wtorek, 8 listopada 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 189 Cestryjewo - cz. 1

Strzelno. Widok na Cestryjewo i miasta od strony północnego wjazdu z Inowrocławia - Ciechrza - Bławat.. Gwasz Karola Albertiego z ok. 1790 r. w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu.

Blisko 13 lat temu zacząłem kompletować wcześniej zebrane informacje o jednej z najstarszych części miasta - Cestryjewie. Zlepiony nieco chaotycznie materiał opublikowałem 7 stycznia 2010 roku. Dzisiaj wracam do tamtych notatek, by w cyklu artykułów Spacerkiem po Strzelnie przejść się z Państwem ulicami Cestryjewa. Główną oś obszaru stanowi ulica Cestryjewska wraz z przylegającymi do niej ulicami: Ścianki, Świętej Anny, Szkolna, Świętego Andrzeja, Świętego Jakuba, Krzyżowa, Kasztanowa oraz Placem Świętokrzyskim, Alejami Morawskiego, ulicami Nową i Lipową. Również w skład omawianego obrębu należałoby włączyć część ulicy Michelsona, jednakże potraktowałem ją oddzielnie, jako trzecią, co do długości ulicę Strzelna.

Cestryjewo na planie miasta z 1832 r.

Z istniejących do dzisiaj najstarszych układów urbanistycznych Strzelna, Cestryjewo możemy zaliczyć do najstarszych w mieście. W średniowieczu był to obszar z centralnie wytyczoną ulicą, wokół której powstała satelicka względem wsi klasztornej i samego późniejszego miasta, osada. Kiedy na przełomie XIII i XIV wieku wytyczona została nowa droga pomiędzy Poznaniem, Gnieznem i Toruniem na odcinku której znalazło się Strzelno, niejako dla ominięcia kształtującego się już wówczas centrum miejskiego, nową drogę poprowadzono z pominięciem tegoż centrum. Odcinek ten przebiegał wzdłuż dzisiejszej ulicy Michelsona i kierował się ku Bławatom a w połowie drogi na Ciechrz i Markowice. Początek tego odcinka stanowiła osada Naskrętne z folwarkiem klasztornym zlokalizowanym w obrębie współczesnej wieży ciśnień. Zaś koniec przed rogatkami północnymi ze współczesnym Placem Świętokrzyskim. Dziś, tamten odcinek strzeleński drogi moglibyśmy nazwać obwodnicą śródmieścia Strzelna.

Plac Świętokrzyski z kaplicą pw. św. Krzyża i widokiem na Cestryjewo. Fragment nieistniejącej panoramy miasta w/g Jana Sulińskiego.

Osada przyklasztorna oraz późniejsze miasto skomunikowane zostały z nowym traktem Poznańsko-Gnieźnieńsko-Toruńskim po linii dzisiejszej ulicy Cestryjewskiej. Z czasem wzdłuż tej drogi-ulicy powstała osada, której sieć uliczek przetrwała do dziś. Po raz pierwszy z nazwami miejscowymi opisującymi pewne części Strzelna spotykamy się na początku XV w. Wiadomości te zachowały się w dokumencie z 21 sierpnia 1436 roku, w którym, to Jan Luckaw prepozyt strzeleński i konwent Norbertanek ustanowili obowiązki i prawa gminy miasta Strzelno. W dokumencie tym wymienione zostały dwa obszary miejskie: Cestryjewo i Cegiełka. Wówczas to Cestryjewo zapisane zostało w formie Czastrigewo. Wiadomym jest, iż te dwa obszary jak i obszar zwany Folwarkiem Naskrętne, to tzw. przedmieścia strzeleńskie. 

Ulica Cestryjewska

Z wyżej cytowanego dokumentu dowiadujemy się, iż na Cestryjewie osadzeni zostali na prawie niemieckim pierwsi mieszczanie strzeleńscy. Co ciekawe pewien ich odsetek stanowili osadnicy niemieccy, jednakże większość tu zamieszkująca to rodowici mieszkańcy tych ziem, a pośród nich byli i tacy, którzy wywodzili się ze stanu rycerskiego. Tutaj też znajdowała się przedmiejska kaplica pw. Św. Krzyża, ale o niej dopowiem przy opisywaniu Placu Świętokrzyskiego. Nieco później ustanowiono, że na Cestryjewie mogli budować swoje domy jedynie młynarze, którzy przez wieki parali się tutaj tym elitarnym poniekąd rzemiosłem. Poza młynami znajdowała się na przedmieściu łaźnia miejska odnotowana już przed 1559 rokiem. W 1609 roku wymieniony został tutaj organista klasztorny, Jan Wyszławski, który nabył na Cestryjewie od klasztoru zagrodę należącą do młyna końskiego kieratowego mielącego słody piwne. Zagroda ta znajdowała się między browarem Kościeskiej i domem Adama Garncarza. Na mapie katastralnej z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera, u dzisiejszego wylotu ul. Cestryjewskiej w ul. Michelsona zaznaczona została forma zabudowanego placu na kształt rynku oraz oznaczone są trzy wiatraki-młyny. Naniesiony układ ulic niemalże idealnie pokrywa się ze współczesnym ich rozplanowaniem. 

Cestryjewo z lotu ptaka - 2004 r.

Kiedy przeniesiono nazwę przedmieścia Cestryjewo na ulicę? Dzisiaj trudno to datowanie ustalić. W dziewiętnastowiecznych „Amtsblattach“ do połowy stulecia opisywano poszczególne posesje tzw. numerami policyjnymi, posiłkując się niekiedy starymi i zwyczajowymi nazwami ulic i placów. Prawdopodobnie uporządkowanie tego tematu nastąpiło po 1876 roku, kiedy to język niemiecki stał się językiem urzędowym. Wówczas to powszechnie zaczęto nadawać nazwy niemieckie poszczególnym ulicom, wprowadzając także nowe, dotychczas nienazwanym ulicom. Cestryjewo na przestrzeni minionych wieków nosiło identyczną nazwę, lecz różnie zapisywaną. I tak pisano ją również jako Czastrygewo i Czastryjewo, by następnie utrwalić w formie Cestryjewo. W końcowym okresie zaborów, pod koniec XIX w. ulica zwana Cestryjewo obejmowała swym zasięgiem współczesne ulice: Świętej Anny i Ścianki aż po ul. Inowrocławską (wówczas Pocztową) do wysokości synagogi. Natomiast od współczesnego naszym czasom zakładu kowalsko-ślusarskiego Ewarysta Błażejczaka po wlot w ulicę Michelsona nosiła zniemczoną nazwę Cestryjewostrasse. Do niej przylegały ulice: Świętego Jakuba (Jacobstrasse), łącząc ją z ul. Stodolną (Michelsona); Świętego Andrzeja (Andreastrasse), będąca połączeniem z ul. Lipową oraz Krzyżowa (Kreusstrasse), również stanowiąca połączenie z Lipową.

Ulica Cestryjewska

W czasie okupacji niemieckiej ulice: Cestryjewo i Cestryjewską urzędowo określono jedną nazwą, mianowicie Schillingstrasse, co w tłumaczeniu oznacza ulicę Schillinga. Nazwę jej odnieść możemy do nazwiska Schilling. Dziś trudno mi stwierdzić, czy w ten sposób uczczono mieszkającego przy tej ulicy pod numerem policyjnym 147 Franciszka Schillinga, mistrza kowalskiego, czy może jednostkę monetarną - szylinga. Być może, że to czysty zbieg okoliczności. Ostateczne utrwalenie się nazwy ulicy nastąpiło w grudniu 1983 roku. Wówczas to Rada Narodowa Miasta i Gminy Strzelno przyjęła uchwałę o wydzieleniu z dotychczasowej części południowej, odcinka, od uliczki Ścianki do ówczesnej posesji Tadeusza Barteckiego i przeniesienie na całą tą długość nazwy, ulica Ścianki. Natomiast w dalszym przebiegu od ulicy Inowrocławskiej do Michelsona pozostawiono nazwę - ulica Cestryjewska.

A teraz o etymologii Cestryjewa (pisanego również jako Cestryiewo, Cestrajewo). Znaczenia pierwotnej nazwy miejscowej „Czastrygewo" - „Czastryjewo" możemy doszukać się w wyrazie 'częsty', które ma odniesienie do prasłowa w języku czeskim 'czastý' - „szczęsny". Zatem, czyżby Cestryjewo, miałoby być miejscem szczęsnym lub szczęśliwym. Mniemam, że raczej należy je odnieść do wyrazu 'częsty', od którego możemy wywodzić częste podróżowanie. Osada Cestryjewo powstała wzdłuż drogi łączącej klasztor i osadę przyklasztorną z nowo wytyczonym traktem handlowym. Była ona często przemierzana - uczęszczana (słowo etymologicznie wywodzące się z wyrazu 'częsty') przez podróżnych i dlatego od tego wzmożonego i częstego ruch na tej drodze, nazwano osadę Cestryjewem. Natomiast końcówka -jewo była typową w nazwach topograficznych i spotykamy ją w nazwach miejscowych Młodojewo (osadzie później zaginionej) jak i innych, np.: Golejewo, Grajewo, Kołodziejewo itd. 

Ale Cestryjewo to nie tylko ulica, to także obszar bagienny z parcelami - łąkami przypisanymi poszczególnym posesjom miejskim. Jest to współczesny teren rozciągający się pomiędzy ul. Inowrocławską - wylot z miasta - i ulicami: Nową, Franciszka Morawskiego a Placem Świętokrzyskim. Jednym zdaniem, jest to cały obszar ogródków działkowych powstałych po 1966 roku, ujęcia wodnego dla miasta Strzelna oraz niewielkich działek rolnych i łąk wzdłuż rowu ściekowego, popularnie zwanego „Śmierdzielem“. Jeszcze na początku lat sześćdziesiątych XX w. stanowił on szachownicę kilkuset arowych poletek, na których uprawiano w przeważającej mierze ziemniaki i warzywa.

Cestryjewo z lotu ptaka - 2004 r.

Część Cestryjewa była przedzielona drogą (obecnie ul. Inowrocławską) i znajduje się ona po wschodniej stronie tej drogi - ulicy. Przylgnęła do niej nazwa „Seperaki“, zwane też pospolicie „Seperokami“. Nazwa ta pochodzi od słowa 'separacja' - rozdzielenie, z łacińskiego separo = oddzielam. Warto wiedzieć, że wszystkie posesje miejskie posiadały za tzw. murami działki dawnymi przywilejami miejskimi im przydzielone. Znajdowały się one właśnie na Cestryjewie i Seperakach oraz na tzw. Błotach - pod Starczewem. Prawa mieszczan strzeleńskich do tych parceli, od dawien dawna nadane, zostały potwierdzone przywilejem prepozyta Józefa Łuczyckiego i konwentu norbertanek 10 listopada 1764 roku. W nim to czytamy, iż grunta wszystkie miejskie, w tym Cestryiewo, przy swoich prawach i przywilejach utrzymują się i niniejszym aprobują prawem.

Ta separacja - rozdzielenie pól cestryjewskich nastąpiło po wytyczeniu i wybudowaniu nowej drogi ze Strzelna do Inowrocławia, co miało miejsce w połowie XIX w. (Szosa Poznań - Toruń). Wzorem ulic centralnych przespacerujmy się Cestryjewską i zobaczmy któż to przy tejże ulicy zamieszkiwał i zamieszkuje oraz jaką profesją zajmował się i zajmuje…

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga

 

piątek, 4 listopada 2022

Wszystkich Świętych, Zaduszki, Wypominki

Uroczystość Wszystkich Świętych w Kościele to wspomnienie wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli stan zbawienia i są już w niebie. To święto przypomina o powszechnym powołaniu do świętości. Każdy z wierzących, niezależnie od obranej przez siebie drogi życia: małżeństwa, kapłaństwa, życia konsekrowanego czy samotności, jest powołany do świętości. Bóg powołuje do świętości wszystkich, dlatego każdemu wierzącemu pomaga swą łaską. Każdy otrzymał dar zbawienia, bo Jezus Chrystus złożył ofiarę za wszystkich ludzi. Od każdego z nas jednak zależy, w jakim stopniu przyjmie od Boga dar świętości.

Wspomnienie wszystkich świętych ma źródło w kulcie męczenników. W rocznicę śmierci, która dla chrześcijan jest dniem narodzin dla nieba, odprawiano na grobach męczenników Eucharystię i czytano opisy męczeństwa. Początki uroczystości Wszystkich Świętych sięgają IV w. W Antiochii czczono wtedy pamięć o wielu bezimiennych męczennikach, których wspominano w niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. W Rzymie w VII w. papież Bonifacy IV poświecił dawny Panteon i uczynił go kościołem ku czci Bogurodzicy oraz wszystkich męczenników. Polecił przy tej okazji umieścić tam kamienie przywiezione z katakumb chrześcijańskich męczenników.

Z rocznicą tych wydarzeń związane było rzymskie święto Wszystkich Świętych. Czczono wtedy jedynie Maryję i męczenników. W późniejszych wiekach dołączono kult „wszystkich doskonałych Sprawiedliwych”. Obchody przeniesiono z 13 maja na 1 listopada. Powodem były prawdopodobnie trudności z wyżywieniem rzesz pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę. Listopadowa data była już znana w Irlandii oraz Anglii, a od VIII w. święto to rozprzestrzeniło się w całej chrześcijańskiej Europie. Po ostatniej reformie liturgii teologowie podkreślają, że uroczystość Wszystkich Świętych obejmuje nie tylko świętych beatyfikowanych czy kanonizowanych, ale wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli doskonałość, a zatem także zmarłych krewnych i przyjaciół.

Na długo przed 1 listopada przygotowujemy się do wspólnego spędzenia tego dnia w gronie rodzinnym, zarówno na cmentarzach, jak i w zaciszu domowym. Również i w tym roku stajemy przy grobach w modlitewnym skupieniu i wspominamy najbliższych oraz przywołujemy chwile spędzone z nimi. Zaś w domowych rozmowach przekazujemy w opowieściach wspomnieniowych dzieje rodzinne, utrwalające w młodych historię rodu. Przybrane mogiły - różniące się estetyką dekoracyjną - oddają nasze uczucia do zmarłych współmałżonków, dzieci, rodziców, przodków. Duża ilość grobów rodzinnych na jednym cmentarzu świadczy o wielopokoleniowym zasiedzeniu miejscowości, czy regionu. Z tablic inskrypcyjnych, dat żywota możemy wyczytać dzieje naszych korzeni rodowych tkwiących od dziesiątek, a niekiedy setek lat w tej ziemi. Dzień ten niesie również refleksje nad własnym żywotem, czy aby dobrze spełnionym?

Dwa cmentarze - katolicki i ewangelicki we Wronowach

Zaduszki

W odróżnieniu od dnia Wszystkich Świętych, w Zaduszki Kościół modli się za wszystkich zmarłych w intencji zbawienia dusz odbywających w czyśćcu pokutę. Zaduszki to również stary polski zwyczaj, którego korzenia doszukiwać się możemy w Dziadach pogańskich. W chrześcijaństwie zwyczaj ten zapoczątkował w 998 r. św. Odilon, opat z benedyktyńskiego Cluny, jako przeciwwagę dla starych zwyczajów pogańskich czczenia zmarłych. W Polsce tradycja Dnia Zadusznego sięga XII w. a końcem XV w. rozlała się na cały kraj. Tradycyjnie dzień ten obchodzimy następnego dnia po Wszystkich Świętych. Odwiedzamy cmentarze z grobami bliskich, zapalamy znicze, modlimy się i wspominamy zmarłych. Opowiadając o przodkach, niejako utrwalamy o nich pamięć w młodym pokoleniu. 

W obrzędowości ludowej przetrwał jeszcze gdzieniegdzie zwyczaj karmienia dusz zmarłych, przybyłych w tym dniu z zaświatów na ziemie. W tym celu pozostawiano przez cały dzień na stole chleb z masłem lub cały obiad. Specjalnie wypiekanym chlebem dzielono się także z żebrakami modlącymi się na cmentarzach za dusze zmarłych. Ten chleb w zależności od regionu posiadał swoją nazwę np.: „Powałka”, „Petryczka”, „Zaduszka” lub „Chleb Umarłych”. Do obrzędów zadusznych w kościele katolickim należy także specjalna msza odprawiana w tym dniu, a zwana „pominkami”.

Nowy cmentarz katolicki w Strzelnie przy ul. Sportowej

Listopadowe wypominki

Wypominki są jednym ze znaków naszej modlitewnej pamięci o zmarłych i ich tradycja sięga odległego X w. Wcześniej, modlitwa za zmarłych praktykowana była w Kościele już od II w., a od III wieku Kościół modli się za zmarłych w czasie Eucharystii. Z czasem przyjęła się też znana do dzisiaj praktyka odprawiania Mszy św. za zmarłych pokutujących w czyśćcu.

W liturgii eucharystycznej sprawowanej w starożytnym Kościele odczytywano tzw. dyptyki, na których chrześcijanie wypisywali imiona żyjących biskupów, ofiarodawców, dobrodziejów, ale także świętych męczenników i wyznawców, oraz wiernych zmarłych. Z biegiem lat dyptyki zastąpiono wspomnieniami - specjalnym nabożeństwem za zmarłych, podczas którego wyczytywana jest lista imion i nazwisk zmarłych osób, które wierni chcą w modlitwie polecać Bogu. Wypisywane są one na kartkach i wraz z dobrowolną ofiarą przynoszone są do parafialnej kancelarii. Następnie sporządza się listę nazwisk zmarłych, którą kapłan odczytuje podczas nabożeństwa, wzywając zebranych do modlitwy w ich intencji. Najczęściej wierni odmawiają w intencji zmarłych dziesiątkę różańca lub tradycyjną modlitwę Wieczny odpoczynek

Wypominki często funkcjonują w dwojakiej odmianie jako listopadowe - gdy imię zmarłego wyczytuje się podczas listopadowego nabożeństwa za zmarłych oraz roczne - gdy zmarłych wspomina się przez cały rok, w każdą niedzielę przed Mszą św. Świecką formą wypominek są organizowane od lat Zaduszki poetycko-muzyczne, jak chociażby te w Muzeum Ziemi Mogileńskiej, czy od dwóch lat w Domu Kultury w Strzelnie.

Cmentarz katolicki w Ostrowie
 Post scriptum

Wiele grobów zasłużonych strzelnian pokrytych patyną czasu, nad którymi już nikt z rodzin nie sprawuje pieczy, znalazło nowych opiekunów. Kilka razy w roku porządkują je służby miejskie na zlecenie burmistrza Strzelna, pod nadzorem członków TMMS, którzy weryfikując te miejsca, dopisują do wydłużającej się listy, co rusz to nowe. Najstarsze i najbardziej nadgryzione zębem czasu pomniki nagrobne wymagają szczególnej troski, w postaci gruntownego remontu, rekonstrukcji, odbudowy, czy wręcz wystawienia nowego stylizowanego pomnika. Dla ich ratowania od lat TMMS prowadziło kwesty cmentarne. Niestety, od trzech lat już nie organizuje się tej chlubnej i efekty przynoszącej akcji. Średnia wieku członków TMMS to 72 lata i rośnie... 

Stodoły. Kapliczka przy cmentarzu (2003 r.)

poniedziałek, 31 października 2022

Zmarł Marian Jan Pałaszyński (1940-2022)

 

W piątek, 28 października 2022 roku w wieku 82 lat zmarł znany strzeleński pedagog, wieloletni dyrektor Zbiorczej Szkoły Gminnej w Strzelnie, radny miejski Marian Jan Pałaszyński. Pochodził z rodziny o głęboko zakorzenionych tradycjach patriotycznych, w której dewiza Bóg, Honor, Ojczyzna odgrywały pierwszoplanową rolę. Wystarczy wspomnieć ojca Jana i wujków Kazimierza i Mariana. Dwaj pierwsi byli żołnierzami Legionów Polskich Józefa Piłsudzkiego i walczyli w oswobadzaniu kresów i wojnie polsko-bolszewickiej. Wuj Marian wraz ze szwagrem Adamem Sobotą byli żołnierzami podziemia, pochwyceni przez Niemców zostali straceni w 1942 roku.

Ta tradycja patriotyczna towarzyszyła przez całe lata śp. Marianowi i towarzyszy Jego rodzinie. Przy okazji świąt i rocznic wspominał swoich bohaterskich przodków. Posiadał ogromną wiedzę regionalną, którą dzielił się ze mną podczas długich rozmów o naszej małej ojczyźnie. Śp. Marian Pałaszyński poprzez swoją małżonkę Felicję, również nauczycielkę, spokrewniony był ze znakomitością wywodzącą się z naszego regionu prof. Czesławem Pilichowskim. Przywołując lata minione należy podkreślić, że szczególna aktywność społeczna śp. Mariana Pałaszyńskiego przypadła na lata 90. i początek nowego tysiąclecia. Były to ciężkie lata kryzysu i budowy społeczeństwa obywatelskiego, ale również lata przezwyciężania trudności i pomyślnego rozwoju miasta i gminy. 

Urodził się w czasie okupacji niemieckiej 5 września 1940 roku w Strzelnie, w rodzinie rzemieślniczej Jana i Kazimiery z domu Zomerska. Wraz z trojgiem rodzeństwa pierwsze nauki pobierał w szkołach strzeleńskich. W 1958 roku zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym w Strzelnie. Był to rocznik obdarzony szczególnie zdolnymi i ambitnymi absolwentami, a spośród nich takimi jak: Marian Kasprzyk - nauczyciel i wiceburmistrz, Jerzy Kisilowski - profesor dr hab. inż., Tadeusz Kostka - wieloletni dyrektor Izopolu Trzemeszno, Aleksandra Olejnik-Wiśniewska - nauczycielka, Jerzy Stęczniewski - farmaceuta i biznesmen, Marian Trzecki - nauczyciel, Zbigniew Zaród - lekarz wet. oraz Ludwik Zbytniewski - nauczyciel i wieloletni dyrektor strzeleńskiego Liceum Ogólnokształcącego.

Po maturze w 1958 roku zdał egzamin wstępny na studia prawnicze UAM, lecz z braku miejsc nie został przyjęty. Zaraz też rozpoczął pracę w Wydziale Finansowym Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, a w roku następnym podjął dalsze kształcenie w Studium Nauczycielskim w Poznaniu na kierunku geografia. Równocześnie odbył obowiązkowe przeszkolenie wojskowe, zakończone przeniesieniem do rezerwy. 1 września 1961 roku został zatrudniony jako nauczyciel w Szkole Podstawowej w Ostrowie. Tam też realizował się wraz z miejscowym społeczeństwem na niwie kulturalnej, organizując teatr amatorski - samemu w nim występując. W dwa lata później został zatrudniony na stanowisku kierownika referatu ogólnego w Wydziale Oświaty Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Mogilnie. Tam też w latach 1966-1974 powołany został na stanowisko podinspektora, a następnie inspektora oświatowego. W tym czasie sprawował nadzór pedagogiczny nad ponad 30. placówkami oświatowymi w powiecie. Podejmował się wielu wyzwań i przedsięwzięć, co pozwoliło mu w zdobyciu ogromnego doświadczenia na polu pedagogicznym oraz organizacji i zarządzania oświatą. Jak sam wspominał, wiele praktycznych wskazówek otrzymywał od swojego ówczesnego przełożonego powiatowego inspektora szkolnego Aleksandra Szafarka - wiele mu zawdzięczałem. 

Jednocześnie pogłębiał swoją wiedzę poprzez samokształcenie i rozpoczęcie studiów magisterskich na kierunku geografia, na Wydziale Pedagogicznym UAM w Poznaniu, które ukończył w 1971 roku. Po likwidacji powiatów i powstaniu Zbiorczych Szkół Gminnych w 1974 roku objął stanowisko dyrektora Zbiorczej Szkoły Gminnej w Strzelnie, łącząc je z działalnością harcerską w Miejsko-Gminnej Radzie Przyjaciół Harcerstwa. Kierując ZSG zarządzał siecią 22 szkół (podstawowych, średnich, zawodowych i przedszkoli), zapewniając tym samym realizację zadań wychowawczych, dydaktycznych i opiekuńczych na terenie całej gminy. Przy tej okazji stworzył lepsze warunki kształcenia dzieci wiejskich, porównywalne ze szkołami miejskimi, łącząc nieefektywne małe szkoły wiejskie z większymi. Przeprowadzona w 1980 roku przez Ministerstwo Oświaty wizytacja szkolnictwa gminnego kierowanego przez dyrektora Mariana Pałaszyńskiego dała ocenę bardzo dobrą. W międzyczasie w 1978 roku ukończył Studium Podyplomowe w zakresie organizacji pracy i kierowania oświatą przy Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy. Tworząc klasy specjalne w SP 2 doprowadził poprzez swoje działania do powstania w 1982 roku samoistnej placówki oświatowej, dzisiejszego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy ul. Parkowej. Kolejna reorganizacja szkolnictwa i zniesienie zbiorczych szkół gminnych, sprawiła, iż dyrektor Pałaszyński w latach 1984-1985 piastował funkcję inspektora oświaty przy Kuratorium Oświaty i Wychowania w Bydgoszczy, łącząc ją z funkcją wizytatora szkół z całego obszaru miasta gminy Strzelno.

W 1987 roku odszedł ze stanowiska inspektora i zaczął pełnić funkcję dyrektora Szkoły Podstawowej w Markowicach, pozostając tutaj do 1991 roku, tj. do czasu przejścia na emeryturę. W 1988 roku podnosząc kwalifikacje w Instytucie Kształcenia Nauczycieli w Bydgoszczy uzyskał II stopień specjalizacji zawodowej w zakresie organizacji i zarządzania oświatą. W czasie pełnienia funkcji dyrektora sfinalizował - zainicjowane w 1985 roku - nadanie w 1990 roku imienia Gustawa Zielińskiego SP w Markowicach, a w roku następnym sztandaru tejże placówce oświatowej; ukończył montaż centralnego ogrzewania w budynku szkolnym. Po przejściu w stan spoczynku, w niepełnym wymiarze godzin, nadal uczył (do 1999 r.) w strzeleńskich placówkach oświatowych: w SP 2, Społecznym Liceum Ogólnokształcącym, OSW i Zespole Szkół Zawodowych. 

Aktywnie uczestniczył w życiu społecznym naszego miasta. W 1982 roku znalazł się w składzie Komitetu Obchodów 750-Lecia Nadania Strzelnu Praw Miejskich, a w roku następnym wszedł w skład grupy działaczy społecznych, którzy założyli Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna. Był członkiem pierwszego i kolejnych Zarządów TMMS. Przez dwie kadencje był radnym Rady Miejskiej w Strzelnie, pełniąc w niej funkcję przewodniczącego Komisji Rozwoju Gospodarczego, Mienia Komunalnego oraz Ładu i Porządku Publicznego. Był również członkiem Zarządu Miejskiego oraz rzecznikiem prasowym organów samorządowych. Od chwili powstania periodyku „Wieści ze Strzelna“ współpracował z redakcją, pisząc artykuły i dostarczając aktualności do działu Sygnały informacyjne. Na ich łamach pierwszy poruszył sprawę powołania policji municypalnej, czyli straży miejskiej. Był inicjatorem i orędownikiem jej powstania. Straż Miejska funkcjonowała w naszym mieście w latach 1995-2019. Również współredagował wydawany w latach 1997-1998 miesięcznik samorządowy „Gazetę Strzeleńską“. Jego aktywność to również pełnienie funkcji wiceprezesa Zarządu Oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz przewodniczenie w latach 1994-2007 Sekcji Emerytów i Rencistów przy OZNP.

Na polu społecznym i zawodowym został odznaczony: Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Odznaką ,,Przyjaciel Dziecka’’ oraz licznymi innymi wyróżnieniami, dyplomami, listami gratulacyjnymi i podziękowaniami.

Z żoną Felicją wspólnie przeżyli 56 lat małżeństwa, wychowali i wykształcili dwoje dzieci oraz doczekali się pięciorga wnucząt. W życiu kierował się przede wszystkim dokładnością i solidnością podejmowanych działań, obiektywizmem i racjonalnym myśleniem. Wyznawał humanistyczne idee zgody i współdziałania. Niestety życie nie oszczędzało śp. Mariana, chorował prawie 20 lat, a mimo to zachował pogodę ducha, dowcip, pozytywne nastawienie, a rodzina, która stworzył była dla niego najważniejszym dorobkiem życia.

Napisałem m.in. na podstawie zgromadzonych materiałów własnych śp. Mariana Pałaszyńskiego i opracowanych przez córkę Kamilę Pałaszyńską-Drabik.

Pogrzeb śp Mariana Pałaszyńskiego odbędzie się w sobotę 5 listopada 2022 roku. Msza św. o godz. 11:00 w bazylice św. Trójcy w Strzelnie - ceremonia pgrzebowa o godz. 12:00 na starym cmentarzu przy ul. Kolejowej w Strzelnie


 

poniedziałek, 24 października 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 188 Ulica Michelsona - cz. 7

Ulica Stodolna 24, później Michelsona 59 - 13 sierpnia 1949 roku ślub Marii z Łuczaków i Feliksa Dobrzyńskiego

Do wczoraj pogoda sprzyjała spacerom i to niezależnie od tego, czy uprawialiśmy je ulicami miasta, czy leśnymi i polnymi ścieżkami. Dzisiaj diametralna zmiana, chmurzyska siąpiący deszczyk i o dziwo, chęć do pracy. Bóg wie, co nam dzionek przyniesie, a póki co ja od kilku godzin siedzę przed komputerem i finalizuję opowieść o ul. Michelsona. W tygodniu nie miałem czasu, w końcu odłożyłem pisanie książki i wziąłem się za dokończenie ulicy Michelsona. Wiem, wiem, że nie należy ona do ulubionych traktów spacerowych, a to ze względu na panujący tutaj ruch, spaliny i korki. Mimo wszystko polecam chociażby ten mój wirtualny sposób odwiedzenia tej ulicy i poznanie ciekawostek z jej przeszłości. Dzisiaj, tym razem wybiórczo, staniemy przed kilkoma posesjami, o których pozwolę sobie co nieco opowiedzieć, by już w następnej części udać się w inny zakątek miasta.

Zapewne pięćdziesięciolatkowie i starsi pamiętają, że w piwnicy nowo wybudowanego wówczas jednorodzinnego domu pod numerem 33, należącego do państwa Rogozińskich funkcjonowała mała gastronomia. Przez pewien czas królowało tutaj deficytowe piwo beczkowe. Jako, że nie bywałem w tym lokalu niewiele mogę o nim powiedzieć. Pamiętam jedynie, że właściciel pan Eugeniusz był taksówkarzem, co zostało uwiecznione na tablicy pamiątkowej ustawionej w Rynku przy dawnym miejscu postojowym tych środków transportowych.

Nieco więcej w mojej pamięci zapisało się o kolejnym domu, który oznaczony jest numerem 35. Blisko 60 lat temu, w okresach zimowych wcześnie rano skoro świt, w niedzielę zbieraliśmy się grupą młodych chłopców przed bramą tejże posesji, by stąd wyruszyć na polowanie. Stanowiliśmy tzw. nagankę podczas polowań na zające. Tutaj swoją bazę miało miejscowe Koło Łowieckie Nr 66 Szarak. Łowczym Koła był właściciel tejże posesji pan Nowak i to pod jego domem rozpoczynały i kończyły się łowy. Pamiętam ówczesnych myśliwych, choć nie wszystkich: aptekarza Gwidona Stęczniewskiego, lekarza Abramczyka, nauczycieli - Czesława Jankowskiego i Walentego Kusza, drogerzystę Władysława Worsztynowicza, Ignacego Tylkowskiego. To na te polowania przyjeżdżał z Bydgoszczy nasz wujek myśliwy Paweł Woźnych, który zabierał nas czterech najstarszych braci, byśmy - odpłatnie - naganiali zwierzynę myśliwym. Była to dla nas niesamowita frajda, gdyż polowania odbywały się na polach okolicznych wsi: Bławaty, Ciechrz, Wymysłowice, Bożejewice-Żegotki, Sławsko Dolne. Dzisiaj z braku zajęcy już takich polowań nie zobaczymy. Pamiętam, że kiedy robił się wczesny zmierzch wracaliśmy z łowów na przyczepach ciągnionych przez traktor, a z nami na stojakach trofea 100 i niekiedy więcej, bo i 140-150  zajęcy.  

Zaszczepiona w latach młodzieńczych pasja łowiecka tkwi w moich dwóch najstarszych braciach do dziś. Najstarszy, Michał jest członkiem Szaraka, zaś Antoni, leśnik z wykształcenia nad zwierzyną łowną pracuje naukowo, pisze książki o tematyce łowieckiej, wydaje periodyk dla myśliwych - „Zachodni Poradnik Łowiecki“ oraz zasiada w naczelnych władzach łowieckich. Ja łowiectwo uprawiam na papierze, piszę artykuły, monografie leśne, które zawierają również wątki łowieckie, a aktualnie pracuję nad dziejami łowiectwa ziemi strzeleńskiej - druk z początkiem przyszłego roku. Przez wiele lat kolegowałem się z synami właścicieli tej posesji: śp. Wojciechem, z którym chodziłem do szkoły podstawowej i ze śp. Romanem, z którym pracowałem w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“. Często zachodziłem do stolarni - miejsca pracy Romana - na krótkie opowieści, o tym, jak to drzewiej bywało. Ale wracając do spacerku dopowiem, że obecnie dom po rodzicach dzierży wraz z mężem córka państwa Nowaków, pani Barbara Zwolińska.

Naprzeciwko posesji Nowaków przez lata funkcjonowało piękne ogrodnictwo Jarlaczyków ze szklarniami i inspektami. Często tutaj bywałem, gdyż wraz z ojcem Józefem ogrodnictwo prowadził również syn Andrzej, z którym się kolegowałem. Ogrodnictwo działało do śmierci kolegi tj. do 1997 roku. Pisałem o nim przy okazji spacerku ulicą Inowrocławską, gdzie Jarlaczykowie mieszkali. Po likwidacji ogrodnictwa był tutaj komis samochodowy, a ostatnio hurtownia sprzętu rolniczo-ogrodniczego, która w tym roku zwinęła swoją działalność.

Kolejny dom pod numerem 37 to współcześnie wystawiona tzw. piętrówka. Tutaj znajdował się zakład kamieniarski pana Drzewieckiego. Specjalizował się on w produkcji - jak to klienci mawiali - solidnych nagrobków. Z kolei w kamienicy nr 39, dzisiaj podzielonej pomiędzy dwóch właścicieli mieszkał mój kolega Maryś Lewandowski. Chodziliśmy razem do podstawówki, razem poszliśmy do wojska do Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce. Po szkoleniu ja trafiłem, jako radiotelegrafista do centrum dowodzenia na Hel, a Maryś do kompani reprezentacyjnej, do Warszawy. Po ożenieniu się wyprowadził się stąd - później zamieszkał na Piastowskim - niestety, kolega Maryś już nie żyje.

Przechodząc dalej pomijam kilka posesji i przechodzimy pod numerem 47 - róg Michelsona z Dąbrowskiego. Stoi tutaj piętrówka, a jeszcze do lat 90. XX w. w miejscu tym były zabudowania po gospodarstwie rolnym Janowskich. Nowy właściciel rozebrał je i postawił nowy dom mieszkalny. Naprzeciwko niego widzimy posesję stojącą frontem do ul. Michelsona, jednakże przypisana ona jest do ul. Świętego Jakuba. Jest to dom rodzinny śp. ks. kan. Jana Trojanowskiego, obecnie jego krewnych państwa Graczyków. Więcej o tym domu i jego mieszkańcach napiszę przy okazji spacerku Cestryjewem z jego przyległościami.

