poniedziałek, 20 grudnia 2021

Strzeleńskie jarmarki - dziś i ich historyczne korzenie

W tych ciężkich czasach, w których Polacy setkami umierają codziennie na koronawirusa, ceny galopują niczym konie na Służewcu, politykom rosną nosy jakby je sam Dżepetto wystrugał, a chcącym wiedzieć więcej zabiera się wolne media trudno być radosnym i cieszącym się z fajnych rzeczy. A przecież w ostatnich dniach w naszym mieście było tyle fajnych rzeczy, że trudno było przejść obok nich obojętnie i ze spuszczoną głową. Ogrom z nas na trzy dni wyłączyło się z tej codzienności jaką zgotował i gotuje człowiek człowiekowi, a to za sprawą Wielkiego Jarmarku Bożonarodzeniowego w Strzelnie. Również i ja zresetowałem się, by dobrze przeżyć te dni razem z rodziną. Przybyły do nas wnuczęta z rodzicami i było bardzo radośnie, choć z dozą smutku kiedy przyszło nam oglądać kolejne wnuczęta przez szybę okienną, gdyż kwarantanna zatrzymała je w domu. Tegoroczny jarmark po rocznej przerwie był równie udany jak ten sprzed dwóch lat. Przez Rynek przewinęło się kilka tysięcy strzelnian i gości, również tych naszych z Bydgoszczy i Poznania. Pomimo chłodu i wiaterku było super, po prostu fantastycznie, bo takowy klimat nam wszystkim towarzyszył.

Z tej trzydniowej imprezy kulturalno-rekreacyjnej wykonano tysiące zdjęć, nagrano godziny filmów i filmików, wydano z siebie niebotyczną liczbę dźwięków zadowolenia i radosnych uśmiechów, w mediach ukazało się wiele relacji, a na Facebooku niezliczona liczba postów i zdjęć z tysiącami lajków; o kolejny tom urosła kronika strzeleńskiego Domu Kultury. Pomysł na strzeleńskie teatralne jarmarki to strzał w dziesiątkę, który wymierzył burmistrz Dariusz Chudziński, a wystrzelił dyrektor Paweł Gębala. Ogrom zaangażowanych w to wielkie przedsięwzięcie ludzi był tak wielki, że zmierzyć go mogły jedynie nasze zmysły, a te w ocenie sięgnęły zenitu.

 

Nie chcąc wpływać na Wasze odczucia, bo jak to bywa w społeczeństwach demokratycznych są one różne i posiadają skalę podobną gamie muzycznej przejdę do historii. Czy wiecie, że jarmarki towarzyszyły naszemu miastu już od 1447 roku? Oczywiście, że posiadały one inny wymiar niż te nasze Wielkie Jarmarki Bożonarodzeniowe. Pierwszy przywilej nadał Strzelnu król Kazimierz Jagiellończyk, wyznaczając jego termin na ósmy tydzień po Wielkanocy. Do połowy XVII w. liczba jarmarków doszła do czterech rocznie, a najważniejszym był ten, który przypadał bezpośrednio po niedzieli św. Krzyża. Prawo do czwartego jarmarku miasto uzyskało od Zygmunta III. Handlowano głównie zbożem, wieprzami, końmi, solą, a także skórami, wełną i innymi produktami. Był czas, że jarmarki odbywały się również w Markowicach (XVII w.) i Ostrowie (pod koniec XVIII w.)

W połowie XVIII w. jarmarki zaspakajały potrzeby okolicznych mieszkańców wsi i zaopatrywały mieszczan w artykuły rolne. Oferowany asortyment towarów był różnorodny. Podstawowym przedmiotem wymiany towarowej były zboża. W Strzelnie handlowano również solą i śledziami, miodem, piwem i winem oraz żelazem, a także wieloma innymi towarami. W okresie zaborów w mieście odbywały się w ciągu roku cztery jarmarki: 12 kwietnia, 5 lipca, 20 września i 8 listopada. Handlowano głównie bydłem, a także szerokim asortymentem produktów rolnych i artykułów przemysłowych. Zwierzętami handlowano na tzw. Świńskim Targu w obrębie Przedmieścia Gnieźnieńskiego, natomiast innymi artykułami w obrębie Rynku. 

W latach międzywojennych odbywało się jedenaście jarmarków rocznie, których liczbę i terminy uchwalała corocznie Rada Miejska w Strzelnie. I tak np. na 1938 rok RM uchwaliła dni odbycia jarmarków w dniach: 4 stycznia - ogólny, 8 lutego - bydlęcy, 8 marca - ogólny, 5 kwietnia - bydlęcy, 31 maja - ogólny, 5 lipca - ogólny, 2 sierpnia - bydlęcy, 6 wrześnią - ogólny, 4 października  bydlęcy, 8 listopada - ogólny i 6 grudnia - bydlęcy. Z tych jarmarków zachowało się wiele relacji, z których dowiadujemy się o niezbyt przychylnym nastroju miejscowych polskich kupców handlujących ubraniami i obuwiem. Wytykano, że zbyt dużo na jarmarki przyjeżdża kupców żydowskich oferujących tani i byle jaki jakościowo towar. Za to zadowoleni byli właściciele wszelakich lokali z wyszynkiem. W tych dniach wszystkie lokale w mieście były przepełnione, piwo i trunki lały się hektolitrami, a do tego i sporo jadła schodziło. Knajpki były również miejscami zawierania transakcji kupna i sprzedaży. 

Podczas trwania ówczesnego festiwalu handlu była również muzyka w wykonaniu miejscowych i przyjezdnych instrumentalistów. Było wesoło, ale również kryminalnie, gdyż ówczesnym jarmarkom towarzyszyli kieszonkowcy i  przeróżny element złodziejski. Na przykład, jak donosiła ówczesna prasa: - W październiku 1934 roku podczas jarmarku w Strzelnie usiłowało kilku robotników wywołać zamieszki, które miały umożliwić dokonanie kradzieży. Przywódca awanturników znany w okolicy złodziej Wojciech Patulski, został przytrzymany przez policję, w chwili gdy zabierał się do wywrócenia straganu. Drugą awanturę wywołał złodziej Michał Skrobecki z Mierucina, symulując atak szału i drąc na sobie ubranie. Czym tu nie handlowano? Dosłownie wszystkim, a i ceny towarów kusiły strzelnian do zakupów. Poza kupcami z odległych stron, kobiety ze wsi obstawiały się koszykami, a z nich oferowały przeróżne produkty mieszczuchom. Królował w ofercie nabiał, a więc: mleko i śmietana, maślanka na polewkę, masło, biały ser twarogowy, jaja oraz wszelaki drób żywy i obrobiony: kury, gęsi i indyki oraz kaczki w zestawie z krwią w buteleczce i podrobami na czerninę. Przyjeżdżali tu także rybacy z Gopła, proponując całą gamę ryb. Również do miasta docierali handlarze dewocjonaliami, laczkami domowymi, chustami i chusteczkami, torbami i torebkami, zabawkami struganymi z drewna itp.

