piątek, 8 stycznia 2021

Zwierzenie emeryta. Jaki był miniony 2020 rok?

 

Pomimo licznych przeszkód, jakie postawiła na naszej drodze pandemia, przeżyliśmy miniony rok dobrze. Dzięki wsparciu mojej kochanej małżonki Lidii i całej rodziny wspólnie pokonaliśmy kłody i kłódki, nabierając rozpędu do dalszej niemniej trudnej drogi roku 2021. Nie angażowaliśmy się w jakieś większe przedsięwzięcia, obserwując jedynie, co dzieje się wokół nas. Wyjątkiem był projekt Strzelno to wielka rzecz, ale o tym poniżej. Dodam, że do w miarę zdrowego przetrwania potrzebne jest pogodne i miłe sercu podejście do życia, czyli nie przeszkadzanie młodym, tolerancyjne patrzenie na ich postępowanie, podpowiadanie i zachowanie dystansu do wydarzeń, szczególnie tych politycznych.  

Minęły trzy lata emeryckiego, dość intensywnego żywota. Większość czasu z minionego roku poświeciłem pisaniu i przygotowaniu do druku mojej kolejnej 21. (oczko) książki. Ukazała się we wrześniu, a jej tytuł Strzelno to wielka rzecz wywołał spore poruszenie w kręgach strzeleńskich. Po kilku tygodniach cały nakład rozszedł się jak ciepłe - przysłowiowe - bułeczki. Ludzie piszą, telefonują i nieustannie pytają, czy będzie wznowienie i czy załapią się na choć jeden egzemplarz? Faktem jest to, że ja piszę, uczestniczę w procesie przygotowania książki do składu, ale nie jestem wydawcą. Proszę nie mieć do mnie pretensji, że wydawca nie dysponuje już egzemplarzami tego pięknego albumu. Ja jako autor załapałem się zaledwie na kilka egzemplarzy autorskich, które otrzymały dzieci, siostra i bracia oraz dwa dla mnie: roboczy i kolekcjonerski. Poczekajmy na decyzje tych, co posiadają odpowiednie środki na wznowienie wydawnictwa. 

W międzyczasie pracowałem nad kilkoma, wcześniej rozpoczętymi dziełami i pracuję nad kolejną nową pozycją. Napisałem minionego roku i opublikowałem na blogu 112 artykułów, a kolejnych kilkanaście leżakuje w dojrzewalni. Udało mi się opracować biogramy wszystkich honorowych obywateli naszego miasta - 11 biogramów na 61 stronach maszynopisu - niebawem znajdą się na stronie internetowej Urzędu Miejskiego. Poszczególne życiorysy będą bogato ilustrowane zdjęciami. Ale była też choroba - silne przeziębienie i trzy tygodnie izolacji... 

Piszę dalej, choć wiele tematów musiałem odłożyć w związku z ograniczonym dostępem do archiwów. Pracuję nad wznowieniem jednej z moich książek. Jest zainteresowanie dwoma następnymi, które napisane przed laty są tzw. półkownikami (od półki), czyli oczekującymi na swoją kolejkę. Wstaję wcześnie rano, bywa, że o 4:00 i piszę, czytam, przeglądam i piszę… Były i nadal są dni, że zapisuję 5-6 stron… 

W tym, bieżącym roku, pomimo nie opuszczającej mnie weny, więcej czasu poświęcę na rekreację, muszę stracić z 15 kg, przebywając w plenerze, na łonie natury… Niestety, pandemia i ciągły apetyt na słodkie do kawy pozostawia ślad na pasku od spodni. Po ustaniu pandemii w planach mamy z małżonką dwa wyjazdy, nad polskie morze i do Wrocławia oraz w jego okolice. Być może - mówiąc kolokwialnie - uda się zaliczyć coś więcej…

- Czy chciałbym cos więcej od życia?

- O tak, chciałbym, by skończyła się pandemia i byśmy mogli częściej spotykać się z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi… Chciałbym, by ludzie byli szczęśliwi, strzelnianie częściej się uśmiechali i liczniej spotykali się w kościołach…

Tak, wiem - mało tego wszystkiego jak na 366 dni minionego 2020 roku, roku przestępnego… Bywały lata, że ho, ho…

I już na zakończenie dopowiem, by być zadowolonym z życia i w nim się spełniać należy robić swoje, nie zapominając o modlitwie. 