Wracamy na stronę zachodnią i przechodzimy wlot ul. Generała Jana Henryka Dąbrowskiego - obecnie gruntownie przebudowywanej - do ul. Michelsona. Mijamy posesję, która przypisana jest do ul. Dąbrowskiego 2. Dawniej był tutaj znany w mieście i okolicy zakład ślusarski pana Barteckiego. Później w jego pomieszczeniach znalazła lokum hurtownia owoców i warzyw Zbigniewa Jakubowskiego. Działała ona tutaj do końca lat 20. tegoż stulecia. Dalej, w jednorodzinnym domu pod numerem 49 mieszkała rodzina Pierogów. Senior rodziny Jan Pieróg był tzw. oglądaczem mięsa pracującym w pionie weterynaryjnym, czyli badał mięso po uboju oraz upolowaną dziczyznę. Już przed wojną, od 1929 roku miał przydzielone trzy obwody urzędowego badania zwierząt rzeźnych i mięsa - Ciechrz z okolicznymi wsiami oraz Markowice i Młyny również z okolicznymi wsiami. Wówczas to mieszkał w Jeziorkach pod Strzelnem. Dom pod numerem 49 znajduje się obecnie w rękach pani Rosińskiej.

I na tej posesji mógłbym skończyć opowieść o ulicy Alberta Abrahama Michelsona. Do przejścia pozostało jeszcze kilka posesji, o których niewiele posiadam informacji i jedynie sygnalnie nadmienię, że pod numerem 51 mieszkał mistrz kowalski Józef Zieliński. Po drugiej stronie ulicy znajdują się trzy domy z których pierwszy został wystawiony przed kilku laty i przypisany jest do ul. Kasztanowej 2. Należy on do rodziny Reinholzów. Dalej znajdują się domy jednorodzinne, których rodowód sięga przełomu lat 50. i 60. Pod numerem 18 mieszkała rodzina Krupenków i Janickich. Głowa rodziny Teodor Krupenko przybył do Strzelna przed wojną z terenów wschodnich, z obszaru współczesnej Ukrainy. Po wojnie, po wybudowaniu domu i warsztatu, prowadził tutaj stolarnię. Pamiętam, że w połowie lat 70. XX w. wykonał mi piękny stolik pod telewizor. Córka p. Teodora, zajmowała się przydomowym ogrodem, w którym uprawiała przepiękne kwiaty - mieczyki, czyli gladiole. Jej małżonek p. Janicki był muzykiem amatorem, grał na saksofonie w orkiestrze dętej i w strzeleńskich zespołach muzyczno-estradowo-weselnych. Obecnie dom ten znajduje się we władaniu córki państwa Janickich, wieloletniej strzeleńskiej nauczycielki. I ostatni dom po stronie wschodniej ul. Michelsona pod numerem 20 należy do rodziny Kozłowskich. Głowa tej rodziny Edmund był z wykształcenia budowlańcem i przez wiele lat kierował komunalnym zakładem budowlanym. Jego małżonka Lidia Kozłowska była w latach 1964-1981 kierowniczką strzeleńskiego Domu Kultury. Obecnie dom nadal znajduje się w rękach rodziny Kozłowskich.

Pierwszy od lewej Nicefor Piwek ze strzeleńską drużyną piłkarską „Spójnia“

Po zachodniej stronie ulicy zatrzymujemy się na chwilę pod numerem 55 (57 geod.). Widzimy tutaj parterowy dom rodziny Piwków. Przed laty mieszkający tutaj Nicefor Piwek był wieloletnim kierownikiem strzeleńskiej drużyny piłkarskiej i działaczem Klubu Sportowego wchodzącego w skład ówczesnego Zrzeszenia Sportowego „Spójnia“ w Strzelnie, a od 1962 ZKS Kujawianka. Obok pod numerem 57 (59 geod.) stoi piętrowy dom należący po wojnie do rodziny Łuczaków. Tutaj mieszkali państwo Dobrzyńscy, o których pisałem przy okazji ul. Inowrocławskiej. Małżonka pana Feliksa pochodziła z rodziny Łuczaków. Później zamieszkał tutaj jako lokator sekretarz miejski Tadeusz Lewandowski.

Ulica Stodolna 24, później Michelsona 59 - 13 sierpnia 1949 roku ślub Marii z Łuczaków i Feliksa Dobrzyńskiego

I już na koniec kilka słów o kamienicy nr 59 (oznaczonej również dwoma numerami geodezyjnymi - 61 i 63). Była ona własnością Stanisława Łagockiego i w 2007 roku Gmina odkupiła ją od spadkobierców. 5 lat temu zrujnowany budynek został gruntownie odbudowana za niebagatelną kwotę, bo za ok. 2 miliony złotych. W pierwszej kolejności mieszkania w tej kamienicy otrzymali pogorzelcy z budynku starego magistratu. Nie był to żaden zabytek, choć budynek etapami stawiano w latach 20. i 30. XX w. Oto, co o tej budowie napisano w 1927 roku: P. Łagocki Stanisław, buduje w posiadłości swej w ul. św. Krzyskiej (Plac Świętokrzyski) dom mieszkalny (1-piętrowy) dla czterech rodzin. Powyższy fakt powitać należy z uznaniem, tym bardziej, że przyczyni się on do zmniejszenia głodu mieszkaniowego, którego i tutejsze miasto nie jest pozbawione. W następnych latach dobudowywał kolejne segmenty, które po kilku latach zwieńczył II piętrem. Te nawarstwienia budowlane szczególnie widoczne były przed remontem od strony podwórza.

Na tej kamienicy nazywanej dawniej bachandryją, czyli miejscem kłótliwym kończę opowieść o ulicy Stodolnej, nazwanej w 1963 roku ulicą Alberta Abrahama Michelsona

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga

 

piątek, 14 października 2022

Strzeleński obraz Jezusa Miłosiernego

Był rok 1952. W tymże roku przyszedłem na świat. Kończono odbudowę romańskiej rotundy św. Prokopa, jednakże wnętrze świątyni potrzebowało przystosowania do kultu, szczególnie wystroju w postaci ołtarza oraz innego umeblowania, które zaczęto sukcesywnie uzupełniać. W planach proboszcza parafii pw. Świętej Trójcy w Strzelnie ks. Józefa Jabłońskiego zrodziła się myśl, by do Strzelna sprowadzić duży olejny obraz przedstawiający Jezusa Miłosiernego, który miałby zawisnąć w odbudowanej ze zniszczeń wojennych świątyni i stać się niejako wotum dziękczynnym za pomyślne ukończenie remontu. W tym celu przybył do Strzelna na zaproszenie ks. Józefa Jabłońskiego znany wówczas w Polsce artysta malarz Adolf Hyła, który specjalizował się w malowaniu obrazów Miłosierdzia Bożego dla wielu małopolskich i podkarpackich kościołów. Swoje kroki skierował na Wzgórze św. Wojciecha, gdzie spotkał się z proboszczem. Miał on przy sobie listy polecające, z których można było dowiedzieć się, iż jest uznanym i polecanym artystą, który w swym dorobku ma liczne dzieła religijne, z tym najsłynniejszym - obrazem Miłosierdzia Bożego, który wykonał dla podkrakowskiego klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach.

Po wysłuchaniu proboszcza i zrobieniu niezbędnych szkiców dla tła przyszłego obrazu, przedstawił zleceniodawcy swoją wizję. Według niej strzeleński obraz przedstawiać miał Jezusa Miłosiernego jako „niebieskiego lekarza” idącego przez świat, aby leczyć zbolałą ludzkość i obdarzyć ją swym miłosierdziem. W tle postaci Jezusa Miłosiernego umieścił pejzaż okolic Strzelna z samotnie stojącą rotundą św. Prokopa. Koncepcja ta została przyjęta z zadowoleniem i artysta powrócił do siebie, by rozpocząć pracę nad dziełem. W tym miejscu warto dodać słowa wypowiedziane przez ks. dr. Piotra Szweda MS, autora książki „Adolf Hyła. Malarz w służbie Bożego Miłosierdzia”.: - Malarz na swoim motocyklu przemierzał więc Polskę, by szkicować tła krajobrazów do zamówionych obrazów miłosiernego Zbawiciela. Możemy odnaleźć na nich pejzaże łagiewnickie, beskidzkie, tatrzańskie, kapliczki, budynki fabryczne, motywy z główkami aniołków. Jest też płonąca Warszawa w czasie powstania warszawskiego, jak również drzwi Wieczernika. Zaś my możemy powiedzieć, że tłem dla naszego Bożego Miłosierdzia jest pejzaż kujawski z pięknymi łąkami ciągnącymi się za Wojciechowym Wzgórzem ku Starczewu - dzisiaj są to już tylko pola uprawne w obszarze Strzelna Klasztornego.

 

Wkrótce gotowy obraz dotarł do Strzelna. Ostateczna decyzja zapadła, by zawisł on w bazylice na północno-wschodnim filarze i zwrócony był frontem do nawy bocznej. Dopiero na początku lat 80. XX w. za proboszcza ks. kan. Alojzego Święciochowskiego obraz stał się bardziej widoczny, a to z racji zmiany jego miejsca, gdyż zawisł na zachodniej ścianie filara. Od tego czasu wszyscy, którzy wchodzili do świątyni swym wzrokiem trafiali na Jezusa Miłosiernego. Ostatecznie, po zakończeniu gruntownego remontu wnętrza kościoła, za proboszcza ks. kan. Ottona Szymków w dolnej partii obrazu domalowano napis „Jezu Ufam Tobie“ i zawieszono go w najbardziej godnym miejscu, na ścianie wschodniej, w południowej części transeptu, nad wejściem do kapicy św. Barbary. 

Strzeleński obraz Miłosierdzia Bożego

Fundatorką tego pięknego dzieła była strzelnianka Gabriela Stęczniewska, wdowa po przedwojennym aptekarzu i społeczniku, trzykrotnym burmistrzu Strzelna, który przez 18 lat piastował funkcję wiceburmistrza, ofierze zbrodni katyńskiej Michale Stęczniewskim. W styczniu 2013 roku napisał do mnie wspomniany wyżej ks. Piotr Szweda MS, który poszukiwał informacji o ufundowanym przez Gabrielę Stęczniewską obrazie dla strzeleńskiego kościoła pw. św. Trójcy i NMP Jezusa Miłosiernego. W korespondencji z autorem podzieliłem się wiedzą o strzeleńskim dziele Adolfa Hyły, a szczególnie o fundatorce i jej rodzinie.

Sanktuarium w Łagiewnikach

Wszystkim znany jest obraz Jezusa Miłosiernego, a szczególnie tym, którzy regularnie odmawiają Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Warto wiedzieć o nim nieco więcej niż zawarte zostało w haśle encyklopedycznym. Najbardziej rozpowszechnionym wizerunkiem jest obraz „Jezu Ufam Tobie” z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Został on namalowany przez artystę Adolfa Hyłę w 1944 roku (druga wersja po tej z 1943 r.) jako jego osobiste wotum za ocalenie z wojny. Obraz ten z początku miał inny wygląd. Jednakże przy sugestii ks. Sopoćki, który w obrazie tym nie widział przesłania siostry Faustyny w 1954 r. Adolf Hyła przemalował swoje dzieło zmieniając tło na kolor ciemny, a pod stopami Jezusa umieścił posadzkę. Natomiast pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego powstał w Wilnie 10 lat wcześniej od obrazu łagiewnickiego w 1934 roku, a twórcą jego był tamtejszy malarz prof. Eugeniusz Kazimirowski.

Obraz Miłosierdzia Bożego namalowany w 1963 r. przez Adolfa Hyłę dla kościoła w Nockowej k. Rzeszowa

Obraz Miłosierdzia Bożego pędzla Adolfa Hyły w Bolechowicach

Adolf Hyła namalował 240 obrazów Jezusa Miłosiernego. Mało jednak kto wie, że wizerunki Jezusa Miłosiernego można dziś znaleźć na wszystkich kontynentach. Zdecydowana większość tych obrazów znajduje się jednak w Polsce, głównie w Małopolsce i na Podkarpaciu. Można je oglądać przede wszystkim w kościołach, kaplicach i klasztorach. Niektóre stanowią własność prywatną. W większości obrazy powstawały na zamówienie, bo wieść o malarzu tworzącym wizerunki Jezusa Miłosiernego rozeszła się dość szybko w różnych środowiskach duchowieństwa, sióstr zakonnych i ludzi świeckich. Będąc w strzeleńskiej świątyni zwróćcie uwagę na ten nasz obraz, który poza tłem jest niemalże identyczny z tym łagiewnickim.

Strzeleński Jezus Miłosierny nad wejściem do kaplicy św. Barbary po domalowaniu słów "Jezu Ufam Tobie"

 

I już na zakończenie warto dodać, że obraz Jezusa Miłosiernego namalowany w 1934 roku przez Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek świętej siostry Faustyny kryje w sobie tajemnicę. Otóż, oblicze Chrystusa z tego wizerunku jest tym samym obliczem, które widnieje na Chuście z Manoppello i Całunie Turyńskim. Tego niezwykłego odkrycia dokonała siostra Blandina Paschalis Schlömer, niemiecka trapistka. Zakonnica nałożyła komputerowo obraz Jezusa Miłosiernego na 2 całuny i dowiodła, że wszystkie wizerunki przedstawiają tę samą osobę - Jezusa Chrystusa!


wtorek, 11 października 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 187 Ulica Michelsona - cz. 6

Przy ulicy Michelsona nasi przodkowie nie stawiali okazałych kamienic, siedzib urzędów ani budynków użyteczności publicznej. Jak wspomniałem w pierwszej części opowieści, spełniała ona funkcję gospodarczą z ukierunkowaniem na charakter rolniczy. Nawet okres bumu rozwojowego miasta z przełom XIX i XX stulecia nie zmienił tego stanu. Co prawda powstało wówczas kilka piętrowych, wielorodzinnych domów, ale nie przyczyniły się one do zapoczątkowania zwartej, ulicznej zabudowy. Do dzisiaj ten stan zachował się, a na jego utrwalenie wpływ ma niewątpliwie spotęgowany tranzytowy ruch uliczny i choć jednokierunkowy, to nadal bardzo duży (droga krajowa nr 25). 

Tuż przy wcześniej opisanym domu spod numeru 25 stoi doń przyklejona niemalże bliźniacza kamieniczka pani Sobczakowej. Jest to budowla czteroosiowa, jednopiętrowa, nakryta dachem papowym i oznaczona numerem 27. Pozbawiona jakichkolwiek detali i elementów stylowych nie skupia na sobie uwagi potencjalnego poszukiwacza małomiasteczkowych perełek architektonicznych. Obecna właścicielka przez wiele lat, do czasu przejścia na emeryturę kierowała finansami szkół gminnych. Tutaj też mieszkał wraz z rodziną mój kolega Zygmunt Czubachowski, zastępca dyrektora SKR Strzelno i wieloletni pracownik strzeleńskiej Chłodni, wielki miłośnik historii II wojny światowej.

Po drugiej stronie ulicy widzimy dwa charakterystyczne budynki. Pierwszy z nich oznaczony numerem 12/1 to piętrowy dom w stylu willi ogrodowej z dużym, od strony południowej, wygrodzonym betonowymi tralkami tarasem i balkonem. Od frontu znajdują się dwutraktowe, również przyozdobione tralkami schody prowadzące do wejścia głównego. Ich charakterystycznymi, elementami są betonowe odlewy lwów, ustawione przy wejściu na nie. Dom wraz z dużym ogrodem stanowi własność państwa Janików. Tuż za tą parcelą trafiamy na piętrowy dom zbudowany w formie oficyny, na fundamentach starego garażu - warsztatu należącego przed laty do mechanika samochodowego Czekały. Przed nim prowadził w tym miejscu swój zakład mistrz kowalski Albert Siupka, dzieląc niegdyś tę dużą posesję, bo sięgającą ul. Ścianki ze swoim szwagrem Leonem Gądeckim, ojcem abpa Stanisława. Po Czekale warsztat prowadził jego uczeń, a po nim wybudowany został od strony ulicy Świętej Anny, do dzisiaj stojący niewielki pawilon, w którym mieścił się zakład fryzjerski pani Janiszewskiej. Obecny budynek mieszkalny wraz z parcelą stanowi własność rodziny Rybczyńskich. Z seniorką panią Kazimierą przed laty byłem sąsiadem, mieszkając przy ulicy Inowrocławskiej 1, a Rybczyńscy pod 2.

Wracając ponownie na zachodnią stronę ulicy stajemy przed posesją oznaczoną numerem 29. Jest ona nietypowa gdyż dopiero w jej głębi znajdujemy w cieniu dwóch starych kasztanowców stary parterowy dom. Jego cechą charakterystyczną jest niewielka facjata w połaci dachowej strychu. Znajduje się ona na osi głównej, nad wejściem do budynku. W jej ścianie frontowej widzimy półokrągło wykończone niewielkie okno. Budowla jest pięcioosiowa z czterema niewielkimi okienkami w linii poddasza i nakryta jest dwuspadowym dachem papowym. Od niepamiętnych lat dom ten stanowił własność rodziny Zielińskich i nadal znajduje się w rękach przedstawicielki rodu Zdzisławy Zielińskiej. Na placu przed domem stała dawniej lokomobila - maszyna o napędzie parowym i jakiś sprzęt rolniczy. Były to lata 60. XX w. W okresie zaborów oraz w latach międzywojennych ta, jak i sąsiednia posesja należały do rodziny Mantheyów. Głowa rodziny Gottlieb był mistrzem kowalskim. Wraz z synem Gustavem specjalizował się w produkcji bryczek oraz wozów transportowych. Jego dodatkowym zajęciem było świadczenie usług agregatem omłotowym wśród okolicznych rolników oraz prowadzenie olejarni.



W głębi zdjęcia budynek z zamurowanymi otworami na wrota to dawna olejarnia i odlewnia żeliwa

W latach powojennych usługi kowalsko-omłotowe świadczył po Mantheyu Zieliński i to po nim były stojące przed domem maszyny. W latach 70. XX w. na kilka lat starą kuźnię wydzierżawił mój familiant, wuj Stanisław Nowak, który wcześniej swój zakład prowadził przy ul. Lipowej u kołodzieja Olejnika. Pamiętam, będąc chłopcem biegałem do kuźni wuja, ale tej przy Lipowej. Co to była za frajda ciągnąć łańcuch zakończony drewnianą rączkę od wora powietrznego i dmuchać w palenisko. Przy tej okazji poznałem pracę w kuźni; podkuwanie koni, ostrzenie lemieszy, napraw maszyn rolniczych i nakładanie obręczy na drewniane koła do wozów i bryczek, które wcześniej wykonał kołodziej Olejnik. Ale stary Gottlieb Manthey przed wojną na sąsiedniej posesji nr 31 posiadał jeszcze Olejarnię, czyli fabryczkę do wyciskania i przerabiania oleju roślinnego. Już później, po wojnie olejarnię przerobiono na odlewnię żeliwa, w której powstawało wiele przeróżnych kształtek, pokryw, fajerwerków - krążków do kuchni węglowych, kolan i rur żeliwnych itd. Firma ta była zakładem podległym miejscowej Komunalce, czyli Zarządowi ZGKiM. Olejarnię, a później odlewnię poprzedzał wąski, piętrowy budynek mieszkalny na kształt oficyny podwórzowej. Dawno temu mieszkał tutaj mój kolega Waldek Krzewina, późniejszy wieloletni dyrektor i prezes Banku Spółdzielczego w Kruszwicy. Od jego ojca Franciszka dowiedziałem się mnóstwo ciekawych opowieści o naszym mieście.

Wśród członków Zarządu OSP Strzelno siedzi trzeci od lewej komendant dh Franciszek Krzewina

O panu Franciszku można powiedzieć bardzo dużo dobrego, zatem pozwólcie, że przytoczę jego biogram. Był on żołnierzem września 1938 roku, z zawodu blacharzem, a ze społecznego obowiązku oddanym i ofiarnym strażakiem - działaczem OSP Strzelno.

W latach 1930-1932 odbył służbę wojskową w 2. kompani balonów obserwacyjnych Baonu Balonowego w Toruniu, w specjalności strzelca obsługi km. W sierpniu 1939 roku został zmobilizowany, trafiając do jednostki macierzystej w Toruniu. Wziął udział w wojnie obronnej walcząc m.in. w bitwie pod Kutnem i w obronie Warszawy. Do niewoli dostał się 29 września 1939 roku, a 6 października w trakcie transportu jeńców do stalagu zbiegł i powrócił do Strzelna. Z początkiem okupacji został wyznaczony przez Niemców za zakładnika - na wypadek rozruchów i wystąpień mieszkańców. Przez cały ten czas pracował w firmie budowlanej Otto Schultza, która mieściła się przy ulicy Powstania Wielkopolskiego 42, w obiektach po byłej firmie Edmunda Grzeszkowiaka. U Niemca wykonywał prace blacharsko-dekarskie.

Po wojnie pracował w PGR, MPGKiM, a następnie we własnym zakładzie blacharskim. Przez cały ten czas aktywnie działał w straży pożarnej, do której wstąpił już w 1926 roku, jako 16-letni chłopiec. Przeszedł wszystkie szczeble kariery strażackiej od szeregowca do naczelnika strzeleńskiej OSP. Zawsze był ofiarnym i czynnym strażakiem, brał udział w licznych akcjach gaśniczych ratujących mienie strzelnian oraz szkolił miejscową młodzież. Doceniony za swoje oddanie służbie odznaczony został licznymi medalami resortowymi począwszy od wzorowego strażaka, poprzez brązowy, srebrny i złoty medal za zasługi dla pożarnictwa, a w 1994 roku przez Prezydenta RP Brązowym Krzyżem Zasługi. Poza tymi odznaczeniami wyróżniony był: Medalem Za udział w wojnie obronnej 1939, Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945, Medalem za Warszawę Obrońcom Bojownikom Oswobodzicielom.

Franciszek Krzewina zmarł w wieku 87 lat, 20 października 1997 roku i został pochowany na starej strzeleńskiej nekropoli.

Foto.: Heliodor Ruciński, Google Maps, archiwum bloga.