 

W latach powojennych jedynie okazjonalnie jarmarki organizowała Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska“. Jeden z takich jarmarków odbył się jesienią 1965 roku na strzeleńskim Rynku. Starsi mieszkańcy, tacy np. jak ja pamiętają te dni, a nadto w moich zbiorach zachowało się jedno ze zdjęć z 1965 roku. Przedstawia ono słynne jarmarki organizowane w tamtej, gomułkowskiej epoce na przykościelnym placu przy nieistniejącym kościele ewangelickim. Współcześnie owe handlowe jarmarki wróciły do łaski za sprawą burmistrza Ewarysta Iwińskiego, który zaczął je organizować od 1991 roku. Początkowo w podwórzu byłego majątku Strzelno Klasztorne, przy ul. Parkowej, a następnie na placu przy pekaesie - przy ul. Towarowej i Kolejowej. Przez pewien okres w ramach tzw. Dni Norbertańskich organizowano na Wzgórzu Świętego Wojciecha Średniowieczne Jarmarki Norbertańskie, które oferowały piękne wyrobów rękodzieła malarzy i rzeźbiarzy, portrecistów, artystów ludowych; a nadto kupców, rzemieślników, domów pomocy społecznej, warsztatów terapii zajęciowej oraz przedszkoli (np. 2011 r.).

Od 2019 roku na scenę handlowo-kulturalną wkroczyła nowość - Wielki Jarmark Bożonarodzeniowy. Impreza ze wszech miar kulturalna z towarzyszącym jej handlem dziesiątkami artykułów, których na co dzień nie doświadczymy w naszych miejscowych sklepach. Ta inicjatywa, jak wynika z powyższego artykułu ma swoje korzenie głęboko zatopione w dziejach naszego miasto. Po raz kolejny również takimi działaniami udowadniamy, że Strzelno to wielka rzecz! 

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


środa, 15 grudnia 2021

Tajemniczy grobowiec pod Młynami

Wielką zagadką ostatnich dni jest znaleziona przeze mnie lakoniczna informacja, która została zamieszczona w jednym z letnich numerów „Dziennika Bydgoskiego“ w 1908 roku. Owa gazeta donosiła, iż przy pracach nad torem kolejowym z Kruszwicy do Strzelna pod wsią Młyny robotnicy natrafili na jakiś tajemniczy pochówek zbiorowy w postaci grobowca. Ta jednozdaniowa informacja zadała mi swoistego kuksańca i zmobilizowała do kwerendy. Jak na razie na nic, co mogłoby rozszerzyć tę informację nie trafiłem. Moja ciekawość i poszukiwania nie rozwiały mgły tajemnicy, a wręcz ją zagęściła. Mało tego, ta prasowa informacja kończyła się domniemaniem, że prawdopodobnie owe znalezisko pochodziło z czasów ostatnich powstań.

Czyżby chodziło o Wiosnę Ludów, bo jedynie w jej czasie walki miały miejsca w samym Strzelnie i okolicy? A może jeszcze wcześniejsze wydarzenia z okresu kampanii napoleońskiej i Księstwa Warszawskiego. Nigdzie nie trafiłem na żadne bardziej szczegółowe  dane, które pozwoliłyby zlokalizować współcześnie to miejsce. Przewertowałem dostępne opracowania z zakresu archeologii i historii pierwotnej społeczeństw tej części Kujaw i nic. W końcu pomyślałem, że skoro znawcom tematu niemalże nic nie było wiadomo o megalitach w obrębie nieczynnej już teraz linii kolejowej i tzw. Lasu Szyszki, to i znalezisko z 1908 roku zostało po macoszemu potraktowane. Zapewne uczyniono tak, by nie spowolnić kończącej się wówczas budowy strategicznej pod względem gospodarczym i militarnym nowej linii kolejowej z Kruszwicy do Strzelna. Po 113 latach od czasu tegoż odkrycia przypuszczam, że jedynym miejscem, gdzie mógł znajdować się ów grobowiec był właśnie Las Szyszki.

Kamień spod kapliczki w Młynach z wyrytą datą roczną grasującej w okolicy cholery

Skąd to moje domniemanie? Otóż przecinając ów las dokonano przekopu w zboczu wyniesienia i być może to wówczas natrafiono na jakiś grób, który znajdował się w pobliżu neolitycznej nekropoli, o której już wcześniej pisałem. Nie był to również cmentarz choleryczny, gdyż jak mówią podania cholera z 1873 roku ominęła Młyny. A może w tym miejscu znajdował się cmentarz choleryczny z okresu wcześniejszej fala zarazy, a mianowicie z 1848-49 roku, kiedy to w jednej dużej wspólnej mogile chowano ofiary cholery pochodzące z Młynów. I już na zakończenie cofając się jeszcze do XVII w. gdyż przypomnę takie oto zdarzenie: - Był kwiecień 1656 roku, wówczas wojska polskie pod wodzą Stefana Czarnieckiego wyprawiły się do Wielkopolski, by stąd przegnać Szwedów. W trakcie tej wyprawy dopadli zamorski oddział pod wsią Młyny na Kujawach i tu stoczyli zwycięski, lecz krwawy bój. Mieszkańcy Młynów zebrali poległych rycerzy polskich oraz szwedzkich i pochowali ich w miejscu potyczki. Gdy wojna zakończyła się upamiętniono miejsce pochówku krzyżem.

