czwartek, 18 października 2018

Z Młynów na Kresy - Ks. Wincenty Siudziński (1899-1942)



Był synem ziemi strzeleńskiej - Kujaw Zachodnich, obszaru graniczącego z Wielkopolską. Kiedy przyszedł na świat rodacy jego przygotowywali grunt niepodległościowy, a kiedy kończył pierwszy etap edukacji szkolnej wybuchła Wielka Wojna, która dała kres mocarstwom zaborczym i wylała fundamenty pod wolną i niepodległą Ojczyznę.

Wincenty Siudziński (pisany również błędnie jako Studziński), urodził się 10 stycznia 1899 r. w Młynach w ówczesnym powiecie strzeleńskim, województwie poznańskim jako syn Wincentego (ur. 1857 r.) i Józefy (ur. 1860 r.) z domu Łój. Rodzice zawarli związek małżeński w 1878 r. w parafii p.w. św. Trójcy w Strzelnie. Mieszkali i gospodarzyli w podstrzeleńskich Młynach, wsi przypiętej do ściany południowej Lasów Miradzkich. Wincenty uczęszczał do Szkoły Ludowej (późniejsza Szkoła Powszechna) w Młynach. Spośród równolatków wyróżniał się wzrostem, przewyższając ich o głowę.

Dom Siudzińskich w Młynach. Ok. 1900 r. po polowaniu. Na tarasie w czerwonym kółeczku maleńki Wincenty u mamy na rękach. Po prawej w czerwonej obwódce Wincenty senior Siudziński.
 Na późniejszym zdjęciu przedstawiającym ks. Wincentego Siudzińskiego w sutannie widzimy przypięte do jego piersi cztery odznaczenia wojskowe. Pierwszym z nich jest Krzyż Walecznych, drugim Medal Niepodległości, trzecim Krzyż pamiątkowy Towarzystwa Powstańców i Wojaków "Powstańcowi broni wdzięczna Wielkopolska" i czwartym Medal pamiątkowy za Wojnę 1918-1921. W rodzinie nie zachowały się jakiekolwiek pamiątki po Wincentym, jedynie kilka zdjęć. Jedno z tych zdjęć otrzymałem w formie skanu od Jacka Rawicz-Jasińskiego z Młynów, którego matka jest w prostej linii krewną z Wincentym. Zdjęcie to przedstawia myśliwych po polowaniu. Zrobione zostało przed domem rodzinnym Siudzińskich w Młynach. Według opisu na odwrocie zdjęcia i opowieści Jacka, na werandzie po lewej stronie stoi kobieta, która trzyma na rękach małe dziecko - jest to maleńki Wincenty, przyszły Oblat Maryi Niepokalanej, a obok myśliwych po prawej stronie zdjęcia stoi ojciec malucha, Wincenty senior Siudziński.

Kolejne dwa zdjęcia, o których mowa otrzymałem przed kilku dniami od krewnej ks. Wincentego pani Marii Koziel i przedstawiają one ks. Wincentego z przypiętymi do piersi odznaczeniami. Na tej podstawie doszedłem do wniosku, że Wincenty zanim obrał ścieżkę kapłańską był żołnierzem. Zapewne wybuch Powstania Wielkopolskiego 1918/1919 sprawił, że Wincenty idąc śladami swoich krewnych wstąpił w szeregi młyńskiego oddziału powstańczego pod dowództwem sierż. Józefa Owczarskiego i wziął udział w walkach o Strzelno, następnie uczestniczył w krwawych walkach o Inowrocław.

Po oswobodzeniu stolicy Kujaw Zachodnich wstąpił w szeregi formującego się Pułku Grenadierów Kujawskich i bił się na odcinku kujawskim frontu północnego. Pułk został przemianowany później na 5. Pułk Strzelców Wielkopolskich, a następnie 20 stycznia 1920 r. na 59. Pułk Strzelców Wielkopolskich. Wincenty najprawdopodobniej w jego szeregach wziął udział w przejmowaniu od 17 stycznia 1920 r. z rąk niemieckich Pomorza. Następnie uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Podczas walk na froncie wschodnim za bohaterstwo został odznaczony Krzyżem Walecznych.


Po zakończeniu działań wojennych wstąpił w szeregi Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Młynach. To na wniosek Zarządu Koła został odznaczony Krzyżem pamiątkowym Towarzystwa Powstańców i Wojaków "Powstańcowi broni wdzięczna Wielkopolska". Warto wspomnieć, że w Powstaniu Wielkopolskim brał udział jego kuzyn z Olszy Wojciech Siudziński (1884-1961) oraz kuzyn, noszący to samo imię Wincenty Siudziński z Młynów ur. 12 sierpnia 1897 r., który poległ w Inowrocławiu 5 stycznia 1919 r. Spoczywa we wspólnej mogile powstańców na cmentarzu parafialnym w Strzelnie przy ul. Kolejowej.

Markowice 1926 r. 
 Tradycją rodzinną Siudzińskich, jak i wielu parafian parafii p.w. św. Trójcy w Strzelnie, w której skład wchodziły Młyny, były wyjazdy na coroczne wielkie odpusty do Sanktuarium Maryjnego do pobliskich Markowic. Odległość była niewielka bo ok. 14 km i zawsze udawano się tam bryczką lub wozem zaprzęgniętym w dwa rącze konie. Były klasztor pokarmelicki objęli w 1921 r. Ojcowie Oblaci Maryi Niepokalanej. Podczas jednego z takich pobytów Wincenty dowiedział się, że ojcowie przyjmują do tutejszego Niższego Seminarium Duchownego kandydatów na przyszłych misjonarzy oblackich. I tak Wincenty przekroczył próg klasztorny i zaczął pobierać nauki w Niższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów w Markowicach. Dalsze studia kontynuował w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów w Obrze. Wyświęcony został w kwietniu 1933 r., a uroczystą mszę św. prymicyjną odprawił 17 kwietnia w kościele p.w. św. Trójcy w Strzelnie.

Swojatycze - kościół p.w. św. Jerzego w czasach ks. Wincentego Siudzińskiego.
 Wypełniając swoją misyjną rolę dostał obediencję na Kresy Wschodnie jako kapłan diecezjalny w diecezji pińskiej. Został wikariuszem parafii p.w. św. Jerzego w Swojatyczach w dekanacie Stołowicze (współczesna Białoruś). Proboszczem był tam ks. Lucjan Strumiłło-Pietraszkiewicz. Wówczas miasteczko Swojatycze i region w przewadze zamieszkiwali Żydzi i Białorusini. Mieli oni swoje świątynie - synagogę i cerkiew. Polacy - katolicy w liczbie ok. 1300 parafian stanowili mniejszość i mieli swoją parafię z klasycystyczną świątynią. Leżą one w połowie drogi pomiędzy Baranowiczami a Nieświeżem, w dawnym województwie nowogródzkim. W XVIII w. słynęły ze stadniny koni, będącej własnością rodziny Obuchowiczów herbu Jasieńczyk. Miński kasztelan, Michał Obuchowicz wydając za mąż córkę Zofię za Stanisława Czapskiego, pułkownika wojsk polskich, jako posag przeznaczył jej Swojatycze. Tą drogą dobra swojatyckie wraz z ręką panny młodej trafiły do rodziny Czapskich. Po rodzicach odziedziczył je Edward Czapski, zesłaniec na Sybir i autor opublikowanych w Paryżu pamiętników. Jedna z córek Edwarda, Weronika przeniosła dobra w wyniku małżeństwa na hrabiów Plater-Zyberka z Liksny. Całość odziedziczył syn hrabiostwa, Henryk. Był on ostatnim dziedzicem Swojatycz, trzymając je do 1939 r. Potem nastąpił tu okres okupacji, przemiennie: sowieckiej, hitlerowskiej i sowieckiej. Hrabia Henryk swe dobra musiał opuścić. Zmarł w roku 1948, tysiące kilometrów od Swojatycz, aż w Rio de Janeiro.


Opis zdjęcia dokonany ręką ks. Wincentego Siudzińskiego.
 Z racji sprawowanego patronatu przez hrabiego Henryka Plater-Zyberka nad kościołem parafialnym ks. Siudziński nawiązał z hrabiostwem bliższe towarzyskie kontakty i był przez to częstym gościem w pałacu. Niestety, niewiele z tego okresu się zachowało informacji o naszym kapłanie rodem z Kujaw. Wiadomo jedynie, że jesienią 1936 r. ks. Wincenty zachorował i został w listopadzie hospitalizowany w Szpitalu Powiatowym w Pińsku. Po zajęciu tych terenów przez sowietów świątynię zamknięto, a księża zostali zmuszeni do sprawowania posługi kapłańskiej w tajemnicy przed okupantem sowieckim. Po ataku Niemiec na związek sowiecki i zajęciu Swojatycz nowi okupanci aresztowali proboszcza ks. Lucjana Pietraszkiewicza i zamordowali go 29 lipca 1941 r. Od tego czasu obowiązki proboszczowskie spadły na ks. Wincentego Siudzińskiego.

Pałac w Swojatyczach


Klimaty swojatyckie. Świronek, czyli spichrz oraz mieszkanki w strojach odświętnych.
 Prawdopodobnie ks. Wincenty został aresztowany ok. 26 czerwca 1942 r. i przewieziony do więzienia w Baranowiczach. Było to więzienie zarządzane w latach 1939‑40 przez Rosjan, a w latach 1941‑44 przez Niemców. Następnie ok. 3 lipca 1942 r. przetransportowano go do obozu koncentracyjnego Kołdyczewo. Stamtąd został wywieziony samochodem na miejsce straceń.

W Kołdyczewie był niemiecki obóz koncentracyjny i obóz zagłady zorganizowany od marca 1942 r. do lipca 1944 r. na Białorusi, ok. 20 km od Baranowicz. W obozie więziono m.in. Żydów i Polaków. Funkcjonowało tutaj krematorium. W obozie, który nadzorowało kilku Niemców, a zarządzającymi, strażnikami i katami byli Białorusini, zamordowanych zostało ok. 22 tys. więźniów - mężczyzn, kobiet, dzieci, starców różnych zawodów i pochodzenia społecznego, przeważnie narodowości polskiej, w tym ok. 24 księży katolickich. Białorusini mordowali strzałami w tył głowy oraz biciem kijem z nabitymi gwoździami.


Cmentarz prawosławny w Baranowiczach na Białorusi - miejsce spoczynku ekshumowanych szczątków doczesnych Polaków zamordowanych w lesie pod Połonką.
Ks. Wincenty Siudziński został zamordowany 13 lipca 1942 r. w Połonce koło Baranowicz w masowej egzekucja ok. 50‑400 osób (głównie Polaków, w tym ok. 15‑17 księży) dokonanej przez białoruskie Sonderkommando (dlatego sprawstwo przypisano zarówno Niemcom jak i Białorusinom). Mordu dokonano w lesie koło wsi Połonka, ok. 25 km na wschód od Baranowicz, przywożąc doń powiązanych drutami więźniów z obozu koncentracyjnego KL Kołdyczewo oraz więzienia w Baranowiczach.

Na wiele dziesiątek lat pamięć o ks. Wincentym Siudzińskim oblacie Maryi Niepokalanej w regionie swojatyckim uległa zatarciu. Polacy w większości wyjechali stąd i dopiero przemiany jakie zaszły na Białorusi po 1991 r. nieco odmieniły ten stan rzeczy. Ks. Wincenty Siudziński upamiętniony został na tablicy pamiątkowej, na pomniku nagrobnym. Znajduje się on na cmentarzu prawosławnym w Baranowiczach. Złożono tam w mogile zbiorowej ekshumowane z miejsca masowej zbrodni dokonanej w lesie Połonka szczątki doczesne Polaków (głównie inteligencji). Na pomniku umieszczono 48 nazwisk z ponad 100 zamordowanych – nieznanych, a pośród nimi Wincentego Siudzińskiego. Dokładna liczba nie jest znana.

Czasy współczesne. Swojatycze - kościół p.w. św. Jerzego.
 Niestety we współczesnych Swojatyczach pamięć o bohaterskim kapłanie, powstańcu wielkopolskim i żołnierzu z czasów Cudu nad Wisłą zatarła się całkowicie. Stoi tam nadal, przywrócony ostatnimi latami do kultu kościół św. Jerzego, w którym sprawował wieloletnią posługę kapłańską rodem z Młynów ks. Wincenty Siudziński.


wtorek, 16 października 2018

Papieskie ślady w Strzelnie



Dzisiaj, 16 października 2018 r. mija 40. rocznica wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża. Dzień szczególny dla milionów Polaków, którzy wspominają św. Jana Pawła II Papieża, jak i tych, którzy z racji wieku pamięć tę kultywują wspomnieniami swoich najbliższych. Wielokrotnie już o tym dniu pisałem, dlatego dzisiaj, przybliżę jeden ze śladów papieskich, jaki możemy dzisiaj podziwiać w Strzelnie.

Jest ich kilka, jak chociażby relikwia Świętego znajdująca się w ołtarzu głównym, Dąb Papieski - Dąb Jana Pawła II na Wzgórzu Świętego Wojciecha, piękny obraz olejny we wnętrzu bazyliki strzeleńskiej, imię Szkoły Podstawowej w Stodołach i sztandar z wizerunkiem Papieża Polaka ufundowany tej szkole. Niemalże w każdym z domostw strzelnian są przeróżne dewocjonalia przywiezione z pielgrzymek do Rzymu, czy innych miejsc. W setkach, jeżeli nie w tysiącach znajdują się w bibliotekach i naszych domach książki oraz albumy poświęcone Papieżowi Polakowi. Ale ja dzisiaj skupię swą i Waszą uwagę na śladzie w postaci strzeleńskiego Dębu Papieskiego.

Zlokalizowany on jest na Wzgórzu Świętego Wojciecha i został posadzony przy obecności i we współudziale Metropolity Poznańskiego abpa Stanisława Gądeckiego w niedzielę wielkanocną 16 kwietnia 2006 r. Inicjatorami posadzenia dębu byli, nadleśniczy Nadleśnictwa Miradz i jego pracownicy. Aktu tego dokonali abp Stanisław Gądecki, ks. kan. Otton Szymków, wicestarosta mogileński Przemysław Zowczak, burmistrz Strzelna Ewaryst Matczak, przewodniczący Rady Miejskiej w Strzelnie Tadeusz Majkut i nadleśniczy Andrzej Kaczmarek. Dąb strzeleński nosi numer 380. Oto krótka historia tej pięknej akcji sadzenia dębów na obszarze Ojczyzny Świętego Jana Pawła II Papieża.


Dąb od najdawniejszych czasów uznawany był za drzewo święte, ze względu na swe rozmiary i długowieczność. Jesienią 2003 r. leśnicy z Dolnego Śląska zebrali żołędzie z najstarszego polskiego dębu – „Chrobry”. Z okazji swego jubileuszu, ponad 300 leśników ze wszystkich Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych w Polsce (RDLP), pod duchowym przewodnictwem swojego duszpasterza bp. Edwarda Janiaka, wzięło udział w pielgrzymce do Watykanu. Pojechali, by prosić Ojca Świętego, człowieka, którego osobisty stosunek do spraw przyrody był powszechnie znany, o słowa otuchy, duchowe wsparcie i błogosławieństwo.

Żołędzie zostały poświęcone przez Jana Pawła II podczas prywatnej audiencji w dniu 28 kwietnia 2004 r. Ojciec Święty dotykał przywiezionych w koszu żołędzi, z uwagą słuchał informacji o dębie, o celu tego przedsięwzięcia i z serca pobłogosławił. W szkółce kontenerowej w Nędzy na terenie Nadleśnictwa Rudy Raciborskie wyhodowano z nich 500 sadzonek. Każda z tych sadzonek posiada stosowny certyfikat z nadanym kolejnym numerem. Z wyhodowanych drzewek, decyzją Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Andrzeja Matysiaka, po jednej sadzonce otrzymało 438 nadleśnictw, po 3 każde z 17 RDLP, pozostałe rozdysponował dyrektor generalny.


Część drzewek posadzono w pierwszym roku, pozostałe wiosną i jesienią 2006 r. Zamierzeniem leśników polskich było, aby dęby te rosły w całym kraju, w miejscach szczególnie związanych z działalnością Jana Pawła II i żeby były żywym i długowiecznym - jak dąb „Chrobry” - pomnikiem czasów, gdy po ziemi chodził Papież-Polak. Posadzone dęby, synonimy trwałości, siły, opierania się wszystkim dziejowym burzom, zarówno historycznym, jak i przyrodniczym, stanowią dla potomnych świadectwo Wielkiego Pontyfikatu Jana Pawła II oraz wierności Bogu i Ojczyźnie składanej przez polskich leśników. Papieskie Dęby nie tylko upamiętniają zmarłego Papieża. Mają znaczenie symboliczne - łączą dwa tysiąclecia dziejów Państwa Polskiego.

Dąb „Chrobry” - najstarszy dąb szypułkowy w Polsce. Rośnie w Piotrowicach (województwo dolnośląskie). Za pomnik przyrody został uznany 24 marca 1967 r. Jego wiek ocenia się na ok. 750 lat (szacunkowy „rok narodzin” – 1265). Jest to najstarsze drzewo rosnące w Polsce, choć nie tak sławne jak dąb „Bartek”. Od czasów Polski Piastowskiej w dobrej kondycji dotrwał do dnia dzisiejszego osiągając przy tym imponujące rozmiary. Pień i niektóre konary są w środku puste. Mimo sędziwego wieku wciąż owocuje wydając zdrowe żołędzie. Imię „nadało” mu niegdyś dziecko, które patrząc na potęgę drzewa powiedziało, że jest wielki jak Chrobry.


poniedziałek, 15 października 2018

Kolej strzeleńska - cz. 2


Cofnijmy się do historii, do początków strzeleńskiej linii kolejowej. Przypomnę, że we wrześniu 1888 r. dla rozstrzygnięcia kwestii miejsca wystawienia dworca w dyskusję włączył się sam prezes regencji bydgoskiej Christopher Tiedemann. 8 maja 1889 r. "Nadgoplanin" poinformował czytelników, że budowa kolei Mogilno - Strzelno rozpocznie się na wiosnę 1890 roku. Wiadomo, że wiosną zaczęło się projektowanie i pomiary geodezyjne. 

Ponownie, 26 czerwca 1889 roku "Nadgoplanin" informował, że budowa kolei Mogilno - Strzelno dotychczas nie rozpoczęta. Z pewnością na przyszłą wiosnę rozpoczną. Dworzec stanie nie na przeciw cmentarza katolickiego, tylko na gruncie p. Heilemanna tuż za cmentarzem ewangelickim. Grunt ten dzierżawca tutejszego Amtu p. Wahnschaffe chce kupić, aby swoją dzierżawę uchronić od kolei. Była to czysta spekulacja, która podłoże znajdowała w próbie gwałtownego wykupu i handlu nieruchomościami w obrębie planowanej linii kolejowej. Lecz i te próby spaliły na panewce i ustalona w obecności prezesa Tiedemanna lokalizacja nie uległa zmianie.

Podczas budowy linii kolejowej nie obyło się bez przeszkód. Jedną z nich była kradzież sprzętu geodezyjnego. 31 lipca 1889 roku "Nadgoplanin" donosił, że w Czarnotulu skradziono urzędnikom wymierzającym tor kolejowy z Mogilna do Strzelna rozmaite przyrządy miernicze. Dwie inne przeszkody to przekroczenie głębokiej pradoliny dopływu do rzeczki Panny pod Skrzeszewem oraz przekroczenie doliny rzeki Noteci Zachodniej, czyli Kwieciszewicy pomiędzy jeziorami Bronisławskim i Kunowskim. 



Most kolejowy na Noteci Zachodniej pod Bronisławiem (Foto z Internetu).
Te dwa miejsca do dzisiaj budzą podziw wśród miłośników natury. Niezwykle uroczo położone i ukształtowane nadawały krajobrazowi cech dominujących na Pojezierzu Gnieźnieńskim. Ogromnym przedsięwzięciem była budowa kilkumetrowego nasypu przecinającego dolinę pod Skrzeszewem wraz z przepustem wodnym oraz podobnego nasypu wraz z mostem jednoprzęsłowym nad Notecią Zachodnią. Stalowe nitowane przęsło mostu o długości ok. 44 metry zostało wykonane we Wrocławiu i w 1892 roku zamontowane pomiędzy dwoma kamienno-betonowymi przyczółkami.

Fragment dworca w Kunowie (Foto. z Internetu).
 Infrastrukturą towarzyszącą linii kolejowej były wybudowane wówczas dwie stacje kolejowe z dworcami towarowo-osobowymi w Kunowie i Strzelnie. Oba dworce były budynkami nadzwyczaj skromnymi i nie przypominającymi typowych dworców kolejowych. Dlaczego? Otóż, już wówczas uznano je za tymczasowe, z późniejszym przeznaczeniem ich na mieszkania. Miało to związek z planami rozwojowymi tej linii, czyli połączenia Strzelna z Kruszwicą, która już wcześniej, bo 1 stycznia 1889 r. uzyskała połączenie z Mątwami, a tym samym z Inowrocławiem.

Strzelno ul. Kolejowa - w oddali po lewej stronie dworzec kolejowy, tzw. Stary Dworzec. 
I stało się, 15 października 1892 r. na stację kolejową Strzelno wjechał pierwszy pociąg osobowy, przywożąc podróżnych z Mogilna. W tym dniu wielu strzelnian udało się specjalnie do Mogilna innymi środkami transportowymi, by następnie wrócić do miasta koleją. Ile w tym prawdy, trudno powiedzieć... 

W dzień po oficjalnym oddaniu linii kolejowej, 16 października 1892 roku Gazeta Toruńska donosiła, że kolej z Mogilna do Strzelna już wzięta do użytku publicznego i jest w regularnym ruchu. Na trasie z Mogilna do Strzelna kursowały trzy pociągi osobowo-pocztowe i trzy powrotne ze Strzelna do Mogilna. Z Mogilna do Strzelna wyjeżdżały o godz. 6:03 - I pociąg, 8:39 - II pociąg i 17:21 - III pociąg, natomiast ze Strzelna do Mogilna o 7:26 - I pociąg, 11:07 - II pociąg i 19,17 - III pociąg. W 1895 roku zmieniono godzinę wyjazdu z Mogilna i powrotu ze Strzelna II pociągu na 8:29 i 10:59.

W roku 1896 rozkład jazdy uległ kolejnej korekcie i pociągi kursowały z Mogilna o godz.: I - 6:00, II - 8:49 i III 17:31. Natomiast ze Strzelna do Mogilna o godz.: I pociąg - 7:17, II pociąg 10:50 i III pociąg - 19:27. Już w listopadzie tegoż roku wprowadzono IV pociąg, który z Mogilna wychodził o godz. 21:22 i wracał o 23:02. Do tego, do miasta docierały w cyklu nieregularnym pociągi towarowe dostarczające i wywożące towar masowy. W dostawach do Strzelna docierał węgiel ze Śląska, nawozy, materiały budowlane, maszyny i urządzenia rolnicze, nafta, a później również petrol (benzyna). Stąd wywożono wagonami: zboże, drewno, spirytus, cegłę oraz bydło, konie i trzodę.
  
Nowa linia kolejowa poza stacjami w Kunowie i Strzelnie posiadała również boczną linię towarową do Krochmalni w Bronisławiu. Została ona wybudowana kosztem zakładu i posiadała dodatkowo rampę towarową na dochodzeniu bocznicy w Jeziorkach - Amalienhof do toru głównego. Na całej długości pomiędzy stacjami Mogilno i Strzelno linię przecinało aż 18 dróg, z tego w samym Mogilnie były to dwie ulice i jedna droga polna. Nadto pod Jeziorkami tory przecinały drogę Poznań - Toruń. Były to miejsca szczególnie niebezpieczne dla użytkowników tychże dróg.

Ówczesna prasa była pełna dramatycznych opisów wypadków kolejowych, które zdarzały się w różnych częściach Wielkiego Księstwa Poznańskiego. W 1902 roku wypadek kolejowy miał miejsce także z udziałem pociągu powracającego ze Strzelna do Mogilna na przejeździe dzisiejszej ulicy 900-Lecia. Nieuważny młody woźnica wjechał zaprzęgiem konnym pod nadjeżdżający pociąg. Konie giną, na szczęście woźnicy i jadącej z nim kobiecie nic poważnego się nie stało.  

W 1903 roku w księdze adresowej dla miasta Strzelna znajdujemy nazwisko zawiadowcy stacji kolejowej, którym był Niemiec Gottlieb Wiehle. Zatrudnionych na kolei było kilku tzw. urzędników kolejowych, a także robotników. Później było to już kilkanaście rodzin, które znalazły utrzymanie na kolei łącznie z mieszkaniami służbowymi.

CDN


Część 1 opowieści o strzeleńskiej kolei znajduje się pod adresem: https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/10/kolej-strzelenska-cz-1.html

wtorek, 9 października 2018

Programy wyborcze...



W reakcji na "program" wyborczy Matczaka jeden z facebookowiczów napisał: Noo to w Strzelnie będzie prawie jak w raju... Tylko aby mieszkańcy nago nie chodzili... Tak mnie ten wpis przeraził, że postanowiłem porównać programy kandydatów na włodarza Strzelna i podzielić się swoimi uwagami z Państwem. Czynię to między innymi dlatego, by zapobiec owej rajskiej modzie chodzenia nago, a jednocześnie by obnażyć tego, który ów Eden gotuje. Z góry zaznaczam, że nie jestem zwolennikiem, by kolejne 4 lata zasiadał na fotelu burmistrza Strzelna Matczak. Jestem za konkretnymi rządami Chudzińskiego.

Do dziś nie poznałem programu trzeciego kandydata, zatem pomijam go w moich rozważaniach. A szkoda... Nadto uznałem, że skupiam się na kandydacie, a nie na partii, jaka kandydata wystawia, czy raczej z jakiej kandydat się wystawia.


Na samym wstępie analizy zadałem sobie pytanie: - Czym różnią się założenia programowe Matczaka od celów i priorytetów Chudzińskiego. Już na pierwszy rzut oka, widzimy, że pierwszy zakłada - jak dostanę pieniądze od rządu to będę realizował; zaś drugi - będę miał pieniądze "własne", unijne i rządowe, zatem do roboty. I już na samym początku oddaję głos na Darka, który w tytule programowym określił swój stopień miłości do naszej małej ojczyzny, a nie jak Ewek - chciałbym, ale co ja mogę, jak nie dadzą? Konkludując, Chudziński jest zwolennikiem prof. Kotarbińskiego i jego prakseologicznego Traktatu o dobrej robocie, zaś Matczak socjalnej teorii przetrwania według utopii głoszonej m.in. przez Henriego de Saint-Simona i Karola Marksa.

 

Przechodząc do jadłospisu, czyli Matczakowych założeń oraz Chudzińskiego celów i priorytetów, prześledźmy z uwagą i porównajmy z jaką ofertą - i czy na poważnie - wychodzą ci dwaj kandydaci. Dla przykładu fragmenty ich ofert:
Jako pierwszy (z racji wieku 64 lata, gdyby był sędzią SN, za rok nie mógłby orzekać) Ewaryst Matczak i jego założenia z jednoczesnym porównaniem z założeniami i priorytetami Dariusza Chudzińskiego (lat 53, który śmiało może wybudzić miasto z letargu i rozwijać je przez następne kadencje).
Matczak: Nasz priorytet to rewitalizacja strzeleńskiego rynku oraz zagospodarowanie Parku im. 750-lecia - mój Boże, cztery kadencje tym wózkiem się jechało, to czemu nie piątą! Nie wierzę, po prostu nie wierzę w te obietnice, choć moim i mieszkańców marzeniem było i jest, by ta obietnica została w końcu spełniona. Przypominam, że w mieście i gminie są jeszcze inne parki i skwery!
Chudziński: cały swój wielopunktowy program określa priorytetem i w tym konkretnym wypadku poszerza rewitalizację o całe śródmieście, czyli starówkę, by nadrobić wieloletnie opóźnienia Matczaka. Nadto przeprowadzi rewitalizację wszystkich skwerów i parków oraz stworzy miejsca wypoczynku i rekreacji dla dzieci i dorosłych na terenie całej gminy: Jezioro Łąkie, ścieżki rowerowe po zlikwidowanej linii kolejowej...


Idąc dalej, u Matczaka w założeniach (bardzo mglistych i mało konkretnych) znajdujemy takie sformułowanie: Będziemy wspierać działania w sferze - i tu wymienia strategiczne dla miasta i gminy działy, które powiela w kompetencjach powiatu, a które przecież stanowią priorytet rządowy. Całkowicie pomija jakie to będzie wsparcie - tak, tak, działajcie, my władza jesteśmy za - nie podając konkretów.
Chudziński: konkretnie wskazuje lokalnych przedsiębiorców i lokalne rolnictwo, których będzie wspierał, a przy tym dodaje, że niezwłocznie zaprzestanie zaciągać kredyty w "parabankach" i zakończy spór z RIO. Nadto przystąpi do rozwoju budownictwa komunalnego - mieszkaniowego wdrażając program "mieszkanie+".



Matczak proponuje utworzyć fundusz obywatelski. Na pierwszy rzut oka - ciekawa propozycja? Ale jak się zagłębimy w przepisy, to jego nie potrzeba tworzyć, on już jest i wynika z Ustawy o samorządzie gminnym i nazywa się budżetem obywatelskim, z zasadą dobrowolności jego wprowadzenia. Czyli, łaski bez! - minimum 0,5% budżetu gminy do dyspozycji mieszkańców. Zadaniem budżetu obywatelskiego jest edukacja i włączanie obywateli do decydowania o swojej gminie. Bez tego elementu to się może przerodzić w karykaturę, w plebiscyt, gdzie wygrywa ten, który głośniej krzyczy, lub ten kto tym budżetem dysponuje w fazie projektowania.

Przy okazji dogłębnej analizy warto przypomnieć, co obiecywał Matczak cztery lata temu, a czego nie zrealizował i czego nie ponowił w tegorocznej ofercie wyborczej - scatepark, 2 boiska, sprowadzenie nowych inwestorów, stabilizacja finansowa gminy, budowa obwodnicy, którą zastąpił formą zwiększenia skuteczności działań w kierunku współpracy z GDDKiA - masło maślane itd., itp. Toć to kpina i śmiech na sali, potwierdzające praktykę: obiecać można wszystko, nawet gwiazdkę z nieba i krowy latające, zamiast mleka śmietanę dające i do tego kremówkę.
 
Obietnice z 2010 r.

I już na zakończenie, gwoli sprawiedliwości rzućmy okiem również na osiągnięcia ustępującego włodarza, no i porażki, które, jak się onegdaj zarzekał, miały zniechęcić go do ubiegania się o kolejną kadencję. Słowa nie dotrzymał - startuje! Przecież gdyby odszedł, to poza pożegnaniem otrzymałby wysoką, sięgającą kilkudziesięciu tysięcy złotych odprawę i za niespełna rok emerytura - kilka tysiączków na rączkę.

Konkretny program wyborczy Dariusza Chudzińskiego zawiera propozycje dla nas wyborców nie do odrzucenia. Najważniejsze, że został opracowany w oparciu o rozmowy, sondaże i utyskiwania na marazm jaki od lat trawi nasze miasto i naszą gminę oraz o wskazówki społeczeństwa: Kruszwica potrafi, Gniewkowo potrafi, Pakość potrafi, Barcin potrafi, Mogilno potrafi, Dąbrowa potrafi, Jeziora Wielkie potrafią, Wilczyn potrafi... a Strzelno?

Strzelno też potrafi, tylko trzeba zmienić włodarza i wziąć przykład z najbliższego - Proboszcza strzeleńskiego!!!


poniedziałek, 8 października 2018

Patriotycznie i uroczyście - odsłonięcie obelisku we Wronowach



 W piątek, 5 października 2018 r. miejscowość Wronowy przeżywała już drugą w tym roku niezwykle doniosłą uroczystość z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości. Zainaugurowane 8 marca uroczystości - wówczas gminne - doczekały się w piątek "finału", czyli odsłonięcia obelisku przed Szkołą Podstawową im. Marii Konopnickiej z poświęconą wówczas tablicą okolicznościową. Jest ona odwzorowaniem kształtu Polski i symbolicznego słupa granicznego z dumnie brzmiącym napisem: Bohaterom niepodległości wieczna pamięć. W 100 rocznicę odzyskania niepodległości 1918-2018. Bóg - Honor - Ojczyzna. Społeczność Parafii Wronowy.


Tablica została zamontowana na ogromnym, kilkudziesięciotonowym głazie. Jego wyszukanie i sprowadzenie do Wronowów to zakrojone na szeroką skalę przedsięwzięcie logistyczne, którego podjął się mieszkaniec wsi, a zarazem znany przedsiębiorca transportowy Jacek Modrzejewski. Specjalna naczepa, ogromny dźwig, praca ludzkich rąk oraz pomyślunek i wiedza dały znakomity efekt. W przedsięwzięcie zaangażowała się duża grupa parafian, a w swoistą daninę niepodległościową niemalże wszyscy.


Organizatorami całości byli dyrektor SP Wronowy Edyta Modrzejewska i proboszcz parafii p.w. św. Ignacego Loyoli ks. Tomasz Zakrzewski. Gośćmi honorowymi uroczystości byli potomkowie powstańców wielkopolskich, przedstawiciele rodzin: Zakrzewskich z Mirosławic - Maria Zakrzewska-Prosner, córka Wojciecha, bratanica Stanisława i wnuczka Zygmunta; Głowackich z Witkowa - Iwona Prus, córka Mariana oraz bratanica Jana i Leona; Drogowskich z Wronowów - syn Józefa z małżonką. Wśród obecnych byli: wicemarszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego Dariusz Kurzawa, wicestarosta mogileński Krzysztof Szarzyński, burmistrz Strzelna Ewaryst Matczak, honorowy obywatel i dziekan strzeleński ks. kan. Otton Szymków, przewodniczący Społecznego Komitetu Obchodów 100-lecia Odzyskania Niepodległości i 100-lecia Powstania Wielkopolskiego Jan Szarek wraz z Zarządem TMMS, Roman Pawlak z-ca nadleśniczego Nadleśnictwa Miradz, dyrektorzy szkół, instytucji, przedstawiciele rad sołeckich...

Z udziałem dziatwy szkolnej, orkiestry dętej, pocztów sztandarowych, mieszkańców i gości uroczystość rozpoczęła dyrektor szkoły Edyta Modrzejewska. Powitała gości i zaprosiła potomków rodzin powstańców do odsłonięcia obelisku. Krótką modlitwę w intencji bohaterów zaintonował ks. Tomasz Zakrzewski. Delegacje złożyły wiązanki kwiatów, po czym udano się do szkoły, gdzie obejrzano film o Powstaniu Wielkopolskim wyreżyserowany i nakręcony przez nauczyciela tutejszej szkoły Krzysztofa Łuczaka. Kolejnym punktem dnia był koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu chóru szkolnego, który poprzedzony został prawykonaniem hymnu szkolnego skomponowanego przez Piotra Barczaka do słów Katarzyny Wawrzyniak-Koczorowskiej, tutejszych nauczycieli. Niezwykle interesującą i doskonale zaprezentowaną prelekcję poświęconą powstańcowi wielkopolskiemu, oficerowi WP płk. Stanisławowi Zakrzewskiemu wygłosił dr Paweł Politowski. Była również chwila dla zwycięzców gminnego konkursu plastycznego, którzy odebrali z rąk koordynatorki przedsięwzięcia Renaty Lesnau nauczycielki SP Wronowy i burmistrza Matczaka dyplomy i nagrody rzeczowe.

Tłumnie ruszono do zwiedzania wystawy: "Na Wschód od Strzelna - ludzie, powstanie, losy...". Oprowadzała po niej autorka aranżacji Lena Drogowska, którą w trakcie omawiania zdjęć i eksponatów wyręczała również wnuczka prof. Zygmunta Zakrzewskiego, Maria Zakrzewska-Prosner. We współautorstwie z Rafałem Budnym pani Lena zaprezentowała piękne zdjęcia z albumów rodzinnych: Zakrzewskich, Głowackich i Drogowskich. Barwna opowieść o małej ojczyźnie wywołała również dyskusję około unikatowych widoków. Na zakończenie pięknej uroczystości były podziękowania dla tych wszystkich, którzy swoim wkładem przyczynili się do uświetnienia tego lokalnego patriotycznego święta. Wpisy do kroniki oraz wspólne zdjęcie przypieczętowało dzieło wronowskich patriotów. A już nieoficjalnie goście mogli skosztować tutejszych specjałów: żurku kujawskiego, pajdy swojskiego chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem oraz pysznego ciasta. Smakołyki z kawą i herbatą zostały przygotowane przez panie pod kierunkiem szefowej miejscowego KGW, Henryki Szałkowskiej.












































Foto. Heliodor Ruciński