niedziela, 23 grudnia 2018

Dzieje Strzelna na pocztówkach - Tartak parowy Klompów

Tartak Klompów w Strzelnie.

Przed kilkoma dniami Heliodor przesłał mi zdjęcie tartaku z pytaniem czy jest to tartak w Strzelnie? Pocztówkę wyczaił na e-Bayu. Po przeczytaniu korespondencji umieszczonej na drugiej stronie pocztówki - zdjęcia doszedłem do wniosku, iż jest to tartak Klompów ze Strzelna. Kartkę tę napisała w 1915 r. Greta Klomp, adresując ją do mieszkanki Bydgoszczy Elsy Wolff.

Niezwykle ważnym działem gospodarczym przedwojennego Strzelna był przemysł drzewny, którego prężnymi zakładami były tartaki. Działały one w oparciu o surowiec pochodzący z lasów Nadleśnictwa Miradz i ówczesnych lasów prywatnych. Tartak pracujący w Miradzu nie był w stanie przerobić drewna pozyskanego z tych lasów, dlatego uzupełniało go pięć kolejnych tartaków zlokalizowanych w mieście. Trzy z nich znajdowały się przy ul. Młyńskiej (obecnie ul. Powstania Wielkopolskiego) i były to tartaki parowe: Küchla - gdzie obecnie znajduje się "Twój Market", Klompa - posesja Fredyków i Gregera - za młynem Brukiewicza, gdzie obecnie znajdują się ogródki działkowe. Pozostałe dwa zlokalizowane były przy ul. Kolejowej u Huberta - działka pomiędzy starym cmentarzem a budynkiem szkoły oraz przy ul. Miradzkiej u Gestaltera - na wprost drogi w kierunku Łąkiego, obecnie zabudowane działki Leszczyńskich i Śmigielskich.  

Właściciele tartaku. Na stercie wałków stoi Greta Klomp.
 Dzisiaj kilka zdań o tartaku parowym, który onegdaj zlokalizowany był na posesji pod współczesnym numerem 16. Tutaj znajdował się tartak Klompów. Na przełomie XIX i XX wieku należał on do Niemca, cieśli Emila Klompa, który piastował m.in. funkcję radnego miejskiego. Klompowie to stary niemiecki ród osiadły w Strzelnie i okolicy w wyniku tzw. pierwszej fryderycjańskiej fali osadniczej tuż po I rozbiorze Polski. Antenatem tego rodu był Michael Klomp. Poślubił on Barbarę Karst, z którą miał syna Christphera. Ten zaś w wieku 23 lat w 1827 r. poślubił 17. letnią Elizabeth Lindemann. Ze Strzelna Klompowie rozprzestrzenili się na Kruszwicę i Poznań, a w mieście pozostała linia Emila.

Tartak wraz z zabudowaniami, ogrodem, dwoma domami mieszkalnymi w 1931 r. nabył od Klompów Franciszek Fredyk. Był on zawodowym wojskowym, podoficerem Wojska Polskiego i pochodził z pobliskiego Ostrowa. W Strzelnie zamieszkał po przeniesieniu go w stan spoczynku. Był stosunkowo młody, gdyż miał dopiero 27 lat. W celu usamodzielnienia się skorzystał z pomocy sióstr, Agnieszki i Zofii, które mieszkały w nowo wybudowanej willi przy ulicy Kolejowej (obecny nr 9). Siostry dorobiły się sporego majątku w międzynarodowym cyrku, występując min. za oceanem, w USA. Były one członkiniami niezwykle popularnej w Europie trupy tzw. „Liliputów”. Początkowo podbiła trupa kraj występując w dziesiątkach miast, w teatrach, hotelach i salach kinowych. Dawała zawsze dwa występy, jeden dla dzieci, drugi dla dorosłych. Jak opisywała ówczesna prasa: Najmniejsi z artystów mieli ok. 1 metra wzrostu. Bawili widownie śpiewem, tańcem i pełną humoru grą. Trupa ta składała się z mężczyzn i kobiet. Posiadała własne piękne kostiumy i odpowiednie dla swoich rozmiarów meble i rekwizyty.