Lidarowy obraz cmentarzyska neolitycznego z megalitami i kurhanami oraz linią kolejową w Lesie Szyszki
Odcinek nieczynnej linii kolejowej pomiędzy Wronowami a Młynami

I również tak mogło być, że po stoczonym boju Szwedów pochowano w lesie, a polskich żołnierzy pod samą wsią, czyli w miejscu, w którym obecnie stoi krzyż przy gospodarstwie Zabłockich. Więcej o tym znaku wiary dowiecie się z książki, którą właśnie ukończyłem, a która drukiem ukaże się w przyszłym roku. A my pozostajemy w niepewności i z wielkim znakiem zapytania - czyja to była mogiła na którą trafiono w lipcu 1908 roku podczas budowy linii kolejowej pod wsią Młyny? Kilka miesięcy później pierwsze pociągi z Inowrocławia - Kruszwicy do Strzelna, a stąd do Mogilna i z powrotem przejechały tą linią… 

Foto.: Heliodor Ruciński; z drona Paweł Kaczorowski 

 

piątek, 10 grudnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 169 Ulica Kolejowa cz. 9


Dzisiaj stajemy przed piękną przedwojenną willą oznaczoną numerem 9. Pamiętam, że jako dzieci mówiliśmy na ten budynek willa liliputów, a to za sprawą starszych, którzy opowiadali, iż tutaj mieszkały bardzo niskiego wzrostu dwie siostry - Agnieszka i Zofia Fredykówne, które występowały w przedwojennych cyrkach w tzw. trupie liliputów. Później, kiedy nawiązałem kontakt ze śp. Ryszardem Fredykiem, strzelnianinem mieszkającym w Mogilnie zdobyłem więcej informacji o siostrach, które były jego ciotkami. Ten kontakt i ogromna ilość zdjęć jakie otrzymałem od rodziny Fredyków (szczególnie od strzelnianina Zbigniewa) zaowocowały przed laty napisaniem serii artykułów o niezwykłych właścicielkach willi, do których odsyłam:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/08/o-siostrach-co-strzelno-w-swiecie.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/08/o-siostrach-co-strzelno-w-swiecie_23.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/08/o-siostrach-co-strzelno-w-swiecie_26.html

 

Ale wracamy do willi na ulicę Kolejową 9. Siostry Fredyk swoimi występami za oceanem w największych cyrkach amerykańskich zarobiły znaczne środki i w rozsądny sposób część z nich zainwestowały w kraju, w budowę domu. W tym celu kupiły w Strzelnie działkę i zleciły swojemu bratu Wacławowi Fredykowi, który był budowlańcem jego wystawienie. Dom szybko stanął i już na przełomie lat 20. i 30. minionego stulecia był gotowy do zamieszkania. Willa była budowlą parterową z poddaszowym - mansardowym  piętrem, trzyosiową z charakterystyczną loggią wejściową na osi środkowej z dwoma kolumnami. Nad wejściem głównym (obecnie nieczynnym) znajduje się facjata balkonowa. Na bokach piętra od południa znajdowały się dwa tarasy rozdzielone facjatą, które współcześnie zostały zabudowane, zniekształcając piękną bryłę budynku. Podobnie stało się z bocznym zachodnim wejściem do budynku, które również zostało obudowane. Cały budynek - za wyjątkiem zabudowanych tarasów - nakryty jest ceramicznymi połaciami dachowymi dwuspadowymi.

Siostry Agnieszka i Zofia korzystały z tego domu w przerwach od występów. Faktem jest, że czyniły to sporadycznie, kilkanaście razy w roku. Natomiast pieczę nad całością w ich imieniu sprawował brat Wacław. Do jego obowiązków należało utrzymanie pięknego dużego ogrodu, który ciągnął się aż do linii kolejowej. Przed II wojną światową siostry zamieszkały w Niemczech. Wcześniej w Królewcu w Prusach Wschodnich Zofia wyszła za mąż za Niemca Hatschera, również liliputa, który w Dusznikach Zdroju miał własny dom. Ich willę przy  ul. Kolejowej 9 - w czasie wojny Von Colersstrasse 8 - zajął okupacyjny burmistrz Strzelna Hermann Siemund. Jego małżonką była Elsbeth Golze. Siemundowie mieli siedmioro dzieci. Żona, jak przystało rasowej Niemce, należała do NSF - organizacji kobiecej afiliowanej przy NSDAP oraz Deutschs Frauenwerk - Niemieckiej Organizacji Kobiecej.

Wojna rozdzieliła siostry Zofia zamieszkała w Dusznikach Zdroju, zaś o losie Agnieszki niewiele udało się ustalić. Wiadomo jedynie, że już pod koniec wojny Agnieszka, mieszkająca w Cottbus została aresztowana i osadzona w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Na krótko przed zakończeniem wojny zmarła. Natomiast Zofia wraz z mężem po wojnie przenieśli się do Niemiec i tam osiedlili się na stałe. Zarząd nad strzeleńską posesją przejął miejscowy Zarząd Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Później dom wrócił w ręce Wacława Fredyka, który ze wspólnikiem odkupił willę, a następnie sprzedał kolejnemu właścicielowi - rodzinie Podraza. W mojej pamięci zapisała się jedna z rodzin, które tutaj mieszkały, a byli to p. Hebiszowie. Głowa rodziny Stanisław Hebisz był w latach powojennych jednym z czołowych zawodników piłkarskiej drużyny Kujawianka Strzelno - wówczas drużyna nosiła nazwę Strzeliński Klub Sportowy. W zapiskach prasowych i kronikarskich wymieniany był m.in. w latach 1947-1948. Jego małżonka przez wiele lat była urzędniczką pocztową i wielu starszych strzelnian pamięta ją z tzw. okienka pocztowego.

 

Przechodząc dalej zatrzymujemy się pod numerem 11. Z wyglądu zewnętrznego zdaje się zauważyć, że dom ten jest chyba najmłodszą budowlą w tej części ulicy. I tak rzeczywiście na pierwszy rzut oka jest, choć fundamenty tej budowli są o wiele starsze, niż by się zdawało. Otóż współczesny dom został wybudowany na fundamentach willi pamiętającej jeszcze czasy rozbiorowe, a uległa ona zniszczeniu we wrześniu 1939 roku, kiedy trafiła w nią bomba lotnicza zrzucona przez Niemców niecelnie na dworzec. Po wojnie, w latach 50. ruinę wraz z parcelą wykupił p. Rosiński i wykorzystując częściowo stare fundamenty postawił nowy dom. Później z Rosińskimi zamieszkał zięć Stanisław Kasza wraz z rodziną. Na początku lat 80. pracowałem z panem Stanisławem w SKR - siedzieliśmy we dwoje w jednym biurze. Wcześniej, przez wiele lat był on agronomem przy GRN w Ciechrzu. To z tego okresu dowiedziałem się od niego wiele ciekawostek z życia ówczesnych rolników - m.in. o próbach zakładania w latach 50. spółdzielń produkcyjnych. Przekazał mi on sporo informacji, anegdot i humoresek, które towarzyszyły jemu w codziennej pracy na niwie rolniczej. Obecnie mieszka tutaj córka Stanisław p. Grażyna Kasza, uznana artystka ludowa, uczennica znanej artystki Marii Patyk.

