wtorek, 9 lipca 2024

O wiatrakach w Wójcinie

Dzisiaj opowiem Wam o wiatrakach ze wsi Wójcin w gminie Jeziora Wielkie. Będzie o tym, że przed wojną we wsi stały 3 wiatraki, że jeden spłonął około 1929 roku i niewiele wiedzy o nim do dzisiaj przetrwało, a trzeci odbył swoistą wędrówkę i do Wójcina trafił z Poznania przez Barcin. O dwóch wiatrakach zachowało się więcej informacji, a do tego wraz ze zdjęciami. Stojącego przy drodze do Mogilna dokładnie pamiętam, podobnie jak pobliski wiatrak w Woli Kożuszkowej, czy murowany typu holenderskiego w Jeziorach Wielkich i drewniane w Jeziorach Małych oraz w Rzeszynie. Niestety, wszystkie te obiekty na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zniknęły z krajobrazu kulturowego gminy. Prezentowany poniżej materiał wymaga dopełnienia informacji o chociażby datach rocznych rozbiórki dwóch ostatnich wiatraków.   

Z wiatrakami i młynami miałem do czynienia od dzieciństwa. Mama często opowiadała o dziadku Władysławie i jego przodkach, którzy mieli wiatraki w Kamieńcu koło Śmigla i w Grodzisku Wielkopolskim. Mamy najstarsza siostra Anna, była żoną młynarza Zygmunta Jaśkowiaka w Strzelnie. Pamiętam ich młyn na chodzie, ale wówczas był on już im zabrany przez Państwo. Jako chłopiec byłem w Grodzisku u wujostwa na wakacjach i z tamtych lat stoi przed moimi oczami stary wiatrak pradziadka Tomasza. W mojej rodzinie ze strony mamy - czyli po kądzieli - 6 pokoleń parało się młynarstwem. Pierwszym był Walenty Woźny, który ok. 1780 roku poślubił Annę. W 1783 r. urodził się ich następca młynarz syn Błażej, po którym pałeczkę w zawodzie przejął urodzony w 1825 roku młynarz syn Tomasz, a ów miał syna młynarz również Tomasza urodzonego w 1858 roku. Był to mój pradziad, którego synem był młynarz Władysław - mój dziadek urodzony w 1890 roku. Jego najstarsza córka Anna - siostra mojej mamy - wyszła za młynarza ze Strzelna Zygmunta Jaśkowiaka i to ona w szóstym pokoleniu zamykała tradycje młynarskie rodziny Woźnych.

Fragment mapy Wójcina i okolic z 1832 roku z naniesionym wiatrakiem.

Wiatrak Orlikowskich

O pierwszym wiatraku w Wójcinie dowiadujemy się z mapy pochodzącej z 1832 roku, na której oznaczono takową budowlę - młyn wietrzny. Stał on poza zwartą zabudową wsi, po prawej (wschodniej) stronie drogi wiodącej do Ostrowa - Gębic i najprawdopodobniej wystawiony został na długo przed 1832 rokiem. Miejsce jego budowy nie było przypadkowe, wybrano je w pasie ciągu przebiegających tędy wiatrów. W tradycji miejscowej zapisał się rok 1700 inicjujący wystawienie pierwszego młyna wiatrowego. Niestety nie został on oznaczony na mapach z przełomu XVIII i XIX w. zarówno przez kartografów: Gillyego, jak i Schroettera. W 1703 roku, kiedy wojska szwedzkie wkroczyły do Wielkopolski, generał Rehnskjóld kazał zrównać z ziemią wieś Wójcin, mszcząc się za zabicie żołnierza szwedzkiego. Zatem, gdyby taki wiatrak tutaj stał uległby on również zniszczeniu.

Wójcin - 1959 r., wiatrak przy drodze do Mogilna.

 

Kolejne mapy - po 1832 roku - powielały w tym samym miejscu ów wiatrak, który przetrwał tutaj - na końcu w bardzo złym stanie technicznym - do lat 90. XX w. Pewien mętlik w datowaniu wiatraków niosą katalogi i przewodniki, a to zapewne za przyczyną pomylenia wiatraków - przy drodze do Mogilna i przy drodze do Siedlimowa.

Wiatrak przy drodze do Mogilna był najstarszym i jego czas powstania możemy określić na I poł. XIX w., czyli ok. 1832 roku. Według przekazów ustnych, rzekomo miał on zostać zbudowany ok. 1865 roku, czemu zdaje się zaprzeczać owa mapa z 1832 roku. Był to typowy koźlak o konstrukcji na planie kwadratu - u podstaw o wymiarach 5,60 x 5,90 i wysokości 9,0 m - zwężającego się ku górze. Z przekazów właścicielki Józefy Połczyńskiej, po 1919 roku - bez sprecyzowania kierunku - został on  przestawiony o kilkanaście metrów. W dobrym stanie przetrwał okupację i w 1951 roku został przebudowany na mechaniczny - młyn elektryczny i na stałe ustawiony tyłem do drogi. Z opisu z 1959 roku dowiadujemy się, że w części tylnej znajdował się niski pomost do składania worków ze zbożem oraz - na wysokości II kondygnacji - wejście do wnętrza poprzedzone balkonem i schodami przy ścianie w formie drabiny. Całość zamykał dwuspadowy dach z naczółkiem pokryty dranicą. Ściany zewnętrzne (boczne) i dach w 1950 roku podbite zostały papą. Wewnątrz znajdowały się urządzenia elektryczne, a z dawnych mechanizmów zachowany został tylko wał skrzydłowy.

Wójcin - 1967 r., wiatrak przy drodze do Mogilna.

 

Wiatrak należał do młynarskiej rodziny Orlikowskich. Pierwszego, którego poznajemy z tej rodziny był Marcin urodzony w 1820 roku. Z kolei jego synem z żony Konstancji z domu Biała był Antoni urodzony w 1851 roku, który został wymieniony młynarzem w Wójcinie w Księdze adresowej z 1903 roku. Antoni żonaty był z Marią Bogucką urodzoną w 1865 roku, córką Stefana i Michaliny z domu Puchała. Młodzi związek małżeński zawarli w USC Włostowo w 1881 roku. Poza Antonim małżonkowie Marcin i Konstancja mieli jeszcze dwie córki: Stanisławę urodzoną w 1856 roku, zamężną Wojciechowską i Aleksandrę urodzoną w 1866 roku, zamężną Staniecką. Senior Marcin owdowiał i w 1885 roku ożenił się z wdową Franciszką Katarzyną Chojnacką z domu Nowakowską (ur. w 1838 r.). W latach międzywojennych wiatrak trzymał następca Antoniego, syn Władysław Orlikowski urodzony 17 kwietnia 1884 roku w Wójcinie - zweryfikowany 1 lipca 1934 roku jako powstaniec wielkopolski. W latach powojennych wiatrak stanowił własność Józefy Połczyńskiej.

Wiatrak Mojeckich   

Około 1870 roku przybył prawdopodobnie z Wylatowa do Wójcina Józef Mojecki. Zakupił on za wsią po stronie zachodniej, przy drodze wiodącej do Jeziora Wójcińskiego parcelę rolną. Leżała ona po lewej stronie traktu polnego i na niej postawił drewniany wiatrak, dom i zabudowania gospodarskie. Józef urodził się w 1838 roku i był synem Kazimierza i Katarzyny Bernard. Osiedlając się w Wójcinie był żonaty z Katarzyną Weberówną, córką Teodora Webera i Elżbiety z domu Nowaczewskiej. Małżonkom Mojeckim, 31 stycznia 1874 roku zmarł w Wójcinie 3-letni syn Kazimierz.

Fragment mapy Wójcina i okolic z 1902 r. z wiatrakami Orlikowskich i Mojeckich.

W 4 lata później 21 września 1878 roku zmarła Katarzyna, żona młynarza Józefa Mojeckiego. W następnym 1879 roku młynarz Józef poślubił 24 listopada w Wójcinie pochodzącą z Nowej Wsi Teofilę Sikorską urodzoną w 1858 roku, córkę Józefa i Józefy z Kopińskich. Małżonkom w 1881 roku urodził się syn Stanisław. Z przekazów rodzinnych wiadomo jest, że Mojeccy mieli jeszcze córki, z których jedna w 1893 roku zginęła, uderzona skrzydłem wiatraka. Następca Józefa, Stanisław Mojecki 27 listopada 1905 roku poślubił w Wójcinie, pochodzącą z tej samej wsi 21-letnią Pelagię Piotrowską, córkę Jana i Marianny z domu Adamczyk. Stanisław został wymieniony w Księdze adresowej z 1928 roku jako właściciel wiatraka. W kolejnej Księdze adresowej z 1930 roku jego nazwisko już nie figurowało. Prawdopodobnie w 1929 roku jego wiatrak spłonął i na zawsze zniknął z krajobrazu wsi.

Był to czas wielkiego kryzysu ekonomicznego (1929-1935), a w związku z tym okres bardzo niesprzyjający gospodarce i rolnictwu. Wówczas często wybuchały pożary, z reguły wzniecane przez właścicieli, po to, by wyłudzić odszkodowanie. Paliły się stodoły i budynki inwentarskie, stogi ze zbiorami i zakłady produkcyjne. Czy tak było też z wiatrakiem Mojeckiego? Pogłoski jakie wówczas rozsiewano, wskazywały na to, że konkurencja podkładała ogień…  

Wiatrak Michalskich

Trzeci wiatrak o dość ciekawej historii stanął w Wójcinie dopiero w 1921 roku i przetrwał do końca lat 70. XX w. Jego pierwszym właścicielem był Stanisław Michalski, który został odnotowany w Księgach adresowych w 1928 i 1930 roku. Po wojnie obiekt dzierżył Władysław Michalski z Wójcina. Dzieje tego wiatraka są niezwykłe, gdyż do Wójcina trafił jako wtórna budowla. Pobudowany on został ok. 1700 roku, na zlecenie jednego z poznańskich młynarzy. Niestety nie znamy jego nazwiska, ani nieznana jest dzielnica, w której wiatrak stał. Z czasem budowla stała się przeszkodą na drodze postępującej rozbudowie miasta. Właściciel rozebrał wiatrak i sprzedał go młynarzowi z Barcina. Była to wówczas powszechnie stosowana praktyka, min. w ten sposób ze Strzelna trafił wiatrak do Ostrowa.

Wójcin - 1959 r., wiatrak przy drodze do Siedlimowa elewacja wschodnia.
Fragment mapy Wójcina i okolic z 1935 r. z wiatrakami Orlikowskich i Michalskich.

