poniedziałek, 8 listopada 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 162 Ulica Kolejowa cz. 2

Z czasów przedrozbiorowych niewiele zachowało się informacji, z których moglibyśmy poznać bardziej szczegółowy opis zabudowy drogi nazywanej na początku XIX w. drogą z Gniezna - zu Gnesen lub ku Kwieciszewu, a później ulicą Kolejową. Wiemy, że początkowy jej fragment wchodził w obręb Przedmieścia Gnieźnieńskiego, że w pobliżu niej leżała karczma Raj oraz folwark Naskrętny i pod koniec XVIII stuleciu naprzeciwko folwarku powstała cegielnia. Na dość dokładnych mapach - katastralnej Grützmachera z lat 1827/1828 i topograficznej z 1832 roku wyraźnie widać zachodnią granicę zabudowy miasta, którą współcześnie możemy wykreślić po liniach ulic Tadeusza Kościuszki i Raj. Podniesienie rangi drogi z Gniezna i zamianie jej w ulicę przyniosło dopiero wybudowanie nowej nawierzchni i nowej drogi z Poznania do Torunia po 1853 roku, obecnego fragmentu krajówki nr 15. Wówczas tzw. tranzyt, który przebiegał przez Kwieciszewo - Bronisław - Ciechrz - Niemojewko - Inowrocław skierowany został przez Strzelno na Markowice do Inowrocławia. Ale tej właściwej rangi ulicy miejskiej droga nabrała z chwilą wybudowania linii kolejowej z Mogilna do Strzelna w 1893 roku i jej przedłużeniu do Kruszwicy w 1908 roku.

Wojciech i Maria Tetzlaff z dzieckiem

Nasz dzisiejszy spacerek zaczynamy od posesji nr 2, czyli dużej parceli, która  swą częścią wschodnią dotyka ul. Świętego Ducha i sięga od zachodu ul. Michelsona, dawniej ul. Stodolnej (pisanej również Stodólna). Jej granica południowa dotyka Placu Daszyńskiego, a w dalszej długości przylega do ul. Kolejowej. Dzisiejsza zabudowa tej parceli w niczym nie przypomina tej sprzed kwietnia 2014 roku, czy jeszcze wcześniejszej sprzed 1939 roku. Początki jej zabudowy sięgają połowy XIX w. i osiedlenia się tutaj polskiej i katolickiej rodziny Tetzlaffów. Antenatami strzeleńskiej linii tego rodu był kupiec Jan Tetzlaff i jego żona Emilia z domu Śmiejkowska. Małżonkowie mieli pięcioro dzieci: Praksedę (1858) Wojciecha (1862), Jana (1867), Annę (1869), Marię Franciszkę (1874) urodzonych w Strzelnie.

Po prawej zachodnia część parceli Kolejowa 2 (ok. 1915 r.) z nieistniejącym budynkiem gospodarczo magazynowym - obecnie skwer

Zapewne to Jan ok. 1860 roku wystawił na parceli oznaczonej wówczas numerem Amtsgrund 14a (później Kolejowa2) stary nieistniejący już dzisiaj piętrowy dom. Była to budowla wolnostojąca, pięcioosiowa, nakryta dwuspadowym dachem ceramicznym, podpiwniczona, z użytkowym poddaszem. Dom - kamienica pełnił funkcje: mieszkalną - na piętrze i poddaszu, hotelarską - na parterze i restauracyjną - również na parterze. W dużym podwórzu znajdował się obszerny, murowany budynek gospodarczo-magazynowy. Tutaj znajdowały się również stajnie dla koni oraz szopy gospodarcze. Po stronie wschodniej posesji przylegającej do Placu Daszyńskiego i ul. Świętego Ducha znajdował się niewielki ogród kwiatowo-rekreacyjny z drewnianą altaną.  

Wojciech Tetzlaff (ur. 22.04.1862 zm. 16.06.1911) jako najstarszy z synów Jana przejął po ojcu interes, czyli prowadzenie działalności handlowo-gastronomiczno-hotelarskiej i w 1893 roku poślubił Marię Viktorię Ostojecką (ur. 10.12.1865, zm. 08.01.1953). W księdze adresowej - Selbständige des Kreises Strelno 1895 Wojciech Tetzlaff wymieniony jest jako właściciel hotelu i restauracji. Jego lokal - tzw. austeria - mieścił się w części zachodniej kamienicy z bezpośrednim wejściem do niego od strony szczytu i wjazdu w podwórze. W Kalendarzu dla miasta Strzelna z 1910 roku zamieszczona została reklama, z której dowiadujemy się, że Wojciech Tetzlaw (oryginalna spolszczona pisownia) poleca koniaki, cygara i piwa po cenach najniższych. Według spisu ludności z 1910 roku w domu mieszkała rodzina Wojciecha Tetzlaffa składająca się z siedmiorga osób (Tą 7. osobą była chyba bliska krewna). Oddzielny pokój zajmował żyjąca jeszcze wówczas matka Wojciecha Emilia. Z lokatorów mieszkała tutaj również pięcioosobowa rodzina Andrzeja Gałęzowskiego, tyle samo liczebna rodzina Franciszka Hubal i siedmioosobowa rodzina M. Wiśniewskiego. Poza wymienionymi jeden pokój zajmował W. Kędzierski - prawdopodobnie pracownik Tetzlaffów.

Rodzeństwo Tetzlaffów, dzieci Wojciecha i Marii

Małżonkowie mieli syna Bolesława (ur. 21.07.1894) który zamieszkał w Berlinie i tam ożenił się z Niemką Friedą oraz trzy córki. Najstarszą była Marta (ur. 23.09.1895 zm. 20.06.1979), która wyszła za Leona Orlikowskiego (ur. 09.04.1887 zm. 24.02.1961) z zawodu aptekarza, a najmłodszą Zofia (ur. 12.03.1904, zm. 28.2.1995), która była żoną kupca zbożowego i kierownika miejscowego „Rolnika“ [pisałem o nich przy okazji ul. Świętego Ducha 25] Stanisława Rakoczego (ur. 30.04.1901, zm. 02.01.1968) - podobnie jak brat Bolesław i siostra Marta małżonkowie nie mieli dzieci. Środkowa z córek Helena (ur. 27.03. 1897, zm.01.06.1987) wyszła za mąż za Franciszka Michalaka o którym wiadomo, że był kupcem specjalizującym się w handlu końmi, wywodzącym się z rodziny kupieckiej. To małżonkowie Michalakowie przejęli działalność gastronomiczną i w latach międzywojennych prowadzili tutaj restaurację. W księdze adresowej z 1928 roku Franciszek Michalak wymieniony jest jako osoba prowadząca restaurację przy ul. Dworcowej (po 1930 r. Kolejowej).

Helena i Marta Tetzlaff
Zofia i Stanisław Rakoczowie z matką Marią Tetzlaff

Michalakowie mieli trójkę dzieci: Józefa, Łucję i Franciszkę. W 1940 roku zostali wysiedleni ze Strzelna do Generalnej Guberni. Tragicznie zakończył się transport rodziny na miejsce zesłania. Podczas podróży w wagonach bydlęcych, a zima była wówczas ciężka, córka Michalaków Łucja (ur. 08.07.1919) przymarzła do worka. Jak wynika z relacji rodzinnych, później dostała zapalenie płuc i krotko po osiedleniu się rodziny w Krakowie zmarła. Było to 17 stycznia 1941 roku. Ich mieszkanie zostało zajęte przez rodzinę Niemców Bałtyckich. W czasie okupacji władze niemieckie rozebrały budynek gospodarczo-magazynowy, z myślą przejęcia gruntu i zagospodarowania go na cele rekreacyjne. Niestety, do końca tego planu nie zrealizowano. Tuż po zakończeniu działań wojennych Michalakowie wrócili do Strzelna i na powrót objęli swój dom.