Cofając się w lata zamierzchłe dodam kilka zdań o początkach tego miejsca. Otóż willa została wystawiona została na surowym korzeniu ok. lat 1895-1896 o czym świadczy nadany jej wówczas w tzw. ewidencji policyjnej kolejny numer 212. Był to w tej części ulicy drugi z wystawionych budynków po tzw. starym dworcu. Dopiero później powstały wcześniej opisane posesje nr 5 i 7. Budynek na wzór willi powstał z funduszy państwowych jako mieszkanie służbowe dla Werkführera - przodownika, kierownika ówczesnych struktur policyjno-porządkowych. Mieszkał tutaj były wojskowy Friedrich Konopka wraz z małżonką Therese Amalie Meiler i córką, którzy przybyli do Strzelna z Torunia. Później willa stała się służbowym domem miejscowych sędziów grodzkich. Tutaj w 1935 roku zamieszkał sędzia Stanisław Majcherkiewicz, którego z racji zasług jakie położył na niwie społecznej naszego miasta pozwolę sobie przywołać.

 

O sędzim pisałem już kilkakrotnie, m.in. przedstawiłem go w obszernych artykułach na starym blogu oraz w „Roczniku Genealogicznym“ WTG Gniazdo (2010, s. 68), do którego odsyłam za pośrednictwem wydania papierowego oraz internetowego. Oto link do tego drugiego:     http://www.wtg-gniazdo.org/upload/rocznik/wtg_rocznik_2010.pdf  

Dzisiaj natomiast kilka zdań o panu sędzim z czasów pobytu w Strzelnie. Zanim tutaj trafił ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Poznańskiego. Pierwszą aplikaturę odbył w sądzie Powiatowym w Brodnicy, następnie w Delegaturze Prokuratury w Brodnicy, w Sądzie Okręgowym w Toruniu i w Sądzie powiatowym w Działdowie. Tuż przed jej zakończeniem 23 kwietnia 1926 roku złożył egzamin sędziowski. Od 10 maja 1926 roku był asesorem przy Sądzie Powiatowym w Starogardzie. Pierwszą nominację sędziowską postanowieniem Ministra Sprawiedliwości otrzymał z dniem 7 października 1926 roku na stanowisko sędziego powiatowego w Starogardzie. Kolejnym postanowieniem z dnia 13 stycznia 1927 roku został powołany na naczelnika Sądu Powiatowego w Czersku. Wreszcie postanowieniem z dnia 12 czerwca 1935 r. został przeniesiony na stanowisko sędziego Sądu Grodzkiego w Strzelnie.

 

Tutaj od 1937 roku pełnił funkcję naczelnika Sądu Grodzkiego oraz od 1939 roku również sędziego w Sądzie Okręgowym w Gnieźnie, pozostając nadal mieszkańcem Strzelna. Prezes Sądu Apelacyjnego w Poznaniu wyróżnił sędziego Stanisława Majcherkiewicza w 1938 roku Brązowym Medalem za Długoletnią Służbę. W międzyczasie, od 14 maja do 7 lipca 1928 roku przeszedł szkolenie w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty nr 7 w Śremie i na jego zakończenie mianowanym został podporucznikiem rezerwy. Dalsza przygoda z wojskiem to dwukrotne ćwiczenia w 65 pp. i dwukrotne ćwiczenia aplikacyjne odbyte w Centrum Wyszkolenia Łączności w Zgierzu - wszystkie odbyte w przeciągu trzech lat.

W Strzelnie mieszkał vis a vis starego cmentarza, w opisanej wyżej willi. Tutaj poświęcił się również działalności społecznej. Był członkiem Związku Hallerczyków, ostatnim prezesem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” oraz działaczem kościelnych organizacji charytatywnych, m.in. prezesem Akcji Katolickiej. Po wybuchu II wojny światowej, wraz z sędzią Eugeniuszem Sekułowiczem otrzymał zadanie ewakuacji najważniejszych sądowych dokumentów z Gniezna do Brzeżan pod Lwowem. Na Kresach Wschodnich natychmiast podejmuje pracę w Sądzie Okręgowym w Stanisławowie. Pod koniec listopada 1939 r. zostaje aresztowany przez NKWD przy próbie przekroczenia granicy z Rumunia. Przebywał w więzieniach w Stanisławowie, Równem, Czortkowie i Bałcie. W 1940 roku został bestialsko zamordowany przez zbirów z NKWD. Do tej chwili nie jest znane miejsce jego pochówku. Nazwisko Stanisława Majcherkiewicza znajduje się na tzw. „Liście ukraińskiej”, która została przekazana Polsce w 1994 roku (lista dyspozycyjna nr 042, kwiecień 1940 r., liczba zgładzonych z listy - 418). W 2010 roku strzelnianie upamiętnili Stanisława Majcherkiewicza wykuwając jego nazwisko na epitafium miejscowego Pomnika Katyńskiego, stojącego po drugiej stronie ulicy jego byłego domu na starej strzeleńskiej nekropoli.

 

wtorek, 7 grudnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 168 Ulica Kolejowa cz. 8

 

Za Plantami Miejskimi trafiamy na kolejny piękny budynek oznaczony numerem ewidencyjnym 5 - dawniej tzw. numerem policyjnym 230 - z racji kolorystyki zwany różowym domkiem. Z tyłu znajduje się duży ogród graniczący z dwóch stron - wschodniej i południowo-wschodniej z Plantami Miejskimi. Jest to budowla dwukondygnacyjna, pięcioosiowa, podpiwniczona i nakryta pierwotnie dwuspadowym dachem naczółkowym. Tym co go charakteryzuje jest piękny, a do tego monumentalny ryzalit, robiący wrażenie przypiętego do wschodniej elewacji. Zwieńczony on jest trójkątnym szczytem ze zdobiącymi go sterczynami. Pierwotnie w jego parterowej części znajdowało się wejście główne do kamienicy (obecnie zamurowane), prowadzące do korytarza i wewnętrznej, również już nieistniejącej klatki schodowej. Od frontu w połaci dachowej znajdują się dwie lukarny o trójkątnych szczytach zakończonych sterczynami. W narożniku południowo wschodnim w 1997 roku dobudowano klatkę schodową z windą oraz przebudowano południową część poddasza adaptując je na dodatkowe piętro.  