    

środa, 6 stycznia 2021

Tajemnica przydworskiego lochu w Górkach

Długo zastanawiałem się nad publikacją tego artykułu, który właściwie stanowi fragment większej opowieści, składającej się na książkę o dziejach wsi Górki. Napisałem ją kilkanaście lat temu i podobnie jak wiele innych opracowań o miejscowościach naszej gminy, leżakuje w dojrzewalni i nabiera mocy wydawniczej.

W pomajątkowej - a później popegeerowskiej - wsi Górki znajduje się najlepiej zachowany w powiecie mogileńskim zespół dworski. W jego skład wchodzą: zadbany dwór o cechach pałacyku, wzorowo utrzymany park dworski i schludne zabudowania pofolwarczne. Całość wraz z kilkuset hektarami stanowi obecnie własność prywatną i swój nienaganny stan zawdzięcza rozsądnemu podejściu właściciela do historii. Dba on nie tylko o stan budynków i budowli, ale także o zabytki ruchome, których ogromną kolekcję gromadzi od lat. Są tutaj: przepiękne historyczne karoce, powozy, powózki i sanie; ogromne żeliwne kieraty, dawne maszyny, narzędzia i urządzenia rolne. Całość stanowi elementy prywatnego muzeum-skansenu rolniczego. 

W nienagannie utrzymanym parku, pełnym alejek, krzewów ozdobnych i rosłych przeróżnych gatunków drzew jest fontanna ustawiona na osi dworu oraz godna uwagi ławeczka wykuta z piaskowca, ze stojącą obok tajemniczą rzeźbą. By ją rozszyfrować i dowiedzieć się, co ona kryje w swej symbolice trzeba się nie lada nagimnastykować. Przedstawia ona postać siedzącego, półnagiego, brodatego starca z wysuniętą, otwartą, pustą dłonią. Lewą nogą przygniata rybę, a spod jego lewego ramienia wygląda gołębica. Starzec wsparty jest na połowie koła i przygniata, widoczne od tyłu, dwie postaci o twarzach kobiety i mężczyzny. Najprawdopodobniej rzeźba ta jest symbolem fortuny, która kołem się tocząc osiągnęła swój kres. Może to być również symboliczne przedstawienie pustelnika - eremity, który z pobudek religijnych wycofał się z życia w społeczeństwie i zdecydował się na życie w izolacji i celibacie, utrzymując się z jałmużny - wyciągnięta w geście jałmużny dłoń.

W południowo-wschodniej części parku daje się zauważyć niewielką górkę. Jej wyniosłą powierzchnię gęsto pokrywa płożący się bluszcz. Od strony wschodniej oszkarpowana jest ona ceglaną ścianą, w której znajdują się drewniane wrota, prowadzące do wnętrza górki. Po ich otwarciu ukazuje się sklepione wnętrze, składające się z przedsionka i niżej położonej komory. Całość wymurowana jest z cegły. Przez wiele lat miejscowi obiekt ten nazywali lodownią. Jego położenie w znacznej odległości od dworu zdaje się sugerować inne przeznaczenie niż rzekomy skład na lód, przechowywany tutaj do celów kuchennych.

Zagłębiając się w dzieje majętności Górki trafiamy na ślady, które rozrzedzają gęsta mgłę tajemniczości i odkrywają przed nami pierwotne przeznaczenie owej lodowni. Otóż, kiedy majątek ziemski, a dokładniej dobra rycerskie Górki, 21 lipca 1880 roku nabyli małżonkowie Albert Wolff i Karolina z rodu Busche, zaczęły się dla tej miejscowości nowe czasy. W dziewięć lat później w 1889 roku sprowadza się tutaj syn Alberta i Karoliny, dr Eugen Wolff. Przybył on na Kujawy z Düsseldorfu, gdzie był posłem do sejmu i wysokiej rangi urzędnik w regencyjny. W tymże 1889 roku został on powołany na landrata (starostę) sąsiedniego powiatu mogileńskiego. Ówczesny prezes regencji bydgoskiej próbował przenieś go w 1890 roku na landrata powiatu strzeleńskiego, jednakże do zamiany tej nie dopuścił naczelny prezes prowincji. W tym też roku, Eugen obok matki został wpisany do księgi wieczystej, jako współwłaściciel i spadkobierca dóbr rycerskich Górki.

Dr. Eugen Wolff urząd landrata sprawował do 1899 roku, po czym zastąpił ojca w zarządzaniu dobrami górkoskimi. Dostając wolną rękę rozpoczął inwestować w majętność. W 1902 roku, w cyklu dwuletnim, wybudował nowoczesną gorzelnię. W maju tegoż roku zakupił w firmie Pauckscha z Landsbergu aparaturę do przerobu ziemniaków na spirytus. W okresie jego gospodarowania dominium zostało przeobrażone w nowoczesny majątek.

 

Wolffowie chcąc umocnić swoje korzenie w dobrach rycerskich Górki przygotowali część parku, w założeniu architektonicznym, jako przyszłą rodzinną nekropolię. W myśl panującej, wśród osadników i kolonistów niemieckich, zasady: tam mój kraj gdzie przodków kości spoczywają, pobudowali w jego części południowo-wschodniej mauzoleum-grobowiec rodzinny, w którym w 1902 r. złożyli doczesne szczątki seniora rodu, Alberta Wolffa. Późniejsze burzliwe czasy wojenne sprawiły, iż nie było im dane jednak zbyt długo tutaj spoczywać. W 1917 roku Eugen nabył w Berlinie nieruchomość przy ulicy Viktorii 10. Pod koniec I wojny światowej wyjechał wraz z rodziną z Górek do Berlina, pozostawiając majątek pod bacznym okiem rządcy, Niemca Helza. 

W obawie przed zbezczeszczeniem szczątków doczesnych swojego ojca przeniósł je na cmentarz ewangelicki do Strzelna i tam tymczasowo złożył. Wyjazd rodziny Wolffów związany był z przeczekaniem kończącej się zawieruchy wojennej w stolicy chylącego się ku upadkowi cesarstwa. Po unormowaniu się spraw politycznych miał tu zamiar powrócić, o czym świadczą wcześniej dokonane w majątku inwestycje. Mianowicie, zakupił on, w firmie Henschel i Sohn z Gaterslaben-Hausneidorf, dwie lokomobile z garniturem pługów, czyli tzw. zestaw pługa parowego oraz dla usprawnienia omłotów, młocarnię. Był to ogromny jak na owe czasy wydatek i zakup jego musiał być związany z wieloletnim planowaniem przyszłości tego majątku.   

Jednakże po odzyskaniu niepodległości po 1919 r. dr Eugen Wolff nie powrócił do Górek. Na przeszkodzie stanął mu ciążący na nim obowiązek przyjęcia obywatelstwa polskiego, który musieli spełnić ci Niemcy, pragnący tu pozostać. Prawdopodobnie nie chciał tego zrobić dr Wolff, były wysokiej rangi urzędnik administracji pruskiej. Majątek Górki znajdował się jednak nadal w jego rękach. Stan ten trwał do 10 stycznia 1922 r., to jest do czasu nabycia go przez Władysława Hoffmanna. Podstawą prawną przeprowadzenia takiej transakcji były ustalenia Traktatu Wersalskiego o likwidacji własności niemieckiej i uchwalonej na jego podstawie ustawy z 15 lipca 1920 r. o likwidacji niektórych majątków prywatnych.

Dr Wolff dokonał wyboru bycia obywatelem Niemiec, a nie obywatelem Polski. Jak informował 31 stycznia 1922 r. komisarz II obwodu strzeleńskiego, Lasocki, dr Eugen Wolff na stałe zamieszkiwał w Berlinie, przy ulicy Viktorii 10. Również oznajmił, że 10 stycznia Górki jako majątek podlegający likwidacji nabył Władysław Hofmann. Nowy właściciel byłych dóbr rycerskich był Polakiem żydowskiego pochodzenia. Przybył on na te tereny z obszaru byłej Rosji Carskiej i zamieszkał w Krąplewicach gmina Wierzchucin w powiecie bydgoskim. Poza Górkami, w okresie międzywojennym, posiadał również byłe dobra rycerskie w Rucewie - 574 ha i Krąplewicach - 476 ha.

