sobota, 26 maja 2018

Piknik rodzinno-profilaktyczny w szkole podstawowej i gimnazjum



To już po raz szósty społeczność szkolna Gimnazjum i Szkoły Podstawowej z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie zorganizowała "Piknik rodzinny" poszerzony o obchody dnia rodzicielstwa zastępczego. W tym roku został on ubogacony stoiskiem Starostwa Powiatowego w Mogilnie, na którym prezentowały się Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie oraz Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna. Piknik miał miejsce przy hali widowiskowo-sportowej przy ul. Topolowej. Uroczystego otwarcia pikniku dokonali, dyrektor szkół Tadeusz Twarużek oraz radny powiatowy Krzysztof Mleczko.








 Ale tym co przyciągnęło mieszkańców Strzelna i okolic to prezentacja dorobku szkolnego, a szczególnie w zakresie szeroko pojętego życia kulturalnego tegoż środowiska. Po raz kolejny mogliśmy podziwiać szkolną drużynę zuchową. Dzieci zaprezentowały się w koncercie piosenek harcersko-zuchowych w przepięknych mundurkach, na widok których tak ciepło reagują starsi, szczególnie z roczników byłych harcerzy i tych, którzy działają w Kręgu Starszyzny Harcerskiej. Brawo instruktorzy, brawo dzieci!







Występów innych grup wokalno-tanecznych było co niemiara. Prezentacja znakomita i radująca serca rodziców. Do tego wszystkiego stoiska z wybornym ciastem, czyli wypiekami rodziców dziatwy szkolnej oraz z napojami. W mig zapełniła się przygotowana w celach konsumpcyjnych kawiarenka wiedeńska. Wśród siedzących i konsumujących gości znaleźli się: burmistrz Ewaryst Matczak z małżonka Aurelią, wicestarosta Krzysztof Szarzyński, szefowa strzeleńskiej Gminnej Rady Kobiet, a zarazem radna miejska Emilia Walkowiak i Aldona Bachan szefowa KGW w Łąkiem. Nadto w pikniku uczestniczyli, Urszula Piwek-Brejecka dyrektor PSSE i Maria Konkiewicz kierownik PCPR.






Byliśmy również i my przedstawiciele TMMS-u. Przewodniczący Społecznego Komitetu Obchodów 100-rocznicy Odzyskania Niepodległości i 100-rocznicy Powstania Wielkopolskiego Jan Szarek zwrócił się do środowiska szkolnego z apelem o godne uczczenie tych rocznic i włączenie się w akcję renowacji pomnika nagrobnego powstańców wielkopolskich, pod którym spoczywa 19. bohaterskich strzelnian.

Dopowiem, że w ofercie programowej było swoiste wesołe miasteczko z zamkiem zjeżdżalnią i wiele innych atrakcji. Przeprowadzono rozgrywki piłkarski, konkursy i zabawy oraz dla chętnych malowanie twarzy... Powodzeniem cieszyło się powiatowe stoisko i prezentowane na nim narkogogle - przestroga przed stosowaniem używek.


Pogoda dopisała, frekwencja znakomita, dzieci i młodzież wypadła wspaniale, impreza ze wszech miar udana - zatem, do zobaczenia na kolejnej imprezie szkolnej!

piątek, 25 maja 2018

Ojciec Paweł Pius Czakaj OMI (1877-1932)



Oblat Maryi Niepokalanej, pierwszy superior i mistrz nowicjatu w Klasztorze Ojców Oblatów w Krotoszynie, a następnie w Markowicach w archidiecezji gnieźnieńskiej. Wcześniej przez 15 lat był misjonarzem i duszpasterzem środowisk robotników polskich w Nadrenii i Westfalii, superiorem polskiej wspólnoty w Höntrop koło Bochum w Zagłębiu Ruhry.

