Dzisiejszy artykuł łączę ze
świątecznymi życzeniami, gdyż te najpiękniejsze dni spędzamy w Bydgoszczy i
zobaczymy się dopiero w przeddzień Sylwestra. Zatem Drodzy Czytelnicy bloga,
życzę Wam zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia; niech wszystkie kolejne
dni będą pogodnymi i radosnymi, pełnymi miłości i spokoju oraz wypełnione klimatem
świątecznym i śpiewem kolęd: - Bóg się rodzi…
Na jednej ze starych strzeleńskich
pocztówek pamiętających czasy zaborów znajdujemy ulicę Kolejową, na której
widzimy piękną pierzeję południową, począwszy od łącznika dworcowego po Planty
Miejskie. Na jej pierwszym planie dostrzegamy dwie przyległe do siebie eleganckie
w formie kamienice, których zarówno frontowe, jak i ogrodowe elewacje
prezentują się niezwykle okazale. Po logiach i rozkładzie wewnętrznym
zauważamy, że były to typowe apartamentowce, z mieszkaniami przeznaczonymi dla
bogatych strzelnian: wyższych urzędników, przedstawicieli wolnych zawodów i
przemysłowców. Obie kamienice robią wrażenie wielobryłowych budowli
skrywających się pod ceramicznymi dwuspadowymi dachami. Pierwsza z kamienic nr
13 jest budowlą piętrową z ogromną kubaturą strychu. W centralnej połaci
dachowej od strony ogrodów znajduje się mansarda - facjata, skrywająca część
mieszkalną strychu. W elewacji frontowej budynek posiada jedną obszerną logię
balkonową na I piętrze oraz bardzo wysoko osadzone i wystające nad poziom
otoczenia piwnice z dużymi oknami w części ogrodowej. Ta najniższa część
budynku skomunikowana była z poszczególnymi kondygnacjami wewnętrzną windą
towarową, której szyb widoczny jest od szczytu wschodniego. Nadto kamienica
jest budowlą siedmioosiową ze środkowo umieszczonym ryzalitem, posiadającym
skośne boczne ściany, w których znajdują się po trzy okna. Wieńczy ją
mansardowy, pięciopłaszczyznowy dach. Na prawo od niego w połaci dachowej
znajduje się lukarna - gibel okolusowy wykończony blachą cynkową. Elewacja
ogrodowa również nosi cechy reprezentacyjne. Szczególnego uroku przydają jej
dwie arkadowe logie, z których parterowa skomunikowana jest schodami
zewnętrznymi z przejściem do części ogrodowej.
Kamienica nr 15 o tej samej
wysokości co jej sąsiadka posiada jedno piętro więcej, czyli jest dwupiętrowa.
Najwyższa kondygnacja w części frontowej skryta jest w połaci mansardowego
dachu, za to jej szczyt i elewacja ogrodowa odkrywają w całości tę kondygnację.
Elementem charakterystycznym tej kamienicy jest wtopiona w bryłę półokrągła
narożnikowa wieża nakryta szpiczastym, mansardowym dachem pokrytym blachą i
zwieńczona szpicą z chorągiewką. Jej wnętrze skrywa klatkę schodową komunikującą
poszczególne kondygnacje kamienicy. Wejście główne znajduje się w tejże wieży i
poprzedza je murowana arkadowa altana nakryta szpiczastym zadaszeniem. Od strony
sąsiedniej kamienicy rozmieszczone się dwie logie parteru oraz I piętra,
zwieńczone balkonem najwyższej trzeciej kondygnacji. Na tej samej wysokości
znajduje się również półokrągły balkon elewacji ogrodowej, który wieńczy
półokrągły ryzalit. Masywne tralki balkonów i logi wykonane są z konglomeratu
betonowego.
Obydwie kamienica zostały
wybudowane ok. 1912 roku, natomiast zdjęcie na pocztówkę mogło zostać zrobione
ok. 1917 roku. Świadczy o tym nadruk na pierwszej jej wersji nazw niemieckich -
Strelno i Bahnhofstrasse. Na drugiej wersji tej samej pocztówki niemieckie
nazwy zostały pokryte farbą drukarską, a pod nimi wydrukowano nazwy polskie - Strzelno i Ul. Dworcowa. O tak brzmiącej nazwie ulicy, która obowiązywała do
ok. 1930 r. pisałem w pierwszej części cyklu artykułów o ul. Kolejowej. Już
polski nadruk został dokonany w 1919 roku, na wykonanych przed tym rokiem
pocztówkach - kartach pocztowych.
Pierwsza z kamienic, oznaczona przedwojennym
numerem porządkowym 8, a współcześnie 13 posiada na wschodnim nie otynkowanym
szczycie zachowane ślady wskazujące na niedokończenie pierwotnie założonej
architektonicznego, a mianowicie budowy kolejnej kamienicy. Tymi śladami są
otwory na wysokości ścian nośnych, tzw. strzępia, które miały zespolić z już
istniejącym kolejny budynek. O tym że takie plany miano realizować dowiedziałem
się dawno temu od Pelagii Piweckiej, kuzynki właścicielki tejże kamienicy
Joanny Kaźmierczak. Na przeszkodzie stanął wybuch I wojny światowej, a po
wyzwoleniu, czyli po 1919 roku odstąpiono od tych ambitnych założeń. Impulsem
do wystawienia na ówczesnych rogatkach Strzelna tych okazałych kamienic było
oddanie w 1908 roku - po połączeniu Strzelna z Kruszwicą - nowego dworca
kolejowego. Ówczesna kolej była motorem napędowym dla rozwoju miast, a co za
tym idzie podnosiła ich rangę. Kto był pierwszym właścicielem tych kamienic i
inwestorem? Niestety ale do dziś tego nie ustaliłem. Może ktoś z czytelników ma
taką wiedzę? Jeżeli tak, proszę się nią podzielić.
Moja wiedza dotycząca właścicieli
kamienicy ogranicza się do małżonków Franciszka i Joanny z domu Barczykowska
Kaźmierczaków. Kamienicę nabył Michał Barczykowski i przekazał ją córce Joannie
w latach 20. XX w. Wcześniej Franciszek i Joanna mieszkali przy ul.
Inowrocławskiej 1 u rodziców Joanny - Michała i Praksedy z Piweckich
Barczykowskich. Franciszek prowadził wówczas w posesji Wojciecha Rucińskiego
przy Rynku 1, w wydzierżawionej od niego octowni wytwórnię wód gazowanych i rozlewnię
piwa, zwaną szumnie Fabryką. Kiedy nabył kamienicę przy Kolejowej (Dworcowej)
uruchomił tutaj również hurtownię piwa. W dziale przemysłowym miasta Strzelna
był wymieniany jako właściciel hurtowni piwa, wytwórni wód gazowanych i
rozlewni piwa. Dla usprawnienia prowadzonych interesów w swoim kantorze
firmowym posiadał telefon nr 36. Nadto miał oddzielny aparat domowy o numerze 38.
Kaźmierczak był kupcem i poza tą profesją nie parał się działalnością
polityczną. W latach międzywojennych znajdujemy go jedynie jako członka
Kurkowego Bractwa Strzeleckiego.
W latach powojennych już po śmierci
Franciszka piętro kamienicy zajmowała wdowa Joanna Kaźmierczak z synem Marianem,
jego małżonką oraz ich synem Januszem. Jako dziecko często chodziłem z naszą
sąsiadką ciocią Pelą (Pelagią Piwecką) w odwiedziny do pani Joanny Kaźmierczak,
która była jej kuzynką. Lubiłem te odwiedziny, a szczególnie owe herbatki z kruchymi,
okrągłymi ciasteczkami, przeglądanie rodzinnych albumów i wsłuchiwanie się w
opowieści dystyngowanych dam. Już wówczas chłonąłem zasłyszane opowieści o
dawnym Strzelnie i liczne anegdoty z życia mieszkańców. Janusz Kaźmierczak
(1945-2003) był serdecznym przyjacielem Jana Szarka. Kiedy dzisiaj spotykamy
się za Żelazną Bramą często wspominamy Janula, jak zwykł nazywać go Janek.
Janusz niestety już nie żyje, a był wieloletnim nauczycielem wychowania
fizycznego w Bydgoszczy, Inowrocławiu, Wójcinie, a także w Siedlimowie. Nadto w
okresie wakacji letnich, posiadając uprawnienia pełnił funkcję ratownika na
plaży w Przyjezierzu. Jego odskocznią od codzienności były Lasy Miradzkie, a
szczególnie leśny region pogranicza z Wielkopolską. Był również miłośnikiem zimowych
górskich eskapad narciarskich. Dobrze zbudowany, nie rozstawał się ze swoim
sportowym rowerem, którym pokonywał dziennie kilkadziesiąt kilometrów.
Do końca lat 50. na parterze
kamienicy mieszkał Czesław Jankowski z rodziną. Był on znanym strzeleńskim
nauczycielem, którego bardzo dobrze znałem, a to z racji dobrych relacji między
naszymi rodzinami i jego pasji piłkarsko-myśliwskich, które również znajdowały
wielbicieli wśród moich członków rodziny. Wielokrotnie przywoływałem Czesława
Jankowskiego na tym blogu i czas, by tę postać bardziej przybliżyć. Z racji
bogatych źródeł i przed laty zebranym materiałom poświęcę mu oddzielny artykuł,
tuż po skończeniu tej opowieści. Nadto mieszkali w tej części również
Franciszek i Eugenia Barczakowie oraz jeden z pierwszych powojennych
taksówkarzy w Strzelnie Frelek - Frelka.
Po Czesławie Jankowskim na parterze
zamieszkała Jadwiga Śmiejkowska, która nabyła parter od właścicielki kamienicy
Joanny Kaźmierczak i od tego czasu nastąpił podział budynku na dwóch właścicieli.
Pani Jadwiga wcześniej mieszkała na tzw. stancji u cioci Peli i dzięki tej
znajomości okazjonalnie nabyła tę część domu od jej kuzynki. Mieszkali z nią
również jej rodzice. W latach 80. XX w. Jadwiga Śmiejkowska sprzedała swoją
część kamienicy małżonkom Szarzyńskim, a ostatnio nabyli od nich tę część
Sechowie. Połowę góry kamienicy zajmuje wdowa po Januszu Kaźmierczaku.
Pozostała część stanowi własność spadkobierczyń, wnuczek po Joannie
Kaźmierczak.
Przechodzimy teraz do kamienicy nr
15. Niestety moja wiedza o układzie właścicielskim tej posesji jest znikoma.
Wiadomo jedynie, że inwestorem, który ją wystawił był Niemiec oraz to, że w
latach 20. XX w. kupił ją Polak. Prawdopodobnie ostatni jej właściciel zmarł
bezpotomnie i jej obecny status właścicielski oparty jest o zarząd Powiatu. Więcej
wiedzy posiadam o powojennych mieszkańcach tego domu, rodzinach: Klejnów,
Twarużków, Matuszaków. Głowy tych rodzin godne są przywołania, a to w związku z
ich bogatymi biogramami i śladami pozostawionymi na strzeleńskiej ziemi. Pierwszym,
którego wspomnę to Kazimierz Klejn rocznik 1920. Jako 18-latek zgłosił się w
1938 roku ochotniczo do służby w Wojsku Polskim. Brał udział w wojnie obronnej
1939 roku i został wzięty przez Rosjan do niewoli. Następnie zwolniony z niej
wstąpił do formowanej w Związku Radzieckim Armii Andersa, z którą wydostał się
z Rosji i przez Persję dostał się do Palestyny stamtąd wraz ze swoim 15. Pułkiem
Ułanów Poznańskich przerzucony został do Włoch i wziął udział w wyzwalaniu
kraju. W lipcu 1944 roku został ranny w Bitwie pod Ankoną. Po długim leczeniu
został wysłany do Anglii i tam przebywał do 1947 roku. Po powrocie do kraju
założył rodzinę i mieszkał z nią w tejże kamienicy. Był inwalidą wojennym i
pracował w Spółdzielni Mleczarskiej w Strzelnie. Zmarł w 1979 roku. Za udział w
walkach zbrojnych odznaczony został: Krzyżem za Męstwo, Honorową Odznaką za
Rany, Medalem Armii oraz odznaczeniami brytyjskimi: Gwiazdą za Wojnę 1939-1945,
Gwiazdą Italii, Medalem za Obronę.
Kolejną rodziną, która zamieszkała
w tej kamienicy byli Twarużkowie. Głowa rodziny Stanisław rocznik 1925 był
wieloletnim pracownikiem Zarządu MPGKiM w Strzelnie, a następnie Spółdzielni
Kółek Rolniczych w Jeziorach Wielkich, gdzie pełnił obowiązki zastępcy
dyrektora spółdzielni. Syn Tadeusz Stanisław przez wiele lat piastował funkcję
zastępcy a następnie dyrektora Gimnazjum i Szkoły Podstawowej z Oddziałami
dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie. Córka Elżbieta Wikaryczak całe
swoje dorosłe życie związała ze strzeleńską gminną oświatą, w której przez
ostatnie kilkadziesiąt lat była główną księgową. To Lusia pogłębiła moją
wiedzę, wzbogacając ją zdjęciami o słynnych przedwojennych lwach z Woli Kożuszkowej,
z którymi bezpośredni kontakt miała jej babcia. Stanisław Twarużek zmarł w
sędziwym wieku w 2017 roku.
Bardzo zacną rodziną, która
zamieszkiwała w tej kamienicy byli państwo Sarnowscy. Mieszkała tutaj moja
koleżanka z pracy w Urzędzie Miejskim Basia z Sarnowskich Radomska. Głową
rodziny był Stefan Sarnowski (1921-1995), działacz spółdzielczy i społeczny.
Był on podczas II wojny światowej członkiem „Szarych Szeregów“. Po ukończeniu
Pierwszej Oficerskiej Szkoły Piechoty Przemyśl - Kraków wstąpił w szeregi
Wojska Polskiego. Rodowity łodzianin do Strzelna przeprowadził się w 1949 roku.
Pracował na etatach umysłowych w PGR-ach, PZZ-etach i od 1957 roku w PSS
"Społem". W strzeleńskiej spółdzielni piastował stanowisko
wiceprezesa. Przez szereg lat udzielał się aktywnie w ZHP - będąc w kadrze
obozów letnich pełnił funkcję kwatermistrza. Pełnił również funkcję prezesa
Związku kombatantów w Strzelnie.
I już na zakończenie opowieści o
tej kamienicy przywołam głowę rodziny Matuszaków, Ignacego rocznik 1920. Przed
wojną był on pracownikiem strzeleńskich firm zbożowych. W czasie okupacji
został wysiedlony do Generalnej Guberni. W 1943 roku wstąpił do krakowskiej
grupy AK „Harnaś“, w której pełnił funkcję zaopatrzeniowca. W tej samej grupie
była jego przyszła żona Maria. Po powrocie do Strzelna pracował w Spółdzielni
Rolnik Kujawski, a następnie w pionie bankowym - Banku Ludowym, przekształconym
później w Spółdzielnię Oszczędnościowo-Pożyczkową (SOP). Już w okresie
międzywojennym był członkiem ZHP, a po wojnie członkiem Chóru Harmonia. Ignacy
Matuszak zmarł w 1990 roku.
Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga