkałem we wieży kościoła, bo mieszkania dla księży nie było - pisał w swoim życiorysie. 1 lipca 1973 r. objął probostwo w Wieczynie w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tutaj przebywał do 30 czerwca 1980 r. i stąd został przeniesiony na probostwo parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Łopiennie.  

W latach 1985-2006 proboszczował w parafii pw. św. Ignacego Loyoli we Wronowach. Z ogromną troską wespół ze swoim ojcem Nikodemem, powstańcem wielkopolskim, dbał o kościół, jego otoczenie i cmentarz. Przeprowadził gruntowne remonty i zaprowadził nową aranżację zieleni otaczającej świątynię i plebanię. W 1997 r. wspólnie z Kazimierzem Chudzińskim we współpracy z Towarzystwem Miłośników Miasta Strzelna wydał książkę autorstwa swojego ojca Nikodema Trojanowskiego Moje wspomnienia.
Niestety, bandycki napad na plebanie i pobicie ks. Jana sprawiły, że w 2006 r. zrezygnował z proboszczowania i do 31 lipca 2008 r. przebywał jako rezydent w farze mogileńskiej, skąd następnie przeszedł do Domu Księży Seniorów Archidiecezji Gnieźnieńskiej. W 2010 r. na krótko wrócił do Mogilna obejmując funkcję proboszcza parafii farnej pw. św. Jakuba Większego Apostoła.

50 Lecie Kapłaństwa 18 maja 2008 r. w Strzelnie











Wszystkie zdjęcia kolor. Heliodor Ruciński


Wprowadzenie i modlitwa przy trumnie zmarłego kapłana odbędzie się w piątek 26 kwietnia o godzinie 16:00 w Domu Księży Seniorów w Gnieźnie pod przewodnictwem bp. Krzysztofa Wętkowskiego. Również w piątek 26 kwietnia o godzinie 19:00 Msza św. przy trumnie zmarłego kapłana w kościele we Wronowach. 
Msza św. pogrzebowa w sobotę 27 kwietnia o godzinie 11:00 w kościele pw. Świętej Trójcy w Strzelnie, następnie pochówek na cmentarzu parafialnym. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczyć będzie Prymas Polski abp Wojciech Polak.

Polskie kwiaty

Śpiewa ci obcy wiatr
Zachwyca wielki świat
A serce tęskni
Bo gdzieś daleko stąd
Został ojczysty dom
Tam jest najpiękniej

Ref.:
Tam właśnie teraz
Rozkwitły kwiaty
Stokrotki, fiołki
Kaczeńce i maki
Pod polskim niebem
W szczerym polu wyrosły
Ojczyste kwiaty
W ich urodzie, zapachu jest Polska

Żeby tak jeszcze raz
Ujrzeć ojczysty las
Pola i łąki
I do matczynych rąk
Przynieść z zielonych łąk
Rozkwitłe pąki

Ref.:
Bo najpiękniejsze
Są polskie kwiaty
Stokrotki, fiołki
Kaczeńce i maki
Pod polskim niebem
W szczerym polu wyrosły
Ojczyste kwiaty
W ich urodzie, zapachu jest Polska

Śpiewa ci obcy wiatr
Tułaczy głos cię gna
Hen gdzieś po świecie
Zabierz ze sobą w świat
Zabierz z rodzinnych stron
Mały bukiecik

Ref.:
Weź z tą piosenką
Bukiecik kwiatów
Stokrotki, fiołki
Kaczeńce i maki
Pod polskim niebem
W szczerym polu wyrosły
Ojczyste kwiaty
W ich urodzie, zapachu jest Polska

środa, 24 kwietnia 2019

Stanisław Woszczyński (1891-1956). Pierwszy polski nadleśniczy Nadleśnictwa Miradz



Pisząc przed laty monografię Nadleśnictwa Miradz w wykazie nadleśniczych urzędujących po 1918 r. pominąłem jednego z pierwszych polskich nadleśniczych. W kilka lat później moje kontakty z byłym nadleśniczym Nadleśnictwa Podanin (RDLP Piła) Jerzym Marianem Tarkowskim zaowocowały uzupełnieniem tej wiedzy. W poczcie przedwojennych nadleśniczych Miradza przybyła nam postać Stanisława Woszczyńskiego.