Pracownicy tartaku Klompów.
 W związku z ciągłymi występami Agnieszki i Zofii, Franciszek zamieszkał w willi sióstr, zaś na ul. Powstania Wielkopolskiego 16 (stara numeracja 11a, następnie 13) prowadził tartak. Wynajmował również mieszkania w dwóch niewielkich parterowych domach. Niebawem na blogu będzie o siostrach Fredyk.

Franciszek Fredyk niedługo nacieszył się własnym interesem. W 1932 roku podpalono mu tartak, który doszczętnie zgorzał. Z relacji synów, Ryszarda i Zbigniewa dowiedziałem się, że po pożarze ojciec nie odbudował już tartaku. Maszyny zakopano w ziemi, zaś plac pofabryczny zamieniono na duży ogród. Później teren ten wydzierżawiono wdowie Patelakowej, która prowadziła tutaj ogrodnictwo. 


poniedziałek, 17 grudnia 2018

Idą Święta a z nimi życzenia i przypomnienie tradycji...



Bożonarodzeniowe tradycje

Czym są święta Bożego Narodzenia dla Kujawiaka, czy szerzej kreśląc krąg, Polaka, nie muszę definiować. Wystarczy powiedzieć, że są wszystkim, co najmilsze, najpiękniejsze, najbardziej tajemnicze, a wówczas będziemy cieszyć się cudem przyjścia na świat Bożej Dzieciny, nawet w ostatnią godzinę dnia świątecznego.

Przymykając powieki malują się nam obrazy z dzieciństwa. Porównujemy je z ostatnimi Świętami, które po prawdzie niewiele różnią się od tych sprzed lat - wiadomo, tradycja. Z tak zasnutymi powiekami wspominamy najbliższych: dziadków, rodziców, rodzeństwo i krewnych, szczególnie tych samotnych, którzy święta zawsze spędzali z nami.

Pierwszym zwiastunem zbliżających się świąt były i są roraty, czyli msza św. wotywna o Najświętszej Maryi Pannie w Adwencie, które dawniej odprawiane były rano. Na kilka tygodni przed świętami mama zarabiała ciasto na pierniki, a kiedy „przyszedł czas", było rozwałkowywane na płaty, z których foremkami wycinaliśmy przeróżne wzory: choinki, gwiazdki, księżyce, serduszka, katarzynki, rybki i lukrowane białą oraz czekoladową polewą. Po tej czynności przystępowała do sprzątania całego mieszkania. Myła okna, zmieniała firany, odkurzała, pastowała podłogi, które z kolei myśmy na zmianę froterowali. Pracą wymagającą wprawy było politurowanie wielkiego na 12 osób stołu.

W międzyczasie kościelny przynosił bielusieńkie, różnych rozmiarów opłatki Bożonarodzeniowe. Największy nasz podziw budziły te duże opłatki, na których powierzchni przedstawione były scenki z narodzenia Chrystusa. Mama nabywała ich kilkanaście, dla każdego po jednym i kilka na zapas, dla ewentualnych gości.

Kiedy w domu znalazły się już opłatki, trzeba było przygotować żłóbek pod choinkę. Dodatkową atrakcją wykonanej ręcznie makiety żłóbka było podświetlenie szopki małą żaróweczką. Na tydzień przed przyjściem na świat Bożej Dzieciny wszyscy, jak jeden mąż, szli do spowiedzi. Przed wyjściem do kościoła należało przeprosić rodziców za popełnione grzechy. Każdy z nas podchodził do mamy i taty, i całował w podaną przez rodzica rękę, wymawiając sentencję: Przepraszam za wszystkie grzechy i nieposłuszeństwa, przyrzekam poprawę! 