Paweł Czakaj, urodził się 3 czerwca 1877 r. w Księżej Woli w powiecie strzeleckim (niem. Groß Strehlitz - Wielkie Strzelce, obecnie Strzelce Opolskie) na Górnym Śląsku w rodzinie rzemieślniczej. Jego rodzicami byli Jan i Filipina z domu Grzonek. Ojciec wykonywał zawód obuwnika. Jego miejsce urodzenia leżało u podnóża Góry Świętej Anny, na której klasztor byłych franciszkanów i kościół piękny, a naokoło kaplice, w których są obrazy mękę Jezusa przedstawiające, kalwaryją zwane. Tu kilka razy w roku po kilkanaście i kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów na nabożeństwa przybywa - pisał Józef Lompa w 1847 r. w Jeografii Szląska. 

Paweł Czekaj zgłosił się do Kolegium Carolinum w holenderskim Valkenburgu, należącym do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, w pobliżu granicy niemieckiej. Kolegium kształciło na poziomie gimnazjum. Po jego ukończeniu rozpoczął w 1899 r. nowicjat w St.-Gerlach koło Valkenburgu, a następnie wyższe studia filozoficzno-teologiczne w Hünfeld koło Fuldy w Niemczech. Święcenia kapłańskie przyjął w 1904 r.

Polscy pionierzy oblaccy. Od lewej o. Jan Wilhelm Kulawy, Paweł Pius Czakaj.
 W 1905 r. wraz z ojcem Janem Wilhelmem Kulawy utworzył grupę misyjną. Należeli do  wspólnoty klasztoru św. Mikołaja w Kapellen koło Neuss. O. Kulawy i Ojciec Czakaj i ojciec Kulawy w lutym 1906 roku otrzymali obediencję do Arnhem w Holandii. Jednak już 17 lipca tego samego roku, po interwencji ks. kardynała Fischera obaj ojcowie powrócili bez przeszkód do Kapellen. Stamtąd wyjeżdżał w środowiska ludności polskiej przebywającej w Nadrenii i Westfalii, gdzie głosił misje i rekolekcje. Pod koniec 1917 r. grupa oblatów polskich wynajęła gospodarstwo rolne w Höntrop. Po dokonaniu adaptacji obiektów zamieszkali tam i w 1919 r. zatwierdzono założenie tam domu polskiego. Tak powstała typowo polska wspólnota w Höntrop koło Bochum w Zagłębiu Ruhry, myśląc jednak o przenosinach do Polski. Pierwszym jej superiorem zamianowano ojca Pawła Czakaja. We wrześniu 1919 r. ojciec Paweł Czakaj zwrócił się do abpa Dalbora, przedstawiając mu plany i zamierzenia względem rozszerzenia Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów na Polskę. W styczniu 1920 r. oblaci podjęli decyzję by starać się o poniemiecki internat szkolny w Krotoszynie. 16 kwietnia 1920 r. podpisali akt dzierżawy z mocą obowiązującą od 1 lipca.


Klasztor pokarmelicki w Markowicach ok. 1921 r. tuż po przejęciu przez Oblatów.
 6 czerwca 1920 r. ojciec Paweł Czekaj został mianowany superiorem pierwszej wspólnoty oblackiej w Polsce. Jego asystentami zostali ojcowie Kulawy i Jan Nawrat, a ich bezpośrednim przełożonym został superior generalny. 1 lipca 1920 r. oficjalnie zamknięto wspólnotę w Höntrop i przeniesiono ją do Krotoszyna. 15 września pierwszych 29 uczniów rozpoczęło rok szkolny w krotoszyńskim junioracie.

Dalsze starania ojca Czakaja sprawiły, że oblaci przystali na propozycję wówczas już kardynała Dalbora i uroczyście objęli 24 lipca 1921 r. były klasztor karmelitów trzewiczkowych w Markowicach. W tymże 1921 r. zostaje superiorem i magistrem nowicjatu w Markowicach. Z zaniedbanych Markowic wytworzyło się silne centrum religijne na Kujawach. Z roku na rok klasztor i świątynia stawały się piękniejsze. Powstał szereg nowych budynków gospodarczych z warsztatami. Rozwinęło się duszpasterstwo. Zaistniały liczne kółka. m.in.: różańcowe, bractwa, sodalicje, wzrosły rzesze pątników. Wierni liczniej zaczęli garnąć się do sakramentów, brać żywszy udział w rekolekcjach i w misjach św. Ojciec Czakaj wychowuje w nowicjacie w Markowicach przez kilka lat pobożnych młodzieńców na przyszłych zakonników i misjonarzy.