Rodzina Heleny i Franciszka Michalaków

W 1950 roku ówczesne władze miejskie przejęły cały plac po byłym podwórzu Tetzlaffów i dokończyły plany Niemców, zagospodarowania terenu na park miejski. Działo się to za czasów burmistrza Skrzypczaka. 1 maja 1950 roku uroczyście nadano nowo założonemu skwerowi nazwę 1 Maja. Pamiętam z lat 60. XX w. blaszany pawilonik przyklejony do zachodniej ściany kamienicy, od strony skweru. Była to strzelnica, którą prowadzili małżonkowie Foremscy ze Sławska Dolnego i w owym czasie niesamowita frajda dla młodzieży, jak również starszych strzelnian. W latach 70. stanął na skraju skweru kiosk RSW Ruch - popularnie nazywany Kioskiem Ruchu z gazetami, papierosami i innym drobnym towarem codziennego użytku. Pamiętam, że w tym samym czasie mieszkała w kamienicy również rodzina Kępińskich i Adamskich. Co zaś tyczy się dalszych losów skweru, to kasztany nań posadzone rosły równiutko, a z lekka usypany pośrodku klomb corocznie wiosną obsadzany był przez ogrodnika miejskiego Franciszka Ostrowskiego kwiatami rabatowymi. Wzdłuż alejek ustawiono ławki i mieszkańcy w upalne dni chętnie korzystali z zacienienia. Dopiero współcześnie sprawa własności skweru została uregulowana i teren wrócił do właścicieli - spadkobierców po Tetzlaffach i Michalakach, rodzeństwa Gradowskich z Wrześni. W międzyczasie został on w części przebudowany, co wiązało się z rosnącym ruchem kołowym.     

Kontynuując zaś opowieść o rodzinie Michalaków wspomnę o synu Józefie (ur. 18.03.1924, zm. 18.01.1957), który ożenił się z Barbarą, pielęgniarką z miejscowego szpitala i ośrodka zdrowia. Józef zmarł w młodym wieku, mając zaledwie 33 lata. Jedyną spadkobierczynią całej posesji została Franciszka Michalak (ur. 23.10.1921 zm. 12.06.1995), która wyszła za mąż za pochodzącego z Pomorza Leona Glasnera. Małżonkowie mieli jedna córkę Irenę (ur. 17.07.1953), która wyszła za Jerzego Gradowskiego z Wrześni i tam zamieszkała. Z małżeństwa tego urodzili się obecni właściciele posesji przy ul. Kolejowej 2 - Bartłomiej i Martyna. Ostatnimi mieszkankami domu przy ul. Kolejowej 2 z rodziny Michalaków była Helena zmarła w 1987 roku i jej córka Franciszka zamężna Glasner zmarła w 1995 roku.

 

Po przejęciu całości przez rodzeństwo Gradowskich i uregulowaniu stosunków własnościowych posesja stopniowo zaczęła zmieniać swoje oblicze. Początkowo w byłym ogrodzie powstało kilka punktów handlowych, a po przebudowaniu parteru kamienicy uruchomione zostały w powstałych dwóch lokalach sklepy: wędliniarski i Trafika. Na skwerze w okresie letnim funkcjonowała lodziarnia, a w głębi sklep odzieżowy. Z początkiem nowego stulecia nowi właściciele rozpoczęli zakrojone na szeroką skalę inwestycje. Początek im dał nowoczesny pawilon, który wystawiony został u północno-zachodniej granicy parceli. W jego wnętrzu od 2002 roku swoją siedzibę znalazła placówka PKO Bank Polski, która do dzisiaj prowadzi swą działalność. Pamiętam dzień otwarcia, na które zostałem zaproszony. To wówczas zostałem jej pierwszym klientem - w tym dniu założył w tym banku swoje konto i do dziś korzystam z jego usług.

Kolejną wielką inwestycją rodzeństwa Gradowskich było wystawienie jednego, wielkiego budynku handlowo-mieszkalnego, który wchłonął pawilon bankowy i do którego od strony wschodniej przystawiono kompleks trzech pawilonów handlowych: kwiaciarni, warzywniaka i cukierni. Inwestycję rozpoczęto w kwietniu 2014 roku od rozbiórki starej kamienicy. Prace budowlane, które wykonywała strzeleńska firma Mur-Man zakończono w tym samym roku. Powstał budynek, który całkowicie zmienił oblicze tej części miasta, budynek na miarę XXI w. Na piętrze powstało 12 mieszkań w części parterowej duży sklep, w którym prowadzi działalność firma Rossmann oraz trzy mniejsze pawilony bankowo-handlowe. Na starym miejscu pozostała placówka PKO Bank Polski.

Od kilku lat przyległy do kompleksu skwer stał się przedmiotem ostrych protestów i wystąpień mieszkańców - wspierających właścicieli skweru - w związku z planowaną budową rond w ciągu dróg krajowych nr 15 i 25. W celu realizacji inwestor GDDKiA sięgnęła po skwer. Przyjeżdżała telewizja, radio, nagrywano programy, różne stanowiska zajmowali w tym względzie samorządowcy, ludzie protestowali, a co gorsza społeczeństwo zaczęło się dzielić…        

Dopowiem, że zadanie obejmuje przebudowę układu skrzyżowań DK 15 z DK 25 tj. ulic Kolejowej i Michelsona i DK 15 z DK 25 tj. ulic Kolejowej, Świętego Ducha i Powstania Wielkopolskiego. W związku z tym przewiduje się zmianę cech geometrycznych skrzyżowań tj. wybudowanie współpracujących, połączonych krótkimi odcinkami dróg jednokierunkowych, rond w miejsce istniejących skrzyżowań obsługujących łącznie pięć dróg publicznych i wlotu ul. Raj. W ramach zadania ma zostać wybudowana infrastruktura towarzysząca dla pieszych, zostanie wykonana przebudowa oświetlenia drogowego, urządzenia bezpieczeństwa ruchu oraz zostaną przebudowane wszystkie elementy infrastruktury istniejącej i uzbrojenia terenu wymagane w celu realizacji podstawowych robót.

Czy i kiedy dojdzie do realizacji tego zadania trudno powiedzieć. Ceny szaleją, idą w górę, zatem zachodzi pytanie, czy zaplanowanych pieniędzy starczy. Póki co, skwer jeszcze jest, choć jego dni są policzone, a przestrzeń miejska pomiędzy ulicami Świętego Ducha, Kolejową i Michelsona stała się jedną z piękniejszych w mieście. W minionym roku przyozdobiło go kilka zgrabnych ławeczek oraz piękna stylowa donica z pnia starej topoli wykonana przez firmę Despol Ryszarda Panfila, w ramach poprawiania estetyki miasta - pomysł burmistrza Dariusza Chudzińskiego.

Foto.: Heliodor Ruciński, zbiory rodzinne Gradowskich, archiwum bloga


wtorek, 2 listopada 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 161 Ulica Kolejowa cz. 1

Tak, tak, minęło już pięć lat od pierwszej próby opisania ulicy Kolejowej na starym blogu. Dzisiaj z pozycji upływającego czasu doszedłem do wniosku, że należy lepiej przyłożyć się do pracy i bardziej dopieścić tę ulicę historycznie. W międzyczasie dotarłem do wielu źródeł, które pozwalają opisać ją bardziej szczegółowo. Dokonując przed 12-laty pierwszych wpisów na blogu oznajmiłem potencjalnemu czytelnikowi, że ...opiszę moje Strzelno malując obraz ulic oraz stojących przy nich kamieniczek i domów, wtrącając przy tym nieco dat, wydarzeń historycznych, anegdot i opowieści zasłyszanych dawno temu od najstarszych mieszkańców, a szczególnie mego wujka śp. Mariana Strzeleckiego... Dodałem również, iż ...chciałbym dużo ciepła wylać, by zachwalać, by głaskać i pieścić to moje miasto. Ale rzeczywistość jest taka a nie inna, więc pozwolę sobie na stopniowe dawkowanie moich emocji, by nie zapeszyć

Ta moja programowa zapowiedź wygłoszona przed laty jest dawkowana - niczym lek na dolegliwości; przerywana dla nabrania mocy - niczym leżakujące wino i nacechowana powrotami do miejsc szczególnych - niczym pełne sentymentu przywoływanie przeszłości. Tak jak spacer, tak i moje pisanie ma swoje cele - dotarcie do każdego strzelnianina, któremu bliskie sercu jest nasze miasto. Opisy poszczególnych miejsc i ludzi to przysiadanie na ławeczce i wsłuchiwanie się w głosy z przeszłości szepcące do mego ucha piękne opowieści, o tym wszystkim, o czym dawniej rozmawiali strzelnianie przy proszonej herbatce, czy przy rodzinnym stole. Wchodząc w skórę - dawno temu przemierzającego ulice miasta - woźnego miejskiego publicznie obwieszczam, że czas na opowieść o kolejnej ulicy, którą będzie - Kolejowa. 