W 1921 roku wiatrak z Barcina w elementach głównej konstrukcji trafił do Wójcina. Jego nabywca Stanisław Michalski wystawił go na południe od wsi w polu po prawej stronie drogi do Siedlimowa i ok. 200 m od drogi do Wilczyna. Na jego szczycie umocowano metalową chorągiewkę z wyciętą datą 1921 - rok złożenia (zbudowania) w tym miejscu wiatraka. W datowaniu faz remontowych wiatraka ważną była wycięta na mącznicy - poziomej grubej belce nośnej podpierającej ściany i strop wiatraka - data 1896 oraz bliżej nieznana sentencja. Prawdopodobnie data ta odnosiła się do czasu remontu, lub przeniesienia wiatraka z Poznania do Barcina. 

Wójcin - 1967 r., wiatrak przy drodze do Siedlimowa

Z opisu pochodzącego z 1959 roku dowiadujemy się, że wiatrak typu koźlak zbudowany został na planie kwadratu o wymiarach 6 x 6 m oraz wysokości 8,5 m (trzy kondygnacje) i wsparty został na masywnym drewnianym krzyżu (koźle). Belki konstrukcyjne były profilowane. Budowla zwężała się stopniowo od podstawy ku górze i nakryta była dwuspadowym dachem z naczółkiem, krytym poprzecznie dranicami o lekko wybrzuszonych połaciach z odgiętymi okapami. Szczyt szalowany był w jodełkę i ujęty u dołu ząbkowaną listwą. Wówczas też skrzydła (4), jak i mechanizm zachowane były w dobrym stanie. Wejście do wnętrza znajdowało się od tyłu na wysokości II kondygnacji - poprzedzał je balkon wsparty na ozdobnie profilowanych belkach - do którego prowadziły schody - w formie drabiny - przylegające do ściany. Od tyłu również znajdował się wsparty o ziemię drąg, służący do obracania wiatraka skrzydłami pod wiatr.

 

Z zachowanych informacji wynika, że w 1957 roku właściciel przeprowadził remont polegający na uszczelnieniu ścian wiatraka. W 1959 roku obiekt był w dobrym stanie i świadczył usługi przemiałowe, natomiast z inspekcji przeprowadzonej w 1967 roku wynikało, że obiekt był zaniedbany i nieczynny. Rozebrany został prawdopodobnie w latach 70. XX w.


Foto.: Archiwum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Bydgoszczy oraz Archiwum bloga.


piątek, 5 lipca 2024

A w niedzielę do Markowic...


Każdego roku, w pierwszą niedzielę lipca Markowice nawiedzają tysiące pielgrzymów. Przybywają oni tutaj niemalże z całego pogranicza kujawsko-wielkopolskiego, jak i również z różnych zakątków kraju, by pokłonić się Pani Kujaw Królowej Miłości i Pokoju. Jest to niedziela odpustowa, której kontynuację znajdujemy w tydzień później, kiedy do Markowic przybywają ludzie chorzy i starsi, by prosić Piękną Madonnę o łaskę zdrowia. Od lat dla wielbicieli kultu Maryi te dwie niedziele są dniami szczególnie radosnymi, dniami bezpośredniej rozmowy z Tą, która wyjednuje wiele łask u Syna swego Jezusa Chrystusa. W te dni niebo nad Sanktuarium Matki Boskiej Markowickiej przybiera kształt baldachimu, osłaniającego rzesze pątników gromadzących się u stóp pięknego ołtarza polowego. Ojciec Kazimierz Łabiński OMI wieloletni kustosz sanktuarium, miejsce to nazwał Bezcennym Skarbem Ziemi Kujawskiej.

 

Do miejsca tego, za sprawą pierwszego oblackiego proboszcza parafii markowickiej ojca Jana Nawrata OMI, przylgnęła nazwa, Kujawska Częstochowa. Jak zapisano onegdaj: Markowice od wieków związane z obyczajem wsi kujawskiej, są jednocześnie ze swoim zespołem klasztornym malowniczym akcentem tutejszego krajobrazu. Takie są też w wierszach urodzonego niedaleko stąd Jana Kasprowicza. Z rodzinnego Szymborza do Markowic chadzał wysadzoną jarzębinami drogą, której wizja żyje w jego poezji.           

Łaskami słynąca figura Matki Boskiej Markowickiej stanowi centrum kultowe tegoż sanktuarium, będącym zarazem miejscem gorącej modlitwy mieszkańców Kujaw i pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Wokół niego ogniskują różne formy nabożeństw, zwyczajowo śpiewanych pieśni, procesji, pielgrzymek i odpustów. Dzieje Markowickiego Sanktuarium to liczne wota składane w dowód wdzięczności Matce Najświętszej, to wpisy do księgi cudów i łask dokumentujące nadprzyrodzone wydarzenia, to wreszcie odrębnie prowadzona kronika, będąca żywą historią miejscowego Kościoła i dziejów tutejszego ludu. Kult Maryi związany jest nierozdzielnie z dziejami i kulturą tych ziem i jej mieszkańcami. Szczególną cześć Markowickiej Pani oddawano w chwilach ciężkich dla narodu. Pod Jej opiekę uciekał się lud w chwilach klęsk żywiołowych i zawirowań politycznych, ufając, że sprawi Ona, iż nadejdą czasy lepsze, wolne od wszelkich katastrof. Dzięki zawierzeniu Maryi przetrwaliśmy lata niewoli pruskiej i zniewolenia totalitarnego. To z Nią przeżywaliśmy długie radosne lata pontyfikatu Papieża Polaka, Jana Pawła II – dziś Świętego. Rozproszeni po Polsce i Świecie pielgrzymujemy do niej z najodleglejszych zakątków by osobiście oddać Umiłowanej Pani pokłon i cześć.







16 sierpnia 1964 r. w jednym z najsłynniejszych polskich sanktuariów maryjnych w Kalwarii Zebrzydowskiej Prymas Polski ks. Kardynał Stefan Wyszyński wypowiedział słowa, w orbicie, których znalazło się również Sanktuarium Markowickie, a mianowicie: Jakże jesteśmy szczęśliwi, że właśnie Polska ma tyle ośrodków głębokiej, rzetelnej czci Maryi. Patrzę na sanktuaria maryjne, jak gdyby na wielkie Betlejem, jak na olbrzymie kołyski, rozstawione po całym kraju, gdzie rodzi się Chrystus dla Polski drugiego tysiąclecia. Widzę rzesze zmierzające w pielgrzymim szlaku do sanktuariów maryjnych. Jestem spokojny i powtarzam po laicku: Jeszcze Polska nie zginęła. I powtarzam po Bożemu: Jest Bóg w narodzie, jest Jego Matka..           

Pielgrzymi przybywający do tego świętego miejsca, szczególnie w dni odpustowe, ale nie tylko, wyrażali swoją pobożność w postaci konkretnych ofiar, próśb, dziękczynień i adoracji. Prośby stanowiły liczne intencje, szczególnie mszalne. Objawami dziękczynienia były rozmaite wota w postaci plakietek, ryngrafów czy cennych obrazów. Natomiast adoracja uzewnętrzniała się w kontemplacji tego miejsca świętego, figury Pięknej Madonny i w żarliwej modlitwie. Pielgrzymi powracając do domów byli i są napełnieni dobrym słowem i „dotykiem” Maryi Panny, niosąc cudowny i korzystny wpływ tego świętego miejsca do swych rodzin, miejsc pracy oraz między ludzi.





Pierwsze kroniki markowickie podały, że 132 chorych uprosiło sobie łaskę powrotu do zdrowia. Z polecenia biskupa Macieja Łubieńskiego przyjechała do Markowic w 1635 r. Komisja Biskupia celem zbadania na miejscu uzdrowień. 32 wypadki uznała „za cudowne”, inne za znaki wielkiej łaski Bożej. 21 maja 1649 r. w warszawskiej nuncjaturze apostolskiej nuncjusz papieski arcybiskup adrianopolitański Jan de Jorres wydając stosowny dekret, zezwolił na publiczny kult Matki Boskiej Markowickiej. Świadectwa 14 cudów z lat 1728-1793 świadczą o ciągłości łask, jakimi obdarzała Markowicka Pani swych wielbicieli. Również grom łask znajdujemy we współczesnych księgach.











Wśród rzesz pielgrzymów przybywali tutaj przedstawiciele tak znamienitych rodów kujawskich, wielkopolskich i pomorskich, że wystarczy wymienić: Bnińskich, Czarnkowskich, Działyńskich, Kołudzkich, Kossowskich, Kościelskich, Leszczyńskich, Opalińskich, Rozdrażewskich, Sapiehów, Sędziwojów, Szamarzewskich, Trzebickich, Tymińskich, Tuczyńskich, Weiherów... Już jako młodzieniec pielgrzymował wraz ze swoją babcią Heleną z Kościelskich Potworowską dziedziczką Bożejewic późniejszy wojewoda poznański i prezes ogólnopolskiej Akcji Katolickiej Adolf hrabia Bniński. Wielokrotnie pielgrzymowali tutaj: Stanisław Przybyszewski i wspomniany Jan Kasprowicz. Szczególną czcią darzyło Sanktuarium okoliczne ziemiaństwo. Wreszcie wszyscy bezimienni włościanie, mieszczanie i robotnicy, którzy najliczniej nawiedzali swoją Dobrodziejkę w dniach odpustu i święta Matki Boskiej Szkaplerznej.








Również współcześnie przybywają tutaj biskupi, Prymasi Polski, włodarze okolicznych miast i gmin. Szczególną estymą Markowice darzyli prymasi Stefan Wyszyński, Józef Glemp i darzą prymas senior, arcybiskup Józef Muszyński, arcybiskup Stanisław Gądecki. Po wielekroć przebywał i przybywa do Markowic prymas Wojciech Polak oraz wielu innych dostojników Kościoła. Pamiętam jak jeszcze do niedawna na odpusty przybywali: posłowie, wojewodowie, starostowie, prezydenci, burmistrzowie oraz wójtowie z okolicznych miast i wsi. Wdzięczna Królowa Miłości i Pokoju Pani Kujaw po matczynemu tuliła i tuli do serca wszystkich swoich wielbicieli.

Foto.: Archiwum bloga

 

niedziela, 30 czerwca 2024

O Potrzymiechu i Mlickich z Ostrówka - cz. 3

Dawniej i dziś - przeprawa promowa na Potrzymiech Złotowo - Ostrówek

I tak oto dobiega końca nasza wspólna wędrówka po Potrzymiechu i Ostrówku, ale zanim ją skończymy zobaczmy jeszcze, co tutaj działo się na przełomie XIX i XX w. oraz w latach 20. minionego stulecia. W panujący wówczas klimat wprowadzi nas sam mistrz Jan Kochanowski za sprawą pierwszej strofy pięknej pieśni o wsi spokojnej:

Wsi spokojna, wsi wesoła!
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć zaraz wszytki? 