 

Eklektyczna kamienica jest siedzibą Środowiskowego Domu Samopomocy, który świadczy na rzecz osób z zaburzeniami psychicznymi. Początki jego działalności sięgają 18 grudnia 1997 roku, kiedy to po nabyciu w 1996 roku z rąk prywatnych kamienicy przez Gminę Strzelno oraz po rozbudowie i adaptacji pomieszczeń oddano obiekt do użytku. Ogólny koszt adaptacji obiektu wyniósł kwotę 643 tys. zł i w całości sfinansowany został przez Wojewódzki Zespół Pomocy Społecznej. Uroczystego przecięcia wstęgi dokonali: Urszula Jasiakiewicz - dyrektor WZPS w Bydgoszczy, Ewaryst Iwiński - burmistrz Strzelna i Mirosław Domański - przyszły pensjonariusz; a następnie bp. Stanisław Gądecki poświęcił obiekt. ŚDS jest jednostką organizacyjną Gminy Strzelno realizującą zadania zlecone z zakresu administracji rządowej określone w ustawie o pomocy społecznej i ustawie ochronie zdrowia psychicznego. Ramy jego działalności wyznacza statut - aktualny został nadany w 2014 roku. Od uruchomienia do 2020 roku placówką kierowała Irena Tomaszewska, którą 1 czerwca tegoż roku zastąpiła Ewa Jaroszewska. Co ciekawe w przyszłym roku ŚDS będzie obchodził swój srebrny jubileusz - licząc jego początki od 18 grudnia 1997 roku.

Budynek został wystawiony w 1903 roku przez Ojczyźniany Związek Kobiet - Vaterländischer Frauenverein przy rządowym wsparciu finansowym i poparciu pastora Johannesa Krügera. Związek miał za zadanie nieść pomoc potrzebującym. Po wybudowaniu kamienica zaczęła pełnić funkcję Domu Dziecka - Kinderheim. Nad wejściem do niej widniał napis Kinder Heim. Podstawą organizacyjną ówczesnego Kinderheimu była forma ochronki, czyli przedszkola. Warto przypomnieć, że w tym czasie ponad jedna piąta mieszkańców Strzelna to byli Niemcy wyznania ewangelickiego, którzy w 1910 roku po fali osadniczej zbliżyli się do 25% ogółu mieszkańców miasta. Opieką nad dziećmi zajmowały się diakonisy - siostry, które w kościele ewangelickim zajmowały się działalnością charytatywną.

Według spisu z 1910 roku w Kinderheimie mieszkały cztery osoby, a opiekę nad dziećmi prawdopodobnie sprawowały dwie siostry diakonisy. Miały one pod swoją opieką ok. 30 dzieci obojga płci. Środki finansowe na prowadzenie domu zapewniało Vaterländischer Frauenverein, które zdobywało je poprzez organizowanie zbiórek publicznych, went i zabaw. Do Strzelna diakonisy przybyły z domu macierzystego z Poznania, gdzie przez trzy lata przygotowywały się do posługi diakonicznej. Po tym czasie składały przyrzeczenie posłuszeństwa, dobrej woli i wierności. Diakonisa nie ślubowała bezżenności, choć tkwiła ona w istocie jej powołania. Całkowite oddanie służbie potrzebującemu człowiekowi nie zostawiało miejsca na oddanie się rodzinie.

 

Poza opieką nad dziećmi sprawowały one również opiekę po domach nad chorymi i umierającymi. W Kinderheimie mieszkało obok diakonis kilka starszych i samotnych kobiet (2-3), nad którymi siostry również sprawowały opiekę. Pod koniec funkcjonowania strzeleńskiego domu mieszkała tutaj jedna diakonisa i dwie starsze kobiety. W czerwcu 1925 roku Kinderheim został zlikwidowany, o czym dowiadujemy się z prasy lokalnej. Jeden z ówczesnych dzienników donosił:

- Jeremiady (lamenty) szwabskie na zarządzenie polskich władz sądowych. Likwidacja majątków i własności ziemskich, podlegających rozporządzeniu w myśl, konwencji wiedeńskiej postępuje stopniowo naprzód. I u nas w Strzelnie przystąpiono w tych dniach (czerwiec 1925 r.) do likwidacji domu Towarzystwa Samopomocy Niemieckich Kobiet (Ojczyźniany Związek Kobiet) pod nazwą Kinderheim. W myśl decyzji eksmitowano diakonisę i dwie starsze kobiety oraz zatarto niemiecki napis na domu. Z tego powodu trąbi na alarm inowrocławski „Kujawischer Bote“ że się dzieje krzywda jego pobratymcom, że Polacy wykonują swoje prawo mimo, że nie mają jeszcze w ręku rozstrzygnięcia najwyższego sądu międzynarodowego. Blatowi temu wciąż jeszcze się w głowie pomieścić nie może, że w Polsce Polacy rządzą, a nie jakieś władze międzynarodowe. Blatowi w odpowiedzi radzimy uprzytomnić sobie wóz Drzymały i całą zgrozę wywłaszczeń oraz przepisy par. 13a, które w sposobach i środkach nie znały sprawiedliwości ani litości, pędząc przed sobą tysiące wygnańców polskich z własnej ziemi na łaskę losu - na tułactwo, i poniewierkę, na głód i nędzę!   

Po likwidacji Kinderheimu pomieszczenia kamienicy zostały wydzierżawione na klasy dla szkoły elementarnej, a następnie miejscowej Szkole Wydziałowej, której kilka klas działało do 1933 roku, tj. do czasu likwidacji szkoły. Następnie budynek został sprzedany osobie prywatnej. Przez kilkadziesiąt lat nabywcy kamienicy wynajmowali mieszkania lokatorom. Ostatnim właścicielem przed zakupem kamienicy przez Gminę Strzelno był Jan Pietrzak - nauczyciel Liceum Ogólnokształcącego w Strzelnie i Technikum Ekonomicznego w Mogilnie.

Tuż za kamienicą Kinderheimu, współczesną siedzibą ŚDS stajemy przed dużym parterowym domem, na zapleczu którego znajduje się duży ogród dochodzący południową granicą do linii kolejowej. Oznaczony jest on numerem ewidencyjnym 7 - dawniej tzw. numerem policyjnym 222. Budynek ten został wystawiony pod koniec XIX w., ok. 1895 roku, modnym wówczas stylu historycznym - eklektyzmie. W elewacji frontowej, około centralnej osi, nieco ku zachodowi przesunięty znajduje się piętrowy, dwuosiowy ryzalit zakończony trójkątnym frontonem, po bokach przyozdobionym dwoma sterczynami. Jego frontowe narożniki w części parterowej są silnie boniowane, a w części piętra mają formę pilastrów, na których spoczywają owe zdobne sterczyny. Dom jest dziewięcioosiowy i posiada od frontu dwa niezależne wejścia główne. W pasie poddasza, w fryzie podgzymsowym znajduje się siedem okienek doświetlających strych. Całość nakryta jest dwuspadowym, w części ceramicznym i w części blaszanym dachem. We wschodnim szczycie budynku znajdują się dwa okna doświetlające część mieszkalną poddasza. Od strony zachodniej przystawiona była niegdyś w części parterowej szczytu drewniana altana, obecnie obmurowana. 