Starzy mieszkańcy Górek opowiadali, że po przeniesieniu szczątek doczesnych Alberta Wolffa ma cmentarz strzeleński, w pogodne noce ukazywała się w parku postać starca spacerującego z wilkiem wokół pustej krypty. Wkrótce nowy właściciel Górek byłą kryptę grobową przebudował. Pokrył ją odpowiednią izolacją i usypał na niej kopiec ziemi - niewielką górkę. Wnętrze zaczął wykorzystywać jako lodownię, czyli przechowalnię lodu, wykorzystywanego w okresie letnim do celów kuchennych. Od tego też czasu duch parku i jego pies zniknęli i nikt już ich nie widział. Marzenia Wolffów o trwałym osadzeniu tutaj swoich korzeni rodowych - po 42 latach dzierżenia dóbr rycerskich - spaliły na panewce. Prysł mit rycerski, pozostały po nim ślady w postaci krypty - lodowni, parku, budynków i budowli.

I już na zakończenie dla zachowania poprawności, gdyż ciągle wielu popełnia, czy wręcz kopiuje błędy w opisie architektonicznym dworu - pałacyku górkowskiego, opiszę go właściwie.

Wiadomym jest z zapisków dokonanych w aktach katastralnych, że w roku 1863 w Górkach wybuchł pożar, który strawił stary, wspominany w 1829 r. dwór. W tym też czasie na zlecenie dziedzica Górek Fridricha Augusta Kurta von Bühlowa i jego małżonki Marii z rodu von Scheffer trwała budowa nowego parterowego z półpiętrem, podpiwniczonego, murowanego dworu. Ukończony on został w 1867 r. i stylowo nawiązuje, do modnych w owym czasie, tzw. kostiumów francuskiego i włoskiego, gdzie pierwszy reprezentuje stopniowe nawarstwianie się brył przy zachowaniu oszczędności w detalach, natomiast drugi zapożyczony z włoskiej willi odciśnięty został w postaci rozbudowanych tarasów przylegających do elewacji z licznymi zejściami, a szczególnie po stronie elewacji północnej ze zwierciadlanymi schodami do ogrodu-parku. Elewacja frontowa jest ośmioosiowa z centralną, piętrową, dwuosiową bryłą (ryzalitem) zwieńczoną trójkątnym frontonem z centralnie w nim umieszczonym oculusem. Natomiast elewacja ogrodowa, poza tym, że jest dziesięcioosiowa, swym wyglądem zbliżona jest do frontu. Od strony południowej znajduje się wystawka z wejściem do piwnicy. Całość miała charakter rezydencji, a dwór usytuowany został w tradycyjnym dla zabudowań majątkowych układzie pomiędzy dziedzińcem folwarcznym, a ogrodem i nieco oddalony oraz oddzielony żywopłotem od zabudowań gospodarskich. Wejście główne, reprezentacyjne usytuowane jest na osi elewacji zachodniej z szerokimi schodami i tarasem nakrytym drewnianym zadaszeniem - tzw. ganek. Zejścia ogrodowe poprzedzone tarasami znajdują się po stronie wschodniej i wspomniane już drugie zejście po stronie północnej - nakryte zadaszeniem.

Założony na ówczesną modę ogród-park obsadzony był wieloma gatunkami drzew i ozdobnych krzewów. Według akt katastralnych z lat 1865-1875 zabudowa majątku Górki składała się z dworu wraz z morgą ogrodu-parku, podwórza otoczonego: oborami, szopami i kurnikami, owczarnią i stodołą. Ta ostatnia spłonęła wraz z stajnią w 1873 r. Wzdłuż ulicy zlokalizowane były czworaki.

      

poniedziałek, 4 stycznia 2021

Od cegielni do marketu

Przez ostatnich kilka miesięcy mogliśmy przyglądać się rozbudowie pawilonu wielkopowierzchniowego sieci Mila znajdującego się przy ul. Raj 2. Na naszych oczach dotychczasowa placówka przeobraziła się w mini galerię, swoiste centrum handlowe Strzelna, zmieniając po raz kolejny szyld na Delikatesy Centrum. Przebudowie uległa bryła budynku, a w jej wnętrzu - do już funkcjonujących - przybyły nowe powierzchnie handlowe i usługowe, a zarazem podmioty gospodarcze, a mianowicie Jawa, Pepco i inne. Po rynku miejskim jest to drugie miejsce w naszym mieście, które w tym roku przybrało nowego wymiaru. W trakcie - sumptem miejskim - realizowane jest trzecie przedsięwzięcie, a mianowicie rewitalizacja parku im. Tadeusza Kościuszki przy ulicach, Kolejowej i Kościuszki oraz budowa przez dewelopera przy ul. Gen. Henryka Dąbrowskiego, tuż za Osiedlem Piastowskim wielorodzinnego bloku mieszkalnego.

 

Ale dzisiaj nie o współczesności, a opowiem Wam o dziejach tego miejsca. Zatem cofnijmy się ok. 250 lat wstecz, do roku 1761. Wówczas to 22 maja wielki pożar strawił niemalże całe śródmieście. Odbudowując poszczególne domostwa coraz częściej zaczęto stawiać je z murów ceglanych i z tzw. pecy, czyli wysuszonej na słońcu, a nie wypalonej cegły. Szybko skończyły się zapasy gliny przy cegielni zlokalizowanej w miejscu zwanym Cegiełka (w obszarze współczesnej ulicy Cegiełka). W związku z tym Miasto otrzymało grunt w obrębie Przedmieścia Gnieźnieńskiego, vis a vis folwarku Naskrętne, w miejscu, w którym współcześnie wybudowano Polomarket, w trójkącie ulic Kolejowa, Dra Jakuba Cieślewicza i Raj. Tam postawiono cegielnię i w pierwszej kolejności glinę pozyskiwano z tego obszaru, a później z parceli przy ul. Sportowej - obszar tzw. Targowiska (Glinica) i Strzelnicy Bractwa Kurkowego.

 

Pod koniec XIX w., po zakończeniu eksploatacji, przez wiele lat doły - tzw. glinianki zaczęto zasypywać śmieciami miejskimi - komunalnymi. W najgłębszym wyrobisku utworzył się duży staw, widoczny jeszcze na zdjęciu - pocztówce z początku XX w. Około 1910 r. firma budowlana Wawrzyńca Szudy postawiła na skraju tego obszaru, tuż przy ul. Raj duży, czterokondygnacyjny magazyn zbożowy, który następnie dzierżawiła Spółdzielnia „Rolnik“, a następnie kupiec zbożowy Julian Schulze z Goryszewa-Kawki. Wówczas też przyspieszono rekultywację tego terenu. Po wojnie cały obszar przejęła Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska“ i zaczęła tu prowadzić szeroką działalność skupową i zaopatrzeniową. W 1948 r. kosztem 1 205 tys. zł. pobudowano prowadzącą na plac bocznicę kolejową i utworzono tutaj duże składowisko węgla, tzw. plac węglowy. Na przełomie lat 1958/1959 pobudowano wagę wozową, a od strony ul. Kolejowej postawiono budynek z pomieszczeniami biurowo-magazynowymi będącymi zapleczem dla skupu żywca, drobiu, jaj, pierza i skór. GS swoją działalność prowadził tutaj do czasu likwidacji spółdzielni. W międzyczasie, bo w latach 90. XX w. wygrodzono z części placu targowisko, od strony ul. kolejowej targowisko, na którym handlowano niemalże wszystkim. Szczególnym powodzeniem cieszyli się tutaj handlarze z Ukrainy. Pod koniec XX w. magazyn zbożowy rozebrano i na początku XXI w. całość sprzedano.

 

W kwietniu 2005 r. przystąpiono do budowy wielkopowierzchniowego sklepu firmy Polomarket. Inwestycję ukończono w czerwcu 2005 r. Po dziesięciu latach w wyniku rozdzielenia się spółki zmienił się szyld na sklepie i Polomarket zastąpiła Mila. W 2020 r. sklep został rozbudowany.

Poszczególne etapy przemian urbanistycznych tego miejsca prezentuję na zdjęciach wykonanych przez Heliodora.