Stanisław Woszczyński (1891-1956).


Stanisław Woszczyński urodził się 17 grudnia 1891 r. we wsi Śniatynka w powiecie drohobyckim w Galicji Wschodniej (późniejsze woj. lwowskie). Wieś stanowiła własność Stanisława hr. Tarnowskiego i w tym czasie zamieszkiwało tutaj zaledwie 30 Polaków. Jego rodzicami byli Stanisław i Julia z domu Korecka. Nauki pobierał w gimnazjum w Drohobyczu, a następnie w IV Gimnazjum we Lwowie. Tam też zdał egzamin dojrzałości. Dalsze kształcenie kontynuował w Krajowej Szkole Gospodarstwa Lasowego we Lwowie, przekształconej rok później w Wyższą Szkołę Lasową. Ukończył ją w 1912 r., natomiast tytuł inżyniera leśnictwa uzyskał w 1927 r. na Politechnice Lwowskiej.

Pracę zawodową w branży leśnej rozpoczął jesienią 1912 r. obejmując stanowisko zarządcy rewiru leśnego w Dobrej koło Limanowej w Beskidzie Wysokim. W 1914 r. przeniósł się w Karpaty gdzie został zarządcą majątku na Bukowinie w Putilli nad Czeremoszem. Tutaj zastaje go wybuch I wojny światowej. Zaciągnięty do armii austriackiej był jednorocznym ochotnikiem, a następnie w stopniu porucznika pełnił funkcję tłumacza oraz oficera frontowej służby wywiadowczej. W 1916 r. zgłosił się do przedstawicielstwa zagranicznego w Wiedniu Naczelnego Komitetu Narodowego z zamiarem wstąpienia do Legionów. Niestety nie zasilił on jednak szeregów legionowych. Wracając w 1918 r. z Ukrainy przyłączył się do oddziałów Wojska Polskiego na Wschodzie znajdujących się pod dowództwem gen. ppor. Lucjana Żeligowskiego. Tak dotarł do rodziny pozostawionej nad Czeremoszem i pozostał z nią do połowy 1919 r.


Wówczas dotarła do niego informacja o możliwości objęcia funkcji nadleśniczego w jednym z nadleśnictw w Prowincji Poznańskiej. Wkrótce został powołany przez Naczelną Radę Ludową w Poznaniu do przejęcia z rąk niemieckich Nadleśnictwa Miradz w powiecie strzeleńskim. Po przybyciu na miejsce rozpoczął organizację polskiego nadleśnictwa i jednocześnie objął funkcję komendanta Straży Ludowej na powiat strzeleński. Oficjalnie jako asesor leśny został powołany dopiero 6 maja 1920 r. na stanowisko komisarza szczegółowego Nadleśnictwa Miradz. Proces przejmowania lasów nadleśnictwa z rąk niemieckich Woszczyński rozpoczął tuż po przybyciu do Miradza. Dokonał rejestracji i zabezpieczenia lasów, budynków i urządzeń leśnych oraz akt i map.

Prezydent Mościcki w lasach pod Chodzieżą 1933 r.

Po zakończeniu procesu polonizacji nadleśnictwa w 1921 r. Stanisław Woszczyński został przeniesiony do Nadleśnictwa Podanin w powiecie chodzieskim. Z tym terenem związał się do 1939 r. Po objęciu nowej funkcji przeprowadził w 1922 r. pierwsze polskie urządzenie lasu. 26 maja 1926 r. zgłosił w Biurze Patentowym wymyślony i udoskonalony przez siebie spulchniacz leśny do pielęgnacji nowych nasadzeń. Urządzenie to 14 marca 1928 r, zostało zarejestrowane pod poz. 8581. Obok racjonalizatorstwa Woszczyński z wielką pasją uprawiał poezję i łowiectwo. Jest on autorem tekstu przedwojennego hymnu leśników, ,,Darz Bór”, do którego muzykę napisał Franciszek Piasek, nadleśniczy z sąsiedniego Nadleśnictwa Promno (obecnie Sarbia). Stanisław Woszczyński wydał także niewielki tomik swoich wierszy ,,W uroczysku”. Tytuł nie był przypadkowy - jest to fragment lasu w Nadleśnictwie Podanin, w pobliżu którego Woszczyński mieszkał. Reprint ,,W uroczysku” ukazał się w 2017 r., a wydało go Nadleśnictwo Podanin z okazji Roku Patrona w Zespole Szkół w Gębicach.


W czerwcu 1931 r. stanął na czele nowo powstałego Towarzystwa Przyjaciół Związku Strzeleckiego w Chodzieży. Nadto był członkiem Wielkopolskiego Związku Myśliwych, a od 1928 r. wchodził w skład jego zarządy. Był również członek Wielkopolskiej Wojewódzkiej Rady Łowieckiej w Poznaniu. W latach 1926-1939 współorganizował ze wspomnianym już nadleśniczym Piaskiem z sąsiedniego Promna, polowania dla Prezydenta RP Ignacego Mościckiego i jego gości. To były tzw. polowania reprezentacyjne i wielkie wydarzenia, a w lesie podanińskim na ich pamiątkę ustawiony jest okolicznościowy głaz. Prezydentowi towarzyszyli zawsze inni wielcy - m.in.. generał Kazimierz Sosnkowski, oraz dyplomaci i ważne postacie ówczesnego życia politycznego i kulturalnego. Był wśród nich także pisarz i poeta Julian Ejsmond, który w opowiadaniu ,,Lisek koło drogi” wspomina nadleśniczego z Podanina:
Polowałem u nadleśniczego Woszczyńskiego w Podaninie. Las był bezśnieżny, choć czas zimy. Leśna obława: strzał tylko do dzika albo lisa. Siadłem na krzesełku myśliwskim pod zagajem...
Zaprzyjaźniony był z Włodzimierzem Korsakiem, autorem Roku Myśliwego, książki która stała się popularnym podręcznikiem myślistwa.



Stanisław Woszczyński, jak pisze Jerzy Tarkowski, był leśnikiem z powołania, autorem artykułów fachowych na tematy hodowlano-ochronne, artykułów łowieckich oraz szkiców myśliwsko-przyrodniczych. Był działaczem na niwie Związków Zawodowych Leśników RP. W 1924 r. wziął udział i zabrał głos w Zjeździe Delegatów ZZL w RP, który odbył się 27 kwietnia, podczas którego podjęto uchwałę dotyczącą odrębności prawnej LP i ich charakterze państwowym. Kolejny zjazd odbył się 25 i 26  października 1925 r. - Woszczyński przewodniczył zebraniu dotyczącemu statutu przedsiębiorstwa Polskie Lasy Państwowe. Dzięki jego zaangażowaniu przyjęto wniosek mniejszości w sprawie projektu reformy administracji LP.

Spulchniacz leśny do pielęgnacji nowych nasadzeń w/g patentu Stanisława Woszczyńskiego.
W czerwcu 1939 r. został przeniesiony do Nadleśnictwa Kłobuck koło Częstochowy i podjął pracę jako nadleśniczy oraz kierownik Szkoły Leśnej w Zagórzu. Nauczycielem był tam również Augustyn Myślicki, brat artysty malarza Józefa, autora licznych obrazów o tematyce leśnej - z lasów miradzkich.