15 lipca 1894 roku do Ostrówka przybyli członkowie Kruszwickiego Towarzystwa Przemysłowego. Przypłynęli oni parowcem - ciągnącym dwie olbrzymie barki - pod przewodnictwem swojego patrona ks. prałata Goebla, proboszcza kruszwickiego. Po blisko trzygodzinnej żegludze zawinęli oni do przystani w Ostrówku. A oto, co odnotowano o tej wycieczce na łamach „Dziennika Kujawskiego” (1894, nr 160): - (…) Po wylądowaniu w porządku wzorowym i z powagą wśród muzyki dobranej orkiestry przybyli kruszwiczanie przed dwór państwa Mlickich. W imieniu p. Władysława Mlickiego dziedzica Ostrówka, który dla poratowania zdrowia do wód wyjechał, powitał gości p. Jarosław Żółtowski w krótkich, serdecznych i treściwych słowach, a dziękując za łaskawe uwzględnienie co do wyboru właśnie Ostrówka na cel przechadzki i zabawy, oddał ogród do zabaw i zastawę, na co dwór wiejski w letniej porze mógł się zdobyć. Ks. Prałat serdecznie podziękował gospodyni domu, zaznaczając żal, że nie może ustnie wyrazić wdzięczności dziedzicowi. Na powitanie gości kruszwickich zebrało się wiele pań i panów z okolicy. Z sąsiedztwa nie brakło nikogo. Byli państwo Trzcińscy z Ostrowa i z Popowa, panowie Mliccy z Leszcza, ks. proboszcz Pasztalski z bratem z Ostrowa, przy tym mnóstwo gospodarzy z żonami, synami i córkami. Przemysłowcy kruszwiccy znaleźli w Ostrówku uznanie dla ich pracy i dla szlachetnych zabiegów. Przyjęto ich otwartym sercem i tym czym chata bogata tym rada. (…)

Z opisu dowiadujemy się, że były tańce, zabawy, śpiewy chóru Towarzystwa, przemówienia okolicznościowe ks. Prałata, p. Józefa Trzcińskiego oraz wiwaty na cześć p. Mlickiej. Po czterogodzinnym pobycie i ciepłych pożegnaniach ze strony mieszkańców, kruszwiczanie wyruszyli w drogę powrotną. Podobnych wycieczek na Potrzymiech było więcej, ale były też chwile grozy związane z pożarami.

O jednym z nich donosił „Wielkopolanin” w numerze 145 z 28 czerwca 1900 roku, którego korespondent ze Strzelna pisał: - W środku jeziora Gopła leży wyspa nazwana Potrzymiech, należąca do kilku właścicieli. Ma ona pokłady torfu. W czasie wielkiej suszy ten torf zapalono i teraz pali się już dni kilka. Dotychczas nie zdołano pożaru ugasić. Z kolei korespondent poznańskiego „Postępu” 2 lipca 1915 roku (nr 147) donosił z Kruszwicy, że: - Na wyspie Potrzymiech, położonej na Gople, palą się torfowiska. Spaliło się dotąd około 200 klaftr torfu. Zapewne w obu wypadkach były to umyślne podpalenia, na szkodę właścicieli torfowisk.

Fragment mapu półwyspu Potrzymiech z naniesionymi w 1919 r. polskimi nazwami folwarków.

Wyjaśnienia wymaga jeszcze owych kilku właścicieli Potrzymiecha. Otóż, od niepamiętnych czasów części półwyspu przypisane były podobnie jak przybrzeżne wody majątkom ziemskim leżącym po zachodniej stronie Gopła. Do Lachmirowic należały 73 ha wód oraz ok. 50 ha gruntów na półwyspie z folwarkiem Alsen. Do Siemionek należało 140 ha wód oraz  113 ha gruntów na półwyspie z folwarkiem Seehof. W 1913 roku po parcelacji majątku Dobska do Siemionek (Seehof) zostało przyłączonych jeszcze 21 ha gruntów na Potrzymiechu. Do Kościeszek należały 182 ha wód oraz 80 ha gruntu na półwyspie oraz do Rzeszynka należało 206 ha wód oraz 61 ha gruntów na Potrzymiechu i wyspa Potrzymionek. Podobnie było po stronie wschodniej półwyspu z wodami Gopła. Majątek Ostrówek miał 154 ha wód, Popowo - 185 ha wód i Ostrowo - 159 ha wód. Dodać należy, że w północnej części gruntów majętności Ostrówek - niedaleko folwarku Seehof - znajdował się folwark Kamionna (Kamiona), stanowiący integralną część majątku właściwego Ostrówek. W 1919 roku nazwę siemionkowskiego folwark Seehof zmieniono na Przedgople a lachmirowickiego folwarku Alsen na Potrzymiechy.

Fragment mapy Ostrówka z 1888 r.

A teraz przejdźmy do ostatniego właściciela Ostrówka Józefa Jarmułt-Mlickiego, któremu przyszło gospodarzyć w dość trudnym okresie odzyskiwania niepodległości - I wojna światowa, Powstanie Wielkopolskie, wojna polsko-bolszewicka - i międzywojennego kryzysu ekonomicznego.

Józef Jarmułt-Mlicki

W 1916 roku - jeszcze za życia Władysława - majętność przeszła w ręce jego syna Józefa Mlickiego. Józef urodził się 1 maja 1887 roku w Ostrówku z matki Leokadii z Modlińskich i ojca Władysława. Po skończeniu nauk odbył praktyki rolnicze i przysposabiany był do przejęcia dóbr rodzinnych. W 1916 roku poślubił Janinę Chrzanowską (1893-1978) herbu Nowina, córkę Józefa i Heleny Ponikiewskiej herbu Trzaska dziedziców majętności Stanisławowo w powiecie wrzesińskim. Małżonkowie mieli dwójkę dzieci - Andrzeja (ok.1917-1941) i Jana Stanisława (1921-1997). Janina Mlicka była aktywistką na niwie włościańskiej, m.in. prezesując Kółku Włościańskiemu w Złotowie, natomiast Józef z pasją uprawiał łowiectwo, będąc wytrawnym myśliwym.