Tak oczyszczeni mogliśmy przystąpić do ubrania choinki. Drzewko kupował ojciec, a później, po jego śmierci, kuzyn Roger. Żywa choinka sięgała do sufitu i była tak ogromna, że mogliśmy się za nią schować. Starsi bracia, co roku dorabiali ogromnych rozmiarów kolorowy, papierowy łańcuch, który był jej główną ozdobą. Na gałązkach zawieszaliśmy barwne bombki, papierowe aniołki, bałwanki, gwiazdorki, pierniki lukrowane, cukierki w kolorowych papierkach, jabłka i mocowaliśmy wielobarwne, spiralnie kręcone, świeczki. Na sam koniec na szczycie choinki zatykany był szklany czub.

Na trzy dni przed wigilią pieczone były kruche ciastka i makowce. Dzień przed Wigilią pieczony był placek drożdżowy. Zaś kilka dni wcześniej kupowane były karpie. Przedostatniego wieczornego dnia moczone były suszone grzyby i groch.

W dzień Wigilii, z samego rana pomagaliśmy, jak kto umiał, w przygotowaniu wieczerzy wigilijnej. Część sprzątała, starsi palili w piecach i sprzątali całe mieszkanie, najmłodsi przypominali sobie ze śpiewników kolędy. Było, co niemiara opowieści, kto, co chciałby dostać od gwiazdora. A w Kuchni? Cóż to tam się wyczyniało, jakie stamtąd zapachy omiatały całe mieszkanie. Na sam przód mama gotowała kapustę z grzybami, kapustę z grochem i same grzyby. Następnie przygotowywała śledzie w oleju, śmietanie i zalewie octowej, tzw. rolmopsy - ojca ulubiona przekąska, robiła makaron łazanki, szykowała karpia do szarego sosu. Daniem głównym był zawsze karp smażony, podawany z ziemniakami lub chlebem z dodatkami: kapustą z grzybami i samymi grzybami. Były zupy: z suszonych owoców, grzybowa i rybna oraz śledzie podawane na różne sposoby.

Po kolacji siadaliśmy wokół choinki i nucąc kolędy oczekiwaliśmy Gwiazdora. Ten zaś po przyjściu, z pękatego worka wydawał po kolei od najmłodszego, pięknie zapakowane prezenty. Kiedy uporaliśmy się z prezentami oraz nabawiliśmy się, ponownie siadaliśmy do stołu. Mama podawała pierniki, ciastka i wszelkie ciasto, a do tego owoce, orzechy, cukierki i czekoladę. W trakcie śpiewaliśmy radosne pieśni, pastorałki i kolędy. Już na półgodziny przed północą wychodziliśmy na Pasterkę - najcudowniejszą liturgię świąteczną. Po zapaleniu się świateł w świątyni gromkimi głosami zaczynaliśmy śpiewać „Bóg się rodzi moc truchleje..." 

Od lat, w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia udaję się z żoną na cmentarz i wszystkim naszym najbliższym, przy ich grobach cichutko śpiewam po jednej zwrotce ich ulubionych kolęd. Ta cała stara świąteczna Bożonarodzeniowa tradycja towarzyszy mi po dzień dzisiejszy. Zastanawiam się jedynie, czy ona przetrwa, czy poniesioną zostanie w przyszłość przez nasze dzieci i wnuki, którym od lat ją przekazujemy. 

Dla rodziny, przyjaciół, znajomych i czytelników bloga




sobota, 15 grudnia 2018

Odkrywanie historii regionu - Orchowo, Petronela Mlicka (ok. 1720 - 1790)

Orchowo - kościół pw. Wszystkich Świętych, według Józefa Myślickiego.

Petronela z Gałczyńskich Mlicka (ok. 1720-1790)

W genealogii Mlickich herbu Dołęga, Petronela z Gałczyńskich Mlicka zajmuje poczesne miejsce. Była ona drugą żoną Stanisława Mlickiego herbu Dołęga, wojskiego płockiego, dziedzica miasta Orchowa w powiecie gnieźnieńskim. Zainicjowała i rozpoczęła budowę nowej świątyni parafialnej w Orchowie, która wystawiona jako budowla drewniana do dziś świadczy o dziedzictwie kulturowym pogranicza Kujaw i Wielkopolski.

Petronela przyszła na świat ok. 1720 r. jako córka Kacpra Gałczyńskiego i Barbary Zielonackiej dziedziców: Smuszewa, Mycielina, Słuszkowa w powiecie kaliskim. Była siostrą Tomasza Gałczyńskiego. Gałczyńscy pieczętowali się herbem Sokala i byli starym wielkopolskim rodem, wywodzącym swoje korzenie ze wsi Gałczyn w powiecie gnieźnieńskim. W 1687 r. Gałczyńscy sprzedali swoją wieś, i nabyli inne dobra w Wielkopolsce. Kacper z braćmi, Wojciechem i Marcinem w 1697 r. podpisali elekcję z województwa poznańskiego.  

W 1745 r. została wymieniona jako druga żona Stanisława Mlickiego, syna Grzegorza burgrabiego grodzkiego płockiego i Anny z Bromirskich. Mliccy byli starym rodem szlacheckim. W XV w. pisali się Jarmułt i wywodzili swoje korzenie ze wsi Mlice (Mlec) w staropolskim powiecie bielskim województwie płockim. Antenat tego rodu Jan de Mlice miał syna Jakuba, który w nagrodę zasług otrzymał w 1530 r. szlachectwo i przez Feliksa Srzeńskiego, kasztelana dobrzyńskiego, dworzanina królewskiego, został przyjęty do herbu Dołęga. Od tego czasu Mliccy pieczętowali się tymże herbem.

Stanisław Mlicki miał dwie siostry, Katarzynę i Teofilę oraz trzech braci: Antoniego, Jana i Józefa. Najbardziej utytułowanym z nich był Jan, proboszcz gnieźnieński i radomski (1727 r.), kanonik płocki i łucki (1738 r.), archidiakon uniejowski, referendarz koronny, prezydent Trybunału Koronnego.

Po ślubie Stanisław i Petronela Mliccy nabywają w 1745 r. od Stefana i Stanisława Jarnowskich miasto Orchowo w powiecie gnieźnieńskim i tutaj zamieszkują. W tym samym czasie brat Stanisława ks. Jan Mlicki, kanonik metropolitalny gnieźnieński i katedralny płocki, archidiakon uniejowski, proboszcz radomski nabył od Franciszka Wolskiego, skarbnika bydgoskiego pobliską wieś Osówiec. Wkrótce nabywa również: Skubarczewo (1751 r.), Linówiec (1751 r.), Gałczyn, Gałczynek, Sienno, Przyborowo i Kinno.

Orchowo - kościół pw. Wszystkich Świętych, według Józefa Myślickiego.

Z małżeństwa ze Stanisławem Petronela miała syna Kajetana Jana Antoniego, ur. 18 lipca 1746 r. w Orchowie oraz córki, Barbarę Weronikę ur. 11 listopada 1748 r. w Orchowie (zmarła w Orchowie w 1751 r.), Katarzynę Teofilę Petronelę ur. 30 kwietnia 1755 r. w Orchowie oraz Agnieszkę i Franciszkę. Agnieszka poślubiła Macieja Łuczyckiego, a Franciszka Ksawerego Pstrokońskiego.

Syn Kajetan był cześnikiem (1779 r.) i podstarostą (1781 r.) płockim oraz kasztelanem sierpskim (1788 r.), kawalerem Orderu św. Stanisława. Żonaty - podobnie jak ojciec - był dwa razy. Z Józefą Sierakowską miał córkę Mariannę i synów, Antoniego Maksymiliana i Józefa. Natomiast z drugą żoną Wiktorią Kiełczewską córki, Rozalię i Wiktorię. Po śmierci ks. Jana (+ 27 kwietnia 1766 r.) dobra jego przeszły drogą dziedziczenia w 1767 r. w części w ręce brata Stanisława z Orchowa i syna Jana. Po śmierci Stanisława dobra odziedziczone po ks. Janie przeszły w ręce syna Kajetana. Natomiast Orchowo pozostawało w rękach Petroneli. 

Petronela z Gałczyńskich Mlicka wielokrotnie wymieniana była w metrykaliach kościelnych parafii Orchowo - w latach 1746, 1748, 1753, 1754, 1755, 1761; Katedry Gnieźnieńskiej - 1748; parafii Opatówek - 1785; w gnieźnieńskich aktach grodzkich i ziemskich - 1745, 1775, 1778, 1779, 1782, 1785, 1786, 1790; w konińskich aktach ziemskich i grodzkich - 1774, 1782, 1783.

Stanisław Mlicki zmarł pomiędzy latami 1769 - 1771. Od tego czasu Petronela Orchowo dzierżyła jednoosobowo. Pod koniec swojego życia, jako kolatorka kościoła pw. Wszystkich Świętych, przystąpiła do wznoszenia w 1789 r. nowej świątyni parafialnej, która zastąpiła pierwszy orchowski kościół z XIV w. (ok. 1380 r.). Po zakończeniu budowy w 1792 r., którą po śmierci Petroneli (ok. 1790 r.) kontynuował jej syn Kajetan, wezwanie świątyni zostało również przeniesione na nowy kościół.

Foto. Heliodor Ruciński.

Z protokołu powizytacyjnego, która miała miejsce w 1789 r., za proboszczowania ks. Jana Orlikowskiego (1784-1792), dowiadujemy się o całym przedsięwzięciu budowlanym i stanie parafii orchowskiej. Wieś Orchowo należała wówczas do Petroneli z Gałczyńskich Mlickiej. Stary kościół leżący nad jeziorem chylił się ku upadkowi i nadal odprawiano w nim nabożeństwa. Nowy zaczęto budować w środku wsi na niewielkim wyniesieniu przy drodze do Osówca. Budowę kontynuowano w kolejnych latach. Była to świątynia drewniana z kaplicą boczną, zakrystią i wieżą, do której planowano przenieść dwa dzwony oraz organy sześciogłosowe. W kościele znajdowała się krypta grobowa, w której chowano przedstawicieli rodu Mlickich.

Petronela z Gałczyńskich Mlicka, która żyła jeszcze w 1790 r., po śmierci została pochowana w krypcie rodzinnej w nowej świątyni parafialnej.


wtorek, 11 grudnia 2018

Wmurowanie aktu erekcyjnego pod pomnik Powstańca Wielkopolskiego w Mogilni



W czwartek 6 grudnia, na skwerze przy Urzędzie Miejskim w Mogilnie odbyła się uroczystość wmurowanie aktu erekcyjnego pod budowę pomnika Powstańca Wielkopolskiego. Powstaje on dla uczczenia pamięci wszystkich mieszkańców ziemi mogileńskiej, którzy wzięli udział w Powstaniu Wielkopolskim.

Przypomnę, że 14 marca 2014 r. burmistrz Mogilna powołał Komitet Obchodów 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego, który przez blisko 5 lat realizuje bogaty plan przygotowań do uroczystych obchodów, między innymi plan budowy pomnika Powstańca Wielkopolskiego. Komitetowi przewodniczy Andrzej Jakubowski z Muzeum Ziemi Mogileńskiej w Mogilnie z siedzibą w Chabsku, a w jego skład wchodzą: Stanisław Jasiński i Marian Weber z mogileńskiego Hufca ZHP, związany rodzinnie z Mogilnem Marian Przybylski z Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna, Stanisław Grela ze  Stowarzyszenia Mogileńskie Porozumienie Społeczne, Jan Szymański - dyrektor Mogileńskiego Domu Kultury, Zbigniew Grzechowski - dyrektor Zespołu Szkół w Mogilnie, Hieronim Rumianowski - dyrektor Gimnazjum im. ks. Piotra Wawrzyniaka w Mogilnie, Joanna Caspari-Filipiak - przedstawiciel Starostwa Powiatowego w Mogilnie, Leszek Maciejewski z Zespołu Szkół im. Powstania Wielkopolskiego w Bielicach, Maria Chmielewska i Zofia Zielińska-Jarząbkowska z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Mogilnie, Marcin Zieliński- dyrektor Wydziału Promocji  Urzędu Miejskiego w Mogilnie oraz Przemysław Majcherkiewicz z Mogileńskiego Towarzystwa Kultury.




















Uroczystość wmurowania aktu erekcyjnego poprzedziło robocze spotkanie Komitetu Obchodów 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego, podczas którego dokonano podsumowania dotychczasowych prac i zapoznano się z harmonogramem przygotowań do obchodów rocznicowych, wyznaczonych na 11 stycznia 2019 r. Następnie o godz. 12:00 rozpoczęła się ceremonia wmurowania aktu, której początkiem było wysłuchanie hejnału miasta Mogilna. Do licznie zgromadzonych przemówił burmistrz Leszek Duszyński. Akt erekcyjny odczytał przewodniczący Komitetu 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego Andrzej Jakubowski. Pod dokumentem swoje podpisy złożyli: Burmistrz Mogilna - Leszek Duszyński, Starosta Mogileński - Bartosz Nowacki, Przewodniczący Rady Powiatu Mogileńskiego - Robert Musidłowski, Przewodniczący Rady Miejskiej w Mogilnie - Paweł Molenda, Komendant Kręgu Starszyzny Harcerskiej im. hm. Henryka Mazurkiewicza – Stanisław Jasiński, Przewodniczący Komitetu 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego – Andrzej Jakubowski oraz Ryszard Wosiński były Naczelnik ZHP, Teresa Kujawa, Maria Kotlińska, Joanna Filipiak-Caspari, Zofia Zielińska-Jarząbkowska, Marian Weber, Stanisław Grela, Przemysław Majcherkiewicz, Marian Przybylski, Zbigniew Grzechowski, Hieronim Rumianowski, Jan Szymański, Leszek Maciejewski, Marcin Zieliński.




























Wmurowania aktu dokonali: burmistrz Leszek Duszyński, starosta Bartosz Nowacki, przewodniczący RP Robert Musidłowski, przewodniczący RM Paweł Molenda oraz Stanisław Jasiński i Andrzej Jakubowski. W tubie oprócz aktu erekcyjnego zostały umieszczone: medal z Pomnikiem Powstańca Wielkopolskiego, Tygodnik „Pałuki i Ziemia Mogileńska”, cegiełka na budowę pomnika o nominale 10 zł, okolicznościowa moneta 5 zł wydana przez NBP na 100. lecie odzyskania niepodległości, pamiątkowa fotografia z odbioru modelu realizacyjnego, pismo inicjujące budowę pomnika od Kręgu Starszyzny Harcerskiej im. hm. Henryka Mazurkiewicza i Komisji Historycznej Hufca ZHP w Mogilnie. Na zakończenie uroczystości głos zabrał Wawrzyniec Wierzejewski - Prezes oddziału wielkopolskiego Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu, który ciepłymi słowami poparł inicjatywę budowy pomnika.

Odsłonięcie pomnika Powstańca Wielkopolskiego w Mogilnie odbędzie się w piątek, 11 stycznia 2019 o godz. 12.00 w ramach obchodów 100. rocznicy Powstania Wielkopolskiego.

Foto. Heliodor Ruciński