Przy różnych okazjach o tej ulicy już pisałem. Jest ona najbardziej „zieloną“ ulicą naszego miasta, a to za sprawą leżących przy niej enklaw zieleni. Są tutaj zlokalizowane dwa parki - im. Tadeusza Kościuszki i Planty Miejskie, jeden skwer, który niegdyś był parkiem im. 1 Maja oraz dwa cmentarze - stara nekropolia katolicka oraz cmentarz poewangelicki. 2/3 jej długości to szpaler silnie już przetrzebionych drzew, które przed laty gęsto jej towarzyszyły. Ulica jest stosunkowo „młoda“, gdyż jej początki sięgają połowy XVIII w. Dopiero około 150 lat później odcinek miejski drogi nabrał charakteru ulicy. Stało się to za sprawą wybudowania linii kolejowej Mogilno-Strzelno i postawienia dworca kolejowego. Był to tzw. Stary Dworzec, który do dziś stoi naprzeciwko Elewatora Zbożowego, spełniając funkcje mieszkalne. 

Wcześniej, bo już w XV w. początek tej ulicy, fragment od współczesnego Placu Daszyńskiego po ulicę Raj, czyli cały odcinek, na którym planowana jest budowa rond stanowił plac, który wchodził w obręb tzw. Przedmieścia Gnieźnieńskiego. Na początku XIX w., była to droga popularnie zwana drogą z Gniezna - zu Gnesen lub ku Kwieciszewu. Dopiero kiedy 15 października 1892 roku została uruchomiona nowa linia kolejowa Rada Miejska na wniosek Magistratu nadała tej drodze nazwę - ulica Kolejowa. Jej geodezyjna długość początkowo sięgała od skrzyżowania ulic Świętego Ducha i Młyńskiej (Powstania Wielkopolskiego) po Stary Dworzec. Z chwilą przedłużenia linii do Kruszwicy i otwarcia nowego dworca 1 października 1908 r. jej długość geodezyjna została skrócona, i tak też po dzień dzisiejszy pozostało, do wjazdu pod dworzec i późniejszego odgałęzienia zwanego współcześnie ulicą Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Niemniej jednak, tradycja nazywa pozostały odcinek lewostronny aż po granice miasta ulicą Kolejową, zaś prawostronną od ul. Zakrzewskiego po Jeziorki (Wood Glass Team)  ul. Kardynała Wyszyńskiego.

W swych dziejach ulica kilkakrotnie zmieniała nazwę. Na początku była to z niemiecka brzmiąca nazwa - Bahnhofstrasse i przetrwała ona do 1919 roku, kiedy to po wyzwolenia miasta w wyniku działań Powstania Wielkopolskiego nadano jej polską nazwę - ulica Dworcowa. Wówczas też wyłączono odcinek od ul. Młyńskiej, do późniejszej ulicy Sportowej, nazywając go Placem Wolności. Po śmierci Józefa Piłsudskiego, plac nazwano jego imieniem, a 21 września 1947 r. nadano mu imię Placu Ignacego Daszyńskiego. Około 1930 roku nazwę z Dworcowej zmieniono na ul. Kolejową. Na czas okupacji niemieckie, ówczesne władze powróciły do nazwy z okresu zaborów, czyli Bahnhofstrasse, wkrótce zmieniając ją na Von Colerstrasse. Po oswobodzeniu miasta wrócono do nazwy z okresu międzywojennego - ulica Kolejowa. Ale jak to drzewiej bywało, władze partyjne postanowiły zmienić tę nazwę. W 1961 roku wybudowano przy końcu ulicy za starym cmentarzem i byłym, przedwojennym tartakiem Huberta nową Szkołę Podstawową nr 2 i nadano jej imię komunisty Marcelego Nowotki. W związku z tym imię szkoły przeniesiono również na ulicę, nadając jej to samo imię, czyli Marcelego Nowotki. Po przemianach ustrojowych 26 lutego Rada Miejska podjęła uchwałę o zmianie nazwy ulicy na Kardynała Wyszyńskiego (tak zapisano w uchwale). Niestety, tej uchwały w praktyce nie wdrożono, dopiero kolejna uchwała z 17 grudnia tegoż roku bardziej sprecyzowała, jakiego odcina ulicy nowa nazwa ma dotyczyć. Tak więc, nowa nazwa została przypisana byłemu fragmentowi biegnącemu od budynku przez cały skraj Osiedla 1000-Lecia. Zaś odcinek śródmiejski, od Placu Daszyńskiego, do zjazdu ku nieistniejącemu już dworcowi, ulicą Kolejową.

 

Do niedawna nie uczyniłbym tego, ale obecnie ulicę zaliczam do grupy najpiękniejszych ulic naszego miasta. Pełna zieleni, z budynkami o ciekawej architekturze i poprawiającą się estetyką nabiera rumieńców. W trakcie remontu znajduje się piękna kamienica przy narożniku z ul. Doktora Jakuba Cieślewicza (nr 1), poddano rewitalizacji Park im. Tadeusza Kościuszki, ustawiono nowe ławki i piękne drewniane donice w pasie przycmentarnym i na skwerze oraz uporządkowano pas zieleni na wysokości jezdni i chodnika wzdłuż cmentarza poewangelickiego. Po prostu, serca strzelnian zdrowiej biją na widok poprawiającej się estetyki. Wjeżdżający do miasta od strony Poznania - Gniezna zauważają, że miasto pięknieje, a jest to efekt po prostu nowego wejrzenia na nasz prastary gród przez obecnego włodarza - burmistrza Dariusza Chudzińskiego. Gdyby jeszcze zaplanować rewitalizację Plant Miejskich, co mniemam niebawem nastąpi, będzie super. 

Wizyty strzelnian, którzy w ostatnich dniach odwiedzili strzeleńskie cmentarze są pełne zachwytu na widok zachodzących zmian w naszym mieście. Rozmawiałem z wieloma gości, których spotkałem na naszej starej nekropolii, a którzy dobrze wypowiadali się o gospodarzu miasta i wzgórza wojciechowego, czyli o burmistrzu i proboszczu. Wiele jeszcze jest do zrobienia i powtarzałem moim rozmówcom, że warto, bo miasto na to zasługuje - Strzelno to wielka rzecz, to dlatego trzeba tę dostojność uszanować i pielęgnować. 

Foto. z drona; Paweł Kaczorowski,; inne archiwum bloga

   

sobota, 30 października 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 160 Ulica Powstania Wielkopolskiego cz. 12

Dzisiaj kolejna część spacerku ulicą nazwaną na cześć zrywu zbrojnego, który dał wolność Wielkopolsce i Kujawom Zachodnim. Wczoraj, tj. czwartek 28 października Senat jednogłośnie poparł pomysł ustanowienia nowego święta państwowego. Narodowy Dzień Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego obchodzony będzie po raz pierwszy już 27 grudnia tego roku. Upamiętniać będzie zryw Polaków przeciwko Niemcom w Wielkopolsce i Kujawach Zachodnich w latach 1918-1919. Wiem, że godnie to święto upamiętnione zostanie także w naszym mieście, w którym w tym dniu powiewać będzie 200 historycznych flag Powstania Wielkopolskiego, w tym również przy tejże ulicy. Przypomnę, że w grudniu 1930 roku - na wniosek Towarzystwa Powstańców i Byłych Wojaków pod przewodnictwem Władysława Trzeckiego - Rada Miejska uchwaliła nazwać dotychczasową ul. Młyńską, ul. Powstania Wielkopolskiego. Jak odnotowano w annałach miejskich, 2 stycznia 1931 roku w 12 rocznicę wyzwolenia Strzelna z jarzma niewoli pruskiej ulica oficjalnie i uroczyście otrzyma nową historyczną nazwę - Ulicy Powstania Wielkopolskiego.