Ostrówek - stan w 1985 r. Wschodnia, frontowa elewacja dworu.

Senior rodziny Mlickich, Władysław zmarł 30 sierpnia 1925 roku we dworze w Ostrówku i pochowany został 2 września w grobie rodzinnym w Ostrowie nad Gopłem. W siedem lat później 13 maja 1932 roku w wieku 75 lat odeszła jego żona Władysława, Leokadia i spoczęła u boku męża, w Ostrowie nad Gopłem. W 1931 roku trafiamy na bulwersującą informację o dziedzicu na Ostrówku, która ukazała się na łamach „Głosu Robotnika” w 1931 roku (nr 50). A oto jej treść:

Na majątku Ostrówek w powiecie strzelińskim pracodawca Józef Mlicki dopuścił się bestialskiego czynu, który wymaga publicznego potępienia. Pan ten wpadł do mieszkania biednej wdowy, matki czworga małoletnich dzieci, i skatował ją do utraty przytomności; zadał jej cztery ciężkie rany na głowie i rany tłuczone. O sile razów świadczy fakt, że napastnik utrącił żelazne okucie laski. Na szczęście zjawił się prezes obwodowy Związku Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, prezes fili N.P.R. Kościeszki i członek powiatowego zarządu N.P.R. p. Stanisław Zwoliński i świadek p. Bolesław Jeske ze Strzelna, którzy udzielili natychmiast owej pomocy i przedstawili całą tę ohydną historię p. staroście, p. lekarzowi powiatowemu i prokuratorowi. Interwencja władz jest w toku. Wdowa została umieszczona w szpitalu, a dzieci oddano w opiekę.

Nadmienia się, że czynniki związkowe wystarały się dla skatowanej wdowy o wsparcie z opieki społecznej na koszt wymienionego pracodawcy, co było powodem irytacji. Dodać należy, że ten sam pracodawca usiłował pozbyć się starego pracownika, który pracował na majątku 20 lat i został tam nawet inwalidą, lecz dzięki energicznym staraniom prezesa obwodowego Związku Z.Z.P. Zwolińskiego, pozostał i wydział powiatowy uchwalił mu utrzymanie na majątku.

Dwór w ruinie - hall dworu ze schodami na piętro.

Niestety, w innej regionalnej prasie z tego okresu nie powtórzono tej informacji. Czy była ona prawdziwa? Jak zmierzyć owo zdarzenie z tym, co nastąpiło później. W 1933 roku Józef Mlicki z sąsiadem z komandorem dr. Tadeuszem Trzcińskim z Popowa ufundowali dwa dzwony do parafialnej świątyni w Ostrowie nad Gopłem. Ich konsekracja miała miejsce 2 lipca, a dokonał jej ks. bp Laubitz z udziałem tłumu wiernych, okolicznego duchowieństwa i gości. Uroczystość uświetnił szkolny chór dziecięcy z Ostrowa.

Widok z zachodniego brzegu Gopła na półwysep Potrzymiech - lata 30. XX w. 

W 1935 roku w „Orędowniku Powiatu Mogileńskiego” zamieścił: - Ostrzeżenie!

Drogi prowadzące z Ostrówka w kierunku Łuszczewa - Siemionek i Kościeszek są prywatne i używanie ich nieupoważnionym jest wzbronione (J. Mlicki.). W tym samym roku był członkiem Powiatowego Komitetu Uświadamiania Obywateli w Mogilnie w sprawie wrześniowych wyborów do Sejmu RP. Przewodniczył komisjom wyborczym w Złotowie w wyborach do Sejmu i Senatu RP oraz samorządowych. W tym czasie urzędnikiem gospodarczym w Ostrówku był Jan Chudziński. W czasie okupacji Mliccy - podobnie jak okoliczni ziemianie - opuścili te strony i zamieszkali w Generalnej Guberni. Majątek przejęli Niemcy i wchłonęli go w zasób Urzędu Powierniczego Wschód z siedzibą w Poznaniu. W 1946 roku obszar dworski przejął Skarb Państwa Polskiego i całość rozparcelowano wśród byłych pracowników majętności Ostrówek oraz osadników. Był to początek upadku dworu, w którym zamieszkali parcelanci i folwarku. Z upływem lat budynki folwarczne rozebrano, a z pozyskanej cegły pobudowano niektóre osady rolnicze. Ostatecznie i dwór po opuszczeniu go przez mieszkańców zamienił się w ruinę. Co dzisiaj z niego pozostało - możemy obejrzeć na załączonych zdjęciach. 

Współczesne ruiny dworu w Ostrówku












Ostatni dziedzic Ostrówka zmarł 14 maja 1973 roku w Szczecinie i pochowany został tamże na Cmentarzu Centralnym. Tam też 9 listopada 1978 roku zmarła jego żona Janina, która spoczęła u boku małżonka.  


Krzyż na Potrzymiechu, na granicy powiatów inowrocławskiego i mogileńskiego.

Przedwojenna parcelacja części Potrzymiecha

Spore przemiany dokonane zostały w funkcjonowaniu siemionkowskiego folwarku Seehof, którego nazwę zmieniono w 1919 roku na Przedgople (folwark Alsen na Potrzymiechy). Otóż, majątek Siemionki wraz z folwarkiem Przedgople zostały przejęte przez Skarb Państwa Polskiego i stały się domeną państwową. W połowie lat 20. XX stulecia właściciel Wytwórni Win Owocowych w Kruszwicy Henryk Makowski kupił na Potrzymiechu od Skarbu Państwa Polskiego kilkanaście hektarów ziemi należących do majętności Siemionki i folwarku Przedgople i założył na nich plantacje winogron, drzew i krzewów owocowych.

W 1928 roku Okręgowy Urząd Ziemski w Poznaniu przystąpił do parcelacji folwarku Przedgople na Potrzymiechu. Podziałowi podlegało 113,17,40 ha plus parcela 21,17,10 ha przydzielona w 1913 r. z parcelacji majątku Dobska. Według wstępnej opinii Okręgowego Urzędu Ziemskiego grunty tutejsze składały się prawie wyłącznie z Łąk a właściwie pastwisk, podmokłych, zaniedbanych, pokrytych licznymi dołami, dziurami po wybranym torfie i stanowiły niską wartość. W obrębie zabudowań folwarcznych były tutaj : dom mieszkalny z cegły, kryty dachówką o trzech mieszkaniach - każde po 1 izbie i komorze - 18,8x9,4x2,4m; chlew z cegły, pod dachówką - 6,8x6,0x2,1m; stodoła murowana z cegły i surówki, kryta trzciną - 39,4x12,5x4,0m; studnia z desek z żurawiem; wolarnia murowana z cegły kryta papą - 8,3x10,0x2,1m; stajnia i obrocznik, murowana z cegły kryta dachówką 12,5x10,0x2,8m; dwie szopy drewniane do torfu, pod papą - 13,10x8,1x2,0m. Natomiast na parceli Dobska znajdowały się: budynek mieszkalny dla robotników, murowany z cegły kryty papą o 4 mieszkaniach, każde po jednej izbie i komorze -10,10x3,8; obora z muru pruskiego pod papą - 8,5x6,6x2,0m.

Rysiówka

Grunty folwarku Przedgople stanowiły 64 ha roli uprawnej, 36,7 ha łąk i pastwisk, 10,0  ha dołów potorfowych, 1,17 ha zadrzewieniń, 1,3 ha drogi; na parceli Dobska rola 3,55 ha, pastwisk 17,41 ha i drogi - 0,21 ha. Według podziału parcelacyjnego i sprzedaży gruntów nabywcom indywidualnym, nowymi właścicielami utworzonych gospodarstw byli:

  1. Henryk Makowski z Kruszwicy na osadzie nr I - ok. 20 ha z przeznaczeniem dla syna Stanisława, który miał przejąć interes winiarski po ojcu. Na wcześniej nabytej (ok. 1925 r.) ok. 20 ha parceli założył plantacje porzeczek (świętojanek), jagód i winorośli oraz posadził plantację drzew owocowych - wszystko na potrzeby swojej winiarni.
  2. Kazimierz Dąbrowski z Płośnicy w powiecie działdowskim na osadzie nr II - 10,6 ha.
  3. Jan Zagórski z Siemionek na osadzie nr III - 8,07 ha.
  4. Paweł Ryczek z Kruszwicy, dzierżawca Gopła na osadzie nr IV - 21,01 ha z przeznaczeniem na pobudowanie osady rybackiej. Ryczek planował założyć sztuczny staw dla hodowli ryb.
  5. Dionizy Wojtaszek z Kruszwicy na osadzie nr V - 20 ha.
  6. Jan Jędrzejewski z miejscowości Wróble na osadzie nr VI - 20 ha. Był ogrodnikiem i deklarował we wniosku o nabycie parceli, że grunty przeznaczy na cele rolnicze i ogrodniczo-sadownicze. Owoce planował dostarczać do winiarni Makowskiego, który był jego krewnym.
  7. Wawrzyn Głuszek z Popowa na osadzie nr VII - 20,02 ha.
  8. Stanisław Wojtasik ordynariusz folwarku - włodarz z Potrzymiecha na osadzie nr VIII 18,50 ha - parcela Dobska.
  9. Franciszek Gościniak z Siemionek na parceli nr IX - 8,38 ha 

Z wykazu z roku 1934 dowiadujemy się, że parcelanci pozyskiwali ze swoich gruntów torf, wydobywając go  w tymże roku w ilościach: Ewa Ryczek, wdowa po Pawle - 250 kup,

Stanisław Makowski, syn Henryka - 700 kup, Jan Jędrzejewski - 230 kup, Wawrzyniec Głuszek - 100 kup oraz Stanisław Wojtasik - 237 kup. Do przedostawania się parcelantów na brzeg Gopła służył prom kursujący na trasie przystań Siemionki - przystań Przedgople (dawna przystań folwarczna). Transport odbywał się za pośrednictwem dużej płaskodennej łodzi i dwóch łodzi mniejszych holowanych na linie stalowej o długości ok. 860 m. Całość stanowiła własność państwową i obsługiwana była przez etatowego promowego.

Dawna brama wjazdowa do parku przydworskiego i dworu ze współczesną figurą Matki Bożej Niepokalanej - 2015 r.

O awifaunie jeziora Gopło i pierwszych próbach utworzenia rezerwatu ptasiego

Jedną z ciekawszych informacji na jaką trafiłem - zbierając materiały do opowieści o Potrzymiechu - jest ta mówiąca o pokaźnym zbiorze ornitologicznym właściciela Lachmirowic majora Maxa Hinscha oraz o pierwszych próbach utworzenia ptasiego rezerwatu w części północnej półwyspu i otaczających go toni Gopła. W latach 1908-1914 Hinsch zgromadził zbiór kilkudziesięciu gatunków ptaków, ubitych na jeziorze lub w jego najbliższej okolicy. Kolekcjonerskie zapędy dziedzica przerwał wybuch I wojny światowej. W latach międzywojennych przybyły nowe okazy, tak, że łącznie do końca 1936 roku było w zbiorach Hinscha aż 96 gatunków ptaków. Ten piękny zbiór przetrwał do w lachmirowickim pałacu do 1945 roku.

  

W dniach 5-6 stycznia 1937 roku w Lachmirowicach przebywał poznański ornitolog Oscar Tumm wraz z zoologiem Januszem Urbańskim - oboje z Poznania. Panowie dokonali badania zbioru i kontroli oznaczenia poszczególnych gatunków. Panowie naukowcy odkryli 5 gatunków, które wcześniej nie występowali w Wielkopolsce, a mianowicie: wydrzyk długoogonowy, mewa mała, myszołów, kulig mniejszy i wydrzyk żółtoszyjny. Według Hinscha seniora mewa mała jest ptakiem gnieżdżącym się na Gople, którego kolonia znajduje się na cyplu półwyspu Potrzymiech i liczyła przed kilku laty do 100 gniazd, rozmieszczonych na zgniecionych sitach i sterczących z wody kępach roślin. W pobliżu stwierdził on również gnieżdżenie się gęsi gęgawy i to przed kilku laty jeszcze w ilości siedmiu par, zaś w roku 1936 stwierdzono tylko 1 parę. Drugie miejsce lęgowe gęsi gęgawy znajdowało się wówczas nad płytkim, zarośniętym trzciną ramieniem Gopła przy Gocanowie, gdzie w lecie 1931 roku zaobserwowano 7-8 młodych okazów czterotygodniowych gęsi. Później obserwowano je również na polach w tej okolicy.

Niestety gniazda te niszczyli okoliczni chłopcy, którzy wybierali z nich jaja, bądź dla siebie, bądź na sprzedaż. W ostatnim roku jeden z nich usiłował sprzedać nawet trzy

młode gęsi dzikie. Dlatego też właściciel Lachmirowic i części Potrzymiecha Hinsch junior zabiegał o utworzenie z cyplu półwyspu Potrzymiech i przyległych oczeretów rezerwatu ptasiego.

Wstęp na teren rezerwatu winien być całkowicie wzbroniony również dla rybaków wykonujących na jeziorze rybołówstwo. Z dalszych osobliwości ornitologicznych okolicy podał major Hinsch liczne miejsca gnieżdżenia się dropia (Otis tarda L.) jak: Polanowice koło Kruszwicy, Ludziska, Markowice, Krusza Zamkowa koło Mątw, i jeszcze przed kilku laty Jaksice koło Inowrocławia. Na ciągu zjawiają się nad Gopłem, jak to obserwowano i nad innymi leśno-jeziornymi okolicami Wielkopolski, wszystkie nasze środkowo-europejskie gatunki orłów. W zbiorze w Lachmirowicach znajdujemy bielika, orlika grubodziobego, natomiast orła skalnego i rybołowa częstokroć obserwowano także w 1936 roku. O gnieżdżeniu się orłów nic jednak niewiadomo.

Aby zachować tych najwspanialszych przedstawicieli naszej awifauny należy wystąpić z całą surowością przeciw odstrzałowi ze strony niepowołanych „strzelców”. Jeszcze ciągle w prasie codziennej spotykamy notatki o szczęśliwym „wydarzeniu myśliwskim” ubicia orła lub innych ginących zabytków naszego świata ptasiego. Należy wyjaśnić szerokiej opinii publicznej nieracjonalność i niekulturalność takich nadużyć prawdziwego myślistwa, a w myśl ustawy o ochronie przyrody nakładać ostre kary za zabicie orła, które by odstraszyły amatorów „rzadkich trofeów myśliwskich”.

 

Wiąz Popiel

Na półwyspie Potrzymiech, pomiędzy Ostrówkiem i częścią Potrzymiecha Siemiońskiego (na wschód od Potrzymiecha Rzeszynkowskiego), na środku pola, rośnie ponad 300-letni wiąz szypułkowy, który nosi imię Popiel i jest drugim co do wieku i wielkości - po 500-letnim Wiedźminie - pomnikowym wiązem w Polsce (ów potężny Wiedźmin w 2020 roku runął). Urok i majestat sędziwego potrzymiechowskiego Popiela jest odbiciem tajemniczych puszczańskich kolosów, niegdyś królujących w całej „Polszcze”. Jego magiczny majestat podkreśla wysokość około 15 metrów i średnicy pnia wynosząca około 6,5 metra. Ta piękna sylwetka potarganego wiatrami samotnego goplańskiego lirnika, szumem swych liści zdaje się przywoływać nas do wysłuchania opowieści o dziejach Potrzymiecha i Ostrówka.

Koniec opowieści...

Foto.: Archiwum Bloga, Ośrodek Dokumentacji Zabytków w Warszawie - Pracownia Konserwacji Zabytków w Toruniu; Narodowe Archiwum Cyfrowe, Internet - domena publiczna.