W 1927 r. ojciec Czakaj zachorował i nie był w stanie wywiązywać się ze swych funkcji. W tym czasie jego obowiązki wypełniali na przemian ojcowie: Leonard Nadzik, Jan Nawrat i Feliks Adamski. W 1931 r. temu ostatniemu powierzono funkcję superiora. Nadwątlonego zdrowia przez pracę ofiarną, wprost ponad siły, nie zdołał odzyskać nawet i pod pięknem włoskiem niebem, gdzie udał się w celach leczniczych. Zmarł 20 stycznia 1932 r. w Markowicach. Pochowany został na tamtejszym cmentarzu, który po dzisiaj skrywa dziesiątki doczesnych szczątków niestrudzonych w ziemskiej wędrówce misjonarzy oblatów.


Klasztor Ojców Oblatów w Markowicach w 1928 r.
 Ówczesna prasa donosiła: W cichym klasztorze w Markowicach w powiecie strzeleńskim zakończył zbożny swój żywot dawniejszy superior Ojców Oblatów ojciec Paweł Pius Czakaj. Pracował póki mógł, i za tę wytężającą pracę niech mu Bóg da odpoczynek wieczny. Odszedł od nas niestrudzony misjonarz robotnika polskiego w Westfalii, odszedł pierwszy superior z ruiny dźwigniętego klasztoru markowickiego i pierwszy mistrz nowicjuszy Ojców Oblatów, odszedł kochany i ceniony przez wszystkich, co go bli­żej znali. R. i p


wtorek, 22 maja 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 15. Rynek - cz. 12



Kolejnym przystankiem naszego spacerku po Rynku jest okazała, choć niewielka kamieniczka oznaczona „trójką". Historia tej posesji związana jest z żydowską rodziną Lewinsohnów, którzy miejsce to nabyli w pierwszej połowie XIX w. Pierwszym znanym przedstawicielem tego rodu był kupiec Simon Lewinsohn. Zajmował się on handlem maszynami i narzędziami rolniczymi. Lewinsohn należał do grupy najzamożniejszych mieszkańców miasta. Twórca rodzinnej fortuny Simon, ojciec Louisa, był od 1853 r. radnym miejskim oraz członkiem Zarządu gminy żydowskiej. Po nim pałeczkę przejął, zarówno w prowadzeniu interesu, jak i uczestnictwa w zarządzaniu miastem. Niestety zrezygnował on z prowadzenia interesu i w 1891 r. dom wraz z zabudowaniami sprzedał bogatemu Niemcowi Adalbertowi Morawietzowi.

Koniec XIX wieku. Kamienica z lewej strony z częściowo widocznym napisem "Handlung Eilenberg" nie posiada jeszcze balkonu, który wtórnie zbudowano na początku XX w.
 Spośród Niemców zamieszkujących w Strzelnie był on jednym z nielicznych, wyznania katolickiego. Już jego rodzina: żona, dzieci i wnuki byli ewangelikami. Wcześniej prowadził on w Strzelnie działalność handlową z wynajmem dużej sali, w której corocznie odbywała się stawka poborowych młodego rocznika oraz przeglądy Landszturmu. W latach 1906-1908 był radnym miejskim, a później członkiem magistratu strzeleńskiego.

Adalbert Morawietz, po nabyciu nieruchomości wraz z działalnością gospodarczą założył spółkę z Żydem Leopoldem Eilenbergiem. Leopold urodził się w 1853 r. i był synem Salomona i Pauliny Stich. Miał on dwóch braci Israela ur. w 1840 r. zamieszkałego w Poznaniu i Moritza ur. w 1855 r., późniejszego mieszkańca Wągrowca. W 1885 r. Leopold zawarł w Strzelnie związek małżeński z o rok starszą Adeliną Jacobsohn córką Davida i Rozalii Lichtenstein. Małżonkowie, niestety nie mieli potomka po linii męskiej.