Okupację przeżył w Częstochowie, angażując się w działania konspiracyjne AK przeciwko okupantowi. Po wojnie mieszkał początkowo w Częstochowie, a następnie w Krakowie, gdzie niestety 1 stycznia 1956 r. został aresztowany przez UB i wywieziony do Warszawy na ul. Rakowiecką. Tam w lutym zmarł podczas przesłuchań. Pochowany jest na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie

Był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną - zmarłą w 1920 r. w Miradzu i pochowaną w Strzelnie - miał 2 synów: Aleksandra i Zbigniewa, a z drugą Bolesława. Był odznaczony m.in. Srebrnym Krzyżem Zasługi (1933 r.), Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości oraz austriackim Wielkim Srebrnym Medalem Waleczności.

Jak mówi Jerzy Tarkowski śmiało można powiedzieć, że mottem życia przedwojennego leśnika z Podanina był jego wiersz ,,Kochajmy las”, którego pierwsza zwrotka brzmi tak:
Kochajmy las!
Szanujmy drzewa!
Ich modlitewny szum, ich pieśń!
I ptasząt chór co Stwórcy śpiewa
i z duszy zwiewa smutku pleśń.

Biogram opracowano na podstawie monografii Jerzego Mariana Tarkowskiego Lasy i ludzie Nadleśnictwa Podanin, Podanin 2018 oraz innych opracowań i informacji prasowych.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Poświąteczne echa


 

Doszedłem do wniosku, że skoro na blogach było o świętach, musi też być coś poświątecznego. Długo nie zastanawiając się postanowiłem podzielić się z czytelnikami moimi spostrzeżeniami, w kilku zdaniach odnosząc się do świątecznego stanu estetycznego naszego miasta.


W okresie Triduum Paschalnego codziennie chodziłem do kościoła i chcąc nie chcąc musiałem przechodzić przez Rynek. Każdego dnia mijając byłą fontannę utwierdzałem się w fakcie, że część publiczna - miejska tego najważniejszego w mieście placu została przez służby komunalne zapomniana. Dla mnie obraz nie do pojęcia, by tak reprezentacyjne miejsce legło odłogiem. Mamy miesiąc kwiecień i jak sama jego nazwa wskazuje, wiąże się on m.in. z kwiatami. Nasz zawsze ukwiecony Rynek z wielkim klombem po fontannie i z licznymi donicami w tym roku świeci pustkami. Bida, że aż piszczy? - Na pewno nie. Po nie wykoszonych trawnikach widać, że Rynek poszedł  w odstawkę. Nie znajduję wytłumaczenia na taki stan rzeczy.
 
W czasie okupacji założono wokół kościoła ewangelickiego pierwsze klomby.
 Już w same święta spotkałem kilku znajomych, którzy zjechali do miasta, do rodzin z odległych zakątków i to nie tylko Polski. W trakcie rozmów padały z ich strony pytania: - Marian, co się w tym naszym mieście dzieje? Jak ten Rynek obskurnie wygląda?




Ja starszy już człowiek nie znajdowałem słów, by udzielić sensownej odpowiedzi. Po prostu, wstydziłem się za gospodarza. W najbliższym czasie nasze Strzelno odwiedzi kilka grup turystów zagranicznych. Zostałem przez biura turystyczne poproszony o oprowadzenie zagraniczniaków ulicami miasta i opowiedzenie o historii. Nie kryję, że są to Niemcy, potomkowie kolonistów z 1782 r. i dalszych lat. Z kilkoma z nich od wielu już lat koresponduję wymieniając się wiedzą i przekazując im informacje o stanie dzisiejszym miasta i okolicy. Nie sposób jest nie przyprowadzić ich na Rynek - laboga co ja im powiem o jego stanie estetycznym?  

sobota, 20 kwietnia 2019

Wesołego Alleluja!!!



A kiedy Wielkanoc nastanie przyjmijcie życzenia drodzy czytelnicy bloga „Strzelno moje miasto” na Zmartwychwstanie Pańskie dużo szczęścia i radości, które niechaj zawsze w dobrych Waszych sercach goszczą, zaś w jasnych duszach niechaj nadzieja poruszy i swym optymizmem wszystkie żale Wam zagłuszy. Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych, pełnych wiary, nadziei i miłości, radosnego, wiosennego nastroju, serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół oraz wesołego „Alleluja”!!!