Budynek wystawił i w nim mieszkał z sześcioosobową rodziną urzędnik administracji pruskiej komisarz obwodowy Dystryktu Strzelno II (późniejsza Gmina Strzelno-Północ) - Max Altmann (po międzywojennej reformie administracyjnej komisarzy zastąpili wójtowie). Tuż po wyzwoleniu Strzelna z niewoli pruskiej Altmann wraz z rodziną opuścił miasto, a dom wraz z parcelą w drodze kupna przeszedł w ręce polskie. Pamiętam, że po wojnie mieszkały tutaj dwie rodziny - Posłusznych i Borowiaków. W części nabytej od Posłusznych od kilku lat prowadzi tutaj działalność Centrum Terapii „Animus“ Magdaleny Budkiewicz, zajmujące się diagnozą funkcjonalną oraz terapią dzieci z zaburzeniami rozwoju.         

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga 


niedziela, 5 grudnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 167 Ulica Kolejowa cz. 7

Planty Miejskie ok. 1908 roku

Spod centrum handlowego - pozostawiając po drodze piękną kamienicę od pewnego czasu remontowaną, o której opowiem przy okazji omawiania ul. Doktora Jakuba Cieślewicza - przechodzimy do parku miejskiego zwanego Plantami Miejskimi, a w gwarze miejskiej również „Cimnymi Plantami“. W latach 60. XX w. parkowi została przypisana nazwa - Park im. Janka Krasickiego. Nazwę tę znalazłem w Kronice miejskiej, a wymieniono ją przy okazji odsłonięcia w październiku 1974 roku Pomnika Pamięci Poległych i Pomordowanych Mieszkańców Strzelna i Okolicy w Latach 1939-1945. Skąd ta nazwa się wzięła? Niestety nie trafiłem na żaden ślad w dokumentach miejskich, które potwierdzałyby fakt nadania takiego imienia. Zatem pozostańmy przy starej nazwie z lat międzywojennych, która do dziś jest stosowana przez starszych mieszkańców naszego miasta.

 

Początki tego miejsca, jako parku miejskiego, czyli zielonej przestrzeni rekreacyjnej sięgają 1908 roku i są ściśle związane z przebudową układu drogowego. Miała ona związek z połączeniem Strzelna z Kruszwicą za pośrednictwem nowo wybudowanej linii kolejowej. Budowę zakończono w 1908 roku. Cofając się w czasy poprzedzające budowę zauważamy, że ówczesne drogi do Cienciska i Łąkiego były niezależnymi od siebie ciągami komunikacyjnymi i brały swój początek od skrzyżowania ulic - Miradzkiej z Kolejową i biegły po linii obecnej alei głównej parku rozchodząc się w kierunku do obecnej ul. J. W. Szulczewskiego i do drogi śródpolnej w kierunku Łąkiego. Tory przecięły te drogi, w związku z czym wytyczono nowy łącznik tuż za rogatkami kolejowymi, tj. od ul. Miradzkiej do odciętych odcinków w kierunku Cienciska i Łąkiego. Ciekawostką jest, iż u pierwotnego skrzyżowania tych dróg przy węźle Miradzka i Kolejowa na początku parceli przyszłego parku stał od niepamiętnych czasów krzyż przydrożny. Po raz pierwszy trafiamy na niego za pośrednictwem starej mapy katastralnej Strzelna sporządzonej w latach 1827/1828 przez Grützmachera, na której ów został naniesiony. Prawdopodobnie tenże znak wiary zniknął w czasie przebudowy węzła komunikacyjnego pod potrzeby parku. 

Tak więc, cały ten obszar dwóch zlikwidowanych dróg z przyległościami splantowano, czyli wyrównano, a z nadwyżki ziemi usypano niewielkie dwa wyniesienia - stąd wzięła się nazwa planty. Na całym w ten sposób pozyskanym terenie wyznaczono alejki, a wyniesienia obłożono kamieniami i połączono je mostkiem - drugi mostek powstał nad rowem odwadniającym, zaś całość obsadzono drzewami, krzewami ozdobnymi i obsiano trawą. Tak powstały park ogrodzono od ulic i sąsiednich parceli płotem. Park wówczas nazwano dla opisania tego miejsca na pocztówce Partie in den Anlagen - co w wolnym tłumaczeniu na język polski może znaczyć tyle samo, co działka w roślinach lub instalacja ogrodowa. Tuż po wyzwoleniu Strzelna z jarzma niewoli pruskiej park zaczęto nazywać Plantami Miejskimi.

Planty Miejskie rok 1911

W lutym 1930 roku Planty Miejskie wybrano na miejsce, gdzie miał stanąć Pomnik Serca Jezusowego. W tym celu przybył do Strzelna projektant i budowniczy pomnika architekt Marian Andrzejewski z Poznania. Jak donosiła ówczesna prasa: Celem jego pobytu był wybór miejsca pod pomnik Serca Jezusowego, który wkrótce ma stanąć w Strzelnie. W grę wchodziły 4 place. Zwyciężył projekt postawienia pomnika na plantach miejskich. Miał on stanąć naprzeciw cmentarza katolickiego, w miejscu, w którym obecnie stoi pomnik pomordowanych w czasie II wojny światowej. Jednakże władze powiatowe i miejskie wspólnie z Komitetem Budowy odeszli od tego pomysłu i 26 października 1930 roku Pomnik Najświętszego Serca Jezusowego stanął przed nowym gmachem szpitala przy ul. Powstania Wielkopolskiego ( wówczas jeszcze ul. Młyńską). Twórcą tego drugiego projektu pomnika był artysta rzeźbiarz prof. Teodor Gajewski z Bydgoszczy.    

Lata 30. XX w. Rodzina Radomskich w Plantach Miejskich. W środku Heliodor Radomski, późniejszy główny fundator budowy pomnika

Po odstąpieniu od pierwszego projektu pod koniec kwietnia 1930 roku w plantach stanął kiosk. Został on tutaj przeniesiony z Rynku, gdzie ustawiono go rok wcześniej, zaraz po tym jak usunięto resztki Wilusiowego pomnika. Odnotowano wówczas że: Na czas trwania Powszechnej Wystawy Krajowej [PWK w Poznaniu] ustawiono na Rynku kiosk z artykułami pierwszej potrzeby do sprzedaży. Pożyteczną tę innowację Magistratu należy powitać z uznaniem. Po niespełna roku, pod koniec kwietnia 1930 r. prasa informowała, że: Ostatnio na zarządzenie Magistratu przeniesiono kiosk, który znajdował się w Rynku, w Planty Miejskie przy dworcu [park przy obecnym Urzędzie Miejskim - MP.]. Miejsce dla kiosku jest bardzo wygodne i na lato również potrzebne, szczególnie z napojami chłodzącymi, słodyczami itp. Ta ostatnia informacja jest niezwykle ciekawa, gdyż utwierdza nas w poglądzie, że obecny sklepik - kiosk stojący na narożniku ulic, dra Jakuba Cieślewicza i Kolejowej - na rogu parku ma swoją ciągłość sięgającą 1930 roku, czyli liczy sobie ta tradycja 91 lat.