Na początku XX w. Adalbert Morawietz przebudował fasadę kamienicy dodając na jej frontonie od stronie wschodniej duży balkon. Część mieszkalną, tj. I piętro zajmowała rodzina, zaś na poddaszu mieszkała gosposia. Uruchomili oni dodatkowo wytwórnię maszyn rolniczych i innych wyrobów opartych na stali. W tym celu zatrudniali kilku ślusarzy. Po Adalbercie udziały przejął syn Albert, a po Leopoldzie Eilenbergu zięć Teodor Segel. W 1928 roku syn Alberta Georg Morawietz stał się udziałowcem spółki Morawietz-Eilenberg, po tym jak odkupił udziały od Teodora Segera. Tak więc Morawietze, ojciec i syn stali się jedynymi udziałowcami spółki, pozostawiając stare brzmienie nazwy firmy Morawietz-Eilenberg. W 1929 roku zmarł ojciec Adalbert i w jego miejsce jako udziałowczyni spółki weszła wdowa Augusta z domu Kotschedoff.


W okresie międzywojennym Georg Morawietz w tajemnicy przed władzami polskimi pełnił funkcję łącznika pomiędzy władzami niemieckimi a ludnością niemiecką pozostałą na terytorium Rzeczypospolitej.

Firma prosperowała do 1945 r., a w czasie wojny kontynuował jej działalność już tylko Georg Morawietz. Zatrudniał on wielu Polaków i poza handlem maszynami i urządzeniami rolniczymi prowadzili oni również sprzedaż opału oraz warsztat mechaniczno-instalacyjny. Georg Morawietz jako kupiec i fabrykant był bardzo wpływowym Niemcem i posiadał w 20-leciu międzywojennym obywatelstwo polskie.

Fragment ul. Świętego Ducha i wlot w Rynek z pomnikiem cesarza Wilhelma I stojącym na tle kamienicy Morawietza.
 Po zakończeniu wojny sklep przejęła nowo powstała Gminna Spółdzielnia „SCh" w Strzelnie, lecz wkrótce przekazała go równie nowo powstałej po wojnie PSS „Społem". Ta ostatnia spółdzielnia prowadziła tutaj sklep „metalowy" z branżą zegarmistrzowską i artykułami domowymi. Jednym z sprzedawców w tym sklepie był więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego w Mauthausen-Gusen Marian Lipiński. W latach sześćdziesiątych sklep przeniesiono do kamienicy sąsiedniej, pod nr 4. W jego miejscu uruchomiono legendarny już dzisiaj „Bar Popularny".

Bufetowa w "Barze Popularnym" pani Jadwiga Lewandowska - Pani Jadzia.
 Bufetową była pani Rajewska, a po niej Jadwiga Lewandowska. Osobiście wielokrotnie korzystałem z tego przybytku Bachusa, wypijając szybkie piwko lubo co nieco mocniejszego trunku. Generalnie podawano tutaj alkohol pod „koreczka" serowego, śledzika lub galarcik (zylcę). Można tu było również zjeść flaki, pomidorową, kanapkę z herbatą, parówkę na ciepło oraz wypić wino - również grzane, piwo kuflowe, czyli z beczki, z butelki i oranżadę. Była tutaj część siedząca oraz tzw. wysokie stołki, przy których spożywano ofertę dnia na stojąco - przeważnie tzw. „setkę". Kiedy podchmieleni klienci wszczynali burdę, każdorazowo interweniowała milicja, błyskawicznie informowana przez bufetowe. Ten już legendarny bar zlikwidowany został na początku lat 90-tych XX w. W jego miejscu został uruchomiony prywatny sklep spożywczy, który w 2008 r. zastąpił schludny Cafe-bar z ogródkiem wiedeńskim. Wówczas też przywrócono dawną świetność elewacji frontowej.

No cóż, ale kawiarenka niestety się nie przyjęła i po dwóch latach uległa likwidacji. Wówczas też wróciła dawna branża motoryzacyjna - Sklep Motoryzacyjny CAR-POL.

Bar nie miał zaplecza sanitarnego, dlatego pobliskie korytarze i uliczki były "oszczane" przez klientów niemających się gdzie opróżnić. Ówczesne władze wpadły na pomysł, by wystawić na Rynku szalet i ów stanął, szpecąc otoczenie zniknął w 2013 r. 
W kamienicy tej mieszkał Józef Białęcki i jego sześciu synów: Stanisław, Zdzisław, Wojciech, Antoni, Jan i Leszek. Pan Józef był przyjacielem mojego ojca Ignacego i osobiście go bardzo dobrze znałem. Urodził się 21 lutego 1915 r. w Röhlinghausen w Nadrenii-Westfalii w Niemczech. Od 1920 r. mieszkał w Strzelnie. Okupację spędził w Gdyni, gdzie został wywieziony na roboty przymusowe. Po zakończeniu działań wojennych wrócił do Strzelna i podjął pracę jako księgowy w Młynie Motorowym Zygmunta Jaśkowiaka przy ul. Inowrocławskiej. Po upaństwowieniu młyna od 1950 r. rozpoczął pracę w Gminnej Spółdzielni "SCh" w Strzelnie. Początkowo jako starszy referent statystyczny, następnie wiceprezes d/s handlu, a w latach 1956-1961 prezes zarządu GS "SCh". W latach 1961-1971 pełnił funkcję wiceprezesa d/s obrotu rolnego w GS "SCh" w Mogilnie. W 1971 r. powrócił do strzeleńskiej spółdzielni i objął stanowisko wiceprezesa d/s obrotu rolnego, a następnie pełnomocnika zarządu d/s produkcji i usług. Był działaczem społecznym, w latach 1948-1949 pełnił funkcję społecznego wiceburmistrza Strzelna, wieloletnim radnym Miejskiej Rady Narodowej w Strzelnie. Zmarł w 1978 r. w Strzelnie. Pochowany na starym cmentarzu przy ul. Kolejowej w Strzelnie.


Dziś mieszkanie po dziadku zajmuje wnuczka Karolina z mężem i dwiema córkami. Często tam bywam, gdyż jest to moja rodzina. Siadamy z Tomkiem na balkonie i podziwiamy przepiękną zabudowę Rynku i cholerne sznury samochodów niszczących infrastrukturę miejską. Dodam, że stan techniczny tego balkonu nie jest ciekawy, dlatego wymaga on pilnego remontu. Sypie się od dołu tynk, a spękaną posadzką po ulewach wilgoć przenika do mieszkania. Ten stan wielokrotnie był zgłaszany. Obiecane było, że w czerwcu wejdzie ekipa i przeprowadzi jego remont. Trzymamy za słowo... Kamienica ta znajduje się w zasobach gminnej administracji mieszkaniowej.

niedziela, 20 maja 2018

Tartak Huberta



Nie ma tygodnia, a bywa, że następuje po sobie ciąg dni, w których odkrywamy coś nowego i niezwykłego z przeszłości naszego miasta. Podczas otwarcia wystawy Strzelnian droga do wolności podeszła do mnie mieszkanka Strzelna pani Kowalska, która opowiedział mi o swoim ojcu Franciszku Gapińskim, powstańcu wielkopolskim, i że ma pamiątki po nim. Po kilku dniach odwiedziła mnie w domu i przekazała owe pamiątki. W śród nich jest niezwykłe zdjęcie, które przedstawia skład drewna z 22 mieszkańcami. W podpisie tego zdjęcia znajdujemy informację, iż jest to Firma Hubert "Tartak Parowy" - Strzelno, Slipry z Państwowego Nadleśnictwa Miradz 1934 r.

Zdjęcie to przedstawia tartak parowy, który zlokalizowany był w Strzelnie przy ulicy Kolejowej, tuż za cmentarzem parafialnym. Współcześnie jest to działka pomiędzy cmentarzem a szkołą podstawową, należąca do rodziny Sech. Należał on do Tomasza Huberta, teścia przedwojennego burmistrza Strzelna Stanisława Radomskiego. Huber po 1890 r. nabył od Jana Milachowskiego posesję przy Placu Daszyńskiego: hotel z restauracją, kręgielnię i tzw. Park Miejski. Sprzedał te obiekty na początku XX w. Janowi Piątkowskiemu i w tym samym czasie nabył od Janiszewskiego posesję przy ul Świętego Ducha 9 (obecnie własność Piotra Płócienniczaka.



Tomasz Hubert, był jednym z bogatszych kupców strzeleńskich. Zajmował się handlem artykułami kolonialnymi, a również handlem bydłem i końmi, a nadto posiadał własny tartak.
Około tartaku Hubertów wybuchła wielka afera związana z jego podpaleniem, do którego doszło 1 września 1936 r. Jak się okazało w wyniku śledztwa w sprawę zamieszany był syn Tomasza, Zbigniew Hubert, który rzekomo namówił troje pracowników: Pruczkowskiego, Kropenkę i Woźniaka do podpalenia budynku tartaku. Co ciekawe pożar o godz. 21:00 zauważył sam burmistrz Strzelna Stanisław Radomski, który wówczas bawił u Hubertów jako stały gość, będąc adoratorem córki gospodarzy, Klementyny. Natychmiast powiadomił straż, która na czele z naczelnikiem OSP Karolem Teresińskim błyskawicznie przybyła na miejsce i pożar ugasiła w zarodku. Dochodzenie Teresińskiego wskazało podpalenie. Obiekt ubezpieczony był na ogromną kwotę 68 tysięcy złotych i prawdopodobnie pożar i zniszczenia miały wyegzekwować tę kwotę od ubezpieczalni. Śledztwo prowadził sam komendant miejscowej policji Mantaj. Troje robotników osadzono w więzieniu w Strzelnie, zaś Zbigniewa Huberta w Inowrocławiu. Jaki finał miała sprawa, nie udało mi się ustalić, dlatego, może ktoś dopowie tę historię z czytelników. Po dwóch latach od pożaru burmistrz Radomski poślubił Klementynę Hubert.  


sobota, 19 maja 2018

620. urodziny miasta Mogilna



17 maja 1398 r. przebywający w Inowrocławiu król Władysław Jagiełło nadał benedyktyńskiej osadzie Mogilno magdeburskie prawa miejskie. I tak od 620 lat, uroczo położone nad jeziorem, które swą nazwę przejęło od miasta i rzeką - o równie uroczym brzmieniu - Panna, początkowo niewielkie miasteczko urosło się do rangi stolicy powiatu. Dzisiaj stanowi ono chlubę mogilnian, a jego rozwijająca się z roku na rok infrastruktura budzi zachwyt sąsiadów z pogranicza Kujaw i Wielkopolski.

Samo Mogilno i ogromna część terenów gminy to historyczna Wielkopolska, to najpierw województwo kaliskie i staropolski powiat gnieźnieński, a od 1768 r. nowo powstałe województwo i powiat gnieźnieński. Zaborca pruski po pierwszym rozbiorze Polski w marcu 1774 r. zagarnął te tereny i przyłączył do obwodu nadnoteckiego, sankcjonując tę grabież 22 sierpnia 1776 r. polsko-pruską konwencją graniczną. Od tego też czasu miasto znalazło się w granicach powiatu inowrocławskiego i zaczęło nabierać nowych kształtów. W jego murach zaczęli osiedlać się Niemcy i Żydzi, rozpoczynając blisko 170-letnią wspólną i przenikającą się wzajemnie egzystencję trzech jakże różnych narodów.

1 stycznia 1818 r. Mogilno stało się stolicą nowo powstałego powiatu. Rozpoczął się stopniowy rozkwit, który szczególnego blasku i przyśpieszenia nabrał na przełomie XIX i XX w. I trwa ta hossa - z niewielkimi historycznymi wahnięciami - po dzień dzisiejszy. Przemiany ustrojowe 1989 r. zapoczątkowały nową erę w życiu miasta. To okres, który postrzegany jest jako czas szans, z których władze i mieszkańcy skorzystali w sposób niemalże maksymalny. Wielu, którzy stąd wyjechali, po latach wracając od nowa poznaje swoje miasto. Zmieniło się ono bardzo korzystnie i w swoim rozwoju nabiera blasku miasta XXI w. Obserwuję te przemiany od lat i mam je do czego porównać, mieszkając na co dzień w Strzelnie.








Z okazji tak znakomitego jubileuszu samorząd mogileński docenił mój wkład w promocję miasta i powiatu, w życie kulturalne i na niwie utrwalania przeszłości na kartach moich licznych książek i dziesiątek artykułów historycznych. 17 maja 2018 r. w Mogilnie podczas uroczystej, okolicznościowej sesji Rady Miejskiej, w pięknych i nowoczesnych wnętrzach Miejskiej Biblioteki Publicznej odebrałem z rąk przewodniczącej Rady Miejskiej Teresy Kujawa i burmistrza Leszka Duszyńskiego tytuł Zasłużonego Dla Gminy Mogilno. Ja Marian Przybylski prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna, w trzecim pokoleniu strzelnianin zostałem doceniony przez mogilnian - dziękuję!

Przemysław Majcherkiewicz odbiera z rąk burmistrza Leszka Duszyńskiego tytuł Zasłużony Dla Gminy Mogilno


Prof. dr hab. Danuta Konieczka-Śliwińska.
 Wraz ze mną ten tytuł odebrał także mój przyjaciel Przemysław Majcherkiewicz, rodowity mogilnianin, wieloletni wiceburmistrz Mogilna, człowiek, który swoje serce oddał temu miastu oraz ośmioro innych znakomitych mogilnian. Również w trakcie tej sesji prof. dr hab. Danuta Konieczka-Śliwińska, rodowita mogilnianka odebrała tytuł Honorowego Obywatela Miasta Mogilna - moje gratulacje!

Niezwykle uroczysty był dzień następny. Do Mogilna zjechali goście z różnych zakątków kraju, m.in. z miejscowości o tej samej nazwie z Mogilna Małego i Mogilna Dużego w gminie Dobroń oraz z Mogilna w gminie Warta. Te trzy miejscowości położone są na ziemi łódzkiej i od lat zaprzyjaźnione z naszym Mogilnem. Przybyli również goście zagraniczni, a mianowicie z niemieckiego Engelskirchen, położonego w Nadrenii oraz z ukraińskich Brodów (dawny Lubicz) w okręgu lwowskim - miast partnerskich. Goście z Niemiec uczestniczyli w uroczystym odsłonięciu nazwy ronda Engelskirchen u zbiegu ulic Dworcowej i Gen. Józefa Hallera.

Podczas uroczystej akademii, z okazji 620. rocznicy nadania praw miejskich Mogilnu, która miała miejsce w przepięknie odnowionej sali kina Wawrzyn, burmistrz Leszek Duszyński mówił o dziejach Mogilna i dniu dzisiejszym, szczególnie o zmianach jakie na przestrzeni ostatnich lat zaszły w przestrzeni miejskiej. Licznie przybyli goście: parlamentarzyści, samorządowcy z zaprzyjaźnionych miast i gmin, duchowieństwo, honorowi obywatele miasta Mogilna, wicemarszałek, przedstawiciel wojewody, ludzie biznesu i mieszkańcy poza oficjalnymi wystąpieniami mogli wysłuchać koncertu mogileńskiego Chóru Hemantus oraz obejrzeć wspaniałą historyczną inscenizację w reżyserii dyr. Hieronima Rumianowskiego o nadaniu praw miejskich Mogilnu.

W kuluarach pytano nas strzelnian o nieobecność przedstawicieli strzeleńskich władz samorządowych w tej dostojnej uroczystości - nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedzi, co było tego przyczyną?







Foto: Heliodor Ruciński