 

Tyle gwoli wstępu i ruszamy w dalszy spacer ulicą Powstania Wielkopolskiego. Jak zdążyliście zauważyć niektóre posesje pomijam w opisie. Czynię to z racji ich mniejszego znaczenia w dziejach naszego miasta. Niemniej jednak, dzisiaj wspomnę chociażby o kilku. Wartym wspomnienia jest mieszkający przed laty pod numerem 44 Wojciech Sobecki, mistrz kowalski, który w przeszłości w zabudowaniach własnych prowadził warsztat rzemieślniczy.

 

Po lewej drugiej stronie ulicy widzimy dom bliźniak oznaczony numerami 25 i 27. Dawniej, bo przed 1945 rokiem stanowił on integralną część tzw. domeny państwowej, czyli majątku Strzelno Klasztorne. Był to tzw. czworak, w którym mieszkały rodziny zatrudnione w majątku. Dzisiaj stanowi on dwie odrębne własności prywatne. Już na końcu zabudowań, u skrzyżowania z ulicą klonową, w byłym ogrodzie posesji nr 50 znajduje się firma budowlana - Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe MARDAR. 

Za nim trafiamy na zagajnik. Jest to miejsce po byłym cmentarzu żydowskim. Żydzi strzeleńscy wcześniej od synagogi, bo u schyłku XVIII wieku założyli cmentarz zwany Kirkutem, którego nazwa pochodzi od niemieckiego słowa Kirchhof - cmentarz. Na ten cel zakupiono grunt należący do folwarku Naskrętne. Obecnie miejsce to stanowi niezabudowana działka położona w trójkącie między torami kolejowymi byłej linii do Kruszwicy a ul. Powstania Wielkopolskiego i ul. Klonową - droga do Laskowa. W tradycji miejscowej, starsi mieszkańcy używali dla określenia miejsca po cmentarzu nazwy potocznej, która brzmiała: Kirkowo. 

 

Charakterystyczną cechą tegoż cmentarza, odróżniającego go od cmentarza katolickiego, czy ewangelickiego były macewy, zwane również macebami. Stanowiły one rodzaj nagrobka tworzonego przez pionowo ustawioną płytę kamienną, często zdobioną symbolicznymi płaskorzeźbami obrazującymi pochodzenie, przymioty czy imię zmarłego. Fragment takiej macewy, znalezionej podczas orania terenu po byłym cmentarzu dostarczył mi swego czasu Jurek Stelmaszyk, który mieszkał przy parceli cmentarnej - przy ul. Klonowej.

I już jako ciekawostkę dodam, że strzeleńscy Żydzi posiadali bogato zdobiony karawan z oszklonymi bokami i z baldachimem, którym powoził miejscowy Polak, sprawujący również funkcję grabarza. Mieszkał on w domu przy kirkucie. Dom ten rozebrany został przez Niemców, a na jego miejscu stoi obecnie dom Stelmaszyków, który już współcześnie pobudował Marian Stelmaszyk. Zachowały się przekazy żydowskich obrzędów pogrzebowych, jednakże temat ten odkładam na inną okazję.

 

W połowie 1940 r. Niemcy przystąpili do zacierania śladów ponad 150 letniej bytności Żydów na obszarze Strzelna. W pierwszej kolejności okupant dokonał fizycznej likwidacji cmentarza żydowskiego. Rozbiórce towarzyszył wandalizm i brak poszanowania tego miejsca jako swoistego sacrum. Wszystkie prace w ramach szkolenia wykonywała młodzież niemiecka z Jugendbundu. Zgrupowana ona był na tzw. obozie szkoleniowym znajdującym się w majątku ziemskim Strzelno Klasztorne. Z potłuczonych i rozbitych maceb, tuż za parkiem dworskim, a naprzeciwko właśnie cmentarza żydowskiego, wykonano fundamenty pod baraki hitlerowskiego młodzieżowego ośrodka obozowo-szkoleniowego. Jak duża była ilość tych maceb może świadczyć fakt, iż z tych najtwardszych wykonano fundamenty pod drewniany, do dzisiaj stojący dom, przy ulicy Raj, w którym mieszkał komendant obozu szkoleniowego Jugendbundu. Pozostałe fragmenty maceb i gruz z opłotowania wywieziono na utwardzenie dróg ze Strzelna Klasztornego do Sławska Dolnego oraz z Żegotek do Busewa. Teren po kirkucie zniwelowano i zaorano. Dziś miejsce to upamiętnia wystawiona w 2013 roku tablica pamiątkowa na kształt maceby.

 

Po drugiej stronie ulicy, gdzie znajdują się dwie piękne wille, w czasie II wojny światowej zlokalizowany był obóz kandydatów na żołnierzy Wehrmachtu. Znajdowała się w nim młodzież niemiecka należąca do tzw. Deutschbundu i Jugendbundu. Cały teren był wygrodzony. Do środka można było dostać się przez monumentalną bramę, ozdobioną wyrzeźbionymi w piaskowcu postaciami żołnierza i sportowca. Wewnątrz ustawione były baraki, w fundamentach których zatopione były rozbite maceby z sąsiedniego żydowskiego kirkutu. Drewnianych baraków było kilka i w nich młodzież nocowała. Był plac apelowy i plac do ćwiczeń musztry wojskowej, a także gimnastyki, zaś w sąsiadującym z obozem parku dworskim znajdowała się strzelnica sportowa. Wygląd tego obozu możemy porównać do zachowanych zdjęć z identycznego obozu w Kruszwicy.   

 

Po wojnie baraki rozebrano. Jeden z nich postawiono przy siedzibie POM-u, pomiędzy posesjami nr 3 i 5. Służył on za świetlicę zakładową, z której korzystał również Chór Harmonia. Pozostałe baraki wywieziono, m.in. do Bielic, gdzie przez lata służyły za pomieszczenia szkolne Państwowego Technikum Rolniczego. Po rozbiórce na fundamentach pobarakowych postawiono szklarnie ogrodnictwa spółki Płoszaj-Rumianowski. Niestety, spółka rozpadła się. Na miejscu pozostali Rumianowscy i prowadzili przez kilkadziesiąt lat ogrodnictwo. W latach 90. minionego stulecia cały teren nabyli właściciele firmy Sanplast i wystawili tutaj dwie piękne wille.

 

Już na końcu ulicy, u wylotu na Konin znajdują się zabudowania po byłym POM-ie, później Przedsiębiorstwie PGR, następnie punkcie skupu żywca GS oraz byłej Spółdzielni Kółek Rolniczych. W 1967 roku wybudowano tutaj punkt skupu żywca miejscowego GS „SCh”. W roku następnym utwardzono cały teren, opłotowano i wybudowano drogę dojazdową. W tym też roku oddano do użytku budynki nowego Państwowego Ośrodka Maszynowego. Do nich został przeniesiony POM z ulicy św. Ducha (wówczas 15 Grudnia) oraz z początku ulicy Powstania Wielkopolskiego. O tych dwóch obiektach pomowskich już pisałem. POM będący od 1966 roku filią mogileńską, w 1974 roku został zlikwidowany. Jego miejsce zajęło nowo utworzone Przedsiębiorstwo PGR Strzelno. Tutaj znalazła swą siedzibę dyrekcja, wraz z warsztatami i bazą magazynową. Z tamtych czasów zapamiętałem wiele nazwisk związanych z tym przedsiębiorstwem, ludzi, których sylwetki innym gdzieś uciekły…

Tutaj pracowali m.in. dyrektorowie - Jan Wąsowicz, dyrektora naczelnego, który tę funkcję sprawował dwukrotnie i zastępca Alfonsa Wentlanda, którego znałem nieco bliżej niż pierwszego. W mojej pamięci zapisał się związkowiec Ryszard Padniewski, szef zakładowej „Solidarności”, z którym współpracowałem w strukturach Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” w Strzelnie. Poza przewodniczeniem „Solidarności” w przedsiębiorstwie, był również przewodniczącym związkowych struktur miejskich. Również przywołam sprawującego po 1989 roku funkcję przewodniczącego „Solidarność” w PGR Józefa Powałowskiego z Rzadkwina, późniejszego wspólnika firmy ROLMARK w Markowicach. Z początkiem lat 90. PGR został zlikwidowany a majątek przejęty przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. Obecnie obiekty po biurowcu zajmuje nieczynny Gościniec pod Topolami, zaś byłe warsztaty prywatna firma transportowa „JAMOX”.

 

W 1973 roku, z chwilą powstania Spółdzielni Kółek Rolniczych w Strzelnie, tuż za bazą POM-PGR, powstał biurowiec z warsztatami i magazynami. W pomieszczeniach tych miała swoją siedzibę dyrekcja SKR Strzelno. Ten nowy twór, który powstał z połączenia Międzykółkowych Baz Maszynowych, a faktycznie decyzjami Kółek Rolniczych z terenu gminy Strzelno, miał za zadanie skoncentrować świadczenie usług mechanizacyjno-transportowych na rzecz miejscowego rolnictwa indywidualnego. SKR miał znaczący udział w systemie usług produkcyjnych dla rolnictwa, zaopatrzeniu rolnictwa w środki produkcji oraz w kreowaniu i wdrażaniu do praktyki postępu naukowo-technicznego. SKR zapewniał też w rejonie działania ponad 100 miejsc pracy. Początkowo był jednym z istotnych elementów przedsiębiorczości na obszarze gminy Strzelno. Kolejnymi jej dyrektorami byli: Franciszek Kozłowski, Andrzej Kalisiak, Andrzej Michalski, Grzegorz Matuszkiewicz i Krzysztof Mleczko. Niestety, przemiany ustrojowe spowodowały upadek spółdzielni. Po okresie likwidacji znalazła tutaj swoją siedzibę firma ASTON. 

Koniec opisu ulicy Powstania Wielkopolskiego

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


środa, 27 października 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 159 Ulica Powstania Wielkopolskiego cz. 11


Dziś od rana słoneczko próbuje przebić się przez chmury, ale jak na razie nie udaje się jemu poświecić w nasze okna. Pamiętajcie, że mamy październik, zatem niech ewentualne promienie Was nie zwiodą - ubieramy się w miarę ciepło i hajda wyruszamy na spacerek. Kto z różnych przyczyn pozostaje w domu, lub jest w pracy - to po jej skończeniu - proponuję wirtualnie udać się w miasto ze mną, za pośrednictwem bloga. Przypominam, że ostatnio poznaliśmy historię młyna, zatem dzisiaj kierując się na wschód przechodzimy obok domu rodziny Kosińskich i na krótko zatrzymajmy się pod numer 30. Widoczny, nieco wsunięty za linię zabudowy dom został wystawiony w latach 20. minionego stulecia przez przemysłowca - kamieniarza Wilhelma Kampę. Urodził się on 23 lipca 1897 roku w Małachowie koło Witkowa, jako syn robotnika Filipa i Krystyny. Po osiedleniu się w Strzelnie rozpoczął działalność gospodarczą. W ewidencji gospodarczej odnotowany został jako przemysłowiec prowadzący zakład kamieniarski pod nazwą „Zakład Elementów Ceramicznych” i specjalizował się w produkcji rur cementowych, kręgów studziennych, przepustów oraz pomników nagrobnych. W 1929 roku startował z listy Chrześcijańskiej Demokracji w wyborach do Rady Miejskiej. Po wojnie nadal prowadził zakład. Zmarł 24 sierpnia 1972 roku w Strzelnie.

 

Pod numerem 34 (dawny 31) - gdzie obecnie mieści się stolarnia Jackowskich „Meble na wymiar“ - mieszkał Karol Teresiński, niezwykle popularny i znany działacz społeczny, zarówno w latach międzywojennych, jak i po wojnie. Do Strzelna trafił w 1922 roku z Pleszewa, gdzie urodził się 9 kwietnia 1900 roku. Początkowo pracował jako rendant Kasy Leśnej w Strzelnie, później był bliskim współpracownikiem burmistrza Stanisława Radomskiego. Działał na niwie społecznej, szczególnie kulturalnej przedwojennego, jak i powojennego Strzelna. Był członkiem zarządu OSP w Strzelnie i z ramienia starostwa nadzorował straże pożarne w Gminie Strzelno Południe, od 16 grudnia 1934 roku został naczelnikiem OSP w Strzelnie i funkcję tę piastował również po wojnie, po Tadeuszu Pętkowskim, w czasach prezesowania Franciszka Lasockiego. Był członkiem Chóru „Harmonia”, a w latach 1957-1963 pełnił funkcję prezesa. W 1958 roku zorganizował przy Chórze Kółko Taneczne, zaś w 1960 roku doprowadził do reaktywowania Kółka Muzycznego. Za całokształt kilkudziesięcioletniej pracy w Chórze został w 1963 roku uhonorowany tytułem prezesa honorowego Chóru „Harmonia”. Był również wiceprezesem strzeleńskiego koła ZBoWiD. Aktywnie zaangażowany w budowę pomnika pomordowanych mieszkańców Strzelna i okolicy w czasie II wojny światowej, Który stanął przy ulicy kolejowej przed blisko 50-laty. Nazywano go omnibusem kulturalnym miasta Strzelna. Z małżonką Stefanią mieli jednego syna Andrzeja, który piastował funkcję dyrektora Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Inowrocławiu.   

Dalej, pod numerem 40, w domu Springerów pochodzącym z początków XX w. mieszkał Wacław Witkowski (1919-2011). Był nauczycielem, harcmistrzem, komendantem Hufca ZHP w Strzelnie, wychowawcą wielu pokoleń Kujawiaków.

Urodził się 18 stycznia 1919 r. w Strzelnie. Jako uczeń w 1930 r. wstąpił w szeregi I Drużyny Harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki. Przyrzeczenie harcerskie złożył 9 czerwca 1930 r. W tymże roku otrzymał Krzyż Harcerski i odbył podczas 21-dniowego obozu w Przyjezierzu kurs zastępowych. Uczestniczył w obozach: w 1932 r. w Suszewie i w 1936 r. jako zastępowy w Przyjezierzu. 

Okupację przeżył w Strzelnie. Z chwilą zawiązania tajnych struktur Szarych Szeregów włączył się w działalność konspiracyjną. W 1945 r. został skierowany do pracy w szkolnictwie. Przeszedł egzaminy sprawdzające i z rokiem szkolnym 1945/46 rozpoczął pracę jako nauczyciel w Szkole Podstawowej w Tucznie. Od początku pracy pedagogicznej kontynuował swoją harcerską przygodę, organizując drużynę ZHP. 

W szeregach harcerskich przeszedł szczeble funkcyjne od zastępowego poprzez drużynowego, szczepowego po komendanta hufca. Od 1970 r. był drużynowym 83 Drużyny Nieprzetartego Szlaku w Kruszwicy, od 1974 r. drużynowym 131 Drużyny Harcerskiej. Był pierwszym Komendantem nowopowstałego 27 listopada 1975 r. Hufca ZHP Strzelno. Był współtwórcą Międzyszkolnej Harcerskiej Orkiestry Dętej. Posiadał uprawnienia instruktora i mianowany był w 1970 r. na stopień podharcmistrza i  w 1971 r. harcmistrza. Odznaczony w 1976 r. „Krzyżem za Zasługi dla ZHP”.

Po przejściu na emeryturę nadal uczestniczył w życiu społecznym. Jako członek Zarządu Gminnego Związku OSP RP w 1992 r. zorganizował przy OSP w Ciencisku Młodzieżową Drużynę Harcerską o profilu strażackim. Wówczas też współpracował z 13 Drużyną Harcerską Nieprzetartego Szlaku ze Strzelna. 

Był członkiem ZKRR i BWP. W 1995 r. Kierownik Urzędu Do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych przyznał mu Odznakę Weterana Walk Niepodległościowych, a w 1997 r. został odznaczony Krzyżem Armii Krajowej. Rozkazem Ministra Obrony Narodowej został mianowany na pierwszy stopień oficerski. Za całokształt pracy społecznej w 1974 r. odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi, a w 1981 r. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Zmarł 20 sierpnia 2011 r. w Strzelnie i spoczął na strzeleńskim cmentarzu.

Pod numerem 42 znajduje się przysłonięta świerkami piękna, choć nieco zaniedbana willa. To ją wymieniał dr Jakub Cieślewicz relacjonując przebieg walk powstańczych w Strzelnie 2 stycznia 1919 roku, kiedy to willę zajął Grenzschutz i umieścił w niej karabin maszynowy, ostrzeliwując stąd powstańców próbujących okrążyć Vereinhaus od wschodu. Ten piękny budynek wystawiony został ok. 1910 roku przez budowniczego strzeleńskiego Edmunda Grzeszkowiaka (nie Grześkowiaka) i wart jest choćby krótkiego opisu. Zbudowany został na planie litery L i jest budowlą parterowym z nieco wysuniętym od strony zachodniej piętrowym ryzalitem, nieco wystającym z lica frontu. Całość nakryta jest mansardowymi dachami ceramicznymi. Willa posiada 9 pokoi i inne pomieszczenia użytkowo-sanitarne z przestronną klatką schodową, znajdującą się w wsuniętym poza lico ryzalitu północno-zachodnim narożniku z wejściem frontowym do budynku.

 

Właściciel tej willi Edmund Grzeszkowiak pochodził z Poznania, gdzie na świat przyszedł w 1882 roku. Po ukończeniu nauki i zdobyciu zawodu zamieszkał w Kwieciszewie, a stamtąd wraz z żoną i dziećmi przeniósł się do Strzelna, do nowo wybudowanej willi. Z tyłu parceli uruchomił wielki skład z materiałami budowlanym, drewnem i opałem. Jako budowlaniec świadczył wszelkie prace wchodzące w zakres budownictwa. Niestety, nie udało mi się ustalić wykonawstwa poważniejszych budów wykonanych przez Grzeszkowiaka i jego firmę na terenie Strzelna i w okolicy. Jedynie domniemywać możemy, że mógł on zrealizować poza swoją willą kamienicę Lippmanna przy Rynku. Czy coś jeszcze? Zapewne tak, a szczególnie w obszarze wiejskim, jak chociażby dwory w Żegotkach i Wójcinie, oba wg projektu Stefana Cybichowskiego.

Z tego co udało mi się ustalić to Edmund Grzeszkowiak żonaty był z Julianną z domu Cegieł. Małżonkowie mieli czwórkę dzieci - dwóch synów Tadeusza i Włodzimierza Dominika oraz dwie córki Janinę i Zofię uczennicę Szkoły Wydziałowej. O Tadeuszu wiadomo, że zmarł w lipcu 1927 roku w Grudziądzu, podczas odbywania służby jako ułan 18 Pułku Ułanów Pomorskich w Grudziądzu.   

O synu Włodzimierzu Dominiku Grzeszkowiaku, wiemy najwięcej. Urodził się 4 sierpnia 1909 roku w Kwieciszewie. Był absolwentem Gimnazjum w Trzemesznie, gdzie zdał maturę w 1929 roku. Po odbyciu służby wojskowej pracował w Wielkopolskim Związku Straży Pożarnych w Poznaniu na stanowisku referenta ds. wyszkolenia i techniki oraz wojewódzkiego instruktora pożarnictwa. 18 grudnia 1934 roku objął stanowisko powiatowego instruktora pożarnictwa w Środzie, a następnie od 22 grudnia tegoż roku jednocześnie we Wrześni. Następnie pracował w Wojewódzkim Inspektoracie Pożarnictwa w Poznaniu - był podwładnym inspektora pożarnictwa Tadeusza Buszy, byłego burmistrza Strzelna.

Ukończył Dywizyjny kurs podchorążych piechoty. Dosłużył się podporucznika piechoty rezerwy. Odbył ćwiczenia rezerwy w 56. Pułku Piechoty (1933, 1934, 1937, 1938/1939). We wrześniu 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej i został osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku. Został zamordowany w 1940 r. w Charkowie. Jego szczątki doczesne spoczywają na cmentarzu wojennym Ofiar Totalitaryzmu na Piatichatkach, osadzie w pobliżu Charkowa.

Po 1929 roku wszelkie informacje o działalności rodziny Grzeszkowiaków na terenie Strzelna urywają się. Jeszcze w 1929 roku Edmund był wymieniany wśród członków kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie. Wcześniej, bo w 1928 roku ukazały się w prasie miejscowej ogłoszenia Edmunda Grzeszkowiaka o sprzedaży lub wydzierżawieniu 4 mórg placów budowlanych położonych przy ul. Młyńskiej oraz o sprzedaży willi przy tejże ulicy. Ostatnią informacją było ogłoszenie o wpisaniu do Rejestru Handlowego prowadzonego przez Sąd Grodzki w Strzelnie firmy „Grzeszkowiak i Ska., przedsiębiorstwo budowlane“ z siedzibą w Strzelnie. Wspólnikami firmy byli Julianna Grzeszkowiak z domu Cegieł i Janina Grzeszkowiakówna. Była to jawna spółka handlowa, która swoją działalność rozpoczęła 15 czerwca 1929 roku. Do zastępstwa spółki był wyłącznie upoważniony Edmund Grzeszkowiak, budowniczy w Strzelnie. 

Prawdopodobnie z początkiem lat 30. XX w. willę nabył Wydział Powiatowy w Strzelnie z przeznaczeniem na mieszkania dla personelu szpitalnego. Przed wojną mieszkał w willi dr Antoni Gościński. Natomiast po wojnie na parterze zamieszkali pracownicy szpitala, a od początku lat 50. XX w. na piętrze willi dyrektor Szpitala Rejonowego w Strzelnie lek. med. Konrad Kubis. Konrad Kubis urodził się 24 września 1918 roku w Berlinie jako syn Marcelego i Teodory Schulz. W Strzelnie zamieszkał w 1953 roku i był lekarzem o specjalizacji ginekolog. Początkowo kierował Rejonową Przychodnią Lekarską i był lekarzem opiekującym się kolejarzami, a następnie dyrektorował szpitalowi. Od 1963 roku piastował dodatkowo funkcję lekarza sądowego. Dyrektor Kubis pałając miłością do sportu pobudował w ogrodach szpitalnych pierwsze w Strzelnie z prawdziwego zdarzenia boisko do piłki siatkowej. Później praktykę lekarską kontynuował w Ciechocinku. Jego małżonką była lekarz stomatolog Danuta Żebrowska-Kubis, która doczekawszy się sędziwego wieku mieszkała tutaj wraz z synem do chwili swojej śmierci.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga

 

niedziela, 24 października 2021

Jak przed wojną gości w Strzelnie przyjmowano

Przed rautem w Domy Stowarzyszeń w Strzelnie
 

Dzisiaj cytują obszerny artykuł z prasy przedwojennej wprowadzę Was drodzy czytelnicy w ceremoniał jak towarzyszył przed blisko 100-laty wizytom dygnitarzy w Strzelnie. Będzie o biskupie Antonim Laubitzu i wojewodzie poznańskim hr. Adolfie Bnińskim. Przed dwoma laty pisałem o kościelnej oprawie tej wizyty z całkowitym pominięciem części cywilnej, co dzisiaj uzupełniam nieco szerzej przywołując przy tej samej okazji wizytę wojewody Adolfa Bnińskiego. Jako ciekawostkę dodam, że hr. Adolf miał pod Strzelnem majątek ziemski Bożejewice, który był dziedzictwem po babci Helenie z Kościelskich Potworowskiej.   

4 października 1925 roku w niedzielę Strzelno w swych prastarych niwach gościło dwóch dostojników, ks. biskupa Laubitza, i wojewodę hr. Bnińskiego, obu przybyłych z okazji poświęcenia kościółka św. Prokopa. Już w sobotę od południa miasto przybrało odświętną szatę dekorując domy i ulice zielenią, i chorągwiami, a wjazd do miasta znaczyły dwie bramy tryumfalne: jedna na granicy powiatu, druga na przedmieściu. W sobotę, więc o godz. 16:30 zawitał już ks. biskup na granicę powiatu, gdzie powitał go pierwszym zastępca starosty p. Skalski, w kwadrans później przy bramie tryumfalnej witali już imieniem obywateli i magistratu burmistrz miasta Tadeusz Busza i przewodniczący Rady Miejskiej dr Truszczyński. Od bramy do dziedzińca kościelnego stanęły w zwartym ordynku w cieniu swych sztandarów: Bractwo Strzeleckie, Towarzystwo Śpiewu ,,Harmonia“, Powstańcy i Wojacy, Przemysłowcy, Sokół i Straż pożarna, a w przejściu do wrót kościelnych powitały ks. biskupa Towarzystwa kościelne i bractwa wraz z dozorem kościelnym, jak również dziatwa szkolna ze swymi wychowawcami na czele.

 W dniu następnym witano przybyłego do Strzelna wojewodę. Już na granicy powiatu zebrali się wszyscy sołtysi powiatowi imieniem których sołtys z gminy Bronisław tradycyjnym zwyczajem wręczył wojewodzie chleb i sól. Jak i w dniu poprzednim biskupa, tak i w dniu niedzielnym wojewodę przy tejże bramie tryumfalnej powitali imieniem miasta burmistrz Busza i przewodniczący Rady Miejskiej dr Truszczyński w otoczeniu zgromadzonych towarzystw przybyłych na powitanie ze sztandarami.

Pełny ops tej części ceremonii: https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/04/konsekracja-rotundy-sw-prokopa-przed-94.html

4 października 1925 roku w Strzelnie, tuż po konsekracji kościoła św. Prokopa

Po dokonaniu przez ks. biskupa w otoczeniu licznego duchowieństwa ceremonii konsekracji starożytnego zabytku sztuki polskiej, jakim bezsprzecznie jest świeżo odnowiony kościółek św. Prokopa, rozpoczęła się uroczysta msza św. celebrowana przez ks. kanonika Kopernika, ongiś proboszcza parafii strzelnińskiej. Okolicznościowe kazanie wygłosił ks. Skrzypiński, proboszcz z Wójcina. O godz. 14:00 miejscowy proboszcz ks. Czechowski podejmował przybyłych gości obiadem, po którym p. wojewoda, w towarzystwie przybyłego z nim radcy wojewódzkiego p, Szczanieckiego udał się na uroczyste posiedzenia Wydziału i Sejmiku Powiatowego. Posiedzenie zagaił zastępca starosty Balińskiego, referendarz Województwa Poznańskiego p. Skalski, witając wojewodę w imieniu Wydziału i Sejmiku i przedkładając plan gospodarczy powiatu.

Z szeregu cyfr, ilustrujących stan powiatu nie od rzeczy będzie, podkreślić, iż powiat liczy 40 tysięcy ludności, z czego ma dwa miasta: Strzelno 5 800 i Kruszwicę 3 033 ludności. O ile w roku ubiegłym miasto miało nadwyżki 56 141 zł., o tyle w roku bieżącym pracować musi z deficytem, wynikłym jedynie tylko wskutek ogólnego przesilenia gospodarczego. Co do samej gospodarki z uznaniem podnieść należy, iż 50 % ogólnego budżetu pochłania utrzymanie i budowa szos i dróg, cele społeczne 29 578 zł., a kulturalno-oświatowe 41 tysięcy złotych. Po tym referacie przemawiali jeszcze senior Sejmiku dr Krzemiński z Kruszwicy i proboszcz ks. Czechowski, dziękując Sejmikowi za wydajną ofiarę na odrestaurowanie kościółka św. Prokopa. 

Następnie p. wojewoda udał się do szpitala powiatowego, gdzie powitał go naczelny lekarz dr Truszczyński w otoczeniu sześciu sióstr Elżbietanek, prowadzących ten dość spory, bo 60 łóżek liczący szpital. Stąd w licznym otoczeniu udał się p. wojewoda do miejscowej ochotniczej straży pożarnej, gdzie powitał go oddział ze sztandarem pod dowództwem naczelnika p. Piątkowskiego. Wykonana na życzenie wojewody próba, wdzierania się na ,,gorejącą dwupiętrową budowlę wypadła bardzo dodatnio, za co jak niemniej i za wzorowo utrzymany tabor serdecznie podziękował wojewoda naczelnikowo Piątkowskiemu. 

Następnie udał się p. wojewoda do Strzelnicy, gdzie powitała go brać strzelecka, ze sztandarem i orkiestrą wojskową z Bydgoszczy, a prezes bractwa p. Boesche wygłosił pełne patriotyzmu przemówienie, wręczając równocześnie wspaniale, ręcznie przez por. Hibnera wykonany dyplom honorowy na członka Bractwa. Po oddaniu przez wojewodę strzału na cześć Rzeczypospolitej, a przez prezesa Boesche na cześć p. wojewody, przy dźwiękach orkiestry wojskowej odjechał p. wojewoda na uroczyste posiedzenie do Magistratu. Tu przy zgromadzonej w komplecie Radzie powitali p. wojewodę burmistrz Busza i przewodniczący Rady dr Truszczyński. 

Z godnych zaznaczenia dat historycznych Strzelna to trzykrotne wizyty w nim królów polskich w 1299 r. Władysława Łokietka i w 1419 i 1422 r. Władysława Jagiełły. Co do budżetu, to pokrywa on się niestety w 85 procentach z podatków. Zarówno na powitanie Sejmiku jak i Rady Miejskiej odpowiadał p. wojewoda, podkreślając zasługi obywatelstwa Strzelna i okolicy w dziedzinie państwowo-twórczej pracy. Wieczorny raut w umajonej zielenią i kwieciem sali p. Grześkowiaka zakończył dzień uroczysty dla Strzelnian, którzy na rok przyszły gotują się zgodnie z obietnicą wojewody na przyjęcie prezydenta Rzeczypospolitej.


czwartek, 21 października 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 158 Ulica Powstania Wielkopolskiego cz. 10

Cofając się nieco przed „Lecznicę”, czyli ostatnio opisany wątek, wracamy na drugą stronę ulicy i zatrzymujemy się przed parcelą zabudowaną niepozornym, choć w latach swej świetności okazałym parterowym, z piętrowym korpusem, domem. Posiada on oficynę podwórzową i był mieszkaniem młynarza, którego warsztat pracy znajdował się obok. Budynek mieszkalny ma numer ewidencyjny 24 zaś młyn z przyklejonym doń budynkiem nr 26 i przez starszych strzelnian określane były po prostu jako Dom Młynarza i Młyn. Współcześnie za tą parcelą znajdują się ogrody działkowe mieszkańców Strzelna, byłych pracowników nieistniejącego już dzisiaj geesu. W okresie zaborów i międzywojnia całość należała do niemieckiej rodziny Gregerów.

Berlinek ok 1900 r. Wiatrak i karczma Gregerów oraz Grenzschutz przed posterunkiem w Berlinku 

Gregerowie pochodzili z okolic Łabiszyna i zamieszkali w Strzelnie po 1886 roku. Antenatem tej rodziny był młynarz Michael Greger, który w 1856 roku w Łabiszynie poślubił Justine Zinser. Małżonkowie przenieśli się do Berlinka (Neuberlin) w Dystrykcie Strzelno I (Strzelno-Południe) i tam w nowopowstałej po wycięciu lasów wsi - kolonii prowadzili gospodarstwo oraz wiatrak. W 1886 roku ich syn Gustaw Hermann ur. w 1859 roku poślubił w 1886 roku w Siedlimowie 20-latkę Emilie Auguste Friske i przeniósł się z małżonką do Strzelna, gdzie przy ul. Młyńskiej (Powstania Wielkopolskiego) 121 zakupił parcelę wraz z wiatrakiem. W Berlinku pozostali rodzice wraz z pozostałymi synami Ottonem - młynarzem i Rudolfem - restauratorem oraz córką Emilie Ernestine.

Strzelno 1832

Strzelno 1843

W dalekiej przeszłości przy ul. Młyńskiej współcześnie nazywanej Powstania Wielkopolskiego znajdowały się dwa wiatraki. Zlokalizowane one były na końcu ulicy. Pierwszy stał po lewej stronie szosy ku Młynom, w miejscu, w którym obecnie znajduje się krzyż. Drugi po prawej stronie tejże drogi, nieco wyżej od pierwszego, tuż za kirkutem, czyli cmentarzem żydowskim. Miejsce, w którym stały owe wiatraki nazywano oficjalnie Lindemanns. Nazwa pochodziła od nazwiska niemieckiej rodziny młynarskiej, Lindemannów. Osiedlili się oni w Strzelnie z pierwszą falą osadników fryderycjańskich po 1781 roku. Z najstarszych dokumentów dowiadujemy się, że już w średniowieczu znajdowały się przy tej ulicy dwa wiatraki (1453 rok). W dokumencie jest mowa, iż były one usytuowane przy drodze do wsi Młyny i wszystko wskazuje na to, że były to te same okolice które zostały zaznaczone na mapach z 1832 i 1843 roku. Nieco później bo na mapie z 1893 roku na owym Lindemanns już wiatraków nie było, za to znajdujemy je na nowym miejscu, a mianowicie z tyłu parceli leżących przy ul. Młyńskiej, na wysokości współczesnych posesji nr 16 i 24 (121 - Greger).

 

Gustaw Greger z początkiem XX w. poczynił liczne inwestycje. W 1905 roku wystawił dom mieszkalny, a w 1908 roku nowy murowany młyn parowy z kotłownią i wielkim ceglanym, okrągłym kominem. Młyn prowadził obrót zbożem i jego przetworami: mąką, kaszą, śrutą i otrębami i stał się ogromną konkurencją dla pozostałych wiatraków. Po zlikwidowanym wiatraku Greger w jego miejscu wystawił tartak, który był napędzany parą wytwarzaną w przymłyńskiej kotłowni. Wówczas też powstała oficyna mieszkalno-gospodarcza oraz duży budynek będący zapleczem magazynowo inwentarskim. Przy okazji dodam, że znaczenie gospodarczo-przemysłowe ulicy podkreślały funkcjonujące przy niej liczne zakłady, a szczególnie trzy tartaki należące do Niemców: Gregera, Küchla i Klompa. Młyn po Gustawie przejął jego syn Otto Greger i prowadził go do 1945 roku. W wolnej już Polsce, po przyjęciu obywatelstwa polskiego, w 1929 roku Otto był członkiem Komisji Wyborczej do Rady Miejskiej w Strzelnie.

 

Gwidon Trzecki, którego już wielokrotnie przywoływałem, opowiedział mi ciekawą, z pikantnym podtekstem historyjkę z czasów okupacji, której akcja toczyła się przy młynie. Kiedy wybuchła wojna Niemców ze Sowietami, młynarza Gregera wcielono do Wehrmachtu i wysłano na front wschodni. Całe jego przedsiębiorstwo pozostało na głowie jędrnej w biuście i dojrzałej, a do tego obdarzonej urodą żony. W tym czasie Gwidon jako nastolatek (ok. 15 lat) został zatrudniony do pomocy na tartaku. Jak sam wspominał: - Byłem inwalidą z drewnianą protezą nogi dlatego zostałem takim przyniś, wyniś, pozamiotej… W tym samym czasie trakowym były młody, a do tego jurny Polak, którego często przy pracy podglądała Niemka. Jej „rozgorączkowanie“ apogeum osiągało zawsze w sobotę pod wieczór, kiedy po skończonej pracy trakowy brał kąpiel, a po jej skończeniu suszył się na powietrzu - tak jak go Bóg stworzył. Za wyjątkiem zimy, wiosną i jesienią czynił to przy wystawionym na zewnątrz koksowniku, prężąc przy tym swoje okazałe bicepsy i inne części ciała. Ten higieniczny ceremoniał zawsze podglądała skryta za stosami desek majstrowa Gregerowa, o czym wiedział trakowy i Gwidon. Razu pewnego ni stąd, ni zowąd po jednym z takich sobotnich ceremoniałów Niemka zawezwała trakowego do mieszkania, by ten naprawił jej stół w kuchni. Po uprzątnięciu obejścia przytartacznego i zagaszeniu koksownika, wracający do domy Gwidon otarł się o okna sypialne młynarzowej i w półmroku lampy naftowej spostrzegł szefową, która niczym mitologiczna Wenus gimnastykuje się na leżącym w białej pościeli Herkulesie.     

 

Po zakończeniu II wojny światowej młyn z całym otoczeniem przejęty został przez państwo, jako mienie poniemieckie. W krótkim czasie wydzierżawiła obiekt spółka „KO-GUT”, czyli spółka młynarzy Konieczki z Młynów i Gutorskiego ze Strzelna. 21 października 1948 roku Urząd Wojewódzki w Poznaniu przekazał młyn Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Strzelnie. Z braku fachowców Walerian Konieczka współwłaściciel spółki „KO-GUT” kierował dalej tym młynem do 1951 roku. Był to wówczas młyn motorowy, napędzany silnikiem spalinowym. Wieloletnim kierownikiem Młyna geesowskiego był Jan Karpiński. Dziś z pozycji czasu możemy powiedzieć człowiek legenda, działacz społeczny, strażak ochotnik pełniący przez wiele lat funkcję komendanta Miejsko-Gminnego Związku OSP. Jan Karpiński urodził się 2 października 1926 roku w Świeżawach gmina Rypin jako syn Kazimierza i Władysławy z Witkowskich. Do Strzelna przybył w sierpniu 1957 roku. Wcześniej bo w 1952 roku poślubił w Golubiu-Dobrzyniu Halinę z Stachewiczów. Pod koniec lat 50. małżonkowie zamieszkali tuż przy młynie w mieszkaniu zaadoptowanym z byłego budynku maszynowni parowej młyna. Pan Jan był osobą bardzo towarzyską i posiadającą liczne kontakty. Wielu starszych strzelnian pamięta druha Jan w nieskazitelnie skrojonym mundurze strażaka, defilującego na czele drużyn niezwykle prężnie i zgodnie z obowiązującą musztrą wojskową. Tak też szkolił swoich podkomendnych i członków pocztu sztandarowego. Posiadał liczne odznaczenia branżowe-strażackie oraz państwowe. Po przejściu na emeryturę chorował i zmarł 14 kwietnia 1995 roku.

W sąsiadującym z młynem domem (nr 24), dawniej domem mieszkalnym młynarzy Gregerów, przez kilkadziesiąt lat znajdował się znany w Strzelnie Zakład Krawiecki mistrza Henryka Stachewicza. Był on niezwykle popularnym, a w latach 70. i 80. niezwykle modnym krawcem, gdyż szył niedostępne na rynku spodnie, garnitury, a także płaszcze z futrzanymi kołnierzami o najmodniejszych krojach. Mistrz Henryk był bratem żony młynarza Jana Karpińskiego, Haliny.

Pod koniec lat 90. młyn nabył od likwidatora spółdzielni miejscowy biznesmen, Lech Brukiewicz. Obiekt został wyremontowany i ruszyła na nowo w nim produkcja. Jednakże konkurencyjność młynów przemysłowych sprawiła, że po kilku latach zaniechano w nim przemiału. Dzisiaj stoi pusty i jest w bardzo dobrym stanie. Po rewitalizacji całego otoczenia mógłby służyć jako obiekt gastronomiczno-muzealny…

Foto.: Heliodor Ruciński oraz fragmenty map - 1832 Biblioteka Państwowa w Berlinie, 1843 archiwum bloga