W 1954 roku park ożył, kiedy w byłym budynku inspekcji szkolnej ulokowano dwa urzędy: na parterze Gromadzką Radę Narodową Strzelno Klasztorne i na piętrze Miejską Radę Narodową. W 1968 roku park poddano pierwszej przebudowie. Wówczas wystawiono w miejsce starego nowy kiosk spożywczy pod patronatem PSS, a główna aleja plantów stała się skrótem łącznikowym z dworcem kolejowym. Pobocze torowiska zostało odgrodzone metalowym opłotowaniem z siatki i ułożono chodnik do samego dworca, zaś alejkę w parku pokryto asfaltem i dano oświetlenie elektryczne.

Kolejna przebudowa parku miała miejsce w 1974 roku i miała związek z wybudowaniem w części północnej parku, od strony ul. Kolejowej Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna - taką oficjalną nazwę znalazłem w dokumentach dotyczących budowy pomnika. Już po odsłonięciu pomnika, zaczęto go nazywać Pomnikiem Pamięci Poległych i Pomordowanych Mieszkańców Strzelna i Okolicy w Latach 1939-1945, jak również zdarzały się określenia - Pomnik Pamięci Ofiar II Wojny Światowej. Wówczas rozebrano resztki opłotowania, czyniąc park otwartym oraz ułożono betonowe krawężniki wzdłuż alejek bocznych. Wstawiono nowe i liczne ławki. Park stał się wówczas oczkiem w głowie włodarzy i wizytówką miasta. Ze szczególną troską do wyglądu estetycznego tego miejsca podchodzili pracownicy MPGKiM, czyli naszej miejskiej komunalki. Corocznie przeprowadzano z wiosną kompleksowe zabiegi pielęgnacyjne z przycinaniem żywopłotów i krzewów, malowaniem ławek i białkowaniem krawężników. Współcześnie, przez pewien okres czasu ok. 2008 roku znajdował się tutaj plac zabaw dla dzieci. Zlikwidowany on został z chwilą uruchomienia placu zabaw przy Przedszkolu nr 1. Wkrótce jednak przywrócono go poszerzając o stanowiska do ćwiczeń gimnastycznych. W 2016 roku ruszony zębem czasu pomnik odzyskał nowy blask. Stało się to za sprawą nieodpłatnie wykonanemu remontowi przez firmę MUR-MAN ze Strzelna. Na dziś park wymaga kompleksowej rewitalizacji, na wzór Parku im. Tadeusza Kościuszki.

A teraz przypomnę historię pomnika, którego głównymi sponsorami byli kuzyni: Heliodor i Stanisław Radomscy z USA. To kilkudziesięciotysięczna wpłata Heliodora Radomskiego spowodowała, że pomnik ten mógł powstać. Stanisław to przedwojenny burmistrz Strzelna, który w tym dziele wspierał kuzyna. 

Pomnik Pomordowanych Mieszkańców Strzelna

Poszukując prawidłowej nazwy strzeleńskiego pomnika upamiętniającego pomordowanych mieszkańców Strzelna wpisałem nazwę, jaką posługiwali się darczyńcy w czasie jego fundowania w google. Niestety nazwa taka ani razu się nie wyświetliła. Znaczy to, że cały czas posługujemy się nieprawidłową i okazjonalnie komponowaną nazwą. Mało tego, sprawdzając w dostępnych źródłach dzieje budowlane tegoż monumentu zauważyłem, że nie wszystkie karty dziejowe zostały odkryte. 

We wszystkich dokumentach: powołania komitetu budowy, zlecenia projektów pomnika, zleceń realizacji budowy i wszelkich innych aktów, przyszły monument nazywany jest tak samo Pomnik Pomordowanych Mieszkańców Strzelna. Dzięki mieszkance Gdańska, strzelniance pani Radomile z Radomskich Szewczyk i jej małżonka inż. arch. Piotra Szewczyka uzyskałem niezbędne dokumenty, które pozwoliły wyjaśnić dotychczas skrywane fakty rozjaśniające dzieje budowy Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna. No cóż, i wówczas potrafiono inicjatywę społeczną przekuć we własne partykularne, a do tego polityczne osiągnięcia - sukcesy.

Warta honorowa w dniu odsłonięcia pomnika
 

Inicjatywa budowy pomnika zrodziła się po spotkaniu kuzynów Stanisława i Heliodora Radomskich, rodowitych strzelnian, którzy przebywali na emigracji, pierwszy w USA, drugi w Kanadzie. Stanisław był przedwojennym burmistrzem Strzelna, zaś Heliodor ekonomistą - biznesmenem i synem Albina Radomskiego - ofiary terroru hitlerowskiego. To właśnie Heliodor zaproponował, by uczcić pamięć swego ojca, bestialsko zamordowanego przez okupanta niemieckiego, i by Stanisław, mający w Strzelnie kontakty z wieloma byłymi pracownikami Magistratu pomógł mu w tym przedsięwzięciu pomóc. Już wcześniej Heliodor Radomski uczcił pamięć ojca w Kanadzie, gdzie utworzył Fundusz Stypendialny im. Albina Radomskiego w Toronto. Tenże we współpracy z Ministrem Szkolnictwa Wyższego i Jerzym Giedroyciem funkcjonował w latach 1957-1960, czyli w latach tzw. odwilży w kraju.

Mieszkańcy i uczniowie szkół w dniu odsłonięcia pomnika
 

Ostateczna decyzja rodzinna Heliodora, Stanisława oraz Radomiry i jej męża Piotra Szewczyków upamiętnienia Albina Radomskiego i 15 strzelnian zapadły latem 1972 roku. 5 sierpnia z upoważnienia Heliodora Radomskiego Piotr Szewczyk skierował pismo do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację Koło w Strzelnie, w którym określił intencję rodzinną. Oto treść tego pisma skierowanego na ręce prezesa ZBoWiD Józefa Rutkowskiego: - Zgodnie z przeprowadzoną rozmową w dniu 30 lipca br. z Ob. Teresińskim [Karol Teresiński był wówczas wiceprezesem ZBoWiD Koło w Strzelnie, przed wojną współpracownikiem burmistrza Radomskiego – MP.], zwracam się z prośbą o rozpatrzenie możliwości upamiętnienia faktu zamordowania przez Niemców w dniu 25 listopada 1939 roku 16 obywateli miasta Strzelna. Proponuję postawienie na eksponowanym miejscu w Strzelnie obelisku, pomnika lub płyty z wypisanymi nazwiskami osób zamordowanych.

Działając z inicjatywy i upoważnienia Heliodora Radomskiego zamieszkałego obecnie w Kanadzie, którego ojciec Albin został w tym dniu zamordowany, deklaruję pokrycie części kosztów związanych z realizacją przedsięwzięcia.

Ze swej strony także deklaruję pomoc w zakresie przygotowania i realizacji przedsięwzięcia, gdyż z zawodu jestem inżynierem budownictwa lądowego.

Proszę uprzejmie o podanie propozycji usytuowania pomnika lub płyty oraz wstępnego koszty jego realizacji celem zadeklarowania i przekazania kwoty pokrywającej w części ten koszt.

Od prawej: konstruktor i przedstawiciel rodziny fundatorów Piotr Szewczyk i artysta Zbigniew Zabrocki w dniu odsłonięcia pomnika
 

Przez pół roku ZBoWiD prowadził kampanię informacyjno-rozpoznawczą. Argumentem, który przekonał decydentów do budowy pomnika było podszycie się pod obchody XXX-lecia PRL, które przypadały na rok 1974. Ostatecznie w marcu 1973 roku zapadły decyzje o powołaniu Komitetu Budowy Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna. Na czele komitetu stanął Karol Teresiński, zaś sekretarzem został Tadeusz Lewandowski. Całe przedsięwzięcie pilotowane było przez ówczesnego Naczelnika Urzędu Miasta i Gminy Ewarysta Iwińskiego. 

Nie wnikając w procedury organizacyjne dodam, że na utworzone konto w Banku Spółdzielczym w Strzelnie wpłynęła 24 sierpnia 1973 roku pokaźna kwota 20 000 złotych od Piotra Szewczyka z Gdańska-Wrzeszcza. To ta kwota, a także inne datki spowodowały, że 11 września Komitet Budowy Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna zlecił artyście rzeźbiarzowi Zbigniewowi Zabrockiemu z Gdańska-Oliwy wykonanie trzech projektów pomnika w skali 1:10. Artyście zasugerowano termin realizacji zlecenia do końca września 1973 roku. Artysta wykonała trzy projekty, z których jeden został wybrany do realizacji. 25 lutego 1974 roku podpisano aneks do omowy, uszczegóławiający udział w postawieniu pomnika artysty i inwestora. 30 kwietnia złożono zamówienie na płyty granitowe do Szydłowieckich Zakładów Kamienia Budowlanego. Po zgromadzeniu niezbędnych surowców, pod bacznym okiem i kierunkiem artysty rzeźbiarza Zbigniewa Zabrockiego oraz przy trzyosobowej pomocy technicznej przystąpiono do odlania na miejscu z betonu i kruszywa pomnika. Do odtworzenia głów artysta użył wcześniej przygotowanych form z drewna i gliny.

 

Jedną z ciekawostek podczas realizacji tego dzieła było wykorzystanie czerwonego piaskowca z resztek rozebranego w 1929 roku cokołu pomnika Wilusia, który do 1919 roku stał na strzeleńskim Rynku. Miał on posłużyć do wykonania tablicy inskrypcyjnej. Podczas wykuwania liter tablica pękła, na szczęście była druga podobnych rozmiarów i to ona po wykonaniu napisu została umieszczona w centralnym punkcie ściany cokołu pomnika. Inną mało dostrzegalną ciekawostką jest błędne wykucie w granitowej frontowej płycie cokołu nazwy miejscowej Kurzabiela - winno być Kurzebiela. Kolejną ciekawostką jest górna głowa, obok orła na frontonie pomnika która łudząco przypomina twarz ofiary zbrodni hitlerowskiej Albina Radomskiego - dziadka głównego fundatora pomnika Heliodora Radomskiego.

Trybuna honorowa z oficjelami - na prawo od mikrofonu, poprawiający kołnierz płaszcza naczelnik MiG Ewaryst Iwiński

Ostatecznie prace około pomnika i porządkowo-adaptacyjne terenu wokół niego zakończone zostały na przełomie września i października 1974 roku. Pomnik nie zdążył dobrze wyschnąć, stąd długo widoczne były wycieki z betonowych pylonów. Uroczyste odsłonięcie Pomnika Pomordowanych Mieszkańców Strzelna odbyło się na początku października 1974 roku z udziałem władz miejsko-gminnych, powiatowych i wojewódzkich, dla których zbudowano specjalną trybunkę (podwyższenie). Najliczniejszą reprezentacją byli członkowie ZBoWiD, uczniowie szkół strzeleńskich i społeczeństwo. Były delegacje wszystkich uspołecznionych zakładów pracy z terenu miasta i Gminy. Uczestniczyli również członkowie rodziny Radomskich wraz z artystą rzeźbiarzem Zbigniewem Zabrockim i współwykonawca obliczeń statycznych oraz koordynator prac pomiędzy darczyńcami a Komitetem Budowy Pomnika Piotr Szewczyk. Wartę honorową przy pomniku zaciągnęli dwaj kombatanci, żołnierze i strażacy.     

O głównym fundatorze pomnika

Heliodor Radomir Radomski urodził się 8 maja 1909 roku w Strzelnie, zmarł 18 maja 1985 roku w Newmarket w Kanadzie. Był synem Albina i Heleny z Bartoszewskich. Absolwent Gimnazjum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu, student i absolwent Wydziału Prawno-Ekonomicznego Uniwersytetu Poznańskiego. Dyplom magistra nauk ekonomiczno-politycznych obronił 2 lipca 1934 roku, członek Korporacji Lechia Przy UP. Był czołowym działaczem Obozu Narodowego. Po studiach prowadził z ojcem przedsiębiorstwa rodzinne w Strzelnie. Był działaczem miejscowej OSP. W wojnie obronnej 1939 walczył na Kępie Oksywskiej. Wzięty do niewoli, Przetrzymywany był w oflagu IID w Gross Born. Po wojnie przebywał na emigracji w Kanadzie, gdzie prowadził firmę handlową - hurtownię sprzętu rolniczego. Poza strzeleńskim pomnikiem był fundatorem tablicy w krużgankach klasztoru oo. Dominikanów w Poznaniu poświęconej zmarłym, poległym i pomordowanym członkom Korporacji Lechia oraz nagrobka gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego w Lusowie.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga